Rozmiar czcionki:

MIEJSCE PAMIĘCI I MUZEUM AUSCHWITZ-BIRKENAU BYŁY NIEMIECKI NAZISTOWSKI
OBÓZ KONCENTRACYJNY I ZAGŁADY

Aktualności

Rejestr bohaterów. Książka "Ludzie dobrej woli" obala kłamstwa o "polskich obozach koncentracyjnych"

18-10-2005

Nazwiska ponad 1200 mieszkańców Oświęcimia i okolic, którzy pomagali więźniom niemieckiego obozu śmierci, udało się ustalić pracownikom Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. O zapomnianych bohaterach owego tragicznego okresu opowiada książka "Ludzie dobrej woli", zaprezentowana wczoraj w Międzynarodowym Domu Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu.

Prezentacja miała niezwykle uroczysty charakter, a wszyscy jej uczestnicy, a także ci, którzy przesłali listy gratulacyjne, zwrócili uwagę na niezwykłe znaczenie książki nie tylko w wymiarze lokalnym, ale i międzynarodowym. Po raz pierwszy bowiem w jednej obszernej publikacji opisano działania mieszkańców Oświęcimia i okolic, którzy w czasie okupacji niemieckiej z narażeniem życia nieśli pomoc więźniom KL Auschwitz.

"Księga ta, ujawniająca poświęcenie i tajemne, bohaterskie czyny Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej (...) stanowi ważny dokument w dochodzeniu prawdy o smutnym czasie okupacji niemieckiej. Jest też wyrazem wdzięczności dla tych nieznanych dotąd bohaterów, których imiona zostały utrwalone w tej księdze i zostały niejako przekazane dla przyszłych pokoleń jako chlubna karta historii" - napisał arcybiskup Stanisław Dziwisz.

- To uniwersalny i prawdziwy portret ludności solidarnej z bliźnimi. Ludności, która sama była strasznie uciemiężona i sterroryzowana przez okupanta, ale nie dała się złamać - powiedział "Dziennikowi", w rozmowie telefonicznej, Władysław Bartoszewski, były więzień KL Auschwitz, przewodniczący Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej.

Redaktor Stefan Wilkanowicz, wiceprzewodniczący MRO, uważa tę książkę za ważną z co najmniej trzech powodów: - Bo oddaje sprawiedliwość mieszkańcom - długo pomijanym, jeśli nie fałszywie oskarżanym; bo budzi nadzieję; i wreszcie - bo w sposób dobitny i niepodważalny obala kłamstwa o "polskich obozach koncentracyjnych".

636-stronicowa publikacja Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau i Towarzystwa Opieki nad Oświęcimiem powstała pod kierunkiem i redakcją wieloletniego pracownika PMAB Henryka Świebockiego, którego ojciec, żołnierz Armii Krajowej, zginął w 1942 r. w komorze gazowej. Dr Świebocki przez długie lata badał dzieje obozowego ruchu oporu i natrafił na liczne dokumenty świadczące o wspaniałej postawie mieszkańców ziemi oświęcimskiej w tym tragicznym okresie.

Do napisania książki na ten temat namawiali go gorąco byli więźniowie, zwłaszcza Józef Matynia, członek TOnO, najstarszy z kilkuset uczestników wczorajszych uroczystości. - Spełniło się marzenie nie tylko moje, ale i kolegów-współwzięźniów: mamy księgę o pomocy udzielanej - najczęściej zupełnie anonimowo - przez ludność Oświęcimia i okolic, bez względu na narodowość, religię, przekonania. Po tylu latach udało się wyłuskać 1200 nazwisk - a jestem pewny, że to nie wszystkie - mówił Matynia.

Podkreślił, jak wielkim darem życia była dla więźniów otrzymywana z zewnątrz pomoc, zwłaszcza żywność i lekarstwa. - 70 procent lekarstw dostępnych w obozie pochodziło z potajemnych przerzutów z zewnątrz! - przypomniał były więzień. - Ta pomoc była jak nieustanne wołanie: człowieku, przetrwaj piekło! I wielu właśnie dzięki niej ocalało. Ta książka niesie prawdę o szlachetności oświęcimian. Ich potomkowie mogą być dumni ze swoich mam, ojców, babć, dziadków, cioć, wujków, sąsiadów - zakończył Matynia i zaapelował do lokalnych władz, by ustanowiły dzień pamięci o mieszkańcach, którzy zginęli, niosąc pomoc.

Inny były więzień - znany aktor August Kowalczyk - odczytał wzruszające wspomnienia tych, którzy otrzymywali pomoc i tych, którzy ją nieśli - i dziękował obecnemu na sali Jackowi Stupce, synowi swej dobrodziejki Heleny, za bezcenne wsparcie w najtragiczniejszych chwilach życia.

Prof. Wacław Długoborski, były więzień, autor przedmowy do książki, również wyraził wdzięczność wszystkim, którzy pomagali jemu i współtowarzyszom. Osobiście dziękował jednej z głównych organizatorek pomocy - Wandzie Sarnie, która uratowała go (i kilku innych więźniów) od niechybnej śmierci. - I o takich rodzinach, takich dziewczynach opowiada ta niezwykła książka. Dziękuję Henrykowi, że - nie ulegając emocjom - jak rasowy naukowiec pokazał prawdę: o solidarności społeczeństwa polskiego - dodał wzruszony profesor.

Główną część publikacji stanowi wykaz ponad 1200 pomagających więźniom osób, których nazwiska udało się ustalić. Zawiera on krótkie notki biograficzne, w tym opis niesionej pomocy. Całość zamyka wybór wysyłanych z obozu grypsów, powojennych relacji i wspomnień więźniów i uczestników akcji pomocy oraz niektórych prac artystycznych wykonanych potajemnie przez więźniów i ofiarowanych jako wyraz wdzięczności okolicznym mieszkańcom. - Nie tylko moim marzeniem jest, by ta książka znalazła należne miejsce w nauczaniu i wychowaniu młodzieży - powiedział współgospodarz prezentacji, dyrektor PMAB Jerzy Wróblewski.

Świece pamięci
Świece pamięci