Rozmiar czcionki:

MIEJSCE PAMIĘCI I MUZEUM AUSCHWITZ-BIRKENAU BYŁY NIEMIECKI NAZISTOWSKI
OBÓZ KONCENTRACYJNY I ZAGŁADY

Auschwitz I blok 20 - wspomnienia

Gdy w październiku 1941 roku znalazłem się w szpitalu obozowym, blok 20 był blokiem zakaźnym. Przebywali tu więźniowie chorzy na Durchfall, róże, gruźlice. Tyfusu w tym czasie jeszcze nie było. Blok 20, jako zamknięty, dookoła był ogrodzony drutem. Kotły z jedzeniem przynoszono z kuchni do drutów, gdzie myśmy je odbierali i wnosili do bloku. W tym okresie żaden z bloków szpitalnych nie posiadał łóżek. Chorzy leżeli na salach, na siennikach papierowych z odrobiną trocin, rozłożonych na podłodze. Koce, którymi się przykrywali, przypominały raczej ścierki. Przepełnienie chorych było potworne. (…) Codziennie rano było przeciętnie 60-70 zmarłych w nocy śmiercią naturalną. Po wywleczeniu zwłok na korytarz i spisaniu numerów, miałem obowiązek meldować do Schreibstuby zmarłych. (…)

Mimo, że w bloku 20 była sala sanitariuszy (Pflegerstube), sala 7a, mieszkałem najdłużej w sali chorych nr 3. Na końcu tej sali, od strony bloku 9, pod oknem miałem łóżko i stół, który był Schreibstubą bloku. Jako pisarz bloku 20 prowadziłem kartotekę blokową, Książkę chorych bloku 20 oraz stan bloku (Stärke) i robiłem raporty.

            Większość wpisów w Książce bloku 20 wykonana jest przeze mnie. W pisaniu pomagali mi w różnych okresach czasu więźniowie: Goryczko, ks. Szwajnoch oraz Długocki.

Stanisław Głowa (nr 4661)

 

Najtrudniejszym zadaniem była obrona chorych przed zarządzeniami, szykanowaniem i niszczeniem przez lekarzy i podoficerów SS. (…)

            Ambicją kolegów było, żeby w czasie wybiórek do gazu uchronić jak najwięcej swoich podopiecznych i najsprytniej oszukać władze SS. Wybiórki do gazu odbywały się okresowo, zazwyczaj wtedy, kiedy szpital, a zwłaszcza oddział zakaźny, był najbardziej zapełniony. O tym, że przygotowuje się akcja, można się było zorientować po wypowiadanych uwagach i po zachowaniu się lekarza względnie podoficerów SS. Jeżeli zjawiali się częściej i gorliwiej wypytywali o ilość chorych, o potrzeby szpitala, to wówczas nie należało się spodziewać niczego dobrego.

            W takiej sytuacji chorych słabych, którzy jednak mogli się jako tako utrzymać na nogach, wypisywaliśmy ze szpitala z pouczeniem, że się ich przyjmie z powrotem. (…) Pozostałych chorych przed selekcją pouczało się jak się mają zachować, że nie wolno im przed lekarzem SS żalić się na dolegliwości, że trzeba wykazać dużo silnej woli i choćby chory był bardzo słaby, powinien przez chwilę zdobyć się na energię i utrzymać się w postawie stojącej, pozorując możliwie najlepszą kondycję.

            Podczas selekcji lekarz-więzień miał obowiązek przedstawić lekarzowi SS chorych i podawać rozpoznanie choroby oraz stan chorego. W zależności od odwagi i sprytu lekarze-więźniowie w różny sposób oszukiwali SS. Bądź nie podawali prawdziwych danych co do choroby, tając niewygodne dla chorego rozpoznanie, bądź wykazywali krótszy od rzeczywistego czas trwania choroby, bądź przedstawiali optymistyczne prognozy. Chorych bardzo zagrożonych ukrywało się przed okiem lekarza SS. Wykonywało się to w ten sposób, że już w chwili samej wybiórki pewna część personelu przenosiła ich z sal jeszcze nie przeglądanych do sal, w których już dokonano selekcji. Niestety nie wszystkich chorych dało się uratować, ani tym bardziej zlikwidować akcji wybiórek.

 Władysław Fejkiel (nr 5647)

 

Mordowano fenolem chorych i leczonych już w szpitalu, znajdujących się tam nawet w okresie rekonwalescencji, wybieranych w czasie tzw. selekcji pod pozorem likwidowania epidemii, przede wszystkim duru plamistego. (…)

Wlokący się pochód kilkudziesięciu skazanych, w samych tylko koszulach i drewnianych butach, okrytych wraz z głową strzępem koca, przeciągał ponuro przez podwórze między 21 a 20 blokiem. Wchodzili bocznym wejściem na korytarz 20 bloku. Ponury korytarz stacji chorób zakaźnych przegrodzony był długą kotarą. Tam ustawieni w rzędzie czekali na swoją kolej. Za kotarą mieścił się pokój zabiegowy, do którego ich wprowadzano.

Mały pokoik nr 1 bloku 20 był skromnie wyposażony. Były tam 2 taborety, mały stolik, na nim kolbki z laboratoryjnego szkła, a w nich lekko różowawy płyn, strzykawki 20 cm3 i długie punkcyjne igły, rękawiczki gumowe i talk. Okna tej salki zamalowane były do połowy na biało. (…) Skazani na śmierć byli wzywani pojedynczo. W mrocznym korytarzu zmniejszał się miarowo długi wąż czekających, w łaźni rosła sterta bezładnie rzuconych martwych ciał. (…)

Wszyscy więźniowie, którzy zginęli od fenolu otrzymali fałszywe karty zgonu z fikcyjną diagnozą lekarską.

Stanisław Kłodziński (nr 20019)