Aktualności
„Co z nami będzie?” — lubelskie Księgi Pamięci
Na Zamku Lubelskim odbyła się prezentacja nowej publikacji naukowej wydanej przez Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau zatytułowanej Księga Pamięci. Transporty Polaków do KL Auschwitz z Lublina i innych miejscowości Lubelszczyzny 1940-1944.
Księga — rezultat kilkuletniej pracy zespołu historyków Muzeum — przedstawia losy ponad siedmiu tysięcy osób, mieszkańców Lubelszczyzny, deportowanych w latach okupacji niemieckiej do Auschwitz i w większości zamordowanych w obozie. Intencją autorów, którzy zebrali i opracowali ogromny materiał dokumentalny, było upamiętnienie pomordowanych.
W trzytomowej Księdze Pamięci poświęconej dystryktowi lubelskiemu, każdy z 37 transportów został opisany w oddzielnym rozdziale, do którego dołączono zarówno fragmenty wspomnień byłych więźniów z danego transportu, jak i kopie oryginalnych dokumentów i fotografii pochodzących zarówno ze zbiorów Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, a także nadesłanych przez byłych więźniów lub ich rodziny po wojnie.
Oddawana do rąk czytelników publikacja jest już czwartą z serii „Ksiąg Pamięci” opisującą losy Polaków przywiezionych do Auschwitz z tzw. dystryktów, na jakie została podzielona okupowana Polska. Dotychczas ukazały się Księgi Pamięci poświęcone mieszkańcom dystryktu warszawskiego (26 tysięcy nazwisk osób deportowanych), krakowskiego (18 tysięcy nazwisk) oraz radomskiego (16 tysięcy nazwisk). Lubelska Księga Pamięci ukazała się dzięki wsparciu finansowemu Fundacji Pamięci Ofiar Obozu Zagłady Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu.
Fragment wspomnień Stanisława Tomaszewskiego opisujący przybycie do KL Auschwitz i pierwszy dzień w obozie
„Otworzono drzwi wagonu. Przeraźliwy krzyk esesmanów, zajadłe szczekanie psów, odgłosy uderzeń pałkami przez oprawców, funkcyjnych więźniów przybyłych z obozu, kolbami karabinów przez esesmańską eskortę, szczucie psami, które rzucały się na nas i rwały na strzępy ubranie i ciało. Jęki, płacz, modlitwa, przekleństwa i rażące światła reflektorów skierowanych na nas, to sceneria »wysiadania« na rampie KL Auschwitz. Ustawieni w kolumnę piątkami, szarpani przez psy, popychani, zapędzeni zostaliśmy pod bramę obozu. Obóz jeszcze spał. Stoimy, czekamy, siadać nie wolno. Wielka niepewność, co będzie dalej. Pójdziemy do łaźni czy do łaźni komory gazowej? Czytam napis na bramie obozowej: Arbeit macht frei — raz, drugi, dziesiąty, modlę się i na przemian myślę, jak się stąd wydostać. Uderzył gong, była to pobudka dla obozu. Zapaliły się światła w blokach. Zaczął się niesamowity zgiełk, dobiegają nas głosy komendy niemieckiej, przekleństw i krzyków. Z bloków wybiegają więźniowie. Po pewnym czasie nastaje grobowa cisza, słychać tylko krótkie meldunki w języku niemieckim – rozumiem je. To Blockführerzy składają meldunki Rapportführerowi o stanie więźniów w blokach. Za chwilę znów krzyk, zgiełk, nawoływanie do formowania komand (grup) roboczych. Uszom własnym nie wierzę, słyszę – orkiestra gra marsza.
Fragment wspomnień Ernestyny Bonarek, w obozie Lassok, opisujący przybycie do obozu
„Wagon bydlęcy, w którym znajdowało się 68 stłoczonych więźniarek z zamku lubelskiego, zatrzymano na jakiejś stacji. Jedna ze współtowarzyszek wyjrzała poprzez mały lufcik wagonu. Oświęcim! – zawołała i runęła zemdlona z przerażenia na ziemię. W chwilę później odplombowano wagon. Zewsząd słychać było krzyki esesmanów: Raus! – wrzeszczeli. Ustawiono nas piątkami. Silniejsze podtrzymywały słabsze. Teren oświetlały reflektory. (…) Pędzono nas gdzieś w ciemnościach nocy. Pochód nasz trwał chyba z pół godziny, zanim pokazały się nowe druty, wieże strażnicze i brama z napisem »Arbeit macht frei«. Po przejściu przez nią odniosłam wrażenie, że znalazłam się na ogromnym cmentarzysku, gdzie grzebie się żywe, niepodobne już do ludzi istoty. Stąd już nie wyjdziemy – powiedziałam do mojej siostry. Pożałowałam tego natychmiast, gdyż zadrżała na te słowa i mocno ścisnęła mą rękę. Szłyśmy główną drogą wiodącą przez cały obóz. Wokół panowała śmiertelna cisza. W powietrzu unosił się niesamowity swąd palonych ciał ludzkich. Na końcu obozu, obok drutów oddzielających odcinek męskiego obozu, stał długi budynek zwany »sauną«. Wpędzono nas do niego. Panował tam półmrok. Trudno było się wzajemnie rozpoznać. Dokoła było głucho. Pozostawiono nas samych. Na wszystkich twarzach malowało się śmiertelne przerażenie. Każda z nas zadawała sobie te same pytania: Co z nami będzie?, Czy życie w tych warunkach jest możliwe?, Czy nas zostawią przy życiu, czy też zabiją?"