Rozmiar czcionki:

MIEJSCE PAMIĘCI I MUZEUM AUSCHWITZ-BIRKENAU BYŁY NIEMIECKI NAZISTOWSKI
OBÓZ KONCENTRACYJNY I ZAGŁADY

Chirurgie - wspomnienia

Oddział chirurgiczny pracował w warunkach dotąd chyba nieznanych w historii medycyny. Więźniowie-lekarze uzależnieni od swych gnębicieli, oficerów i podoficerów SS, zmuszeni byli nauczać ich chirurgii, a równocześnie kierować zabiegami, aby uchronić współwięźniów przed skutkami ewentualnego partactwa. Czasem trzeba było asystować przy zabiegach, które nie były konieczne, czy nawet nie wskazane. Operowali lekarze SS nie posiadający kwalifikacji. (…) Żądali oni także dostarczenia „materiału” operacyjnego, a jeśli takiego nie było, wybierali sami spośród chorych zgłaszających się z różnymi dolegliwościami do ambulatorium ogólnego. Wyrostków robaczkowych na pewno usunięto w nadmiarze. (…)

            Początkowo zabiegi prowadzono w sali opatrunkowo-zabiegowej na polowym stole operacyjnym. Do dyspozycji był tylko skromny zestaw narzędzi wyjałowionych w sterylizatorze, w którym gotowano również kawałki bielizny potrzebnej przy zabiegach. Narzędzia uzupełniano, okradając aptekę SS. Do znieczulenia używano chlorku etylu, eteru, nowokainy, a wyjątkowo chloroformu. Złamania kości ustawiano przy pomocy kilku posiadanych, oryginalnych szyn, przeważnie wytwarzanych według własnego pomysłu z drutu, odpadów, desek lub patyków. Opatrunki gipsowe robiono ze starych szmat. (…)

            W czerwcu 1941 roku kierownikiem oddziału chirurgicznego został ginekolog Władysław Dering, również kształcony w chirurgii ogólnej. (…) Dering na parterze rozwinął na parterze oddział chirurgii czystej z salą operacyjną i sam go prowadził. Asystowali mu lekarze: Zbigniew Sobieszczański, Jan Grabczyński i Emil Igner. Narkozę najczęściej podawał Zenon Ławski. Porządku na sali operacyjnej pilnowali i zabiegi przygotowywali flegierzy: Jan Wolny, Aleksander Górecki i Józef Panasewicz. (…)

            Na piętrze zorganizowano oddział chirurgii tzw. brudnej (ropnej). Kierował nim Wilhelm Türschmied, później Jan Grabczyński, przy pomocy Szczepana Kruczka, Stanisława Wrony-Merskiego, Stefana Żabickiego i innych.

Władysław Fejkiel (nr 5647)

 

Jeśli chodzi o zabiegi chirurgiczne, to były one rejestrowane w księgach i w kartach chorobowych. (…) Zapisywano w nich zarówno operacje przeprowadzane w sali operacyjnej i opatrunkowej bloku 21 jak i w małej sali bloku 28. Terminologia jest w tych książkach na ogół poprawna, dyktowana zapewne przez lekarza operującego. (…)

Jak wynika z charakteru pisma, księgi prowadzone były przez kilku więźniów. Z treści zapisów wynika, że w księgach tych robiono adnotacje dotyczące zabiegów operacyjnych i opatrunków gipsowych. (…)

            Bardzo dużo przeprowadzano zabiegów laryngologicznych i operacji przepuklin. Te ostatnie dają się wytłumaczyć tym, że w czasie oględzin lekarskich, dokonywanych po przybyciu każdego transportu, lekarz SS oglądając nagich więźniów, od razu typował więźniów do zabiegów operacyjnych. Mógł to robić z dwóch powodów, mianowicie chciał w ten sposób zwiększyć ilość zdolnych do pracy lub wybierał takie przypadki, które go osobiście interesowały, bo sam chciał je operować.

            Przeglądając wpisy stwierdzam, że mało jest adnotacji dotyczących opatrunków gipsowych, zakładanych na kończyny górne i dolne oraz adnotacji dotyczących szycia świeżych ran. A wiadomo, że zarówno ze złamaniami, jak i ranami ciętymi zgłaszało się wielu więźniów. (…)     

W dniu ewakuacji obozu, 18.01.1945 roku pod osobistym nadzorem lekarza SS Fischera i SDG, którzy nas nie odstępowali, palono na stosie przed blokiem całą dokumentację lekarską i wszystkie papiery z kancelarii blokowej. Więźniom udało się schować tylko dwie Książki operacyjne, które ocalały.

Tadeusz Orzeszko (nr 131527)

 

Książki ewidencyjne z bloku 21, w którym mieścił się oddział chirurgiczny zostały ukryte w czasie ewakuacji. Miejscem ukrycia był piec w pomieszczeniu łaźni obozowej, skąd wyjęto je po wyzwoleniu.

Stanisław Kłodziński (nr 20019)

 

Byliśmy skierowani do bloku 21, do oddziału chirurgicznego. Poszedłem do prawego skrzydła. Okropny smród uderzył mnie w twarz i omal nie wywróciłem się. Parter był podzielony na dwa duże oddziały. W każdym było około 400 koi. W każdej koi było co najmniej trzech, a czasami czterech pacjentów, prawie wszyscy z dużymi zakażonymi otwartymi ranami o takich rozmiarach, jakich chirurg nigdy normalnie nie widzi. Bandażowano ich dwa razy w tygodniu, tylko papierowymi bandażami, które najwyżej trzymały się 10, a czasem 5 minut. Po za tym przesiąknięci byli masami ropy, która spływała z ich członków na innych pacjentów albo w słomiane materace, które szybko gniły. W niektórych kojach, między żyjącymi, leżał jeden, a czasem nawet dwa trupy.

Karel Sperberg (nr 82512)

 

W obozie przede wszystkim była chirurgia brudna, ropna. Największa część chorych przybywała do rewiru z powodu olbrzymich ropowic, spowodowanych prze zakażenie drobnych ran i otarć skóry spowodowanych przez skaleczenia przypadkowe, np. przez drewniane chodaki, ale najczęściej przez zropienia ran i olbrzymich krwiaków spowodowanych biciem, kopaniem i znęcaniem się nad więźniami przez esesmanów, kapów i blokowych. (…)

Dość dużo zdarzało się rozległych i przewlekłych wrzodów podudzi, powstałych najczęściej z powodu pobicia zwłaszcza przez pokopanie. Dość trudne w leczeniu były złamania, których było dużo. Najczęściej były to złamania przedramienia w połowie długości, powstałe przy zasłanianiu się rękami przed biciem pałkami i podobnymi przedmiotami. (…) Dużo było też złamań stawu skokowego, powstałych przy nagłych zmianach pozycji ciała w błocie, na terenie nierównym, przy pracy wykonywanej biegiem, w niedostatecznym obuwiu, w płócienno-drewnianych latschkach i pełnych drewniakch holenderkach. Częste były także złamania obojczyka. Zdarzały się także – i to prawie wyłącznie jako wynik znęcania się i bicia – złamania ramion i ud.(…)

            U wielu więźniów występowały rozległe obrzęki, zwłaszcza obrzęki stóp, moszny, brzucha, które przy lada zakażeniu powodowały rozległe ropowice i gangreny, odpadanie całej skóry, nerkozy palców itd.. (…) Było też bardzo dużo odmrożeń, zwłaszcza palców rąk i stóp. Przeważnie kończyło się to doraźnymi amputacjami, które wykonywano w chwilowym odurzeniu chlorkiem etylu lub polokainą.

            Po amputacjach poszczególnych palców i założeniu opatrunku gipsowego chorzy musieli odchodzić do pracy, bo nawet kiedy zlecaliśmy dla nich lekką pracę w bloku, pod dachem, to blokowi bardziej bili i ganiali do pracy tych chorych niż w „normalnych” komandach roboczych.

Kazimierz Hałgas (nr 5670)