Aktualności
„Nie poczuwam się do żadnej winy…” – nowa publikacja Muzeum z zeznaniami członków załogi SS KL Auschwitz
Najciekawsze fragmenty zeznań esesmanów z załogi niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz złożone podczas procesu w Krakowie, który odbył się dwa lata po zakończeniu II wojny światowej, znalazły się w książce „Nie poczuwam się do żadnej winy… Zeznania esesmanów z załogi KL Auschwitz w procesie przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w Krakowie (24 listopada – 16 grudnia 1947)”
Autorem wyboru oraz komentarza jest dr Piotr Setkiewicz, kierownik Centrum Badań Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Tytuł „Nie poczuwam się do żadnej winy…” to szokujący cytat z wypowiedzi wielu oskarżonych. Stanowi wymowny obraz funkcjonowania w obozie Auschwitz zarówno indywidualnych sprawców, jak i całego zbrodniczego systemu.
„Bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej kwestia ukarania zbrodniarzy wojennych z obozu koncentracyjnego Auschwitz wzbudzała w Polsce zrozumiałe zainteresowanie opinii publicznej. Z napięciem śledzono doniesienia prasowe o rozpoznaniu i ujęciu kolejnych esesmanów, o wyrokach zapadających w procesach przed wojskowymi trybunałami państw alianckich w zachodnich strefach okupacyjnych. Oczekiwano jednak przede wszystkim na wydanie pozostałych podejrzanych i postawienie ich przed polskimi sądami” – czytamy we wstępie.
„Panowała powszechnie opinia, że ich ekstradycja oraz ukaranie w kraju sprawców zbrodni popełnionych w KL Auschwitz będzie stanowić nie tylko akt dziejowej sprawiedliwości, lecz również rodzaj moralnego zadośćuczynienia dla byłych więźniów obozu i rodzin zamordowanych” – pisze Piotr Setkiewicz.
Proces załogi obozu Auschwitz, zwany również pierwszym procesem oświęcimskim, odbywał się w dniach 24 listopada – 16 grudnia 1947 roku. Na ławie oskarżonych zasiadło 40 esesmanów i nadzorczyń SS, m.in. Arthur Liebehenschel (drugi komendant obozu), Maksymilian Grabner (szef obozowego gestapo) i Maria Mandl (kierowniczka obozu kobiecego w Birkenau). Proces zakończył się 39 wyrokami skazującymi (zapadły 23 wyroki śmierci) i jednym wyrokiem uniewinniającym.
Publikacja zawiera zeznania przesłuchiwanych wraz z komentarzami protokolanta, co nadaje publikacji szczególnego autentyzmu i pozwala na lepsze zrozumienie atmosfery towarzyszącej procesowi. Linia obrony oskarżonych esesmanów opierała się przede wszystkim na powoływaniu się na działanie na rozkaz, pomniejszaniu swej roli w hierarchii służbowej KL Auschwitz oraz zaprzeczaniu osobistej odpowiedzialności za popełnione czyny, zwłaszcza gdy brakowało naocznych świadków lub obciążających dokumentów.
„Historycy rzadko powoływali się na składane w trakcie procesów zeznania esesmanów, nie traktując ich jako istotny materiał źródłowy. Prawdopodobnie z góry zakładali zbyt częste rozmijanie się z prawdą ze strony oskarżonych” – pisze Piotr Setkiewicz. Autor dowodzi, iż zeznania te jednak same w sobie zawierają istotny element poznawczy – pokazują wysiłki esesmanów zmierzające do zafałszowania rzeczywistości obozowej, podejmowane być może nie tylko w obliczu zbliżającego się procesu karnego, lecz również i jeszcze w obozie, w celu racjonalizowania okrucieństwa i bestialskich mordów popełnianych w Auschwitz.
Publikacja dostępna w księgarni internetowej
Fragmenty zeznań oskarżonych:
SS-Untersturmführer Maksymilian Grabner (szef obozowego Wydziału Politycznego):
W związku z mą działalnością i służbą w oświęcimskim obozie koncentracyjnym nie poczuwam się do żadnej winy. Nie mam w moim sumieniu poczucia, że dopuściłem się tam jakiegokolwiek bezprawia (…).
SS-Obersturmbannführer Arthur Liebehenschel (drugi komendant obozu):
Nie wiedziałem również wówczas, że w podległych inspekcji obozach koncentracyjnych zabija się masowo ludzi przy użyciu gazów, wybiera ludzi z obozów dla wymordowania ich poza obozem i że przeprowadza się w obozach jakiekolwiek egzekucje.
SS-Unterscharführer Hans Koch (odpowiedzialny w obozie za dezynfekcję oraz wrzucanie Cyklonu B):
Widziałem wprawdzie na terenie Brzezinki dwa sterczące kominy, z których wydobywał się dym, ale nie interesowałem się bliżej, z czego ten dym pochodzi, a po zapachu dymu nie zorientowałem się, by pochodził on ze spalanych zwłok ludzkich. O gazowaniu ludzi na terenie obozu oświęcimskiego dowiedziałem się dopiero po zakończeniu wojny z gazet, gdy przebywałem w niewoli angielskiej.
SS-Oberscharführer Herbert Paul Ludwig (odpowiedzialny za nadzór komanda roboczego zatrudnionego przy karmieniu zwierząt):
Przez cały okres mojej służby nikogo nie uderzyłem i w żaden inny sposób nad więźniami nie znęcałem się. Jak również nie widziałem, by ktokolwiek w obozie to czynił. Wiedziałem też ze słyszenia, że w Oświęcimiu-Brzezince były krematoria i komory gazowe, ale do jakiego celu były one przeznaczone, tego nie wiem. Wiem, że do Oświęcimia przychodziły masowe transporty Żydów, ale co się z nimi działo, także nie wiem. Wyjaśniam, że ja po opróżnieniu obozu nie byłem konwojentem transportu więźniów z Oświęcimia do Mauthausen, a jedynie jechałem tym samym pociągiem. Ani w Mauthausen, ani w Gusen służby dalej nie pełniłem.