Rozmiar czcionki:

MIEJSCE PAMIĘCI I MUZEUM AUSCHWITZ-BIRKENAU BYŁY NIEMIECKI NAZISTOWSKI
OBÓZ KONCENTRACYJNY I ZAGŁADY

Książka karnej kompanii - wspomnienia

Blok nasz był jednym z tych, które niedawno wybudowano na ilastej, nieprzepuszczalnej glebie Brzezinki. Ściany grubości pół cegły, brak sufitu, umywalni i wody. Blok był wypełniony czterema rzędami niskich koi, na kształt trzypiętrowego kurnika. Mimo upalnej pogody panował w nim wilgotny chłód, a chodniki wzdłuż koi rozdeptane były w grząskie błoto. Słoma w kojach pochodziła z dachów zburzonych okolicznych domów. Była wpół zgnita i cuchnąca. W dolnych kojach słoma ta zmieszana z błotem zamieniała się w gnój. Najlepiej było ulokować się na jednej z górnych koi, lecz te były już zajęte. Średnie i dolne tu i ówdzie były wolne, ale bez słomy. W drugiej części bloku, gdzie spali kapowie i ci, których darzyli oni sympatią było trochę wolnej słomy. Przedarliśmy się tam ukradkiem i przydźwigaliśmy po parę snopków spróchniałej słomy do jednej z wolnych koi. Do naszej czwórki dołączyło się dwóch bezdomnych kolegów. Podłoga górnej koi, położonej nad nami, nie była z desek, lecz z okrągłych belek, toteż trociny przegniłej słomy sypały się na nas nieustannie. By uchronić przed tym nasze głowy okręcaliśmy je naszymi drelichami. Buty i czapki służyły za poduszkę. Przygarnięci przez nas koledzy zdobyli gdzieś koc. Rozciągnięty w szerz służył całej szóstce za okrycie. Zaduch, pragnienie i głód nie pozwalał zasnąć.

Józef Kret (nr 20020)

 

Po chwili Schlage wyszedł z Blockführerstube trzymając w ręku pistolet maszynowy i zwrócił się do jednego z kapów karnej kompanii, mówiąc: „Hol ein Mann raus!”. Kapo kazał jednemu z Żydów wyjść z dołu i polecił mu biec w stronę drewnianej szopy, gdzie przechowywano narzędzia. Więzień, który otrzymał polecenie, rozkaz wykonał – zaczął oddalać się w kierunku szopy. Schlage wycelował automat i puścił za nim serię. Nie trafił. Żyd biegł dalej. Sytuacja stała się poważna, bo biegnący oddalał się coraz dalej, gdy tymczasem Schlage bezskutecznie szamotał się z pistoletem. (…) Sytuację uratował wartownik z wieży. Celny strzał zatrzymał biegnącego więźnia, który upadł na ziemię z przestrzeloną głową. (…) Schlage za chwilę ponownie zjawił się z automatem. Scena się powtórzyła. W międzyczasie zebrała się już grupa esesmanów, którzy z zainteresowaniem oglądali „polowanie”. Schlage znów zwrócił się do kapo z podobnym rozkazem.

Kazimierz Szczerbowski (nr 154)

 

Kolumna ich wyglądała wtedy potwornie. Żywe szkielety powleczone skórą, ociekające krwią, niosące ze sobą po kilkanaście trupów na każdy apel tworzyły makabryczny upiorny obraz.

Materiały obozowego Ruchu Oporu