Aktualności
Dyrektor Muzeum Auschwitz na obchodach 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej
7 kwietnia na cmentarzu w Lesie Katyńskim odbyły się uroczystości upamiętniające 70. rocznicę Zbrodni Katyńskiej — wymordowania przez NKWD wiosną 1940 r. ponad 21 tysięcy Polaków, głównie polskich oficerów. Na zaproszenie premiera Rosji Władimira Putina w obchodach wziął udział premier RP Donald Tusk. W polskiej delegacji znaleźli się liczni przedstawiciele Rodzin Katyńskich, minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski, przedstawiciele duchowieństwa różnych wyznań, oraz — jako goście premiera RP — Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki, Andrzej Wajda, Norman Davies, Paweł Machcewicz oraz dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau dr Piotr M.A. Cywiński.
Podczas głównych uroczystości na terenie Memoriału w Katyniu premierzy Polski i Rosji oddali hołd polskim oficerom zamordowanym przez NKWD, a także tym Rosjanom, którzy w Lesie Katyńskim padli ofiarą zbrodni stalinowskich. W Katyniu odbył się także Apel Pamięci, odmówiono ekumeniczne modlitwy, a także złożono wieńce i zapalono znicze.
— Jesteśmy zobowiązani, żeby zachować pamięć o przeszłości i będziemy to robić, niezależnie jak gorzka jest prawda. Nie może być żadnego usprawiedliwienia dla tych przestępstw. W naszym kraju zbrodnie totalitaryzmu zostały jednoznacznie i negatywnie ocenione. Ta ocena nie ulegnie żadnym zmianom. Nie do nas należy zmienić, to co nastąpiło w przeszłości, ale jesteśmy w stanie zachować lub odtworzyć prawdę, a to oznacza historyczną sprawiedliwość — powiedział Władimir Putin, który podkreślił także, że dziesięciolecia cynicznych kłamstw na temat Katynia były też zamazywaniem prawdy o tragicznej historii radzieckiego narodu. — Nasze wspólne doświadczenia i historia powinna nas zbliżać. Nie mamy prawa moralnego, żeby zostawiać następnym pokoleniom nieufność i wrogość — dodał rosyjski premier.
Donald Tusk przypomniał słowa Aleksandra Sołżenicyna, który powiedział, że „Jedno słowo prawdy cały świat za sobą pociągnie”. — Dziś chcę wierzyć, że jedno słowo prawdy może pociągnąć za sobą dwa wielkie narody. Panie premierze, oni tu przecież są, oni w tej ziemi leżą. Oczodoły w ich przestrzelonych czaszek patrzą i czekają, czy jesteśmy zdolni, żeby przemoc i kłamstwo zamienić w pojednanie? – powiedział. — Musimy w to uwierzyć, że odnaleźliśmy dobry kierunek. Na tej drodze do pojednania postawiliśmy dwa drogowskazy: pamięć i prawdę. Jeśli tak jest i tak będzie, to myślę, żołnierze z Katynia, że to będzie wasze największe dotychczas zwycięstwo — zakończył swoje przemówienie w Katyniu polski premier.
Zdaniem dyrektora Muzeum Auschwitz dr. Piotra M.A. Cywiński niezwykle ważne jest to, aby pamięć o Katyniu była budowana na prawdzie. — W Katyniu NKWD zamordowało polskich oficerów, ale także Rosjan uznanych za wrogów systemu komunistycznego. Pamięć może więc łączyć, a nie dzielić. Do tego jednak potrzebna jest chęć dociekania prawdy i ukazywania współczucia — powiedział dyrektor Cywiński.
— Historia Katynia i historia obozu Auschwitz są ze sobą nierozłącznie związane nie tylko przez fakt, że są to najważniejsze polskie cmentarze. Wedle niektórych źródeł, to właśnie nagłaśnianie zbrodni katyńskiej przez propagandę hitlerowskich Niemiec doprowadziło do decyzji Himmlera o masowej kremacji zwłok ofiar Auschwitz, Treblinki i innych ośrodków zagłady — dodał dyrektor Muzeum Auschwitz.
Ze wspomnień Pery’ego Broada (funkcjonariusza Politische Abteilung w obozie Auschwitz)
„Tysiące jeńców wojennych zastrzelono pod Brzezinką i zakopano w wielu warstwach w wielkich masowych grobach. Groby były długie na 50 do 60 metrów, na 4 metry głębokie i mniej więcej tej samej szerokości. Kierownictwo obozu było w pełni zadowolone z załatwienia problemu rosyjskiego.
Ale potem nadeszła chwila, gdy wszystkie gazety niemieckie podniosły krzyk o Katyń. Kierownictwu obozu nasunęło się przykre wspomnienie o rosyjskich grobach. W tym też czasie przedsiębiorstwa rybne zaczęły się uskarżać, że w wielkich stawach rybnych w pobliżu Brzezinki, na przykład w Harmężach, zdychają ryby. Rzeczoznawcy oświadczyli, że przyczyna tkwi w zatruciu podskórnych wód trupim jadem. Ale to jeszcze nie wszystko. Gdy letnie słońce mocno przypiekło ziemię Brzezinki, trupy, które nie rozkładały się lecz gniły, zaczynały się ruszać i na rozłupującej się powierzchni ziemi bulgotała czarno-czerwona masa, z której rozchodził się nieopisany fetor.
Musiano więc jak najprędzej coś uczynić. W obliczu Katynia nie można było sobie pozwolić na takie masowe groby, w których zwłoki nie rozkładały się, lecz nawet ukazywały na nowo. SS-Hauptscharführer i późniejszych Obersturmführer Franz Hössler, aresztowany potem w 1945 r. w Belsen otrzymał rozkaz, by – przy zachowaniu pełnej tajemnicy – przeprowadzić wykopanie i spalenie zwłok. Do przeprowadzenia tego zadawania wyszukał sobie około dwudziestu, trzydziestu specjalnie zaufanych SS-manów, którzy musieli podpisać oświadczenie, że są świadomi, że złamanie tajemnicy służbowej lub jakiekolwiek napomknięcie o rodzaju ich służby zostanie ukarane śmiercią.
Oczywiście nikt nie miał zamiaru polecał SS-manom, by choć raz pogrążyli łopatę celem usunięcia śladów bestialskiego mordu. Do tego było przecież dość więźniów. Hössler rozpoczął robotę ze specjalną drużyną, składającą się z kilku setek więźniów żydowskiej wiary ze wszystkich okupowanych przez Niemców krajów, podzieloną na dwie zmiany. Wielu z więźniów wzdragało się przystąpić do tej pracy; zostali zlikwidowani wystrzałami z pistoletów. SS-mani, pod których kierownictwem odbywało się wykonanie i palenie gnijących, ale jeszcze jakoś nie rozpadłych szczątków, mieli prawo co wieczór pobrać w kuchni SS specjalny przydział: litr mleka, kiełbasę, papierosy i oczywiście wódkę.”
(Oświęcim w oczach SS, strony 112-113, Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau 2009)
Zbrodnia Katyńska
Po sowieckiej agresji na Polskę 17 września 1939 r. w niewoli sowieckiej znalazło sie 250 tys. polskich jeńców, w tym ponad 10 tys.
oficerów. Na początku października władze sowieckie zaczęły zwalniać cześć jeńców-szeregowców. W tym samym czasie podjęto decyzję o utworzeniu dwóch "obozów oficerskich" w Starobielsku i Kozielsku oraz obozu w Ostaszkowie, przeznaczonego dla funkcjonariuszy policji, Korpusu Ochrony Pogranicza i więziennictwa.
Pod koniec lutego 1940 r. w obozach wieziono 6192 policjantów i funkcjonariuszy KOP i więziennictwa oraz 8376 oficerów. Wśród uwiezionych znajdowała sie duża grupa oficerów rezerwy, powołanych do wojska w chwili wybuchu wojny. Większość z nich reprezentowała polską inteligencję - byli tam lekarze, prawnicy, nauczyciele szkolni i akademiccy, inżynierowie, literaci, dziennikarze, działacze polityczni, urzędnicy państwowi i samorządowi i ziemianie. Obok nich w obozach znaleźli sie również kapelani katoliccy, prawosławni, protestanccy oraz wyznania mojżeszowego.
Decyzja o wymordowaniu polskich jeńców wojennych z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz Polaków przetrzymywanych w więzieniach NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej zapadła na najwyższym szczeblu sowieckich władz. Podjęło ja 5 marca 1940 r. Biuro Polityczne KC WKP(b) na podstawie pisma, które ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria skierował do Stalina.
Po trwających miesiąc przygotowaniach, 3 kwietnia 1940 r. rozpoczęto likwidacje obozu w Kozielsku, a dwa dni później obozów w Starobielsku i Ostaszkowie. Przez następnych sześć tygodni Polacy wywożeni byli z obozów grupami do miejsc kazni.
Z Kozielska 4 404 osób przewieziono do Katynia i zamordowano strzałami w tył głowy. 3 896 jeńców ze Starobielska zabito w pomieszczeniach NKWD w Charkowie, a ich ciała pogrzebano na przedmieściach miasta w Piatichatkach. 6 287 osób z Ostaszkowa rozstrzelano w gmachu NKWD w Kalininie, obecnie Twer, a pochowano w Miednoje. Łącznie zamordowano 14587 osób.
Na mocy decyzji z 5 marca 1940 r. wymordowano również 7305 Polaków przetrzymywanych w różnych więzieniach na terenach włączonych do ZSRR: na Ukrainie rozstrzelano 3 435 osób (ich groby prawdopodobnie znajdują sie w Bykowni pod Kijowem), a na Białorusi ok. 3,8 tys. (pochowanych prawdopodobnie w Kuropatach pod Mińskiem).
W nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r., w czasie kiedy NKWD mordowało polskich jeńców i więźniów, ich rodziny stały sie ofiarami masowej deportacji w głąb ZSRR przeprowadzonej przez władze sowieckie.. Według danych NKWD w czasie dokonanej wówczas wywózki zesłano łącznie ok. 61 tys. osób, głównie do Kazachstanu.
Zbrodnia ta została ujawniona przez Niemców po inwazji Związku Radzieckiego w 1941 roku i wykorzystywana propagandowo dla budowania antysowieckich nastrojów w Polsce i Europie Zachodniej. Przez wiele natomiast dekad, komuniści zrzucali odpowiedzialność na III Rzeszę wbrew wszelkim pozyskanym dowodom archiwalnym i ekshumacyjnym. Temat w PRL stanowił polityczne tabu do lat osiemdziesiątych. Dopiero podczas rządów Michaiła Gorbaczowa doszło w Rosji do przyznania, że za tą zbrodnią stoi sowieckie NKWD.