Rozmiar czcionki:

MIEJSCE PAMIĘCI I MUZEUM AUSCHWITZ-BIRKENAU BYŁY NIEMIECKI NAZISTOWSKI
OBÓZ KONCENTRACYJNY I ZAGŁADY

Russische Kriegsgefangene Lager (RKG) - wspomnienia

Jak na początek października dzień był wyjątkowo zimny. W dodatku padało. Typowo jesienna plucha, deszcz ze śniegiem. (…) Byłem w grupie dezynfekującej. (…) Tuż za ostatnimi budynkami na obozowej łące ogrodzonej prowizorycznym parkanem ze sterczącymi na rogach wieżami strażniczymi, oświetlonej gęsto reflektorami i lampami, stali ciasno stłoczeni, niedawno przygnani rosyjscy jeńcy wojenni. Liczni esesmani, kapowie oraz blokowi uwijali się wśród tego tłumu ustawionego piątkami przy pomocy kolb i tęgich kijów. (…) W milczeniu posłusznie zdejmowali z siebie przemoczone drelichy, rzucając je na rosnącą w oczach dużą stertę. Przy sobie zatrzymywali jedynie blaszane numerki wiszące na piersiach. Byli głodni, wychudzeni, zziębnięci i niesamowicie brudni.

Ostrzyżeni przez obozowych fryzjerów kolejno podchodzili do wpuszczonej w ziemię beczki. W beczce znajdowała się woda z rozpuszczonym w niej środkiem dezynfekcyjnym. Rozebrani do naga jeńcy, trzęsąc się z zimna musieli przejść jeszcze tę przymusową kąpiel. Każdy był zobowiązany zanurzyć się wraz z głową w tym zimnym i cuchnącym płynie, który w miarę zużycia stawał się gęsty niczym borowina. Kto wzdrygał się, ten tylko więcej ucierpiał. Stojący obok SDG [esesman ze służby sanitarnej] pilnował uważnie, by dezynfekcja odbywała się prawidłowo. Butem przytrzymywał głowę jeńca tak długo, aż wewnątrz beczki zabulgotało, a na powierzchni ukazały się bańki powietrza. Po takim zabiegu na wpółuduszony i wystraszony jeniec wyskakiwał z beczki, jeśli miał jeszcze na to siły. Niektórych trzeba było wyciągać, tak byli osłabieni.

Wiesław Kielar (nr 290)

 

Około 2.10.1941 roku wybrano grupę 25 więźniów. Byli to więźniowie władający językiem niemieckim i rosyjskim. Wybór odbył się w drodze pewnego rodzaju egzaminu z obu języków. Zatrudniono nas w biurze, które zajmowało się spisywaniem jeńców radzieckich (Aufnamekommando). W komandzie tym pracowałem od października 1941 do stycznia 1942. Naszym Kommandoführerem był SS-UnterScharführer Stark, a biura mieściły się na parterze w bloku 24.

            Pierwszy transport jeńców radzieckich przybył w dniu 7.10.1941 roku i liczył około 2000 jeńców. Moment przyjazdu i wyładowanie jeńców mocno utkwiły mi w pamięci. Wieczorem zaprowadzono nas na rampę za obozem, gdzie zobaczyliśmy pociąg składający się z wagonów towarowych, a w nich ludzie, którzy wołali do nas po rosyjsku. Esesmani rozdzieli nas i rozstawili wzdłuż pociągu, tak że jeden więzień stał pośrodku dwóch wagonów. Polecono nam następnie tłumaczyć na język rosyjski wydawane rozkazy. W świetle palących się reflektorów otwarto wagony i wypędzono z nich więźniów. Zobaczyliśmy okropnie wynędzniałych i najwidoczniej wygłodzonych ludzi. Byli bardzo osłabieni. Robili wrażenie szkieletów. (…)

Przy pociągu znajdowały się również kotły z obozową zupą. Większość jeńców zupy nie spożyła, gdyż po otrzymaniu zupy do menażki, byli bici, odskakiwali od kotłów i biegli naprzód wpadając z jasno oświetlonego kręgu w ciemność. Wielu z nich wpadało na wał ziemny i wywracając się rozlewali zupę. Po przyjściu do obozu ulokowano ich w części odgrodzonej w bloku 23.

Następnego dnia zeszliśmy na parter bloku 24, gdzie była nasza Schreibstuba. Tam siedzieliśmy przy stołach i spisywaliśmy jeńców, którzy ustawili się przed nami w kolejce. (…) Spisując ich pisaliśmy według pisowni fonetycznej niemieckiej. Praca trwała od rana do wieczora przez październik, listopad i początek grudnia. (…) Przy spisywaniu jeńców razem ze mną pracowali: Ludwik Rajewski, adwokat Władysław Branicki, Czapiński, Zygmunt Stepanek, Józef Rucki, Józef Klink, Władysław Koliński, Józef Kowalski. Naszym sztubowym był Bogdan Komornicki, który kierował również naszą pracą.

Po tym transporcie w kolejnych dniach przybyły jeszcze dwa lub trzy transporty.      Pracę tą zakończyliśmy 13.01.1942 roku. Prowadzone przez nas akta zostały przekazane do biura prowadzącego ogólną ewidencję więźniów w obozie (Aufnahmekommando) przy Oddziale Politycznym.

Józef Kret (nr 20020)

 

Pierwsi jeńcy radzieccy przybyli 7.10.1941 roku. Był to bardzo zimny i deszczowy dzień. Na Holzplatzu wysadzono ich z wagonów kolejowych, rozbierano do naga i ich rzeczy zabierano rzekomo do dezynfekcji, pozostawiając jedynie buty. Tam po ostrzyżeniu kąpano ich w zimnej wodzie z lizolem w dużej metalowej kadzi. Następnie w grupach po kilkudziesięciu ludzi pędzono ich jak stado bydła z wrzaskiem, bijąc pejczami i bykowcami. Mieli tylko na bosych stopach buty, na szyjach na sznurkach mieli blaszki numerowe ze stalagu. Wszyscy jeńcy byli przeraźliwie wychudzeni i zmarznięci. Na końcu każdej grupy prowadzono chorych i osłabionych. Tych esesmani bili najwięcej.

            Przeważali ludzie młodzi w wieku od 19 do 35 lat, a wiec w typowym żołnierskim wieku. Co kilkanaście minut pędzono nową grupę ludzi i zapełniano nimi bloki. Z bloków nie wolno im było samodzielnie wychodzić. Trwało to bez przerwy przez trzy dni, od 7 do 9 października. (…)

            Po południu 7.10.1941 roku w bloku 24 w pomieszczeniach kancelaryjnych na parterze rozpoczęła się rejestracja jeńców. Przeprowadzali ją specjalnie przeszkoleni więźniowie, a było ich około 30. Jeńców doprowadzano blokami w grupach po kilkadziesiąt osób. Tam ich spisywano i rejestrowano, wydając nowe numery od 1 wzwyż. Ponieważ byli zupełnie nago, odstąpiono od wydawania numerów naszywanych. Wobec tego wypisywano im nowe numery ołówkiem kopiowym na zwilżonej skórze klatki piersiowej. Na skutek nietrwałości takiego numeru były one potem na blokach odnawiane podczas codziennych numerowych przeglądów. Popełniano przy tym wiele błędów. (…) W późniejszym czasie jeńców tych numerowano za pomocą tatuażu wykonywanego specjalną maszynką na skórze klatki piersiowej. (…)

            Podczas rejestracji jeńców wypełniano zasadniczo dwa dokumenty. Najpierw zakładano Karty ewidencyjne, kremowe kartoniki formatu A6 (tzw. Aufnahmebefund). Potem posyłano ich do następnej sali, gdzie spisywano obszerny formularz wojskowy, formatu A4

w kolorze seledynowym.(…)

            Przez cztery dni trwały przyjęcia nowych transportów i rejestracja.

Kazimierz Hałgas (nr 5670)