Rozmiar czcionki:

MIEJSCE PAMIĘCI I MUZEUM AUSCHWITZ-BIRKENAU BYŁY NIEMIECKI NAZISTOWSKI
OBÓZ KONCENTRACYJNY I ZAGŁADY

Wieźniowie z fioletowym trójkątem

Transkrypcja podcastu

Posłuchaj na: SPOTIFY | APPLE PODCAST

Działalność Świadków Jehowy została zakazana na terenie nazistowskich Niemiec w 1933 r. z powodu wyznawanych przez nich zasad religijnych i pacyfistycznych poglądów, a także międzynarodowych powiązań tej organizacji. W rezultacie wielu z nich więziono w obozach koncentracyjnych. O historii i o losach ok. 400 Świadków Jehowy w obozie Auschwitz opowiada Teresa Wontor-Cichy z Centrum Badań Miejsca Pamięci.

Po dojściu nazistów do władzy, czyli w 1933 roku w obozach koncentracyjnych pojawili się więźniowie oznaczeni fioletowym trójkątem. Kim byli i dlaczego zostali aresztowani?

Do fioletowego trójkąta dołączany był zazwyczaj jeszcze skrót, taki symbol IBV. Jeżeli rozwiniemy ten skrót, uzyskamy nazwę Internationale Bibelforscher-Vereinigung, czyli międzynarodowe stowarzyszenie Badaczy Pisma Świętego. Właśnie dla tej grupy taki trójkąt został w obozach koncentracyjnych ustalony. Właściwie od samego początku istnienia obozów był stosowany, może nie na samym początku w Dachau, kiedy te aresztowania jeszcze miały taki troszkę inny charakter. W momencie, kiedy inwigilacja społeczeństwa niemieckiego zaczęła być coraz bardziej dogłębna, wówczas był stosowany i też w dokumentach aresztowania taki symbol się pojawiał. To byli członkowie grupy religijnej znanej na terenie Niemiec, ale nie tylko, właściwie w całej Europie, która wywodziła się tak naprawdę ze Stanów Zjednoczonych i wówczas nazywali się „bible students” – studiujący Pismo Święte i pod taką nazwą również zostali na terenie Europy przyjęci i ta grupa zyskiwała nowych członków. Na początku lat 30. doszło do pewnych zmian w obrębie tej grupy i właśnie z tego wielkiego stowarzyszenia międzynarodowego stowarzyszenia Badaczy Pisma Świętego wyodrębniła się inna, która nazwała siebie Świadkami Jehowy, po niemiecku Zeugen Jehovas. Jednakże dla takiej wiedzy ogólnej, na terenie Niemiec ten termin Internationale Bibelforscher-Vereinigung był bardziej rozpoznawalny. No właśnie i dlaczego akurat ta grupa była aresztowana w takim stosunkowo wysokiej liczbie? Wiązało się to generalnie z ich odpowiedzią na wprowadzanie nowych zasad w społeczeństwie niemieckim, które związane były z budowaniem społeczeństwa gotowego do walki, do wojny, więc były to zarówno ćwiczenia wojskowe. Pierwszym takim elementem, który już był niezgodny z przekonaniami tejże grupy, było oddawanie czci, tak to nazwijmy, Adolfowi Hitlerowi przez zawołanie „Heil Hitler”, do czego były zobowiązane zarówno dzieci w szkole, jak i właśnie wszyscy obywatele. Odmowa takiego pozdrowienia wiązała się z, może nie aresztowaniem od razu, ale ze swego rodzaju inwigilacją. Z upływem czasu, ponieważ było to bardzo konsekwentne w przypadku zarówno dorosłych, jak i dzieci w szkole, były to kwestie coraz bardziej dające podstawę do aresztowań, do przysłuchiwań, ale jeszcze nie wiązało się to bezpośrednio z osadzeniem w obozie koncentracyjnym.
W przypadku deportacji do obozu najczęstszą przyczyną była albo odmowa pracy w przemyśle zbrojeniowym, jeszcze gorsze konsekwencje miała odmowa służby w wojsku. To było postrzegane jako przestępstwo, w związku z tym znane są przypadki, kiedy Świadkowie Jehowy, młodzi ludzie, stawali przed sądem i skazywani byli na karę śmierci, którą wykonywano. Stąd zarówno mężczyźni, jak i w późniejszym okresie także kobiety w obozach na terenie Rzeszy byli osadzani i właśnie ze względu na okoliczności, ze względu na wyjaśnienie, co jest powodem ich postawy, przynależność do tej grupy religijnej, oznaczani byli osobnym trójkątem i osobnym terminem.

Skąd pochodzili więźniowie IBV, którzy znaleźli się w Auschwitz?

W przypadku mężczyzn widzimy ich obecność właściwie już od samego początku istnienia obozu, to jest koniec czerwca ‘40 roku. Transporty z rejencji katowickiej, niestety dokumentacja obozowa jest tak bardzo zniszczona, że szczegóły są tutaj dosyć trudne do ustalenia. Zachowały się jedynie fotografie, gdzie widzimy oznaczenie IBV i numer więźnia. Także początkowo to była rejencja katowicka, czyli tereny włączone do Rzeszy, to też jest dosyć znamienne, że tam skala aresztowań wyglądała troszkę inaczej w porównaniu z Generalnym Gubernatorstwem, ta inwigilacja była bardziej intensywna, stąd te powody są znacznie bardziej zróżnicowane, w porównaniu z tym samym okresem dla deportowanych z Generalnego Gubernatorstwa. Kolejni przywiezieni byli właśnie z Kraju Warty, czyli znowu te same dyrektywy, jeżeli chodzi o osadzanie i w kolejnych miesiącach, w kolejnych latach pojawiają się już aresztowani z Generalnego Gubernatorstwa. I tutaj właśnie musimy zwrócić uwagę na dosyć ciekawą rzecz, mianowicie o ile wśród deportowanych właśnie z ziem wcielonych była informacja, że ten aresztowany należy do Badaczy Pisma Świętego jest Świadkiem Jehowy, w związku z tym przydzielano im w obozie taką kategorie, natomiast dla aresztowanych w innych rejonach tego nie było, więc skąd wiemy, że to byli Świadkowie Jehowy? Mianowicie z zachowanych relacji, okazuje się, że często powód aresztowania był konsekwencją ich zaangażowania religijnego. Tyle tylko że gdzieś właśnie ta droga komunikacji między obozem a gestapo była taka wątła i tym sposobem, kiedy byli przywiezieni do obozu, oznaczani byli trójkątem czerwonym. Jak sami mówią o tych symbolach, specjalnie nie mieli pojęcia, nie orientowali się, a tym bardziej w momencie rejestracji, kiedy towarzyszyło temu dosyć brutalne obchodzenie się z więźniami, nie mieli nawet odwagi, żeby upomnieć się o jakieś inne oznaczenie, o jakiś inny kolor. W przypadku kobiet podobnie, pierwszy transport więźniarek, marzec 1942 roku z Ravensbrūck i tutaj jest grupa Badaczek Pisma Świętego, to są Niemki, aresztowane no właśnie w konsekwencji swoich przekonań religijnych w odmowę za pracę bądź jakąś wypowiedź, która została powtórzona. I podobnie w kolejnych transportach pojawiają się kobiety z terenów ziem wcielonych, taka duża grupa z Łodzi została przywieziona, oraz z innych regionów. Tutaj w przypadku kobiet widzimy pewną konsekwencję, że właściwie te wszystkie, które są znane, zostały rozpoznane jako więźniarki, były oznaczane właśnie fioletowym trójkątem i symbolem IBV.

Ilu więźniów – Świadków Jehowy albo ilu więźniów oznaczonych IBV trafiło do Auschwitz?

Jest to liczba dosyć trudna do ustalenia właśnie z tego względu, że to oznaczenie jest takie niejednorodne, mówimy tutaj o kilkuset. W przypadku mężczyzn to musimy ich tutaj podzielić na takie trzy grupy: tych, którzy otrzymali fioletowy trójkąt i dokumentacje mamy tą zachowaną, ci, którzy zostali oznaczeni innymi symbolami, to jest najczęściej czerwony trójkąt, oraz z relacji więźniów, z kwerend w innych archiwach wiemy, że byli deportowani do obozu Auschwitz, ale nie udało się ustalić ani jaki mieli numer obozowy, ani jaką kategorię. Podobnie jest w przypadku kobiet, też takie trzy kategorie tutaj można wyróżnić. Tutaj, tak jak wspomniałam, ta środkowa, czyli kobiety oznaczone innymi kategoriami, jest skromniejsza, to jest kilkaset osób. Powiedziałam o deportowanych z terenów byłej Rzeczypospolitej, ale do obozu Auschwitz trafili również Badacze Pisma Świętego, Świadkowie Jehowy z innych krajów okupowanej Europy i tutaj jest taka dosyć ciekawa grupa Holendrów, którzy byli albo aresztowani na terenie Holandii w konsekwencji działalności i później przewiezieni do Auschwitz, albo osadzani w innych obozach koncentracyjnych. Tutaj był taki transport sanitariuszy z obozu Neuengamme i właśnie w tym transporcie jeden z pielęgniarzy był również oznaczony fioletowym trójkątem.

Gdzie pracowali więźniowie oznaczeni skrótem IBV?

Więźniowie IBV pracowali w różnych miejscach na terenie obozu. Trafiali właściwie w tym okresie, kiedy obóz był intensywnie rozbudowywany, w związku z tym komanda kierowane do pracy związanej z transportem materiału budowlanego, wznoszeniem poszczególnych budynków na terenie obozu Auschwitz, kopaniem rowów, przygotowywaniem w ogóle terenu pod nowe obiekty budowlane, prace porządkowe. Czyli właściwie wszystko to, co było charakterystyczne dla innych więźniów, nie było tutaj jakiegoś rozróżnienia właśnie dla Świadków Jehowy. Praca wykonywana w tempie, w fatalnych warunkach, źle przygotowana, źle zorganizowana, poza tym więźniowie mający niedostateczne ilości wyżywienia, choroby, urazy, które powstawały przy pracy, to wszystko powodowało, że śmiertelność, która była w obozie wśród więźniów, również ich dotyczyła, również ich dotykała i umierali właściwie od samego początku, te trudy znosili w taki sam sposób, jak pozostali. Kiedy obóz już nabrał takiego troszeczkę innego kształtu, kiedy komanda się wyodrębniły, więźniowie próbowali znaleźć pracę, może czasami zgodną z ich kwalifikacjami. I tak na przykład Stanisław Zając był fryzjerem. Po właśnie takim pierwszym okresie bardzo ciężkim pracy przy transporcie materiału budowlanego, był fryzjerem na bloku 6, 6a konkretnie, czyli na piętrze i tam miał się zajmować strzyżeniem, goleniem wszystkich więźniów. Z kolei Jan Otrębski, wspomina komando, które zajmowało się zielonymi terenami na terenie obozu Auschwitz. To brzmi tak troszkę dziwacznie, jak to zielone tereny, ale faktycznie tak było, że przed budynkiem komory gazowej i krematorium znajdował się klomb, gdzie rosły róże i w wielu innych miejscach również, albo trawa, albo jakieś kwiaty były zasadzone i właśnie grupa więźniów gärtnerei, tak zwane komando gärtnerei, miała zajmować się utrzymaniem tych miejsc. Później Birkenau, rozbudowa obozu, tutaj wszędzie ci więźniowie trafiali. W przypadku kobiet sytuacja wygląda troszkę inaczej, mianowicie wiązała się z zapotrzebowaniem na pomoc w domach członków załogi SS. W dokumentacji nazywano to zapotrzebowaniem na takich adiutantów albo to miał być jakiś esesman niższy stopniem, który w biurze oficera, to mógł być równie dobrze lekarz obozowy, który też był oficerem, miał jakieś prace wykonywać. Tutaj po prostu okazało się, że takich esesmanów brakuje. Potrzebni byli do normalnych służb wartowniczych. W związku z tym uznano, że pewien zakres obowiązków związanych szczególnie z kwestiami czystości mogą wykonywać więźniarki. I ponieważ więźniarki IBV, jak wspomniałam na początku, to były Niemki, co w związku z tym komunikacja już tutaj jest rzeczą prostą. Po drugie, Świadkowie Jehowy, Badacze Pisma Świętego, którzy byli już w obozach na terenie Rzeszy, zapamiętani byli jako bardzo sumienni w wykonywaniu swoich obowiązków. Jak długo obowiązki te niezwiązane były ze sprawami militarnymi ze sprawami wojska, tak samo z atrybutami, stąd uznano, że właśnie te więźniarki będą lojalne, jeżeli chodzi o powierzone im obowiązki, nie będą starały się uciekać, nie będą wykorzystywały tej sytuacji i stąd wydano specjalne rozporządzenie, które pozwalało na zatrudnianie właśnie kobiet w domach członków załogi oraz w miejscach związanych z załogą takich jak: hotel, czy kasyno, czy biura obozowe, które się znajdował w Stabsgebäude. I tym sposobem wiele z nich trafiło właśnie do tej pracy. Ale nie tylko Niemki, później również aresztowane na terenie Wielkopolski, prawdopodobnie też ich znajomość niemieckiego była całkiem przyzwoita, w związku z tym do tej grupy zostały zaliczone. Zajmowały się głównie pracami domowymi, sprzątaniem, robieniem zakupów. I w tym celu politische abteilung przygotowywało dla nich specjalny dokument tak zwany „ausweis”, który miał pozwalać im na przekroczenie tej właśnie dużej postenketty, czyli tego łańcucha wieżyczek, strażnic otaczającego ten szerszy teren obozu. Był to dokument w języku niemieckim ze zdjęciem, zdjęciem w ubraniu cywilnym, nie w pasiaku, z informacją, gdzie więźniarka jest zatrudniona, z podpisem oficera i również z podpisem nadzorczyni obozu kobiecego. Więźniarki rzeczywiście miały wyznaczone sklepy, w których robiły zakupy, niektóre z nich zajmowały się również dziećmi członków załogi. Komendant Höss napisał we wspomnieniach, że w jego domu były dwie Badaczki Pisma Świętego. Zresztą, jak wspomniał, znał więźniów z fioletowymi trójkątami z obozów, w których przebywał wcześniej i widział ich upór, widział ich zachowanie w obozie, takie spokojne znoszenie tego losu, którego doświadczali. Wspominał, że obawiał się trochę, że więźniarki te będą w jakiś sposób wpływać na dzieci, jeżeli chodzi właśnie o przekonania religijne, no ale nic takiego się nie działo. Zresztą no byłoby to nieostrożnością ze strony więźniarek, gdyby z dziećmi samego komendanta w jakikolwiek sposób chciały rozmawiać na tematy czy obozowe, czy religijne, czy jakiekolwiek inne. Wspomina je również Stanisław Dubiel, który był ogrodnikiem, pracował w domu komendanta. Wspomina właśnie ich obecność i ich pracę. Podobnie właśnie w biurach obozowych, gdzie zajmowały się dokumentacją. Było to dosyć wyjątkowe. Początkowo więźniarki miały dochodzić do pracy, ale kiedy na terenie obozu Birkenau wybuchały epidemie, w obawie o przenoszenie właśnie choroby, więźniarki zaczęto kwaterować na terenie domów załogi. To było najczęściej albo gdzieś na poddaszu, albo w suterenie. Co ciekawe, pomimo tego że gotowały często dla rodzin, nie miały tych samych posiłków. Posiłki były im przywożone przez więźniów z obozu.

W relacjach byłych więźniów obozu Auschwitz pojawiają się informacje dotyczące specyficznego, jak na obozowe warunki, stosunku więźniów Świadków Jehowy do wykonywanej pracy czy rozkazów. Józef Mikusz podaje, że byli oni wzorem zgodnego współżycia z innymi więźniami, z kolei Anna Pawełczyńska podkreślała, że najważniejsze było dla niego życie zgodnie z ich wiarą, że nie zrobią niczego, co byłoby z nią sprzeczne, w tym też tego, co przyniosłoby krzywdę drugiemu człowiekowi. Jak z takimi przekonaniami więźniom funkcjonowało się, żyło się wśród innych więźniów, jak to było postrzegane przez innych więźniów?

To okrucieństwo życia obozowego, panująca w obozie przemoc wszelkiego rodzaju była bardzo trudna do zaakceptowania właściwie dla wszystkich więźniów, a dla więźniów, którzy temat właśnie przemocy, na temat znaczenia przykazania „nie zabijaj” dywagowali bardzo często i w sposób taki bardzo dogłębny, były to naprawdę sytuacje absolutnie nie do zaakceptowania. No właśnie, kłóciło się tutaj bardzo wiele spraw, którym byli wierni Świadkowie Jehowy. Pierwsza sprawa: sam fakt osadzenia w obozie, sam fakt aresztowania. Wielu z nich, z którymi rozmawiałam, mówiło, że dla nich była to wola Boża, na którą oni godzili się. Należy tutaj pamiętać, że mówimy o roku, w przypadku Polaków 1940-41, czyli już wojna trwa jakiś czas. Oni mają świadomość tego, jaka jest sytuacja polityczna Europy, w związku z tym protestowanie czy szukanie ucieczki, ukrycia i tak dalej byłoby rzeczą, która narażałaby innych w pierwszym rzędzie i też no prawdopodobnie skazana by była na porażkę. W związku z tym przyjmowali tą decyzję. Jeszcze jeden element był tutaj dosyć istotny w momencie aresztowania, mianowicie w czasie przesłuchania, kiedy musieli wyjaśnić, dlaczego, no właśnie, odmawiają pracy, dlaczego takie zachowują stanowisko, nie chcą wstąpić do Wehrmachtu, tłumaczyli, że są Świadkami Jehowy i nie mogą zabijać, nie mogą występować przeciwko innemu człowiekowi. Wówczas funkcjonariusze gestapo mieli przygotowany formularz, który między innymi zawierał stwierdzenie, że uznają swoje przekonania religijne za błędne, mieli podpisać i być jednocześnie zwolnionym. Opowiadał o tym Andrzej Szalbot, młody człowiek z Wisły, który, kiedy wybuchła wojna, był jeszcze niepełnoletni. Mama w obawie o los rodziny podpisała volkslistę. Do wojska niemieckiego, do Wehrmachtu wstąpił jego brat, więc kiedy Andrzej Szalbot skończył 18 lat, dostał wezwanie do wojska, właśnie w związku z tą decyzją mamy, no i też faktem, że brat był w wojsku. Kiedy nie zgłosił się do komendy uzupełnień, przyszli po niego funkcjonariusze i na posterunku rozpoczęło się śledztwo. Postawiono mu właśnie tą sytuację, kiedy mówiono o tym, że brat przecież służył, na co Andrzej Szalbot powiedział: „Tak, ale wrócił z tej wojny w strasznym stanie psychicznym i ta przemoc, to okrucieństwo bardzo go przygnębiło”. No i wspomniał, że jest Świadkiem Jehowy i jemu jego sumienie zabrania zabijać. Wtedy usłyszał, że w takim układzie my ci to sumienie wyprostujemy i został przesłany do obozu Auschwitz. W innej sytuacji Świadkowie Jehowy, Badacze Pisma Świętego będąc już w obozie, próbowali znowu na swój sposób odnieść się do tego wszystkiego. Ci, którzy byli przywożeni na początku i właśnie tak pracowali w różnych komendach, byli kwaterowani w różnych blokach, próbowali szukać innych więźniów z fioletowymi trójkątami. Nie było to łatwe, bo tych więźniów na ogół było niewielu, ale udało się taką grupę zrobić i właśnie w jednym z bloków więźniowie się zbierali. Co ich charakteryzowało, co ich wyróżniało, tutaj wspomniany był Józef Mikusz. I to jego wspomnienie: mianowicie pomimo wszystko, pomimo tych fatalnych warunków sanitarnych, braku wody, braku możliwości zachowania higieny starali się utrzymać czystość, starali się, żeby po prostu ten ich pasiak wyglądał w miarę schludnie. Jeżeli chodzi o samą pracę, jakkolwiek nie była ona związana właśnie z kwestiami wojskowymi, wykonywali ją bardzo sumiennie. W przypadku budowy wyglądało to w ten sposób, że jeżeli mieli ładować na taczki żwir, to zawsze ta taczka, którą oni ładowali albo przewozili, była pełna. Nigdy tej pracy jakoś nie próbowali oszukiwać i jakoś w inny sposób, no inni więźniowie dosyć trudno do tego, traktowali to, no, w różny sposób, ponieważ chcieli zachować siły i pracować jak najdłużej, a tutaj cały czas takie wypełniane po brzegi taczki, no to znaczy, że tych sił bardzo szybko ubywało. Inny więzień Kazimierz Smoleń, z którym również rozmawiałam, scharakteryzował Świadków Jehowy, więźniów z fioletowym trójkątem, których spotkał w obozie, jako najbardziej porządnych ludzi w obozie i to się właśnie wiązało z tym, że wyróżniali się tym wyglądem, nie kradli, nie oszukiwali, starali się być życzliwi dla innych, co też nie było takie łatwe, bo przecież to zło, to okrucieństwo na wszystkich wpływało. Jan Otrębski, który został oznaczony w obozie czerwonym trójkątem, wspomina, że w pierwszych tygodniach już szukał więźniów współwyznawców, więźniów z fioletowym trójkątem. Sam został aresztowany podczas organizowania spotkań dla takiej grupy zainteresowanej właśnie ich nauką. Miał przy sobie sporo literatury. Prawdopodobnie przez żandarmów został uznany za członka ruchu oporu, ponieważ w dokumentacji nie zostało uwzględnione to, że jest Świadkiem Jehowy i prawdopodobnie z tego powodu został oznaczony czerwonym trójkątem. Opowiada, że w końcu któregoś dnia zobaczył taką grupkę stojących więźniów właśnie z fioletowymi trójkątami, pobiegł do nich, był wycieńczony, miał ranę na ręce, gdzie już wdało się zakażenie, no i zaczął z nimi rozmowę, mówiąc, że tak się cieszy, że jest bratem, że takie ważne było dla niego, żeby ich odszukać, no i okazało się, że oni podchodzą do niego z ogromną rezerwą. Był wychudzony, był brudny, bardzo źle wyglądał, więc rozmowa przeciągała się i mówi: „No tak, ale ja znam waszą literaturę”. I tutaj zaczął przytaczać różne artykuły, które były w publikacjach i to ich przekonało, że rzeczywiście jest Świadkiem Jehowy. Ci więźniowie postarali się dla niego o lekarstwa, jeden z nich codziennie opatrywał tą ranę. No i dzięki temu odzyskał zdrowie, ale pozostał z czerwonym trójkątem. Wspomina, że kiedy już troszkę odwagi nabrał, poprosił o zmianę tego o trójkąta, no ale jak dalej opowiada, w odpowiedzi dostał tylko kopniaka i już z tym czerwonym trójkątem do końca w obozie Auschwitz był. W przypadku kobiet również ta rzeczywistość, pomimo tego że tak jak wspomniałam, większość była kierowana do pracy gdzieś poza obóz, ale sam fakt warunków w obozie, w Birkenau, no i później mordowania masowego, deportowania Żydów i mordowania w komorach gazowych, to wszystko było, jak to określiła Elza Abt – demoniczne. I któregoś dnia wspomina, rozmawiała z żoną oficera w domu, w którym pracowała i właśnie ta żona tak zwierzyła jej się, że jej mąż się bardzo zmienił, odkąd tutaj został przeniesiony, jest nerwowy, jest innym człowiekiem. Więc ona na to mówi, odpowiedziała jej, że nie powinna być zdziwiona, dlatego że to wszystko, czym on zajmuje się w obozie, to jest nieludzkie, to jest demoniczne, w związku z tym to bardzo wpływa na wszystkich. To była krótka rozmowa. Elza Abt nie pozwalała sobie na jakieś jeszcze inne uwagi, ale dla wszystkich był to taki czas próby, kiedy właśnie swoje przekonania musieli w jakiś sposób przełożyć na tę rzeczywistość obozową. Na przykład w obozie Ravensbrück więźniarki nie chciały stawać do apelu, był problem z przeliczaniem ich. I zapytałam właśnie pani Elzy Abt podczas spisywania z nią relacji, jak to było w Auschwitz. Więc ona mówi, że faktycznie to jest element porządku wojskowego, ale dla nich w tym momencie to był element w ogóle zachowania porządku w obozie. I ponieważ ich sprzeciw mógł znowu pociągnąć kary na inne więźniarki, w związku z tym uznały, że nie będą się sprzeciwiać i po prostu, żeby mieć to szybciej za sobą, a jest to, no, taki element dosyć logiczny dla nich, nie będą się przeciwstawiały i stawały do apelu. Także wielokrotnie, wielokrotnie więźniowie pewne rzeczy musieli przedyskutować. Zresztą i Jan Otrębski, i Kazimierz Zając, i też Mieczysław Kaleciński, z którym rozmawiałam, często mówili właśnie o rozmowach, które odbywali i jak powinni się odnieść do tej rzeczywistości. To był trudny, bardzo trudny czas.

Można wysnuć taki wniosek, że więźniom Świadkom Jehowy udawało się stworzyć namiastkę wspólnoty religijnej w obozie?

Udało się Świadkom Jehowy zachować więzi między nimi, co właściwie było trudne, z tego względu, że raz ta grupa była mała, później, kiedy obóz się zaczął rozwijać, tych więźniów też przenoszono. Ale właśnie była taka grupa, która przebywała najdłużej i wokół niej gromadzili się inni, którzy w kolejnych miesiącach, w kolejnych latach trafiali do obozu. Te spotkania to były najczęściej wieczorem, zresztą jak przejrzymy relacje więźniów, to widać, że też inni więźniowie szukali wsparcia, szukali wśród osadzonych w obozie albo krewnych, albo znajomych, albo z kimś, kto mieszkał w tym samym regionie, przeróżnych koneksji, właśnie w celu takiego wsparcia, szukania pomocy, szukania kogoś, kto to byłby dla nich taką bratnią duszą. Te ich wieczorne spotkania miały raz na celu właśnie omówienie wspólnej modlitwy, omówienia jakiegoś fragmentu z Biblii, ale również takiego zainteresowania, w jakiej formie ci więźniowie się znajdują. I tutaj ten przykład, który wcześniej wspomniałam, Jana Obrębskiego, który miał właśnie rękę już w tak fatalnym stanie, że nawet lekarz obozowy powiedział, że już nie nadaje się do przyjęcia do szpitala obozowego, tylko umrze za parę dni. No i właśnie taka troskliwa opieka pozwoliła, że uratował się, właściwie został uratowany przez współwięźniów. Czy kwestie listów od rodzin, wiadomo, one miały pewien charakter, nie można było tam na za wiele informacji przekazać czy przesłać, ale już fakt korespondencji i gdzieś tam jakieś ukryte słowa, to dawało otuchę. Jak więźniowie często wspominają, ktoś dostał list z domu, to czytał na głos, także inni słuchali i czuli taką więź, taką troskę innych. Czy paczki z żywnością, które więźniowie później w kolejnych latach mogli otrzymywać, też dzielili się ich zawartością. Tutaj właśnie ta kwestia przynosi takie różne komentarze wśród więźniów i niektóre mówią o tym, że Świadkowie Jehowy w pewnym momencie stali się dla niektórych więźniów, oczywiście trzeba to tutaj bardzo podkreślić, stali się bardzo taką hermetyczną grupą, czyli wspierali siebie nawzajem. Natomiast jeżeli chodzi o innych więźniów, już ich takie zainteresowanie czy troska nie była widoczna. No, można to wytłumaczyć tym, że po prostu liczba więźniów wzrastała w obozie, ich los, kary, które spadały na więźniów, terror w obozie, to wszystko działało na osadzonych, stąd takie utrzymywanie kontaktów na zasadzie właśnie wybranych grup. W przypadku więźniarek było to trudniejsze, ponieważ one były rozpierzchnięte w biurach, w hotelu, w domach esesmanów, ale właśnie tam, gdzie mogły się spotykać, takie sytuacje miały miejsce. I doszło nawet do takiej absolutnie wyjątkowej sytuacji. Jedna z więźniarek, która pracowała na terenie hotelu dla esesmanów, on się znajdował w okolicach dworca, któregoś dnia myła okno i ulicą przechodziły dwie panie. Te panie zauważyły, że ona ma fioletowy trójkąt, musiały skądś musiały wiedzieć, że to jest oznaczenie więźniów IBV i tak konspiracyjnie do niej powiedziały: „my też jesteśmy Świadkami Jehowy”. Umówiły się, że wejdą do środka do budynku, pod pozorem skorzystania z toalety, no i udało im się parę słów zamienić. Za jakiś czas te dwie panie znowu pojawiły się w okolicach tego hotelu i w toalecie zostawiły broszurki Świadków Jehowy. No i właśnie ta więźniarka umiejętnie przeniosła te pisma do obozu, dzieląc się nimi z innymi więźniarkami. Także taka współpraca wewnątrz obozu, ale także z mieszkańcami miasta, którzy raz, że wrażliwość wykazywali, a też może i specjalnie te panie w tym rejonie akurat spacerowały i taki kontakt został nawiązany. Jeżeli chodzi właśnie o modlitwy w przypadku więźniarek, to też one się odbywały już w takim bardzo małym kręgu dwóch, trzech więźniarek maksymalnie, tam, gdzie faktycznie mogły się zebrać. Ale jak podkreślają, to też były dla nich wyjątkowe momenty wyjątkowego wsparcia.

Dla więźniów Świadków Jehowy możliwe było opuszczanie obozu po podpisaniu dokumentów, w których wyrzekliby się swoich wiary. Czy wielu więźniów, więźniarek skorzystało z takiej możliwości?

Więźniowie wspominają, że proponowano im zwolnienie z aresztu czy z obozu, no właśnie na kilku etapach, już tutaj wspomniałam wcześniej o tym etapie aresztowania. Później w obozie co jakiś czas, jak wspominają więźniowie, byli przywoływani do wydziału politycznego i tam taki formularz był im przedstawiany. Więźniowie odmawiali, tutaj w obozie Auschwitz nie zachował się taki dokument i również z relacji więźniów takich informacji nie mamy, żeby któryś z więźniów rzeczywiście zdecydował się na zwolnienie pod takimi warunkami. Ten dokument później został nieco złagodzony, ponieważ widziano taką gorliwość w wykonywaniu pracy w przypadku i mężczyzn, i kobiet. Ponadto gospodarka niemiecka, armia niemiecka potrzebowała żołnierzy, a wielu z nich było właśnie z rodzin, no właśnie, wspomniałam tutaj Andrzej Szalbota, którego brat służył w Wehrmachcie, to były właśnie rodziny zróżnicowane, jeżeli chodzi o kwestię religijną. W związku z tym liczono tutaj na zachęcenie więźniów do wstąpienia do wojska. Taki dokument został wydany właśnie przez kancelarię Rzeszy, podpisany przez Ernsta Kaltenbrunnera, gdzie jest zawarty termin „zwolnienie przez podanie ręki”. Ono się tyczyć miało więźniarek, ponieważ kobiety konsekwentnie odmawiały stwierdzenia, że wyrzekają się swoich przekonań, mało tego uważają je za błędne. Stąd miały nie podpisywać takiego dokumentu, ale na podstawie orzeczenia, stwierdzenia właśnie esesmana, miały być zwolnione. No i tutaj znowu widać, że jakaś taka więź między nimi powstawała, że już nie chciały niejako współpracować z Wydziałem Politycznym czy z gestapo, czy z jakąkolwiek inną instytucją, która miałaby manipulować ich przekonaniami i nie były zwalniane. Jeden przypadek, który stwierdziłam, to była więźniarka Holenderka, została zwolniona z obozu. Jednakże to było w jeszcze w ‘42 roku, kiedy te zasady były troszeczkę inne i z relacji nie mamy informacji o tym, że faktycznie taki dokument podpisała. Prawdopodobnie to zwolnienie było efektem takiej rutynowej procedury zwalniania więźniów, jaka była w obozie. Z literatury wiem, że w innych obozach takie przypadki pojedyncze zdarzały się.

Jak potoczyły się powojenne losy więźniarek i więźniów Świadków Jehowy?

Powojenne losy były, jeżeli chodzi o nich jako byłych więźniów, no, dosyć zróżnicowane, jak to się wyraża. Wspomnienia obozowe dosyć szybko zaczęli spisywać, a to ze względu na samą formę ich wyznania, pracę, współwyznawców. Jeżeli ktoś potrafił pisać, takie wspomnienia były publikowane bądź też przeprowadzono z nimi wywiady, ale generalnie ze względu na to, że to wyznanie było traktowane jako nielegalne, na przykład na terenie na terenie ziem polskich bardzo długo, nie znajdowało miejsca w takim szerszym zainteresowaniu i w szerszym odbiorze losów więźniów ocalonych z Auschwitz. W związku z tym właściwie dopiero po przemianach politycznych ta literatura zaczyna się pojawiać troszeczkę w szerszym zakresie. No, też należy pamiętać, że była to mała grupa więźniów, w związku z tym, jeżeli tutaj patrzymy na te proporcje, to też trzeba tutaj te grupy świadomie wydzielić. Tutaj w przypadku Muzeum Auschwitz więźniowie z fioletowym trójkątem włączali się, owszem, w upamiętnianie, ale właśnie też w tym okresie przemian. Pamiętam, jak przyszłam do pracy w ‘98 roku, mój kierownik ówczesny, pan doktor Franciszek Piper, był odwiedzany przez Jana Otrębskiego z Zawiercia, który właśnie składał relacje, ale też taką prośbę wyraził do pana Pipera o przygotowanie opracowania poświęconego Świadkom Jehowy. Ja byłam wówczas młodym pracownikiem i to zadanie zostało do mnie skierowane. No i już taka moja pierwsza orientacja w literaturze pokazała, że rzeczywiście tych opracowań jest mało. Gdzieś o więźniach z fioletowym trójkątem, więźniach IBV wspomina się, ale taka większa praca nie była dostępna. Pojawiła się wówczas praca niemieckiego historyka Detlefa Garbe poświęconego właśnie obozowi Neuengamme i też taka szersza praca poświęcona tej grupie na terenie III Rzeszy. Z upływem lat publikacji, artykułów, wspomnień zaczęło pojawiać się coraz więcej, no i też sama nasza znajomość historii obozów koncentracyjnych i fakt, że tutaj przydzielane były różne kategorie, powoduje, że mamy lepszy obraz tej grupy, mamy takie właśnie szczegóły z okolicznościami aresztowania, no i też z całym system państwa III Rzeszy. W jaki sposób społeczeństwo było na różne metody, z różnych powodów, lustrowane, inwigilowane, kogo aresztowania dotykały. Temat w dalszym ciągu podejmowany i myślę, że właśnie w takim ogólnym spojrzeniu na obozy koncentracyjne bardzo, bardzo ważny.