Rozmiar czcionki:

MIEJSCE PAMIĘCI I MUZEUM AUSCHWITZ-BIRKENAU BYŁY NIEMIECKI NAZISTOWSKI
OBÓZ KONCENTRACYJNY I ZAGŁADY

Aktualności

Rocznica głodowej śmierci Mariana Batko

30-04-2007

Około tysiąca polskich nauczycieli i uczniów oddało w piątek hołd ofiarom niemieckiego obozu Auschwitz. 27 kwietnia przypada Ogólnopolski Nauczycielski Dzień Pamięci i Pokoju. Jego data zbiega się z rocznicę męczeńskiej śmierci w Auschwitz nauczyciela Mariana Batki, który oddał życie za 16-letniego współwięźnia.

Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz powiedział, że uroczystość jest nie tylko okazją do uczczenia pamięci pomordowanych w Auschwitz, ale także przypomnienia o tysiącach nauczycieli, którzy zginęli w czasie II wojny światowej i wspomnieniu Mariana Batki.

„Chcemy też pokazać młodzieży, że rzeczą najważniejszą jest pokój. (...) Chcemy pokazać, że trzeba mieć szacunek dla drugiego człowieka, szacunek dla najwyższej wartości, jaką jest pokój, ale także uczyć tolerancji i zrozumienia dla innych. Tego uczy szkoła, nauczyciele, i temu służy ta uroczystość” – powiedział Broniarz.

Nauczyciele złożyli kwiaty i zapalili znicze pod ścianą straceń na dziedzińcu bloku 11 w byłym Auschwitz I, w celach śmierci głodowej św. Maksymiliana Kolbego i Mariana Batki, pod tablicą upamiętniającą śmierć polskich nauczycieli i przed międzynarodowym pomnikiem ofiar obozu w byłym Auschwitz II-Birkenau.

Organizatorem uroczystości był Związek Nauczycielstwa Polskiego.

Marian Batko pochodził z Krakowa. Urodził się 1901 roku. Przed wojną pracował w gimnazjum w Chorzowie. 30 stycznia 1941 roku został aresztowany przez Niemców, gdy szedł na tajną lekcję. Trafił do krakowskiego więzienia przy Montelupich. 5 kwietnia został deportowany do KL Auschwitz. Otrzymał numer obozowy 11795.

23 kwietnia 1941 roku podczas apelu wieczornego władze obozu wybrały spośród więźniów 10 osób, które – za karę po ucieczce więźnia – zostały skazane na śmierć głodową. Wśród nich był 16-letni Mieczysław Pronobis z Tarnowa (numer 9313). Batko zgłosił się do wymiany za nastolatka. Zmarł 27 kwietnia 1941 roku w podziemiach bloku 11, jako pierwszy z dziesięciu skazanych.

Historia Mariana Batko oczyma historyków Muzeum

Dwóch historyków Muzeum Auschwitz zbadało przebieg wydarzeń w dniu 23 kwietnia 1941 r., które doprowadziły do śmierci Mariana Batko.


Adam Cyra. Historia z Auschwitz

Z dużym zainteresowaniem czytam biografie działaczy śląskich przygotowywane do druku i wydawane nakładem Katowickiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego w Katowicach, Są to wartościowe publikacje i starannie redagowane, a ich autorami w wielu wypadkach są znani historycy.

Dlatego też zaskoczyło mnie opracowanie prof. Andrzeja Szefera, zatytułowane Marian Batko 1901-1941. Nauczyciel, więzień obozu koncentracyjnego (Katowice, 1987), które do rzetelnych trudno zaliczyć.

Autor twierdzi w nim prawie bez zastrzeżeń, jakoby prof. Marian Batko, nauczyciel w gimnazjum w Chorzowie, dobrowolnie oraz świadomie oddał swoje życie za młodego chłopca. Zdarzenie to miało miejsce 23 kwietnia 1941 r., kiedy SS-mani w odwet za ucieczkę więźnia z bloku nr 2 wyznaczyli dziesięciu jego współtowarzyszy na śmierć głodową. Wśród nich miał być 16-letni Mieczysław Pronobis, za którego miał się zgłosić na śmierć prof. Marian Batko, ocalając mu w ten sposób życie.

Przedstawiona powyżej wersja powstała w latach siedemdziesiątych i później bezkrytycznie była powtarzana przez wielu dziennikarzy na łamach różnych czasopism. Z ich publikacji, podobnie jak z omawianego przeze mnie opracowania prof. dr Andrzeja Szefera wynika, że prof. Marian Batko oddał w heroiczny sposób swoje życie za szesnastoletniego ucznia z Tarnowa, zmarłego po wojnie w 1950 r. Mieczysława Pronobisa, oznaczonego w KL Auschwitz numerem 9313.

Otóż Mieczysław Pronobis sam o tym wydarzeniu, poza wątpliwymi zwierzeniami rodzicom i siostrze, a także ich wspólnej znajomej, mieszkającej kiedyś razem z nimi w jednym domu w Tarnowie — mgr Danucie Czech — pracującej później jako Kierownik Działu Historii Obozu w Państwowym Muzeum w Oświęcimiu, nigdy nic nie mówił. Nic o tym nie wiedziała również jego żona, kiedyś więźniarka Brzezinki (Irena Pronobis z domu Bereziuk, nr obozowy 6894).

Świadczą o tym relacje byłych więźniów i więźniarek przechowywane w archiwum Państwowego Muzeum w Oświęcimiu (Archiwum Państwowego Muzeum w Oświęcimiu, zespół „Oświadczenia”, tom 118). Oto wypowiedź kolegi Mieczysława Pronobisa — Zbigniewa Dacha, nr obozowy 9303 — razem z nim aresztowanego w Tarnowie, a później więzionego z nim w jednym bloku obozowym. Stwierdził on:

Osobiście wydaje mi się, że Mietek Pronobis nie mógł być tym więźniem. Wybiórka dotyczyła bloku nr 2. Mietek natomiast jako młodociany był w tym czasie (kwiecień 1941 r.) razem ze mną w bloku nr 5. Razem pracowaliśmy w komandzie instalatorów. Nie przypominam sobie wybiórki na bloku 5-tym.

Z kolei Mieczysław Wojciechowski, nr obozowy 1061, w swoim liście do Muzeum oświęcimskiego napisał:

Zapoznałem się z broszurą Marian Batko napisaną przez Andrzeja Szefera ze Śląskiego Instytutu Naukowego w Katowicach. Według zawartej tam relacji mgr Danuty Czech, po wojnie Mieczysław Pronobis opowiadał jej i kolegom, że uratował go od śmierci jakiś nieznany mu starszy wiekiem więzień, który dobrowolnie zgłosił się za niego na śmierć. W związku z tym oświadczam, że z Mieczysławem Pronobisem spotkałem się po wojnie w 1947 lub 1948 r. w Zakopanem w dawnym budynku „Palace”, w którym zamierzano utworzyć sanatorium dla byłych więźniów. Utrzymywaliśmy kontakty osobiste przez okres około trzech tygodni. Opowiadaliśmy sobie wówczas dosłownie wszystko o naszych obozowych losach, ale stwierdzam, że Pronobis nigdy nie wspominał nawet o ‘cudownym ocaleniu’ ani o fakcie osobistego uczestniczenia w ‘wybiórce’ na śmierć za ucieczkę, więźnia.

Warto przytoczyć jeszcze jedno oświadczenie w tej sprawie, skierowane do muzeum oświęcimskiego i podpisane przez następujących byłych więźniów KL Auschwitz: Stanisława Bielasa (nr 311), Fryderyka Czopa (nr 198), Bolesława Andrzeja Dutka (nr 687), Józefa Stósa (nr 752), Zbigniewa Dacha (nr 9303) i Jerzego Skowrońskiego (nr 6363). W swoim oświadczeniu jego autorzy zgodnie stwierdzają:

My byli więźniowie KL Auschwitz [...] oświadczamy, że w różnych publikacjach podaje się, że w czasie ‘wybiórki’ [...] prof. Marian Batko zgłosił się dobrowolnie za innego młodego więźnia. Miał nim być Mieczysław Pronobis nr 9313. ‘Wybiórka’ była dokonywana spośród więźniów bloku nr 2 w którym przebywał także prof. Batko a, młody Mieczysław Pronobis był więziony w bloku nr 5. Nie mógł więc uczestniczyć w tej ‘wybiórce’. My byliśmy również więźniami bloku nr 5 i potwierdzamy własnoręcznymi podpisami, że znany nam osobiście kolega Mieczysław Pronobis na pewno był w czasie ‘wybiórki’ 23 kwietnia 1941 r. więziony w bloku nr 5.

Nie byłoby tych protestów, gdyby prof. dr Andrzej Szefer zbierając materiały do swojego opracowania zapoznał się z listami obozowymi Mieczysława Pronobisa, wysyłanymi kiedyś z KL Auschwitz do rodziny, a od dawna przechowywanymi w liczbie kilkudziesięciu w zbiorach archiwalnych Państwowego Muzeum w Oświęcimiu. Wynika z nich jednoznacznie, że Mieczysław Pronobis od lutego do lipca 1941 r. był więźniem przebywającym w bloku nr 5 i nie mógł mieć z tym zdarzeniem nic wspólnego.

Autorowi omawianego opracowania brakło rzetelności w gromadzeniu materiału lub o tym ostatnim nie wiedział.

Odnośnie relacji byłych więźniów, na które powołuje się prof. dr Andrzej Szefer można stwierdzić, że podawany jest w nich fakt wystąpienia jakiegoś więźnia, który podobno był nauczycielem, lecz nie pada konkretne nazwisko, jak również nie jest podawany dokładny opis okoliczności zdarzenia.

Osobiście nasuwa mi się jeszcze jedno spostrzeżenie. Mianowicie prof. dr Andrzej Szefer pisząc o prof. Marianie Batce jako nauczycielu, który poniósł męczeńską śmierć w oświęcimskim bunkrze głodowym bloku jedenastego, nie zwrócił uwagi na bardzo istotny szczegół odnotowany w zachowanej dokumentacji obozowej. Jest nim adnotacja sporządzona w zachowanej Książce Bunkra, że w grupie dziesięciu więźniów skazanych na śmierć głodową 23 kwietnia 1941 r., obok prof. Mariana Batki znalazł się jeszcze jeden nauczyciel i tylko obok jego nazwiska widnieje w zachowanym zapisie słowo „Lehrer” (nauczyciel).

Był nim więzień nazwiskiem Wincenty Rejowski, urodzony 1 stycznia 1888 r. w Starym Sączu i tam zamieszkały. Pracował jako nauczyciel w szkole powszechnej w pobliskich Barcicach. Z wykształcenia był geografem. Ukończył seminarium nauczycielskie w Starym Sączu jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej, podczas której jako żołnierz austriacki dostał się do niewoli rosyjskiej. Po powrocie z niewoli podjął pracę nauczycielską najpierw w Ludźmierzu a następnie w Pisarzowej na Podhalu, w dawnym powiecie Limanowa. W latach 1935-l938 pracował w szkole powszechnej w Barcicach. Na krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej, ze względów zdrowotnych, przeszedł na rentę.

W czasie okupacji hitlerowskiej aresztowano go 18 lipca 1940 r. za współredagowanie i kolportaż prasy podziemnej. Do KL Auschwitz, poprzez więzienia w Nowym Sączu i Tarnowie, został przywieziony 30 sierpnia 1940 r. i oznaczony numerem 3301.

Powyższa uwaga do tamtego dramatycznego obozowego zdarzenia nie wyklucza jednak męczeńskiej śmierci prof. Mariana Batki i już z tego samego powodu nie można odmówić należnej mu czci i pamięci. Pamięć taka należy się również drugiemu tragicznie zmarłemu śmiercią głodową nauczycielowi. Nikt jednak dotychczas tej pamięci Wincentemu Rejowskiemu nie oddał, a jego nazwisko było przemilczane, chociaż — moim zdaniem — także z postacią tego nauczyciela można kojarzyć wspomniane relacje więźniów.

Żaden z nich, podając, że był świadkiem tej „wybiórki”, nie wspomina jednak ani nazwiska Batki ani nazwiska Rejowskiego. Z tego powodu trudno dzisiaj stwierdzić, kto właściwie i za kogo wystąpił. A może to było tylko chwilowe zamieszanie przed szeregiem więźniów, odebrane przez dalej stojących jako dobrowolne wystąpienie, a mające w rzeczywistości przebieg zgodny z relacją Erwina Olszówki, nr obozowy 1141.

Prof. dr Andrzej Szefer zacytował tylko jej niewielki fragment, komentując ją w swoim opracowaniu następującymi słowami: „Nieco odmiennie zapamiętał to wydarzenie inny były więzień Oświęcimia, Erwin Olszówka (nr 1141), również uczeń Mariana Batki”.

W rzeczywistości relacja ta spisana w 1972 r. — jak mi się wydaje — jest najbliższa prawdzie i warto ją w całości przytoczyć:

Profesora Mariana Batkę poznałem w okresie, kiedy jako uczeń uczęszczałem do Gimnazjum im. Odrowążów w Chorzowie. We wspomnianym gimnazjum prof. Marian Batko był moim wykładowcą matematyki [...]. Ponowne spotkanie nastąpiło dopiero w 1941 r. na terenie obozu koncentracyjnego Auschwitz w Oświęcimiu [...].

To był prawie wrak człowieka. Nie przejawiał chęci walki o życie, jednym słowem, w obozie tak wyglądających więźniów określano jako muzułmanów. Obawialiśmy się nawet, tzn. jego dawni uczniowie (przebywający w KL Auschwitz), czy nie popełni samobójstwa. Aż litość brała patrzeć na sposób jego poruszania. Chodził przygarbiony, ledwie poruszając nogami. Staraliśmy się mu pomagać w miarę naszych możliwości, chroniąc go między innymi od pracy.

W tym czasie prof. Marian Batko przebywał w bloku nr 2, w którym funkcję blokowego pełnił więzień Jonny Klausing, a zastępcy Edmund Lidke, pochodzący z Chorzowa. Ten ostatni obóz przeżył, mieszka w Chorzowie, lecz cierpi na chorobę umysłową [...]. Po raz ostatni widziałem prof. Mariana Batkę w dniu kiedy przeprowadzano selekcję wśród więźniów bloku nr 2. Wybrano wówczas 10 więźniów skazanych na śmierć głodową za jakiegoś uciekiniera, który był mieszkańcem tego bloku. Wybiórka ta miała miejsce wiosną 1941 r. Podczas wybiórki zaszło wydarzenie, którego ofiarą padł prof. Marian Batko.

Obecny przy wybiórce zastępca blokowego — Edmund Lidke — wypchnął z szeregu stojących więźniów Mariana Batkę i dołączył [go] do innych. Czyn ten skompromitował go zupełnie w oczach wszystkich kolegów, którzy w sposób jednoznaczny negatywnie ocenili jego postępek. Po tym wydarzeniu Lidke rychło został z obozu zwolniony. Potępialiśmy Lidke dlatego, że w czasie wybiórki Lagerführer Fritzsch (który sam osobiście wskazywał na więźniów) nie wybrał Mariana Batki, a wypchnął go z szeregu właśnie on. Zdarzenie to widziałem osobiście, gdyż przebywałem w tym czasie w bloku nr 3, na placu apelowym ustawialiśmy się w pobliżu. Wyjaśniam, że w tym czasie więźniowie poszczególnych bloków ustawiali się w środku obozu na wolnej przestrzeni, którą później zabudowano.

Do relacji Erwina Olszówki należy dodać, że wspomniany przez niego Edmund Lidke, oznaczony w obozie numerem 1143, został zwolniony z KL Auschwitz w rok później, tj. w kwietniu 1942 r. Po wojnie mieszkając w Chorzowie rzeczywiście cierpiał na chorobę umysłową i zmarł w 1972 r., przebywając na leczeniu w szpitalu psychiatrycznym w Toszku koło Gliwic.

W imię prawdy historycznej przekazuję powyższe informacje dla tych, którzy chcą poznać ją do końca.

Adam Cyra, Oświęcim, dnia 2 lutego 1989 r.

(Tekst ukazał się w „Roczniku Katowickim” z 1989 r.)


Piotr Setkiewicz. Zapomniany czyn Mariana Batko

Marian Batko urodził się 25 marca 1901 roku w Płaszowie, (wówczas dzielnicy Podgórza, obecnie Krakowa) jako syn Jana i Klementyny z Maziarskich. Młodość spędził w Kolbuszowej, gdzie ukończył czteroklasową szkołę ludową. Do gimnazjum uczęszczał w pobliskim Mielcu.

W czasie wojny polsko-bolszewickiej wstąpił do wojska jako ochotnik. Zwolniony po trzech miesiącach, podjął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W 1925 roku uzyskał absolutorium otrzymując dyplom nauczyciela szkół średnich: fizyki – jako przedmiotu głównego i matematyki – jako dodatkowego. Nauczał w gimnazjach w Kolbuszowej i Lubaczowie, a następnie otrzymał stałą posadę w gimnazjum matematyczno-przyrodniczym w Katowicach.

Po trzech latach, w ramach redukcji personelu szkoły spowodowanej kryzysem miejskich finansów, został zwolniony. Przeprowadził się wówczas do Królewskiej Huty (Chorzowa), gdzie przez pewien czas wykładał w tamtejszym Państwowym Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczym im. św. Stanisława Kostki. Od 1934 roku nauczał także dodatkowo w chorzowskim neoklasycznym Państwowym Gimnazjum im. Odrowążów, dokąd w rok później przeniósł się na stałe. Z relacji kolegów i wychowanków wynika, że Marian Batko był sumiennym nauczycielem, pozytywnie ocenianym przez zwierzchników i wizytatorów. Angażował się w prace kółek pozalekcyjnych, należał do wielu organizacji społecznych i oświatowych.

W chwili wybuchu wojny Batko przebywał w Krakowie. Do wojska nie został zmobilizowany z powodu poważnego schorzenia kręgosłupa, na które cierpiał od lat. Postanowił nie wracać na Śląsk i zamieszkać w Krakowie u swojej kuzynki przy ulicy Pędzichów 19, gdy okazało się że szkoła, w której nauczał, nie zostanie ponownie otwarta.

Prawdopodobnie brał udział w akcji tajnego nauczania, bowiem kontaktował się ze znajomymi profesorami; wielokrotnie wychodził z mieszkania zabierając ze sobą szkolne podręczniki, lecz nigdy, nawet ze swoimi krewnymi, nie rozmawiał na ten temat.

30 stycznia 1941 roku Marian Batko został zatrzymany przez niemiecką policję i osadzony w więzieniu na Montelupich. Co było przyczyną jego aresztowania nie wiadomo; możliwe że padł ofiarą łapanki lub, co bardziej prawdopodobne, został ujęty z powodu przynależności do organizacji konspiracyjnej.

W początkach kwietnia został przewieziony do KL Auschwitz, gdzie otrzymał przy rejestracji numer 11795. Dziewiętnastego dnia jego pobytu w obozie, 23 kwietnia, esesmani przeprowadzili podczas wieczornego apelu selekcję 10 zakładników w odwet za ucieczkę więźnia z Bloku 2. Według relacji świadków tego wydarzenia Marian Batko wystąpił wówczas z szeregu i dobrowolnie dołączył do grupy wybranych przez Lagerführera więźniów. Wszyscy oni zostali umieszczeni w podziemiach Bloku 11, gdzie w ciągu najbliższych kilku – kilkunastu dni zmarli śmiercią głodową. W książce ewidencyjnej Bloku 11 odnotowano zgon Mariana Batki pod datą 27 kwietnia 1941 roku.

Wieść o czynie Mariana Batki dotarła wkrótce do okupowanej Warszawy. W wydanej konspiracyjnie na przełomie1941/1942 roku broszurce Oświęcim. Pamiętnik więźnia wspomniano o selekcji, podczas której pewien stary pedagog zwrócił się do esesmanów, aby zabrali go zamiast innego młodego więźnia.

Okoliczności opisanego wydarzenia wskazywały wyraźnie, że selekcja odbyła się 23 kwietnia 1941 roku. Nazwiska bohaterskiego nauczyciela nie podano, gdyż anonimowy informator, autorki Pamiętnika, Marii Krahelskiej nie znał go.

Po zakończeniu wojny przez dłuższy czas nie wspominano o wystąpieniu Mariana Batki. Co prawda w 1957 roku we wstępie do opublikowanej w „Zeszytach Oświęcimskich” książki bunkra Franciszek Brol, pisarz Bloku 11, przypomniał o tym wydarzeniu i potwierdził, że nauczycielem, który zgłosił się dobrowolnie na śmierć był profesor Batko, lecz nawet i ta informacja nie znalazła szerszego odzewu wśród naukowców i publicystów. Dopiero w trakcie przygotowań do procesu beatyfikacyjnego ojca Maksymiliana Kolbe podjęto badania dotyczące również biografii Mariana Batki.

Wyniki wstępnych ustaleń opublikował w 1979 roku Tadeusz Iwaszko, który oprócz przypomnienia i udokumentowania opinii Franciszka Brola, postawił nową hipotezę, iż chłopcem uratowanym podczas selekcji mógł być przypuszczalnie szesnastoletni gimnazjalista z Tarnowa – Mieczysław Pronobis.

Ostrożność, z jaką wypowiadał się Iwaszko, wynikała zapewne stąd, iż relacje rodziców, siostry oraz koleżanki Pronobisa, choć w pewnym stopniu przydatne do rekonstrukcji wydarzeń, nie mogły być, z powodu braku potwierdzenia przez innych byłych więźniów, uznane za niepodważalne.

Autorzy licznych artykułów prasowych, które ukazały się wkrótce potem, uznali jednak powyższą hipotezę za w pełni udowodnioną i – wbrew intencjom Iwaszki – nie wymagającą w zasadzie prowadzenia dalszych badań. Bez wątpienia istniało wówczas polityczno-propagandowe zapotrzebowanie na upowszechnienie historii człowieka, który oddał swe życie aby uratować współwięźnia w podobnych okolicznościach, jak uczynił to Maksymilian Kolbe.

Z satysfakcją zatem podkreślano w ówczesnej prasie fakt, że Batko złożył swe życie w ofierze kilka miesięcy wcześniej niż ojciec Kolbe, czyli – był pierwszy; w takim ujęciu Kolbe powtórzył tylko czyn Batki, a zatem był jego naśladowcą. Nie wdając się w dość wątpliwe etycznie dywagacje należy zauważyć, że w trakcie lipcowej selekcji Kolbe z pewnością wiedział, jaki los spotka wybranych.

Selekcja z 23 kwietnia była pierwszą tego rodzaju w obozie i nikt z obecnych na placu apelowym nie mógł zapewne przypuszczać, że wskazani przez Lagerführera więźniowie zginą śmiercią głodową. Decydując się na swe wystąpienie Marian Batko miał jednak niewątpliwie świadomość, iż będzie musiał odcierpieć surową karę: wielu dni pobytu w bunkrze, wielu razów zadanych kijem, mógł się nawet spodziewać kary śmierci przez rozstrzelanie.

Ci sami dyspozycyjni dziennikarze starali się uwypuklić rzekomo lewicowe poglądy Mariana Batki, określając go nawet mianem świeckiego świętego. Tezę tę miały potwierdzać wypowiedzi byłych uczniów Batki o jego niechęci wobec polityki przedwojennych władz. W kręgach przedwojennej polskiej inteligencji nastroje opozycyjne w stosunku do autorytarnych metod sprawowania rządów były jednak stosunkowo szeroko rozpowszechnione i niekoniecznie musiały świadczyć o niemalże komunistycznych przekonaniach Batki. Wręcz przeciwnie, fakt, że zgłosił się on jako ochotnik do wojska w chwili, kiedy wskrzeszonej po latach niewoli ojczyźnie zagrażało niebezpieczeństwo ze Wschodu, świadczy nie tylko o jego patriotyzmie, lecz i o pragnieniu walki z systemem, z którym rzecz jasna nie mógł się identyfikować.

Z zupełnie innych względów w upowszechnianie wiedzy o czynie prof. Batki włączyły się środowiska nauczycielskie. Propagowanie historii pedagoga, który oddał życie dla uratowania swojego ucznia – jak pochopnie przypuszczano – uznano za przydatne do kształtowania odpowiednich postaw młodzieży; w pewnym okresie Marian Batko był nawet traktowany przez władze ZNP bez mała jako patron tej organizacji.

Poza zasięgiem oficjalnej propagandy można było jednak usłyszeć głosy wątpiących w prawdziwość podawanych przez media informacji. Intensywność, z jaką propagowano historię ofiary Mariana Batki, zdawała się potwierdzać, że jest to podjęta z motywów politycznych kolejna próba deprecjonowania heroicznego czynu Maksymiliana Kolbe.

Rozbieżności w relacjach świadków tego wydarzenia skłaniały natomiast do formułowania poglądu, że mając do dyspozycji tak niespójny, trudno weryfikowalny, a w konsekwencji niewystarczający materiał źródłowy, nigdy nie będzie można stwierdzić, co naprawdę zdarzyło się podczas apelu w dniu 23 kwietnia 1941 roku.

Na początku lat osiemdziesiątych w sprawie tej wypowiadali się wielokrotnie publicyści, historycy i byli więźniowie. Prowadzona wówczas na łamach prasy dyskusja ogniskowała się wokół dwóch zagadnień: czy uratowanym w czasie selekcji młodym chłopcem był istotnie Mieczysław Pronobis oraz czy Marian Batko w chwili wystąpienia miał w pełni świadomość konsekwencji swojej decyzji.

Odpowiedź na pierwsze z zadanych pytań wydaje się nie sprawiać obecnie poważniejszych trudności. Jeden ze świadków, Franciszek Balzar, wyjaśnił w swojej relacji, że w obozie udzielał pomocy Pronobisowi (z rodziną którego był zaprzyjaźniony jeszcze w okresie przedwojennym), ale nie znał uratowanego przez Batkę więźnia. Co ważniejsze, w drugiej połowie kwietnia Pronobis przebywał w Bloku 5 (świadczą o tym adnotacje na wysyłanych przez niego z obozu listach), zatem nie mógł być wskazany przez Lagerführera prowadzącego selekcję, ponieważ dotyczyła ona tylko więźniów przebywających w Bloku 2, z którego pochodził uciekinier.

Podejmowane przez niektórych historyków próby wskazania innego młodego więźnia, który miałby zawdzięczać życie Marianowi Batce, zakończyły się niepowodzeniem z powodu braku wystarczającego materiału źródłowego. Pozostaje zatem stwierdzić, że nazwisko uratowanego więźnia zapewne nigdy nie zostanie ustalone.

Drugie z rozważanych wówczas szeroko zagadnień: czy Marian Batko istotnie wiedział na co się decyduje i czy występując w czasie selekcji z szeregu zamierzał popełnić samobójstwo, należy uznać za sformułowane niewłaściwie i mające w sobie (z powodu braku jakichkolwiek wartościowych przekazów) znamiona nieuprawnionej spekulacji.

Mniejsze znaczenie mają w tym względzie opinie wyrażane przez byłych uczniów Batki, z których jedni w powojennych relacjach utrzymywali, że w obozie sprawiał on wrażenie człowieka chorego, wycieńczonego i pogrążonego w rezygnacji, inni zaś twierdzili, iż przeciwnie – był w dobrym nastroju i niezłej kondycji fizycznej.

Podsumowując zatem: Marian Batko, jak już wspomniano, nie mógł wiedzieć, co spotka wyselekcjonowanych więźniów, zatem jego wystąpienie nie mogło być próbą samobójczą. Można też wątpić, czy człowiek pragnący zakończyć swe cierpienia wybrałby pełną mąk śmierć w bunkrze głodowym. Więzień, który chciałby w obozie odebrać sobie życie, nie musiał długo czekać na nadarzającą się ku temu sposobność.

Aby dać Czytelnikom okazję do stworzenia sobie własnego podglądu na temat wydarzeń, jakie rozegrały się w trakcie omawianej selekcji, przytaczamy fragmenty kilku relacji byłych więźniów obecnych wówczas na placu apelowym:

Istotnie, przyszli esesmani i patrząc po naszych twarzach zaczęli wywoływać ofiary. Gdy wywołano już trzech całkiem młodych ludzi, nagle z szeregu wystąpił staruszek i poprosił, by go rozstrzelano zamiast młodego człowieka (był to stary pedagog, zdaje się, że nawet emerytowany profesor jednego z naszych uniwersytetów [...] (Oświęcim. Pamiętnik więźnia, 1942 r.)

Występowała wiara z szeregu na śmierć bez najmniejszego wahania, a nawet z hardo podniesionym czołem, o ile to było w mocy, krokiem sprężystym i stanowczym. W pewnym szeregu stał też nieznany jakiś staruszek z siwym włosem. Właśnie go świta minęła. Lecz oto on wystąpił sam. Spojrzał nań komendant i skinieniem głowy przyzwolił. Starzec niezdolny już do życia i wykrzesania z siebie potencjału, który jeszcze kiedyś będzie Polsce tak potrzebny, w ten sposób chciał zaoszczędzić jedno młode życie. (Obrazki obozu Auschwitzu, rękopis sporządzony przez uciekiniera z obozu, prawdopodobnie Stanisława Chybińskiego. 1943 r.)

Lagerführer, zdaje mi się Fritzsch, dokonał wybiórki 10 więźniów z Bloku 2. Wtedy wystąpił z szeregu 1 więzień, który zgłosił się dobrowolnie za innego więźnia. Komendant wyraził zgodę. Tamtego wycofano. Więźniów odprowadzono do Bloku 13 (obecnie Blok 11) gdzie zginęli śmiercią głodową. W obozie mówiło się, że więzień, który zgłosił się dobrowolnie na śmierć był profesorem gimnazjalnym. Słyszałem wtedy nazwisko Batko. (Franciszek Balzar, 1963 r.)

Fritzsch przygląda się więźniowi, który ma głowę obandażowaną papierowym bandażem, wskazuje na niego palcem i wywołuje go z szeregu. Fritzch poszedł dalej, więzień chcąc wyjść z szeregu daje krok do przodu i zostaje zatrzymany przez starszego siwego pana, wzrostu średniego, dobrze wyglądającego lat około 60-65, który kazał mu zostać w szeregu, a Bernard [blokowy — przyp. PS] go wycofuje, ale on go wyminął i stanął w szeregu skazańców na straszną śmierć głodową do bunkra. (Lucjan Sobieraj, 1967 r.)

Fritzsch wybierał przechodząc kolejno obok poszczególnych rzędów, które odsuwały się od pozostałych. Wybiórkę zakończył na 6 szeregu [...]. Wówczas właśnie wystąpił już po zakończeniu wybiórki jakiś starszy wiekiem więzień i poprosił o wycofanie jednego z wybranych – wyrażając gotowość ofiarowania się za niego. Fritzsch zgodził się na to. Później dowiedziałem się, że ten, który zgłosił się był profesorem z Krakowa. (Karol Świętorzecki, 1972 r.)

Otóż gdy obok tego szeregu przechodził Palitzsch, nagle wystąpił do przodu jakiś więzień nie wywołany przez Palitzscha (ten po prostu robił w kierunku ‘wybranego’ lekki ruch palcem). Był to ojciec, który stojąc obok swojego syna i bojąc się o niego, wystąpił dobrowolnie sądząc, że w ten sposób uratuje syna. (Roman Olszyna, 1972 r.)

Podczas którejś z wybiórek dokonywanych wczesną wiosną 1941 roku z szeregu wystąpił niespodziewanie więzień, którego nie wyznaczono. Trudno jest obecnie po upływie tylu lat powiedzieć, co skłoniło tego więźnia do samowolnego wystąpienia. (Marian Szczepański, 1976 r.)

Wielu autorów relacji miało problemy z umiejscowieniem tego wydarzenia w czasie, inni nie byli pewni, czy ów starszy człowiek wystąpił z szeregu wskazując na więźnia, którego chciał ocalić, czy też dołączył do grupy wybranych aby nie dopuścić do skazania na śmierć kogoś młodszego, mającego więcej szans na przetrwanie.

Najwięcej kontrowersji wśród zainteresowanych wzbudził fragment relacji z 1972 roku autorstwa późniejszego Rapportschreibera w obozie macierzystym i byłego ucznia Batki, Erwina Olszówki:

Podczas wybiórki zaszło wydarzenie, którego ofiarą padł prof. M. Batko. Obecny przy wybiórce zastępca blokowego Edward Lidtke wypchnął z szeregu stojących więźniów Mariana Batko i dołączył do innych. Czyn ten skompromitował go zupełnie w oczach wszystkich kolegów, którzy w sposób jednoznacznie negatywny oceniali jego postępek. Po tym wydarzeniu Lidtke rychło został z obozu zwolniony.

Relacji tej nie należy z góry odrzucać, jako że złożył ją były więzień znający Batkę jeszcze sprzed wojny. Z drugiej strony wątpliwe jest, aby wspomnianego przez Olszówkę wypchnięcia nie zauważyli inni świadkowie selekcji, którzy podkreślali, iż przeciwnie — ów starszy człowiek wystąpił z szeregu dobrowolnie, nie przymuszony przez funkcyjnego. Wielu byłych więźniów wątpiło też, aby zastępca blokowego, zajmujący stanowisko będące jednym z najniższych w obozowej hierarchii tzw. samorządu więźniarskiego, mógł poważyć się na samowolne kwestionowanie decyzji Lagerführera. Równie mało prawdopodobne wydaje się, aby zwolnienie Lidtkego z obozu mogło być swoistą nagrodą za włączenie Batki do grupy wybranych na śmierć.

Większość cytowanych relacji byłych więźniów powstało w kilkadziesiąt lat po zakończeniu wojny, kiedy to szczegóły wielu wydarzeń rozgrywających się w obozie Auschwitz zatarły się częściowo w ich pamięci. Poza kilkunastoma wspomnieniami i zeznaniami świadków nie dysponujemy żadnymi innymi materiałami źródłowymi, stąd należy przyjąć, że nigdy zapewne nie uda się znaleźć ostatecznych odpowiedzi na niektóre z zadanych tutaj pytań.

Jedno wszakże nie może ulegać wątpliwości — fakt dobrowolnego wystąpienia Mariana Batki i przez to uratowania życia innemu więźniowi. Dlatego też, pomimo nie w pełni wyjaśnionych okoliczności selekcji na śmierć głodową i podnoszonych wyżej rozbieżności, nie wolno odmawiać uznania i czci człowiekowi, który w pełni sobie na naszą pamięć zasłużył.

(Piotr Setkiewicz — historyk, doktor nauk humanistycznych, kierownik Działu Dokumentacji Archiwalnej Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. Artykuł ukazał się w numerze 17-18 periodyka Pro Memoria, czerwiec 2002-styczeń 2003 )

 

Marian Batko, nauczyciel matematyki i fizyki, zginął śmiercią głodową w obozie koncentracyjnym Auschwitz.
Marian Batko,...
Wincenty Rejowski, nauczyciel geografii, zginął śmiercią głodową w obozie koncentracyjnym Auschwitz.
Wincenty Rejowski,...