Rozmiar czcionki:

MIEJSCE PAMIĘCI I MUZEUM AUSCHWITZ-BIRKENAU BYŁY NIEMIECKI NAZISTOWSKI
OBÓZ KONCENTRACYJNY I ZAGŁADY

Aktualności

14 czerwca - Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych

2Bart / PS / PAP
14-06-2014

Przedstawiciele dyrekcji i pracowników Miejsca Pamięci Auschwitz, wraz z Dyonizym Lechowiczem, byłym więźniem obozów Auschwitz oraz Mauthausen-Gusen, złożyli 14 czerwca wieniec pod Ścianą Straceń przy bloku 11, upamiętniając Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych. 74 lata temu niemieccy naziści przewieźli z więzienia w Tarnowie i osadzili w nowo powstałym obozie koncentracyjnym Auschwitz grupę 728 polskich więźniów politycznych. Data ta uznawana jest za początek funkcjonowania obozu.

Przed południem, w intencji ofiar nazistów, odprawiona została również msza święta, której przewodniczył ordynariusz diecezji bielsko-żywieckiej biskup Roman Pindel. Duchowny podkreślił w homilii, że stając przed ołtarzem, uświadomił sobie, iż po raz pierwszy odprawia eucharystię w miejscu kaźni taki wielu ludzi. — Sprawujemy ją dla upamiętnienia początku obozu, pierwszych więźniów, którzy tu przybyli — podkreślił.

W sposób szczególny wyróżnił postać zgładzonego w niemieckim obozie Dachau włocławskiego biskupa pomocniczego św. Michała Kozala. — To dobry głos dla nas na tę uroczystość. On prowadzi nas w kierunku eucharystii (...) nie w czasie pokoju, ale wojny. Przeżywał ją jako pragnienie i wezwanie do jedności pomimo różnic, odmienności narodowych i wrogości" — mówił.

W latach 1940-1945 hitlerowcy deportowali do Auschwitz około 150 tys. Polaków. Stanowili oni drugą co do wielkości — po Żydach — grupę więźniów obozu. Co najmniej połowa z nich zginęła w Auschwitz, a wielu kolejnych po przeniesieniu do innych obozów. Od 2006 r. decyzją Sejmu RP 14 czerwca obchodzony jest jako Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych.

14 czerwca 1940 r.

14 czerwca 1940 r. do Auschwitz przyjechał transport z więzienia w Tarnowie liczący 728 Polaków. Wśród nich byli żołnierze kampanii wrześniowej, członkowie podziemnych organizacji niepodległościowych, gimnazjaliści i studenci, a także niewielka grupa polskich Żydów. Otrzymali oni numery od 31 do 758 i umieszczono na okres kwarantanny w budynkach dawnego Polskiego Monopolu Tytoniowego, nieopodal terenu dzisiejszego Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau (pierwsze obozowe numery otrzymali przybyli wcześniej do Auschwitz niemieccy więźniowie kryminalni, którzy objęli stanowiska funkcyjnych). Z 728 więźniów przywiezionych 14 czerwca 1940 r. do Auschwitz wojnę przeżyło 298 więźniów, zginęło 272, a w przypadku 158 los jest nieznany.

Więcej o Polakach w KL Auschwitz

 

Rozmowa z Kazimierzem Albinem,
byłym więźniem obozu nr 118, członkiem Rady Muzeum oraz Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej

Paweł Sawicki: Zwykle wspominamy dzień 14 czerwca. Jednak historia waszego transportu rozpoczęła się dzień wczesniej w Tarnowie. Chciałem zapytać o pana osobiste wspomnienia i emocje z tamtych dni.

Kazimierz Albin: Emocje były niesamowite. Po półrocznym siedzeniu w różnych więzieniach: Słowacja, Muszyna, Nowy Sącz, Tarnów i... jest początek czerwca i jest wiadomość wśród więźniów, że gdzieś wyjedziemy. Najprawdopodobniej do Niemiec na roboty, więc byliśmy szczęśliwi, bo przecież najgorsza robota u Bauera, najgorsze prace na zewnątrz były lepsze niż siedzenie w tych strasznych murach, szczególnie dla młodych ludzi, zresztą dla wszystkich. Wreszcie pojechaliśmy - 14 czerwca 1940.

Było nas 728 osób. Dotarliśmy na dworzec w Tarnowie. Tam stał przygotowany pociąg. To były wagony starego typu, gdzie wchodziło się do każdego przedziału. W każdym przedziale siedziało 10 osób. Tak nas upchnęli. To nie był pociąg towarowy, tylko osobowy, a na korytarzu stali Schupowcy. Pociąg zatrzymał się na dworcu głównym w Krakowie. Był straszny upał więc ci Schupowcy otworzyli okna. Usłyszeliśmy muzykę, a w pewnym momencie: Achtung! Achtung! Wojsko niemieckie zdobyło Paryż. Ja byłem już w gimnazjum krakowskim Nowodworskiego więc miałem dobrze opanowany język, a jeszcze przez ten okres więzienny trochę się poduczyłem i zrozumieliśmy wszyscy o co chodzi. No i to wtedy załamaliśmy się zupełnie. Można sobie wyobrazić. Przecież armia francuska, tak potężna w Europie, do której nie zdążyliśmy dołączyć...

Za chwile pociąg ruszył dalej. W dalszym ciągu jechaliśmy na zachód. Po jakimś czasie pociąg stanął. Okazało się, że jest to granica Generalnego Gubernatorstwa i Rzeszy. Potem zajechaliśmy na duży dworzec i zobaczyliśmy gotykiem wypisany napis Auschwitz! Starsi koledzy poinformowali, że to jest Oświęcim. Ja nigdy nie byłem przedtem w tym mieście, więc nie miałem pojęcia, mimo tego, że dużo jeździłem po Polsce. Za chwile pociąg zatoczył łuk i zatrzymał się przed ogromnym budynkiem. Był tam ogrodzony plan z budkami strażniczymi. Z zewnątrz ktoś otwiera drzwi i jakiś gruby esesman krzyczy Alles raus! No więc Ci Schupowcy którzy się przyzwoicie zachowywali, jakby dostali ostrogę i nas popędzili wszystkich. Wyrzucili nas z tych przedziałów i znaleźliśmy się na placu. Na ogromnym placu stał szereg esesmanów. Równocześnie zauważyliśmy dużą grupę kapów. Myśmy myśleli, że to są marynarze bo oni byli już w pasiakach, ale mieli granatowe czapki. Okazało się później, jak oni na nas wyciągnęli "knyple" i zaczęli nas ustawiać, robić porządek… Ustawili nas po dziesięć szeregów w długiej kolumnie i odliczyli. Jeden z nich taki zameldował esesmanowi, że jest 758 więźniów. A nas było 728, więc zorientowaliśmy się wtedy, że tamta trzydziestka to także więźniowie, tylko nie polityczni. Potem dali nam numery. Ja dostałem numer 118, przede mną był brat - nr 116 i zaprzyjaźniony z nami rotmistrz - 117.

Rozpoczął się straszny okres. Tak zwany sport. Trzeba było nauczyć całą tą ferajnę niezdyscyplinowaną maszerować, biegać, nauczyć piosenek, ale przede wszystkim stosowali tzw. sport. Skakanie żabką, później czołganie się, później Padnij! Powstań! Padnij! Powstań! Czołgać się! Rollen! itd. w tym strasznym kurzu. 14 czerwca był upał wtedy niesamowity, mogło być gdzieś 30 stopni. A przecież myśmy byli po kilku miesiącach w więzieniu, byliśmy wycieńczeni, w ogóle bez ruchu w tej celi się siedziało, najwyżej spacerowaliśmy. I po tygodniu zauważyliśmy na zewnątrz więźniów, już w pasiakach, a myśmy nie mieli jeszcze pasiaków tylko byliśmy w swoich ubraniach. Myśmy im zazdrościli, że oni tam gdzieś chodzili i pracowali i uważaliśmy jakie to niesprawiedliwe, że nas tu ganiają tak, a oni sobie chodzą i coś tam przenoszą.

PS: A czy tej pierwszej nocy, w tych pierwszych godzinach, w rozmowach, bo rozumiem że była też okazja żeby zastanowić się, gdzie jesteście… Czy rozumieliśmy powagę sytuacji?

KA: Rozumieliśmy doskonale. Było wśród nas 8, może 10 Żydów. Jeszcze wtedy nie było tych gett. Oni byli tam jako obywatele polscy. Wyszukali ich. A także księzy. Ci Żydzi padli ofiarą od razu. Robili sobie kawały, że np. Żyd miał wychodzić na drzewo, a ksiądz miał go podnosić, pomagać mu… To się nazywało, kwarantanna. Ja dziękuję za taką kwarantannę. Spaliśmy w budynku na słomie, razem, wszyscy, na podłodze i w nocy nie wolno było otwierać okien. Byliśmy załamani zupełnie… Przede wszystkim chcieliśmy się wyrwać do pracy. A tu ten straszliwy...w tym upale, to bieganie, to czołganie się w tym kurzu. to było coś strasznego. Trudno mi powiedzieć coś więcej.

Przedstawiciele dyrekcji i pracowników Miejsca Pamięci Auschwitz, wraz z Dyonizym Lechowiczem
Przedstawiciele...
W intencji ofiar nazistów, odprawiona została również msza święta
W intencji ofiar...