Aktualności
„Auschwitz – Nigdy więcej! – Czy na pewno?" - podsumowanie międzynarodowej konferencji edukacyjnej
„Auschwitz – Nigdy więcej! – Czy na pewno?" – to hasło międzynarodowej konferencji edukacyjnej, która odbyła się w Miejscu Pamięci Auschwitz w dniach 1-4 lipca. Tematyka wykładów i dyskusji dotyczyła edukacji w kontekście przeciwdziałania ludobójstwom i zbrodniom przeciwko ludzkości. Honorowy patronat nad tym wydarzeniem objął minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński.
– Kilka lat temu postanowiliśmy co dwa lata organizować konferencję edukacyjną, która ma mieć wymiar przede wszystkim metodyczny. Jeszcze dwa lata temu nie przeczuwaliśmy, jak bardzo ta dyskusja będzie ewoluować. W lipcu 2017 r. debatowaliśmy, a tuż potem, jesienią, okazało się, że w Birmie występuje regularne ludobójstwo. I nie stało się zupełnie nic. Do tego stopnia nic, że w listopadzie 2017 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ wydało oświadczenie dotyczące tego ludobójstwa, w którym jedynie wyrażano "głębokie zaniepokojenie raportami, które napływają z Birmy na temat poważnych naruszeń praw człowieka". Nie stało się nic więcej. Po Rwandzie pojawiły się liczne głosy mówiące, że nic nie robimy. W sytuacji Birmy, gdzie ponad pół miliona ludzi uciekło do Bangladeszu, a 50-60 tysięcy ludzi zostało zamordowanych, nie było nawet takiego zaniepokojenia. Dlatego mamy przeczucie, że taka metodyczna refleksja jest niezbędna. Refleksja, która postawi wszystko pod znakiem zapytania, bowiem coś nam nie wyszło. Coś zupełnie nie wyszło – powiedział na otwarcie konferencji dyrektor Muzeum Auschwitz dr Piotr Cywiński.
– Albo zmienimy coś na skalę globalną, albo pamięć zatraci swój etyczny sens, bowiem to co jest teraz się w dużej mierze nie sprawdza. Świat przeżywa gigantyczne przyspieszenie, które trudno jest nawet analizować. Trudno dziś wyobrazić sobie, co będzie za pięć, dziesięć lat. Natomiast w świecie te zmiany powodują podświadomy stres, bowiem tylko w ten sposób jestem w stanie wyobrazić sobie przyczyny tego nowego wzrostu populizmu. Ludzie nie wiedzą, dokąd zmierzamy, są zaniepokojeni, a w sposób naturalny politycy proponują im łatwe rozwiązania i tematy. To wszystko przyspiesza w mało przewidywalnym kierunku. W tym kontekście chcemy zastanawiać się, co zmienić w naszym nauczaniu o niewyobrażalnej tragedii sprzed ponad 70 lat. Nie możemy dłużej polegać na metodach z lat 90., bowiem nie jesteśmy już w latach 90. Między świadomością przeszłości a budowaniem odpowiedzialności powinniśmy w większym stopniu wprowadzać elementy moralnego niepokoju – podkreślił Piotr Cywiński.
W panelu inauguracyjnym głos zabrali Prof. Dan Michman, Przewodniczący Międzynarodowego Instytutu ds. Badania Holokaustu i Członek Katedry im. Johna Najmanna ds. Studiów nad Holokaustem w Yad Vashem; Anna Cave, Dyrektor Inicjatywy Ferencza ds. Międzynarodowego Wymiaru Sprawiedliwości w Centrum Simona-Skjodta ds. Zapobiegania Ludobójstwom w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie oraz dr Jennifer Wells, Dyrektor Generalna Genocide Watch z George Washington University.
Uczestnicy zastanawiali się nad tym, w jakiej mierze Auschwitz i Zagłada i tragedie sprzed 70 lat mogą być kluczem dla zrozumienia teraźniejszości? W jakim stopniu mogą pomóc nam zrozumieć naszą dzisiejszą sytuację? Czy jedno wydarzenie, które miało miejsce, może być porównywalne do innych wydarzeń tylko dlatego, że wszystkie są ludobójstwami? Czy to porównanie jest zbyt trudne lub zbyt bolesne?
– Musimy wyciągać wnioski na temat tego, co stało się w Auschwitz I jak to może się przysłużyć to rozwiązywania sytuacji dziś. Rafał Lemkin ukuł termin ludobójstwa. To jest dla mnie fundamentalny punkt odniesienia, by ludzie mogli zrozumieć, o czym mówimy. Nie wszystkie zbrodnie są takie same, ale musimy zrozumieć, co oznaczają – powiedziała Jennifer Wells.
– Sednem Holokaustu, co bardzo ważne, nie było zniszczenie wszystkich Żydów. Naziści chcieli zniszczyć coś, co nazywali „żydowskim duchem”. Ich zdaniem świat był owym żydowskim duchem i żydowskimi ideami zanieczyszczony i z tym właśnie walczyli naziści. To, co działo się w czasie Holokaustu to była walka z równością ludzi. Mówi się o tym w konwencji. Jeżeli będziemy podkreślać, że Holokaust był nie tylko zbrodnią, ale walką z równością ludzi, będzie to miało znaczenie w edukacji […] Gdy mówimy o porównaniach, musimy zastanowić się nad metodologią. Historycy przyglądają się każdemu przypadkowi. Ludobójstwo to termin nauk społecznych ukuty przez prawnika. My przesiewamy rozwój i cechy charakterystyczne poszczególnych wydarzeń i staramy się znaleźć jakiś wzór. Z jednej strony to rzecz dobra, gdyż pojawia się narzędzie, natomiast pomijamy pewne cechy charakterystyczne poszczególnych przypadków – powiedział Dan Michman
– Edukatorzy nie powinni tylko pobudzać empatię, ale zadawać trudne pytania – dlaczego i jak to się stało. Po to, aby badać nasze własne uprzedzenia, te obszary, gdzie jesteśmy nieco bardziej obojętni. Jestem przekonana, że potrzebujemy analizy tego, co popycha ludzi do działania. Tu potrzebne jest zaangażowana grup, a grupy to zbiory jednostek. Musimy zrozumieć, jak pewne rzeczy można odbierać na różnych obszarach i na tym powinniśmy budować strategię. Nie powinniśmy być zbyt optymistyczni wobec tego, czy to, co wiemy zapobiega ludobójstwu. Myślę, że musimy się jeszcze wiele nauczyć. Nigdy więcej – powinniśmy zacząć się zastanawiać, do jakich aspektów należy się odnosić w skali międzynarodowej – mówiła Anna Cave.
W drugiej dyskusji wzięli udział ocalali, świadkowie różnych konfliktów: Marian Turski, Ocalały z Auschwitz Marin R. Yann, Ocalały z pól śmierci Czerwonych Khmerów w Kambodży, Mevludin Rahmanovic, Ocalały z konfliktu w Bośni i obozu koncentracyjnego Trnopolje oraz Aline Umugwaneza, Ocalała z ludobójstwa popełnionego na Tutsi w Rwandzie.
Opowiadali oni m.in. o najwcześniejszych doświadczeniach związanych z prześladowaniami.
– Dorastałem w Jugosławii. Wychowywano nas na żołnierzu i słuchałem historii o bohaterach wojennych. Kiedy zaczęła się wojna miałem 11 lat i to było takie wspaniałe. Dla dziecka to była zabawa. To może brzmieć dziwnie, ale ja – po takim wychowaniu – byłem podekscytowany. Dorosłem w jedną noc. Mój ojciec był imamem. Obudziłem się rano i zobaczyłem, że został pobity. Napadli na nasz dom i już nie czuliśmy się w domu bezpiecznie. Zdałem sobie sprawę, że nasze życie jest w niebezpieczeństwie. Jako dziecko słyszałem – jesteśmy muzułmanami i nas zabiją. Nikogo nie pytano o ich tożsamość. Opuściliśmy dom, a ja z matką i siostrą trafiliśmy do obozu koncentracyjnego. Byliśmy muzułmanami i Serbowie chcą nas zabić. Byłem przerażony i cały czas płakałem, bo chciałem być z ojcem. Raz jeden pijany serbski żołnierz powiedział - jak nie przestaniesz płakać, zabiję wszystkich. To na mnie wpłynęło niezwykłe mocno. Po tym doświadczeniu płakałem tylko pięć razy. I obiecałem sobie, że nikt nigdy więcej nie zmusi mnie do niczego, nie zmusi mnie do płaczu. Dlatego zająłem się działaniami na rzecz pokoju – mówił Mevludin Rahmanovic.
– Zabijano wszystkich, którzy wyglądali na wykształconych. Mój młodszy brat zmarł z głodu, matka była chora, a żołnierze zabrali naszego ojca. Siostra zginęła bez śladu. Ja miałem sześć lat i przetrwałem sam. Doświadczyłem wielokrotnie prześladowań. Pierwszy raz był wtedy, kiedy złapałem rannego ptaka, żeby go zjeść. Ale Czerwoni Khmerzy oskarżyli nas, że kradniemy. Moja matka chciała ugotować tego ptaka, ale kiedy oni zobaczyli, że coś jemy, oni podeszli i oskarżyli nas o kradzież kur. Chcieli zabić nas wszystkich. Moja matka błagała ich o litość, kłóciła się z nimi. Ja trząsłem się ze strachu. Innym razem ukradłem z magazynu trochę ryżu. Głodowałem, miałem 6 lat i wślizgnąłem się do budynku po to, aby wynieść trochę ziaren ryżu. Przeżuwałem te nasiona po to, żeby przeżyć. Raz mnie przyłapano. Poczułem, że ktoś złapał mnie za szyję i dusił mnie. To był żołnierz Czerwonych Khmerów. Wyciągnął mnie z magazynu, zaciągnął na pole. Zmusił mnie, żebym wypluł cały ryż. Ja krztusiłem się z bólu. Kazał mi spojrzeć sobie w oczy. Byłem przerażonym sześciolatkiem. Widziałem tylko białka jego oczu. Potem zaciągnął mnie do małego kanału i wrzucił mnie do wody. Zapytał - czy chcesz tak umrzeć? A jak krzyknąłem – nie chcę umierać. Powiedział: - zobacz na swój cień. Krzyczałem: – Nie chcę umierać. Odciągnął mnie od wody. Powiedział: Jeżeli jeszcze raz przyłapię na kradzieży, zabiję ciebie i całą rodzinę. Uciekłem – mówił Marin R. Yann.
– Dla mnie osobiści 1994 r. to był czas, kiedy sprawcy mogli dokończyć coś, co zaczęło się już znacznie wcześniej. Mówi się, że ludobójstwo zaczęło się od katastrofy lotniczej, w której zginął prezydent. Ale to zostało przygotowane wcześniej. To było przygotowane. Kiedy zaczęło się ludobójstwo, wiedzieliśmy, że każdy Tutsi może stać się ofiarą. Dystrybuowano broń, milicja była szkolona, przygotowywano listy Tutsi. Oznacza to, że było to już przygotowane. Żyliśmy obok siebie. I nagle z dnia na dzień wszystko się zmieniło. Ludzie, z którymi się bawiłeś, stali się twoimi wrogami. Ludzi zabijano z bliskiej odległości. Zabijali ich właśni sąsiedzi, czasami nawet krewni. Ojciec mógł zabić swoje dzieci, bowiem jego żoną była Tutsi – powiedziała Aline Umugwaneza.
– Słuchając wypowiedzi współpanelistów, jestem tak poruszony, że wydaje mi się, że to o czym opowiem, będzie idyllicznym dzieciństwem. Kiedy ja sobie uświadomiłem sobie po raz pierwszy, że jestem inny. Byłem nastolatkiem, czytałem gazety, wiedziałem, że jestem inny. Widziałem karykatury antysemickie w prasie polskiej. Natomiast osobiście poczułem to wtedy, kiedy chodziłem do szkoły. Między moim mieszkaniem a gimnazjum była komórka młodzieży ONR. Ci nastolatkowie - nieco starsi niż my – z mieczykami chrobrego w klapie – oni walili nas pałkami. Nauczyliśmy się, że nie możemy chodzić w pojedynkę, ale w grupie. Wtedy się poczułem inny. Następne mocne wrażenie inności było już oczywiście po wkroczeniu Niemców – kiedy kazano nam założyć opaski, to już ta pierwsza stygmatyzacja. Potem – nie wolno używać tramwajów, nie wolno chodzić po niektórych ulicach. Pamiętam, jak mnie wypchnięto z kolejki po chleb. Kiedy utworzono getto, żeby ludzie szybko pobiegli do getta, Niemcy rozstrzelali ludzi w dwóch domach na Piotrkowskiej. Zaczął się wielki strach – opowiadał Marian Turski.
– Nasze getto było totalnie zamknięte i izolowane. W pierwszym etapie, w Łodzi – mieście włączonym do Rzeszy Niemieckiej – jeśli prześledzimy ówczesne gazety – Niemcy uważali, że z Żydami sobie poradzą. Wcześniej czy później będzie można ich zniszczyć. Łódź miała być Polenfrei – trzeba było się pozbyć Polaków, aby mieć miejsce dla Niemców. Nie mieliśmy żadnej możliwości kontaktu – dodał Turski.
Drugiego dnia konferencji uczestnicy wysłuchali czterech paneli dyskusyjnych:
„Zagrożenia współczesnego świata”, w którym wzięli udział prof. Paweł Śpiewak, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego, prof. Ireneusz Kamiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN oraz o. Patrick Desbois, dyrektor Yahad in-Unum;
„Konflikty w literaturze” z udziałem pisarzy, którzy zajmują się niezgłębionym doświadczeniem i opowiadają historię zbrodni, ludobójstwa i konfliktu z perspektywy jednostki: Celine Uwineza, Hanki Grupińskiej oraz Artura Domosławskiego;
„Nieformalne środki edukacji zwiększające świadomość”, którego gośćmi byli Luis Ferreiro, dyrektor Musealia, Cécile Allegra, reżyserka filmu „Under the skin – A journey into savagery”, Elena Zhemkova, dyrektor wykonawczy Stowarzyszenia „Memoriał” oraz Todd Bernstein, przewodniczący Global Citizen;
„Przeciwdziałanie zbrodniom i ludobójstwom”, gdzie panelistami byli Paul Rukesha, Kierownik zespołu ds. Rozwoju treści cyfrowych w Miejscu Pamięci Ludobójstwa w Kigali, Małgorzata Wosińska, Pełnomocnik Dyrektora ŻIH ds. Współpracy Międzynarodowej oraz Céline Bardet, prawniczka prawa międzynarodowego, założycielka We Are NOT Weapons of War.
– Od dziesięcioleci wsłuchujemy się w słowa świadków historii, którzy przekazują nam ogromną wiedzę dotyczącą swoich tragicznych osobistych doświadczeń. To wielki przywilej, ale i wielka odpowiedzialność, bowiem to my jesteśmy dziś odpowiedzialni za przekazywanie ich opowieści i ich przesłania dla świata – aby taka zbrodnia nigdy więcej się nie powtórzyła – powiedział Andrzej Kacorzyk, dyrektor Międzynarodowego Centrum Edukacji o Auschwitz i Holokauście.
– Często przychodzą mi na myśl słowa Profesora Władysława Bartoszewskiego odnoszące się do efektów starań ocalałych o zachowanie pamięci. Mówił on: „zrobiliśmy dużo, ale nie dość”. Dzisiaj widzimy i odczuwamy, jak wiele tego „nie dość” wokół nas i w nas – dodał Kacorzyk.
– To jedna z tych konfernecji, na których się uczę. W naszej pamięci zostaną świadectwa ocalałych z różnych ludobójstw. Było to dla mnie najmocniejsze doświadczenie tej konferencji. Chciałbym odnieść się do kilku kluczowych kwestii. Auschwitz stał się dla nas dziś miarą tego, czym jest ludobójstwo. Do Auschwitz I do Holokaustu odnosimy się, kiedy myślimy o każdym konkretnym przykładzie ludobójstwa, zbrodni wojennej czy czystek etnicznych. Każda z tych zbrodni to rzecz unikalna, niepowtarzalna. Jednak dzięki naszej ludzkiej właściwości – że potrafimy myśleć i porównywać, jesteśmy w stanie dostrzec pewne wspólne wzory. Porównywanie ma sens po to, aby lepiej zrozumieć to, z czym mamy do czynienia – powiedział na zakończenie konferencji prof. Marek Kucia, przewodniczący rady Międzynarodowego Centrum Edukacji o Auschwitz i Holokauście.
– Zbrodnie i ludobójstwa były, są i niestety będą. Dopóki ludzkość będzie trwała. Jednak możemy coś w tej sprawie zrobić. Pierwsza rzecz to pamięć. Musimy pamiętać o przeszłych wydarzeniach, w tym przede wszystkim pamiętać o konkretnych ludziach, którzy byli ofiarami i dlaczego byli ofiarami. Bez tego nie będziemy w stanie zrozumieć współczesnego świata. W tym ważna jest historiografia jako nauka ścisła. Druga rzecz to edukować, ale nie tylko uczyć o datach i faktach, ale próbować zrozumieć dlaczego. Naszym zadaniem jako edukatorów jest rozwijanie krytyczne myślenie. Nigdy nie powinniśmy przestawać pytać: „dlaczego?” – podkreślił Marek Kucia.