Aktualności
Przeżyli piekło. Rocznica pierwszego transportu do Auschwitz.
Dokładnie 63 lata temu wyruszył z Tarnowa pierwszy transport więźniów do nowo tworzonego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Wczoraj blisko czterdziestu uczestników tragicznych wydarzeń sprzed lat ponownie przyjechało do Tarnowa, aby w miejscu, gdzie rozpoczęła się ich droga przez piekło - jak sami mówią o latach spędzonych w obozie - oddać hołd tym wszystkim, którym nie było dane przeżyć wojny.
Z roku na rok ubywa uczestników tarnowskich uroczystości rocznicowych. Pierwszy transport do oświęcimskiego obozu liczył 728 osób, obecnie żyje jeszcze blisko 80 z nich. Byli to głównie młodzi ludzie, członkowie podziemnych organizacji niepodległościowych, żołnierze kampanii wrześniowej 1939 roku, którzy próbowali przedrzeć się na Węgry do powstającej armii polskiej, osadzeni w tarnowskim więzieniu. Ich dramat rozpoczął się 13 czerwca. - Wśród przekleństw wpędzono wszystkich do starej łaźni, gdzie w niesamowitym tłoku przyszło nam spędzić noc. Długie to były godziny - opowiada 81-letni już dzisiaj Stanisław Szpunar z Rzeszowa, uczestnik pierwszego transportu, któremu w obozie przydzielono numer 133. - Wczesnym rankiem, w asyście hitlerowców, zagoniono nas na dworzec kolejowy.
Inny uczestnik pierwszego transportu - Eugeniusz Niedojadło, jeden z czwórki tarnowian, który przeżył obóz, wspomina: - Głucho dudniły podkute buty żandarmów na ulicy Tarnowa. Zarządzono ,szperę" zapowiadając, że wyglądający przez okno będą zastrzeleni. Widzieliśmy poruszające się w oknach firanki. Jeszcze do dziś stoi mi jak żywy przed oczami obraz matki usiłującej podać mi przez kordon żołdaków spod znaku SS paczkę z żywnością. Pamiętam pięści zaciskające się bezsilnie na widok brutalnego odpędzania kolbą drogiej mi istoty - mówił E. Niedojadło.
Uczestnicy wydarzeń sprzed lat wspominali szczególnie pierwsze dni spędzone w obozie, opowiadali też o trwającej kilka godzin podróży w bydlęcych wagonach. - Pamiętam szczególnie jeden moment tego transportu. Gdy zatrzymaliśmy się na stacji w Krakowie z megafonów rozległ się akurat komunikat, że padł Paryż. Wtedy to chyba ostatecznie straciliśmy nadzieję, że wojna szybko się skończy - przyznaje S. Szpunar, który na tarnowskie uroczystości rocznicowe przyjeżdża dopiero od trzech lat.
- My, więźniowie z pierwszego transportu, byliśmy i tak w lepszej sytuacji, niż ci, którzy trafili do obozu po nas. Dla nich nie było ratunku, szli od razu na śmierć - mówili wczoraj co niektórzy. - Aby przeżyć trzeba było mieć przede wszystkim szczęście. Nie potrzeba było wiele, tam każdy musiał liczyć się z tym, że żyje z wyrokiem - uważa S. Szpunar.
Uroczystości rocznicowe zainaugurowała uroczysta sesja w tarnowskiej Sali Lustrzanej, po której w symbolicznym marszu tarnowskimi ulicami (jak 63 lata temu) uczestnicy spotkania przeszli pod Pomnik Pierwszego Transportu. Tradycyjnie już, kolejnym punktem obchodów była msza święta w intencji ofiar, odprawiona w kościele w Złotej. Dzisiaj drugi dzień obchodów rocznicy, odbędą się one w Oświęcimiu.
pach - Gazeta Krakowska/sobota, 14 czerwca 2003r.