Zbrodnicze eksperymenty medyczne w Auschwitz
Transkrypcja podcastu
Posłuchaj na: SPOTIFY | APPLE PODCAST
Szczególnie drastycznym przykładem sprzeniewierzenia się etyce lekarskiej jest udział wielu lekarzy niemieckich w zbrodniczych eksperymentach pseudomedycznych przeprowadzanych na więźniach obozów koncentracyjnych. O eksperymentach prowadzonych w obozie Auschwitz rozmawiałem z Teresą Wontor-Cichy z Centrum Badań Miejsca Pamięci.
Poza morderczą pracą, fatalnymi warunkami egzystencji, nieustannym zagrożeniem życia, niektórzy więźniowie obozów koncentracyjnych byli także poddawani zbrodniczym pseudomedycznym eksperymentom, które w większości przypadków kończyły się śmiercią lub trwale okaleczały więźniów. Także w Auschwitz przeprowadzano podobne haniebne eksperymenty. Skąd w ogóle wziął się pomysł przeprowadzenia tego typu badań na więźniach obozów koncentracyjnych?
Należy wyróżnić tutaj kilka podstawowych kierunków, kilka podstawowych motywów, które o tym decydowały. Pierwsze to była sprawa związana z potrzebami armii, czyli ze skutecznym identyfikowaniem chorób, zapobieganiem ich. Kolejna sprawa to była kwestia ideologii, czyli potwierdzania różnic, jeżeli chodzi o kwestie rasowe. Następna to sprawa przemysłu farmaceutycznego, który tutaj znalazł również pole do rozwoju, do próbowania, do testowania, do wprowadzania innych preparatów, które prawdopodobnie w innych okolicznościach ich proces testowania byłby bardzo długi, albo w ogóle mógłby się nie odbyć. Istotną sprawą, jeżeli chodzi właśnie o kwestie przeprowadzania eksperymentów, było finansowanie ich. Zajmował się tym główny urząd gospodarczo-administracyjny SS, z aprobatą Reichsführera Heinricha Himmlera, oraz każdy projekt przedstawiany również musiał być aprobowany pod względem merytorycznym, czyli odpowiednie instytucje medyczne w SS w całym aparacie musiały wydać pozytywną opinię, jeżeli chodzi o zasadność takich badań. Widać, że jest to cała, usystematyzowana machina, która umożliwiała lekarzom przedstawianie takich projektów.
W Auschwitz eksperymenty przeprowadzane były zarówno na więźniach dorosłych, jak i na dzieciach. Takim symbolem tej medycyny zbrodniczej był oczywiście doktor Josef Mengele, ale nie jest on jedyną postacią zaangażowaną i nie był on pierwszym lekarzem zaangażowanym w prowadzenie eksperymentów. Jakiego rodzaju eksperymentom byli poddawani więźniowie Auschwitz?
Rzeczywiście właściwie wszystkie grupy wiekowe. Jakbyśmy przyjrzeli się tej charakterystyce więźniów dotyczyło to naprawdę bardzo szerokiej grupy. Ale jak przyjrzymy się poszczególnym, widzimy na przykład: profesor Clauberg, autorytet w dziedzinie leczenia niepłodności, profesor, kierownik kliniki chorób kobiecych w Königshutte, został zaproszony na konferencję w lipcu 1942 roku. W bardzo ścisłym gronie w którym omawiano znalezienie skutecznej biologicznej i szybkiej metody masowej sterylizacji. W całym projekcie chodziło o ubezpładnianie dużych grup. Chodziło konkretnie o Żydów oraz o Słowian. Właśnie podczas tej konferencji to zadanie powierzono profesorowi Claubergowi. Rozpoczął swoje prace w obozie Birkenau. Jeden z baraków przeznaczono do jego dyspozycji, jednakże rozprzestrzeniające się choroby i dosyć skromne warunki, jakie panowały w tym baraku, doprowadziły, że komendant obozu Rudolf Höss zezwolił na przeniesienie tej stacji doświadczalnej do obozu macierzystego, do bloku 10. Kto był wybierany do tych eksperymentów? Otóż profesor Clauberg przyjął metodę zastosowania środków chemicznych. Na rampie wyładowczej, wśród nowo przybyłych więźniarek wybierane były kobiety. W czasie krótkiej rozmowy pytane były, czy miały za sobą proces ciąży i czy proces menstruacji w dalszym ciągu występował u nich. Następnie przeprowadzane były do bloku 10, gdzie podczas rutynowego badania do ich organów rodnych zostawały wprowadzane substancje toksyczne powodujące zapalenie. Po upływie kilku tygodni ponownie pod pozorem badania wprowadzano substancje innego rodzaju, zawierające kontrast, które miały poprzez prześwietlenie rentgenowskie pokazać, czy faktycznie doszło do niedrożności jajowodów. W czasie przeprowadzania tych badań, dochodziło bardzo często do zapalenia, do krwawień, więźniarki odczuwały różnego rodzaju dolegliwości, gorączki, nudności. Później, po zakończeniu eksperymentu kierowane były do pracy i po pewnym czasie nie wszystkie, ale niektóre ponownie były przyprowadzane do bloku 10, gdzie jakieś dodatkowe badania były prowadzone w celu przekonania się, czy faktycznie osiągnięto ten zamierzony cel jakim było ubezpłodnienie. Clauberg nie mieszkał na stałe w Auschwitz. Co pewien czas przyjeżdżał tutaj, w związku z tym zebrał wokół siebie cały zespół. To byli więźniowie-lekarze i te wyznaczone przez niego prace musieli wykonywać. Po upływie około roku przygotował takie oświadczenie, jeżeli chodzi o rezultat swoich badań, w którym napisał, że przy pomocy około dziesięciu osób, personelu medycznego, może w ciągu dnia dokonać sterylizacji około tysiąca osób. Tym samym projektem, czyli znalezienia metody sterylizacji, zajmował się doktor Horst Schumann. Wybrał on zastosowanie promieni rentgenowskich. Dlatego do jego potrzeb zamontowano w Birkenau specjalny aparat, jeszcze dodatkowo dobudowano kabinę odizolowaną od reszty taką płytą ołowianą. Do tego baraku doprowadzano zarówno więźniarki, jak i więźniów, którzy byli poddawani napromieniowaniu. W przypadku mężczyzn były to narządy rodne, w przypadku kobiet miejsca również na podbrzuszu, powodowały one rany, oparzenia. Kolejnym etapem tego eksperymentu był zabieg chirurgiczny, który miał na celu usunięcie zniszczonych narządów. Bardzo często kończyły się one komplikacjami, zwłaszcza, że więźniowie ci po napromieniowaniu byli kierowani do obozu, najczęściej do pracy, rzadko przebywali oddzielnie. Podobnie było później po właśnie tym zabiegu chirurgicznym, stąd też były sytuacje zgonów wśród wytypowanych więźniów. Schumann również miał w obowiązku złożyć relację ze swojego projektu i napisał w tym celu artykuł, w którym stwierdził, że ze względu właśnie na te powstające problemy tą metodę należy uznać za nieskuteczną i zwrócić się bardziej w kierunku badania metod polegających na kastracji. Lekarzem, który uwzględniał w swoich projektach właściwie wszystkie grupy, był wspomniany już tutaj doktor Josef Mengele. Doktor antropologii, doktor nauk medycznych, tyle tylko, że nie był związany z żadnym szpitalem czy placówką leczniczą, a zaraz po studiach został skierowany do instytutu kierowanego przez profesora von Verschuera, Instytutu Cesarza Wilhelma do spraw antropologii, nauki o dziedziczeniu i eugeniki. Kiedy rozpoczęła się wojna, został skierowany na front i po powrocie z frontu jego przełożony, jego mentor, profesor von Verschuer zaproponował mu skupienie się na badaniach naukowych dotyczących kwestii dziedziczenia. Jego zdaniem najlepszym przykładem obserwacji pewnych zależności są przypadki ciąży mnogiej, a ponieważ w obozie Auschwitz założono obóz rodzinny, do którego kierowano duże grupy Sinti i Romów, czasami w kilku pokoleniach, w związku z tym uznano, że jest to bardzo dobre miejsce, gdzie można pozyskiwać bliźnięta, nie tylko dzieci, ale również osoby dorosłe. W takich okolicznościach końcem maja 1943 roku Josef Mengele pojawił się w obozie Birkenau, ale bardzo szybko rozwinął swoje spektrum badawcze. Już nie tylko chodziło o bliźnięta czy trojaczki, ale zainteresował się osobami z różnego rodzaju zmianami rozwojowymi. Interesował się osobami o różnym zabarwieniu tęczówki. W lecie 1943 roku pojawiła się w obozie, właśnie dla Romów, bardzo niespotykana choroba zwana zgorzelem policzka, inna nazwa: rak wodny. Te wszystkie plany, te wszystkie wydarzenia, dotyczyły już dosyć sporej grupy, ale nie tylko Romów. Wybierał także na rampie wyładowczej, wśród nowo przybyłych Żydów, bądź też w innym obozie familijnym, który znajdował się na terenie Birkenau. Był to obóz dla Żydów z getta w Terezinie. W przypadku jego eksperymentów pierwszy etap związany był z bardzo ogólnym wywiadem dotyczącym kwestii rodzinnych, chorób rodzinnych, następnie dokonywano pomiarów antropometrycznych: długości kończyn, obwodu głowy, rozstawu oczu, przy użyciu odpowiednich narzędzi. Następnie przeprowadzono badania morfologiczne, stomatologiczne, neurologiczne. Ostatnim etapem eksperymentu była sekcja zwłok, czyli wybrane bliźnięta bądź trojaczki były zabijane zastrzykiem najczęściej dosercowym i takie badania kończono. Tutaj również Mengele w tych bardzo rozbudowanych projektach wykorzystywał więźniów specjalistów, naukowców, którzy znajdowali się na terenie obozu i tak profesor Berthold Epstein, pediatra, profesor Uniwersytetu w Pradze, miał za zadanie przeprowadzenie całej pediatrycznej analizy poszczególnych przypadków. Sprawami antropologii zajmowała się Martyna Puzyna, asystentka profesora Jana Czekanowskiego, w okresie przedwojennym zaangażowana właśnie w te prace. Nie tylko kwestie medyczne były dla Mengelego ważne, również chciał ilustracji, w związku z tym zatrudnił Vladimira Zlamara, który wykonywał rysunki dla niego, czy później Dinę Gottliebovą, Żydówkę czeską, która również miała wykonywać portrety Romów z małżeństw mieszanych, tak zwanych mischlingów. Jak wiemy, Mengele regularnie przesyłał informacje o swoich pracach profesorowi Verschuerowi, ale nie publikował nic. Wiadomo, że na terenie obozu wygłosił referat, było to w Birkenau, we wrześniu 1944 roku, podczas otwarcia szpitala dla esesmanów. W tym referacie właśnie przedstawiał kwestie antropologiczne i medyczne, jeżeli chodzi o więźniów obozu. Innym lekarzem, który był tutaj raptem trzy miesiące, był Joachim Paul Kremer, wykładowca z Uniwersytetu w Münster, antropolog. Przyjechał tutaj właściwie na zastępstwo, jeden z lekarzy chorował, w związku z tym wobec braków personalnych ustalono, że Kremer, który w tym czasie pełnił swoje obowiązki w szpitalu w Pradze, mógłby zastąpić chorego kolegę. Faktycznie przeprowadzał selekcje na rampie wyładowczej w Birkenau, pełnił również obowiązki w szpitalu dla więźniów i tam zauważył, że więźniowie, którzy byli wycieńczeni chorobą głodową, pewne znaki, pewne nietypowe reakcje można obserwować na ich ciele. Wybierał więc właśnie więźniów w tym ostatnim stadium choroby głodowej, najpierw przeprowadzał z nimi wywiad, pytając o historię medyczną, o choroby w rodzinie, o masę ciała przed osadzeniem w obozie. Następnie ci wybrani więźniowie byli zabijani zastrzykami i pobierano z ich ciała najczęściej wątrobę, śledzionę, trzustkę. Te organy były przygotowywane jako preparaty i wysyłane właśnie do Münster do uniwersytetu. Profesor Kremer jeszcze dbał o to, żeby na przesyłkach były naklejki, że są to preparaty ważne ze względu na sprawy wojenne III Rzeszy.
Co ważne, on dokumentował swoje eksperymenty, ale także dokumentował swoje życie w Auschwitz, prowadząc dziennik.
No właśnie, miał taki zwyczaj. Prawdopodobnie robił to od bardzo wielu lat. Wpisywał codziennie kilka zdań. Właśnie ten dziennik z tym okresem, krótkim, trzymiesięcznym, był najważniejszym elementem, kiedy profesor Kremer był aresztowany, ponieważ uważał, że skoro był w Auschwitz tylko trzy miesiące, nawet na zastępstwo, że wśród tej zniszczonej dokumentacji również jakiekolwiek dokumenty jego dotyczące mogły być zniszczone. Ale właśnie dokładne przeczytanie tego dziennika i wpisów takich lakonicznych, informujących właśnie, że przygotował taką przesyłkę, jedną, drugą, kolejną, albo zobaczył więźnia o właśnie jakimś innym wyglądzie…
Albo pobrano świeże próbki śledziony czy wątroby.
No właśnie, to stało się tym najistotniejszym materiałem w czasie procesu. W kilku przypadkach mamy też do czynienia z lekarzami, którzy nigdy nie byli tutaj. I tak profesor August Hirt z Uniwersytetu Rzeszy w Strasburgu, pracował nad kwestiami rasy, to znaczy w różnym kontekście ten temat szczególnie go interesował. I żeby poszerzyć tutaj swoje spektrum badawcze chciał przygotować kolekcję szkieletów. W związku z tym wysłał do Auschwitz swoich przedstawicieli, którzy wśród więźniów wybrali 86 osób, wszyscy pochodzenia żydowskiego, z różnych części Europy, większość mężczyzn, również kobiety. Wszystkich tych więźniów po przeprowadzeniu takich podstawowych badań najczęściej związanych z chorobami zakaźnymi, wszystkie te osoby przewieziono do obozu Natzweiler-Struthof, gdzie zostały zamordowane w znajdującej się tam komorze gazowej. Następnie ciała przekazano Augustowi Hirtowi do jego dyspozycji. On właśnie w takim prosektorium polecił przygotowanie tych ciał do wykonania właśnie kolekcji szkieletów. Jednakże działania wojenne uniemożliwiły ten proces i przez prawie rok te szczątki ludzkie znajdowały się w właśnie w takich wielkich kadziach i zostały znalezione przez wojska alianckie podczas wyzwolenia tego obozu. Innym lekarzem, który również nie był tutaj na stałe, był Kurt Heissmeyer, który specjalizował się w alternatywnej metodzie leczenia gruźlicy. Wykonywał już pewne eksperymenty na więźniach w obozie Neuengamme, chciał jednak poszerzyć tą grupę badawczą o dzieci. W związku z tym wykorzystując swoje koneksje rodzinne, doprowadził do wybrania grupy 20 dzieci: 10 chłopców i 10 dziewczynek w wieku od 6 do 12 lat. Dzieci te po wstępnym przebadaniu zostały przewiezione do obozu w Neuengamme. Sposób Heissmeyera miał polegać na tym, że gruźlicę płuc można było leczyć, zarażając pacjenta jakąś inną formą gruźlicy, na przykład gruźlicą skóry. Dzieci, którym wstrzykiwano właśnie prątki gruźlicze chorowały, występowała u nich gorączka, nie mogły chodzić, były apatyczne, opiekunowie musieli przenosić je w celu jakichkolwiek innych, czy nawet zabiegów higienicznych. Kiedy w kwietniu 1945 roku do obozu Neuengamme zbliżały się oddziały brytyjskie, Heissmeyer polecił zamordowanie dzieci i ich opiekunów. Wszystkie zostały w sposób brutalny powieszone w piwnicy jednej ze szkół na przedmieściach Hamburga. Po zamordowaniu ciała dzieci i ciała opiekunów zostały spalone.
Warunki higieniczne, sanitarne panujące w obozie powodowały także wybuch epidemii chorób zakaźnych. Czy ta sytuacja również wpłynęła na jakieś działanie lekarzy, którzy z tych doraźnych powodów próbowali działać i znajdować sposoby na to, żeby chociażby z takimi chorobami zakaźnymi sobie radzić?
To znowu wielka przestrzeń do przeróżnych możliwości, zwłaszcza, że te choroby zakaźne nie dotyczyły tylko więźniów. Nimi również zarażali się członkowie załogi. Wspomniany tutaj już Mengele na kilka tygodni był odsunięty od funkcji, ponieważ chorował na tyfus, czy inne choroby zakaźne, czy nawet członkowie rodzin esesmanów takie choroby przechodzili. W związku z tym chodziło tutaj właśnie o zapobieganie, o leczenie, ale też różnego rodzaju inne. No właśnie, skoro nie trzeba było zgody więźnia, bo w żadnym z tych przypadków coś takiego jak zgoda więźnia na przeprowadzanie danego eksperymentu czy badania, nie była wymagana. Nikt nikogo o nic nie pytał, w związku z tym panowała tutaj ogromna dowolność. Lekarze, na przykład doktor Entress i doktor Vetter, szczególnie zainteresowali się kwestią tyfusu, zakażając więźniów tą chorobą i badając krew, w jakim momencie krew w dalszym ciągu jest zakażona, a w jakim momencie już można stwierdzić, że to zakażenie jest nieobecne. Także dowolność była tutaj ogromna, mało tego, właśnie te firmy farmaceutyczne, tutaj wiemy o firmie Bayer, która przesyłała całkiem sporo różnego rodzaju preparatów w formie płynów, kremów, tabletek stosowanych na więźniach w przypadku przeróżnych sytuacji, czasami wręcz więźniów po prostu okaleczano specjalnie, później stosując jakiś preparat. Te preparaty oczywiście miały takie symbole fabryczne jeszcze, nie były to znane lekarstwa mające określone nazwy, obserwowano, w jaki sposób te rany czy innego rodzaju objawy się rozwijają.
Mówimy o lekarzach, eksperymentach, ale oczywiście po drugiej stronie są więźniowie bezradni, całkowicie zależni od tego, co się z nimi robi. Nikt nie pytał ich o zgodę tak, jak pani mówi, i oczywiście w kilku przypadkach jasne jest, że efektem końcowym eksperymentu była śmierć więźnia.
Przyglądając się właśnie tak szczegółowo tym eksperymentom, widać, że naprawdę w niewielu przypadkach zachowanie życia więźniów było jednym z elementów. W przypadku sterylizacji można powiedzieć, że dalsza obserwacja, dalsze badania wymagały zachowania więźnia czy więźniarki przy życiu. W związku z tym rzeczywiście tamta śmiertelność była stosunkowo najmniejsza. Natomiast w pozostałych przypadkach, czy właśnie w kwestii eksperymentów związanych z kwestiami dziedziczenia, czyli cech, czyli bliźnięta, kwestia różnego zabarwienia tęczówki, kiedy po prostu te gałki oczne były pobierane jako taki materiał badawczy wysyłany do Niemiec, to też się wiązało ze śmiercią więźnia. W przypadku, no właśnie – kolekcja szkieletów, czy rozwój chorób, właściwie ta sytuacja wojenna w przypadku dzieci, które były poddawane eksperymentom związanym właśnie z rozwojem gruźlicy. Ta sytuacja wojenna spowodowała, że dzieci zostały zamordowane, ale ta liczba ofiar, trudno ją nawet oszacować, ponieważ nie zachowała się dokumentacja, która pozwoliłaby prześledzić, jak wiele osób było poddawane tym poszczególnym nawet badaniom czy eksperymentom. Jeżeli chodzi o utratę zdrowia, no to były już rzeczy, które rzutowały na bardzo wiele spraw związanych z życiem powojennym właśnie tych więźniów. Ofiary eksperymentów sterylizacyjnych nie miały szans już na macierzyństwo, toteż jak opowiadali w czasie procesów, rzutowało na całą sferę rodzinną, kwestie ich takiego funkcjonowania w społeczeństwie, w tym najbliższym otoczeniu. Takie zmiany psychiczne, zmiany pozwalające na rozwój zawodowy, wśród bardzo wielu osób towarzyszyły do końca życia.
Mamy też do czynienia z sytuacją, kiedy lekarze niemieccy chcą powiększyć swoje kwalifikacje, chcą być lepszymi lekarzami i tak naprawdę obóz koncentracyjny staje się dla nich miejscem szkolenia.
Wspomnieliśmy właśnie tutaj tych, którzy mieli już stopnie naukowe, mieli doświadczenie jeżeli chodzi o medycynę, ale do Auschwitz było kierowanych bardzo wielu lekarzy, którzy byli bardzo młodzi, jeżeli chodzi o staż zawodowy. Kilka lat po ukończeniu studiów medycznych, w związku z tym widzieli w tym pobycie w obozie szansę na rozwój swoich umiejętności. Chirurgia, która jest bardzo trudna i wymaga bardzo wielu lat praktyki, dobrej opieki, no i też umiejętności, pewnego talentu, była w sferze zainteresowania kilku lekarzy. Stąd w bloku 21 doktor Entress zaproponował utworzenie właśnie takiego oddziału chirurgicznego i tam takich zabiegów dokonywano. Wkrótce się okazało, że wielu z tych lekarzy potrzebuje przewodnictwa i tutaj doszło do dosyć kuriozalnej sytuacji, kiedy z grupy więźniów wybrani zostali lekarze, chirurdzy, najczęściej to byli Polacy, bardzo doświadczeni, świetni specjaliści w różnego rodzaju obszarach chirurgii, i w taki umiejętny sposób musieli nadzorować przeprowadzanie tych operacji. Jak wspominają w relacjach, czasami widać było, że ten lekarz esesman, który tutaj właściwie, w tej sytuacji decyduje o wszystkim, kompletnie nie ma talentu do chirurgii, nie ma rąk, jak określają, takich właściwych do tych zabiegów. W związku z tym, żeby ten zabieg mógł przebiec pomyślnie, żeby więzień, który jest operowany, przeżył, oni swoim sprytem, ale też swoim podejściem do lekarzy SS, który nie może postawić ich w sytuacji złej, że to jest ten, który nie umie tych operacji wykonywać. Różne zabiegi stosowali, by przede wszystkim zachować przy życiu tego operowanego. Ale tak, to były bardzo różne zabiegi, czasami miały one swoje medyczne umocowanie, a czasami były wykonywane zupełnie bezpodstawnie, ot, po prostu w celu takiej praktyki.
Wspomniała pani o braku dokumentacji dotyczącej wielu eksperymentów pseudo medycznych, co z jednej strony, utrudnia dzisiaj badanie i chociażby określenie liczby ofiar tych eksperymentów, ale ten brak dokumentacji jest też rzeczą niezwykle ważną już w czasach powojennych, kiedy ofiary, które przetrwały obozy próbowały chociażby uzyskać jakąś rekompensatę, jakieś zadośćuczynienie. To też bardzo skomplikowane zagadnienie.
Bardzo skomplikowane, aczkolwiek zauważone już w tych pierwszych latach powojennych, ponieważ w czasie procesów norymberskich jeden z procesów dotyczył właśnie lekarzy, kiedy te sprawy były przedstawiane i taka forma rekompensaty, odszkodowania, pomocy finansowej została przygotowana. Niestety, sytuacja polityczna po zakończeniu II wojny światowej, ten podział Europy na dwie części spowodował, że wszyscy ci, którzy znaleźli się właśnie po wschodniej stronie, tych odszkodowań byli pozbawieni. Taka sytuacja miała miejsce do roku 1972, kiedy nawiązano, Polska nawiązała, stosunki dyplomatyczne z Republiką Federalną Niemiec. Wówczas przy ministerstwie zdrowia został utworzony specjalny urząd, który miał zbierać wnioski, rozpatrywać je i później właśnie takie zapomogi to były jednorazowe, to nie były jakieś stałe kwoty wypłacane, tylko jednorazowe zapomogi przyznawać właśnie tym osobom. Warunki były dosyć rygorystyczne. Mianowicie trzeba było udokumentować, a najlepiej dzięki dokumentom obozowym, fakt, że faktycznie ta osoba była poddawana eksperymentom. W naszym archiwum mamy korespondencję z byłymi więźniami z tego okresu, gdzie w listach proszą o nawet takie podstawowe dokumenty jak potwierdzenie ich pobytu w obozie. Niestety, mając na uwadze to, że aż 95% dokumentacji zostało zniszczone, czyli tak mała część zachowała się, nawet taka kwestia jak wystawienie dokumentu, w którym stwierdzone było, że ta osoba faktycznie była więźniem obozu, było niemożliwe. A nie mówiąc już o dokumentacji, która miałaby pokazać, że rzeczywiście ten więzień był w szpitalu obozowym, że rzeczywiście przeprowadzano na nim jakieś zabiegi, że podawano mu jakieś leki, że przechodził jakąś operację. W związku z tym bardzo wiele tych wniosków było niestety odrzucanych. Więźniowie próbowali w ten sposób jakoś radzić sobie, że składali relacje na rzecz właśnie swoich kolegów obozowych, z którymi przebywali albo w szpitalu, albo w jednym baraku, w jednym komandzie i wiedzieli o tym, że faktycznie takie wydarzenia miały miejsce. Niestety, komisje tutaj były bardzo, bardzo restrykcyjne, w związku z tym widzimy w tych dokumentach, które są dostępne bardzo, bardzo wiele odmów. Komisja pracowała właściwie w dwóch takich etapach. W pierwszym etapie tę zapomogę przyznano grupie 3 500 byłych więźniów, ale to nie byli tylko więźniowie Auschwitz, to byli również innych obozów Ravensbrück, Neuengamme, Sachsenhausen, Dachau. I ten budżet w dalszym ciągu pozostał. W związku z tym komisja odnowiła prace w kolejnych latach i właściwie tak do połowy lat 80. jeszcze rozpatrywano te wnioski i w tej drugiej turze ta grupa była już o wiele mniejsza. Ponad 500 osób otrzymało takie jednorazowe świadczenie. Z korespondencji, ale też z rozmów z byłymi więźniami widać, że był to dla nich bardzo trudny proces wracania do tego, co spowodowało taki uszczerbek na zdrowiu, jednoznaczny. Ponieważ lekarze, którzy leczyli ich w tym okresie powojennym jednoznacznie widzieli, że te problemy zdrowotne, problemy różnego rodzaju są skutkiem eksperymentów, a jednocześnie wracanie do tego wszystkiego i staranie się o poświadczenie, było taką bardzo trudną i bardzo nieprzyjemną dla nich drogą.
A co z odpowiedzialnością lekarzy, którzy dokonywali tych eksperymentów?
Tutaj rzeczywiście droga jest jeszcze bardziej zawiła. Przyjrzyjmy się po kolei: profesor Clauberg został aresztowany zaraz po zakończeniu działań wojennych przez wojska sowieckie, przewieziony do Moskwy, tam postawiony przed sądem i skazany na karę więzienia. Po około 10 latach w związku z umową między RFN a Związkiem Radzieckim został przewieziony do Niemiec i tę odbytą karę już właściwie uznano za zaliczaną. Miał nadzieję na powrót do pracy lekarza, w związku z tym planował otwarcie przychodni i w lokalnej gazecie umieścił ogłoszenie, że poszukuje osoby do prowadzenia właśnie administracji, z umiejętnością pisania na maszynie, nawet określił, w jakich godzinach ta osoba miałaby pracować i podpisał swoim nazwiskiem. To ogłoszenie oczywiście zostało zauważone przez byłych więźniów. Został aresztowany, postawiony przed sądem i rozpoczęto proces, ale zmarł w trakcie przygotowań. Josef Mengele został po zakończeniu działań wojennych aresztowany, umieszczony w obozie jenieckim, gdzie nawet pod swoim nazwiskiem został zarejestrowany. Już wówczas znajdował się na liście poszukiwawczej najważniejszych zbrodniarzy wojennych. Z tego obozu jenieckiego został zwolniony, przez jakiś czas się ukrywał i później dzięki pomocy rodziny i jeszcze wielu innych osób udało mu się opuścić Europę. Wyjechał do Ameryki Południowej i tam przebywał do 1979 roku, do śmierci, śmierci na skutek udaru podczas kąpieli w morzu. Jak piszą dziennikarze publicyści, którzy próbowali śledzić jego losy powojenne, przez jakiś krótki czas jeszcze nawet wrócił do medycyny. Był lekarzem, później jednak w obawie o aresztowanie, rozpoznanie, nie zajmował się tym. Czyli Mengele nigdy nie stanął przed sądem. Jego tak zwany zaoczny proces odbył się jedynie w latach 80. Horst Schumann wyjechał z Niemiec zaraz po zakończeniu wojny. Najpierw znalazł się w Japonii, potem w Sudanie, w Nigerii i ostatecznie w Ghanie został rozpoznany i aresztowany, postawiony przed sądem i również jego proces nie zakończył się ze względu na jego stan zdrowia, ale mówimy już tutaj o latach 70., czyli wiele czasu upływa od zakończenia wojny. Kurt Heissmeyer również do 60. lat pracował jako lekarz. Później został aresztowany, zmarł w trakcie procesu. Na karę śmierci zostali skazani lekarze, którzy po opuszczeniu Auschwitz znaleźli się w Mauthausen. W 1945 roku proces taki odbył się i wówczas właśnie doktor Vetter i jeszcze kilku innych zostali skazani i te kary zostały wykonane. Profesor August Hirt po wojnie ukrywał się przez krótki czas, ale później popełnił samobójstwo. Eduard Wirths, standortarzt, czyli lekarz garnizonowy obozu Auschwitz, który również uczestniczył w eksperymentach, szczególnie farmakologicznych, co więcej umożliwił swojemu bratu Helmutowi Wirthsowi pracę nad eksperymentami związanymi z rakiem szyjki macicy, też nie stanął przed sądem, ponieważ oczekując na proces, popełnił samobójstwo. Tak naprawdę jest to zbrodnia nieukarana i w niektórych tylko przypadkach wymiar sprawiedliwości miał możliwość po prostu zapytania tych lekarzy i usłyszenia ich głosu, co nimi motywowało, aby w obozach koncentracyjnych zbrodniczymi eksperymentami zajmować się.
Na koniec, myślę, trzeba zadać pytanie o wyniki tych eksperymentów. Choć oczywiście, jak mówimy, dokumentacja jest niezwykle szczątkowa, to raczej takie pytanie o względy etyczne, to znaczy: czy te prowadzone z całkowitym naruszeniem praw pacjenta, praw człowieka eksperymenty, prowadzone z perspektywy lekarza, który nie widzi w swoich ofiarach ludzi, czy one w ogóle przyniosły cokolwiek światu medycznemu?
Nawet ten mały procent dokumentacji, którym dysponujemy, analizowany pod kątem projektu, który ma do jakiegoś wniosku prowadzić, daje wrażenie, że rzeczywiście celem jest tutaj poprawa stanu zdrowia, zapobieganie chorobom, jest on naprawdę bardzo złudny, bardzo mylący. Trzeba tutaj innego rodzaju dokumentów, innego rodzaju materiałów, innego rodzaju źródeł, które tak naprawdę pokażą, co było tym celem. Są tutaj przede wszystkim relacje więźniów, relacje tych ocalałych ofiar eksperymentów. Jest to rzeczywiście materiał, który świat medyczny w dalszym ciągu stawia w sytuacji ogromnego moralnego pytania, moralnego niepokoju: czym jest wiedza medyczna? Jak ona jest ważna? Czy to, że eksperyment prowadzi, czy aprobuje profesor uniwersytetu, który przez wiele lat tak bardzo się angażował w szkolenie kolejnych pokoleń lekarzy, którzy przecież swoje życie, swój intelekt dedykują innemu człowiekowi. Czy ta misja, to zadanie, które w pewnym momencie natrafia na sytuację polityczną, która zaczyna ludzi szeregować, zaczyna ludzi ustawiać w pewne grupy, twierdzić, że jest tutaj ogromne zróżnicowanie, to życie jest warte, a to życie jest niewarte, są grupy które nazywamy Übermenschen i Untermenschen, czy to wielkie posłannictwo może w czymś takim uczestniczyć? Czym naprawdę jest rola lekarza? Jest to pytanie, bardzo ważne do dnia dzisiejszego, bo okazuje się, że niestety ten świat medycyny bardzo zawiódł, kiedy okazało się, że może być tak łatwo manipulowany przez takie doraźne cele, a często to były właśnie kwestie polityczne albo też ambicje, czyli takie kwestie osobiste, gdzie właśnie ta sprzyjająca sytuacja zaczyna usprawiedliwiać różnego rodzaju decyzje i właściwie czyniąc życie ludzkie absolutnie rzeczą nieistotną w osiągnięciu ostatecznego celu.