Rozmiar czcionki:

MIEJSCE PAMIĘCI I MUZEUM AUSCHWITZ-BIRKENAU BYŁY NIEMIECKI NAZISTOWSKI
OBÓZ KONCENTRACYJNY I ZAGŁADY

Więźniowie funkcyjni w obozie Auschwitz

Transkrypcja podcastu

Posłuchaj na: SPOTIFY | APPLE PODCAST

W niemieckich obozach koncentracyjnych, w tym w obozie Auschwitz, istniała grupa więźniów tzw. funkcyjnych, odpowiedzialnych m.in. za nadzorowanie innych więźniów.  Głównie zajmowali się oni nadzorowaniem komand roboczych, czy pilnowaniem porządku w blokach i barakach, ale także rozdziałem żywności pomiędzy więźniów.
Sprawowanie funkcji  lageräeltestera, blokowego czy kapo oznaczało często właściwie niemal nieograniczoną władzę nad więźniami. Zdarzało się, że więzień funkcyjny stawał się panem życia i śmierci.
O tym czym charakteryzowała się ta grupa więźniów w obozie opowiada dr Piotr Setkiewicz, z Centrum Badań Muzeum Auschwitz.

W powszechnym rozumieniu więzień funkcyjny to kapo, ale struktura więźniów funkcyjnych w obozie koncentracyjnym była dużo bardziej skomplikowana. Jacy byli więźniowie funkcyjni?

Generalnie zależy to od tego, jakiej definicji użyjemy, bo w literaturze i we wspomnieniach więźniów można spotkać bardzo różne określenia tychże funkcyjnych. To znaczy funkcyjnymi byli kapowie, byli blokowi, byli też funkcyjni pomniejszego rzędu, to znaczy tak zwani vorarbeiterzy, czyli pomocnicy kapów czy sztubowi pomocnicy blokowych. To jest węższa definicja, aczkolwiek funkcjonują też definicje znacznie szersze obejmujące stanowiska, na przykład pisarza blokowego czy pisarza komanda, tak zwanego schreibera, w tym również pomniejsze funkcje, takie jak torwachy, czyli strażnika przy drzwiach prowadzących do danego bloku czy baraku czy nachtwachy strażnika nocnego. Czasami nawet funkcyjnymi określa się więźniów, którzy pracowali w uprzywilejowanych komanda, to znaczy w różnego rodzaju magazynach, na przykład pod dachem. Także dla celów badawczych pewnie łatwiejsze jest operowanie tą definicją węższą, czyli ograniczenie się do tych funkcyjnych, którzy rzeczywiście odgrywali duże znaczenie w obozie i mieli wpływ bezpośredni na życie więźniów.

Czy możemy pokazać, jak wyglądała struktura więźniów funkcyjnych zarówno w obozie, zaczynając od starszego obozu, jak i w grupach roboczych? Bo tutaj ten podział jest najbardziej wyraźny.

Generalnie były dwa piony, rzec można więźniów funkcyjnych. To znaczy byli to dla blokowi i wszyscy więźniowie funkcyjni, którzy zajmowali się więźniami w sytuacji, kiedy znajdowali się oni w obozie. Czyli blokowy to więzień, który odpowiadał za porządek w bloku i miał on do dyspozycji sztubowych tych, którzy z kolei nadzorowali więźniów w ramach poszczególnych sal sypialnych, w których więźniowie przebywali. I ta struktura właściwie dotyczyła sytuacji, w której więźniowie znajdowali się w obozie rano, przed wymarszem do pracy oraz wieczorem po powrocie komand roboczych i po apelu do obozu, również w dni wolne. Bo nie zapominajmy, że całe niedziele, czy w późniejszym okresie połowa czasów w niedzielę właśnie były przeznaczane dla więźniów. To znaczy oni mieli wtedy odpoczywać mieli też zająć się swoimi ubraniami, naprawą, pisaniem listów i tak dalej i tak dalej. Także w tym czasie właśnie więźniowie znajdowali się w zasięgu władzy blokowego. Natomiast w momencie, kiedy kończył się apel, wtedy przystępowano do formowania komand roboczych. Kapo danego komanda mieli zgłaszać się wszyscy ci więźniowie, którzy byli do takiego komanda przypisani i od tej pory kapo zbierając swoją grupę, ustawiając więźniów w kolumnę piątkową, przejmował nad nimi kontrolę, to znaczy udawał się on na miejsce pracy i tam nadzorować miał więźniów przede wszystkim dbać o to, żeby osiągali oni odpowiednią wydajność pracy oraz zwłaszcza w późniejszym okresie miał również troszczyć się, ażeby nie podejmowali oni prób ucieczek. I taki kapo miał do dyspozycji vorarbiterów, czyli takich podkapów. Istniały zresztą różnego rodzaju wariacje nazw tychże funkcji. To znaczy był na przykład oberkapo to kapo wielkiego komanda, które liczyło często kilkuset czy nawet ponad 1 000 więźniów i który to oberkapo miał pod sobą kilku zwykłych kapów, a czasami również na większych komandach kapowie mieli do dyspozycji unterkapów, a ci z kolei vorarbeiterów, także taka hierarchia była dość czytelna. Wreszcie w obozie funkcjonował tak zwany lagerkapo. To był kapo tych więźniów, którzy do pracy nie wychodzili poza obszar obozu. To znaczy dotyczyło obsady komand takich jak: kuchnia, komand, które odpowiedzialne były za sprzątanie terenu obozu i tak dalej i tak dalej. No i wreszcie funkcjonował tak zwany lagerältester, czyli starszy obozu. To funkcja najwyższa w całej tej hierarchii w tej strukturze. Był to więzień, który sprawował nadzór nad wszystkimi kapami i wszystkimi blokowymi w całym obozie.

Jak w takim razie przekłada się sytuacja więźniów funkcyjnych w tych dwóch przestrzeniach? To znaczy, czy blokowi, sztubowi, pisarze blokowi wychodzili do pracy i byli członkami komand kapów? Czy było różnie? I na czym polegał w tym przypadku przywilej bycia więźniem funkcyjnym?

Zasady zadania obu tych grup funkcyjnych się ze sobą nie zazębiały, to znaczy blokowi i sztubowi zajmowali się więźniami wtedy, kiedy oni znajdowali się w obozie. Natomiast odpowiedzialność kapów za komanda kończyła się z chwilą przekroczenia bramy obozu po powrocie więźniów z pracy na apel. I wtedy właściwie kapowie mogli udać się do swoich pomieszczeń. Były one zazwyczaj wydzielone od kwater wszystkich innych więźniów. Na przykład w Auschwitz przez pewien czas więźniowie funkcyjni kapowie mieszkali w bloku 25, gdzie warunki zakwaterowania były znacząco lepsze od tego, co napotkać można w salach sypialnych dla zwykłych więźniów. Blokowi również właściwie z chwilą opuszczenia obozu po apelu porannym przez więźniów właściwie mogli zajmować się biurokracją, mogli nadzorować sprzątanie bloków. Właściwie nie mieli wiele do roboty. Do istotnych zadań blokowych należał rozdział żywności w sytuacji, kiedy więźniowie znajdowali się w obozie, to znaczy porannej kawy lub herbaty i po powrocie do obozu również chleba czy różnych dodatków, względnie w dni wolne wydawanie zupy. Także blokowi również mieli czuwać nad porządkiem w trakcie wydawania żywności, po to na przykład, ażeby jakieś tam więzień nie ustawiał się dwukrotnie w kolejce i żeby nie pobierał nienależnej mu żywności.
Rzecz jasna było dobrze być kapo lub blokowym w obozie czy jakimkolwiek właściwie więźniem funkcyjnym, ponieważ do stanowisk tych przy należały pewne przywileje i to bardzo znaczące.  Zwłaszcza jeśli popatrzymy na przykład na fotografie więźniów funkcyjnych, to można zauważyć, że generalnie są oni dobrze odziani, mają charakterystyczne, ciemne lub granatowe kurty, co było zwłaszcza istotne w zimie i generalnie sprawiają wrażenie lepiej odżywionych. Tak to by można określić eufemistycznie. Natomiast patrząc kolejno na wyposażenie bloków, można zauważyć, że sale, w której przebywali więźniowie funkcyjni, a zwłaszcza na przykład blokowi, były wyposażone jak na warunki Auschwitz, rzec można, luksusowo. Było to widoczne zwłaszcza w Birkenau w obozie kobiecym, gdzie w pokoiku, czy też w sztubie takiej więźniarki funkcyjnej, blokowej można było zauważyć przedmioty, które poniekąd należały do inwentarza obozu. To znaczy na przykład nie piętrowe, lecz pojedyncze łóżka, ale też zaopatrzone w artykuły, które ewidentnie zostały przez takie funkcyjne zorganizowane poprzez kontakty na przykład z więźniarkami, które pracowały tak zwanej Kanadzie. Były to jakieś tam wełniane koce, kołdry, pościel, rzeczy zupełnie dla zwykłych więźniów nieosiągalne. W związku z tym dobrze było być więźniem funkcyjnym, jak wspomniałem, a chyba najważniejszą zaletą zajmowania takiego stanowiska był dostęp do żywności. Bo blokowi na przykład byli w stanie przydzielaną na stan bloku żywność podzielić w ten sposób na przykład chleb, żeby zawsze dla nich pozostawały jakieś większe porcje. Poza tym na przykład, co zdarzało się, że nie meldowali o śmierci więźniów ze swojego bloku natychmiast, dzięki czemu otrzymywali na stan bloku kilka czy kilkanaście dodatkowych porcji żywności więcej, które mogli sobie przywłaszczyć. Stąd właśnie bardzo częste w opisach więźniów sylwetki takich to blokowych, którzy nabrali ciała, czy byli dość pokaźnej tuszy w obozie. Takim symbolem, takiego więźnia funkcyjnego był niewątpliwie kapo Krankemann, który jest przedstawiany wielokrotnie na różnego rodzaju grafikach czy rysunkach więźniów wykonanych, czy to w obozie, czy raczej po wyzwoleniu, jaki właśnie taki mężczyzna niski, ale bardzo pokaźnej tuszy.

Historia Auschwitz rozpoczyna się od 14 czerwca i deportacji pierwszych Polaków, ale już wcześniej esesmani przenieśli do tworzonego obozu Auschwitz grupę 30 niemieckich kryminalistów, więźniów, którzy mieli stać się tymi pierwszymi więźniami funkcyjnymi. Czy tak właśnie wyglądała polityka SS czy więźniami funkcyjnymi powinni być Niemcy?

Tak, jeżeli spojrzeć zwłaszcza na początki wszelkich części obozu Auschwitz, to znaczy mam na myśli tutaj i obóz macierzysty, i Birkenau, czy obóz w Monowicach, czy również podobozy, to zasadniczo najpierw do takich obozów czy jego części kierowano grupy więźniów funkcyjnych, którzy mieli przygotować ów obóz na przyjęcie zwykłych więźniów. Tutaj w Auschwitz, na przykład pierwszy transport takich więźniów z Sachsenhausen, niemieckich kryminalistów, trafił 20 maja 1940 roku, czyli ponad trzy tygodnie wcześniej niż do obozu przywieziono pierwszy transport więźniów politycznych.
Podobnie zresztą rzecz się miała na przykład w Birkenau czy w obozie kobiecym, wcześniej jeszcze w Auschwitz, gdy pierwszym transportem był właśnie transport więźniarek kryminalnych i aspołecznych, również w obozie w Monowicach i tak dalej i tak dalej. Z zasady takimi więźniami byli początkowo Niemcy, ponieważ starano się, ażeby oni to objęli wszelkie najważniejsze funkcje w obozie, żeby ich pozycja była uprzywilejowana po to, żeby esesmani mogli liczyć na nich w razie jakichkolwiek problemów z utrzymaniem dyscypliny wśród więźniów. W związku z tym zazwyczaj na stanowiska takie trafiali raz, że Niemcy a dwa, że więźniowie kryminalni czy również aspołeczni, co do których można było przynajmniej z punktu widzenia esesmanów mieć pewność, że zachowają się w sposób odpowiedni i nie będą mieli skrupułów przy biciu swoich podwładnych. Wreszcie w grupie tej znaleźli się początkowo nieliczni, także niemieccy więźniowie polityczni. I tutaj w relacjach byłych więźniów, opinie na temat ich postawy dość znacznie się różnią. To znaczy część z nich nabierała bardzo prędko tych nawyków, które podpatrzyli niejako u  swoich kolegów z czarnymi lub zielonymi winklami i nie mieli oni skrupułów przy biciu więźniów, ale też część więźniów niemieckich politycznych było zapamiętywanych przez więźniów obozu jako względnie przyzwoitych. W 1940 roku, w 1941 właściwie liczba więźniów niemieckich Auschwitz wystarczała do obsadzenia wszystkich ważniejszych stanowisk funkcyjnych. Te pomniejsze stanowiska, takie jak właśnie sztubowych, przekazywano stopniowo, jednak w ręce innych więźniów, zwłaszcza w tym pierwszym początkowym okresie więźniów polskich. I tutaj, wynikało to przede wszystkim z braków wystarczającej liczby Niemców. I taka sytuacja właściwie utrzymywała się do końca istnienia obozu. To znaczy, gdy pojawiał się w Auschwitz jakiejkolwiek więzień Niemiec, to miał on znacząco wyższe szanse na otrzymanie stanowiska w hierarchii funkcyjnych niż na przykład Polak, czy tym bardziej później Żyd. Także w 1940,  ‘41 roku. Pierwsi nieliczni Polacy zaczęli otrzymywać funkcje. Były to zazwyczaj funkcje sztubowych odpowiedzialnych za porządek w salach sypialnych. I o tym, kto zatrzyma taką funkcję, decydowało najczęściej dobre wrażenie, które ów więzień mógł sprawiać. Na przykład więzień, który zachowywał się w sposób żołnierski, prawda? To imponowało trochę kapo i uznawali oni, że on będzie potrafił dbać o porządek, czy to w komandzie czy w sali sypialnej. I co ciekawe, na przykład takim więźniem funkcyjnym sztubowym został wkrótce po przybyciu do obozu Witold Pilecki, który no właśnie ze względu na swoją żołnierską postawę, sposób, w którym meldował się czy stawał na apelu, został dostrzeżony przez blokowego. Z tym, że generalnie wymagano od sztubowych, ażeby popędzali oni  bili więźniów, w związku z tym ci sztubowi, którzy nie chcieli tego czynić, no to prędko swoją funkcję tracili. I to właśnie stało się udziałem Witolda Pileckiego, który po bardzo krótkim czasie został później z tej funkcji zwolniony i karnie przeniesiony do komanda budowlanego.

Czy ta decyzja o przyznaniu funkcji to była wewnętrzna decyzja więźniów funkcyjnych czy zawsze taką decyzję musiał akceptować esesman?

Formalnie rzecz biorąc o mianowaniu danego więzienia hierarchii funkcyjnych, decydował Schutzhaftlagerführer, czyli zastępca komendanta obozu. Ale tak tylko wyglądało w teorii, a w praktyce zazwyczaj na niższe stanowiska funkcyjnych wybierano tych więźniów, którzy z jakiegoś powodu spodobali się kapo czy blokowemu. I ta decyzja rzecz jasna musiała być jakoś tam aprobowana przez esesmana, w tym wypadku blockführera czy jeśli chodzi o kapów tu kommandoführera, jednak zazwyczaj pozostawiali oni dość sporą swobodę przy owych nominacjach, tym więźniom funkcyjnym, którzy zajmowali wyższe stanowiska w hierarchii. W związku z tym te nominacje bywały bardzo różne i opierały się w dużej mierze na awansach tych na przykład sztubowych, którzy sprawdzili się na swoich stanowiskach. W związku z tym mieli oni szansę później otrzymać stanowisko zastępcy blokowego czy później blokowego. I podobnie sytuacja wyglądała w komendach roboczych.
Co do kryteriów, jeszcze którymi kierowali się kapowie wybierający swoich pomocników, to były one bardzo różne, ale zazwyczaj było to na przykład pochodzenie z tej samej miejscowości albo z tego samego regionu. Jeżeli jakiś, kapo czy blokowy, jakiś funkcyjny znalazł wśród nowo przybyłych więźniów do obozu swoich kolegów, na przykład ze szkoły, no to też był to dobry argument ku temu, ażeby takiego więźnia awansować w hierarchii.

Początkowa sytuacja zatem wygląda tak, że mamy generalnie więźniów funkcyjnych Niemców. Co ciekawe, zdarzają się takie specjalne transporty, które mają uzupełnić braki niemieckich więźniów kryminalnych, którzy powinni zajmować te najwyższe funkcje ponieważ obóz się rozwija. Więźniowie polscy gdzieś czasami dopuszczani są do tych niższych stanowisk. Ale ta sytuacja w Auschwitz zmienia się znacznie w roku 1942 ze względu na niezwykle dynamiczny rozwój struktury obozowej: budowę obozu Birkenau, powstanie trzeciej części obozu w Monowicach. Przyrost liczby więźniów sprawił, że esesmani musieli zmienić swoją politykę względem funkcyjnych.

Tak, ponieważ w tym okresie dawał się już wyraźnie odczuć brak więźniów Niemców, zwłaszcza niemieckich kryminalistów, którzy mogliby obsadzić wszelkie stanowiska w obozie. Od tej pory coraz częściej funkcyjnymi stawali się Polacy oraz, to zwłaszcza widoczne w obozie kobiecym, Żydzi. Oczywiście sytuacja, w której funkcyjnymi, a zwłaszcza znaczniejszymi kapo stawali się nie-Niemcy, była oceniana przez władze obozowe jako nienaturalna i nieprawidłowa w tym sensie, iż uważano, że to właśnie niemieccy kryminaliści najlepiej sprawdzą się przy popędzaniu więźniów i zmuszaniu ich do bardziej intensywnej pracy. Widać to w wewnętrznej korespondencji obozowej, kiedy to starano się apelować do władz zwierzchnich w Berlinie o przydział więźniów niemieckich i to najlepiej kryminalistów. W tych pismach pojawiają się sformułowania o konieczności zatrudnienia bardziej energicznych kapów w celu uzyskania odpowiedniej wydajności pracy. Wyglądało to w ten sposób, że jeżeli na przykład firma, taką największą firmą była w owym czasie IG Farben w Auschwitz, składała wniosek o przydział nowych więźniów, również domagała się, ażeby ci więźniowie pracowali z odpowiednią wydajnością. Takiemu problemowi osiągania przez więźniów niskiej wydajności miało zaradzić właśnie sprowadzanie niemieckich kryminalistów jako kapów do obozu. W związku z tym, co pewien czas organizowano takie akcje przeczesywania niemieckich obozów koncentracyjnych. Tam wysyłano pisma do nich z zapytaniem, czy macie tam gdzieś w Sachsenhausen czy w Mauthausen jakiś wolnych kryminalistów, których można by przenieść do Auschwitz. Takich transportów było kilka. Największy transport przywieziono z Mauthausen. To było ponad 600 więźniów, którzy mieli być kryminalistami. No ale okazało się, że Mauthausen nie dysponowało aż tak wielkim zasobem kryminalistów. W związku z tym przywieziono tam więźniów nie tylko tej kategorii i również małą grupę nie-Niemców, co ciekawe, z Jugosławii. Ale głównym, jak się wydaje, źródłem zaopatrzenia obozu Auschwitz w niemieckich więźniów kryminalnych były tak zwane transporty zbiorowe. Były to wagony, które doczepiano do składów zwykłych pociągów. One kursowały po znacznej części Niemczech zbierając aresztantów z poszczególnych więzień w bardzo różnych miejscowościach. Te podróże trwały czasami niezmiernie długo, ale w rezultacie udawało się zgromadzić w tychże transportach w sumie dość znaczną liczbę niemieckich kryminalistów. Z tym, że oczywiście oni stanowili jedynie część więźniów przewożonych w owych transportach zbiorowych. Niemniej, patrząc na statystyki, jak się wydaje, najwięcej właśnie więźniów kryminalnych trafiło do Auschwitz tą drogą. Od 1942 roku widać, że przy dalszym wzroście liczebnym obozu wszelkie tego rodzaju akcje nie wystarczały już i w 1943 roku, bo dysponujemy takimi dokumentami, na początku tegoż roku w Auschwitz I liczba blokowych i zastępców Niemców zrównała się właściwie z liczbą Polaków na tego rodzaju funkcjach. Chodziło głównie o znajomość języka niemieckiego, czyli można przyjąć, że w jakieś tam części więźniowie polscy pochodzący ze Śląska mieli większe szanse na otrzymanie takich funkcji. No bo oczywiście nie sposób było nadzorować pracę więźniów w sytuacji, kiedy taki funkcyjny nie mógłby się porozumieć ze swoim zwierzchnikiem niemieckojęzycznym. W 1943 roku zaczynają się pojawiać w większej liczbie więźniowie funkcyjni Żydzi, ale generalnie patrząc na statystyki obozowe, wynika z nich, że Żydzi mieli stosunkowo najmniejsze szanse, ażeby otrzymać jakiekolwiek funkcje w obozie. Czyli w odniesieniu do ogólnej liczebności więźniów danej narodowości, to największą szansę na zajęcie wyższych stanowisk w hierarchii mieli Niemcy, na drugim miejscu Polacy i w ostateczności, kiedy już nie można było znaleźć innego więźnia do sprawowania takiej funkcji, wybierano Żydów. I co ciekawe, nie zostało to w żaden sposób skodyfikowane. To znaczy nie zostały wydane żadne zarządzenie w ramach obozu, które by nakazywało postępowanie w ten sposób. O tym, że tak się rzeczywiście działo poza owymi statystykami, o których wspomniałem, świadczy też tylko jeden jedyny rozkaz wydany przez komendanta obozu Artura Liebenhenschla, następcę Hössa, który to stwierdził w pewnym momencie, że „po dokonaniu inspekcji w obozie zauważyłem, że zdarza się, iż więźniarki Niemki pracują przy ciężkich robotach budowlanych, natomiast w biurach obozowych siedzą sobie Żydówki, pod dachem i w cieple”. I ta sytuacja była zdaniem komendanta Liebenhenschla w oczywisty sposób niewłaściwa i należało zrobić coś, ażeby tego rodzaju zdarzenia nie miały więcej miejsca. Czyli wynika z tego, że owa rzec można nadreprezentacja Niemców wśród więźniów funkcyjnych nie była wynikiem jakiegoś rozkazu odgórnego, tylko wynikała stąd, iż po prostu dla każdego esesmana powinno być oczywistym, że niemieccy więźniowie powinni przebywać w lepszych warunkach, natomiast w najgorszych warunkach powinni przebywać więźniowie Żydzi i mieć właściwie niewielki lub żaden dostęp do funkcji obozowych.

Czy możemy zaryzykować stwierdzenie, że właściwie każdy więzień Niemiec jakąś funkcję w obozie otrzymywał?

Tak, tutaj więźniów Niemców, a zwłaszcza kryminalistów było na tyle niewielu, że nawet najbardziej nieprzydatny teoretycznie więzień, który miałby problemy, na przykład z ogarnięciem biurokracji blokowego, jakąś funkcję w obozie otrzymywał. Natomiast co do pozostałych więźniów z pewnością większe szanse mieli więźniowie należący do grupy tak zwanych niskich numerów, czyli ci, którzy tam w 1943 czy 1944 roku byli obozowymi weteranami. W związku z tym znali dokładnie już prawidła, te wszystkie oficjalne i nieoficjalne, rządzące obozem; dowiedzieli się jak w gąszczu tych wszystkich przepisów i zwyczajów się poruszać. W związku z tym mieli oni większe szanse na otrzymanie różnego rodzaju funkcji. Tutaj z zastrzeżeniem, że niekiedy jednak brano pod uwagę szczególne kwalifikacje, kiedy było to potrzebne, bo patrząc kolejne obsady funkcyjnych w obozie szpitalnym w BIIf w Birkenau, widać tam wyraźnie, że no oczywiście, lagerältesterem, czyli zwierzchnikiem wszystkich funkcyjnych w szpitalu obozowym, z tym, że w całym sektorze Birkenau był Polak, doktor Zentkeller. Niektóre stanowiska blokowych były owszem, przydzielane, czy to Polakom, czy Niemcom, ale co ciekawe, ogromna większość więźniów, którzy zostali zatrudnieni w tymże szpitalu na stanowiskach  lekarzy blokowych, bo takie były i one były bardzo znaczące, jeśli chodzi o wpływ na to, co działo się w tymże obozie zostały obsadzone lekarzami Żydami. I tutaj należy stwierdzić, że cokolwiek by po wojnie nie mówiono o doktorze Zentkellerze, to kierował się generalnie, jak widać, umiejętnościami zawodowymi tychże lekarzy żydowskich, powierzając im tego rodzaju funkcje. Natomiast z kolei patrząc na stanowiska tak zwanych flegerów, czyli sanitariuszy, tutaj już sytuacja, rzekłbym wracała do normy. Bo takim sanitariuszem można było zostać po jakimś takim krótkim przeszkoleniu, wystarczyło jedynie wiedzieć, jak zaaplikować jakąś maść, czy zabandażować ranę. W związku z tym sanitariuszami w tymże obozie już byli w większości Polacy, tam się zdarzali no różnego rodzaju, w drobniejszych funkcjach również na przykład Rosjanie, również Żydzi. Niemniej ta z kolei nadreprezentacja Polaków na tym poziomie średnim lub niższym wśród funkcyjnych w obozie szpitalnym była dość wyraźnie widoczna.

Czy wiemy, jak struktura więźniów funkcyjnych wyglądała w takich dwóch zupełnie odrębnych częściach Auschwitz? To znaczy w tym krótkim momencie, kiedy w obozie Auschwitz I znajdują się odizolowani jeńcy sowieccy oraz kiedy w Birkenau powstaje obóz dla więźniów romskich, obóz rodzinny, także odizolowany od reszty obozu. Czy funkcyjnych do tych przestrzeni esesmani sprowadzili z zewnątrz czy wybierali ich także spośród więźniów tam przetrzymywanych?

Zasada była taka, że raczej starano się, żeby funkcyjnymi w takich odizolowanych częściach obozu byli więźniowie nieprzynależni do danej grupy narodowej. Czyli w obozie dla sowieckich jeńców wojennych funkcyjnych sprowadzono z obozu, znaczy spośród tych zwykłych więźniów, którzy nosili pasiaki, a nie mundury sowieckich jeńców, którzy to otrzymywali nad nimi pełnię władzy. Podobnie zresztą wszelkie niższe nawet stanowiska w tymże w obozie zajmowali więźniowie, na przykład Polacy byli tam sanitariuszami w takim bloku szpitalnym. Jeśli chodzi o obóz dla Romów, to jest sytuacja była podobna, aczkolwiek nie do końca, bo tam pewne funkcje przydzielano też Romom, którzy ze względu na swoje zasługi, bo niektórzy z nich byli żołnierzami Wehrmachtu, których po prostu sprowadzono z jednostek czy aresztowano w czasie urlopów i wysłano do Birkenau. Więc oni mogliby i zajmowali niektóre takie ważniejsze nawet funkcje, w tym obozie romskim w Zigeunerlager, ale zasada była jednak taka, iż starano się obsadzać te funkcje więźniami nienależącymi do owej grupy narodowej. Rudolf Höss pisał w swoich wspomnieniach, że bez wygrywania różnego rodzaju konfliktów pomiędzy grupami narodowymi wśród więźniów utrzymywanie porządku w obozie byłoby wręcz niemożliwe, więc tutaj on niejako chwalił się swoją przebiegłością, iż w sytuacjach, kiedy to w danej grupie więźniów czy w komendzie, czy w bloku było na przykład wielu Żydów, no to wtedy on, w celu podsycania owych waśni narodowych, wyznacza tam właśnie jako funkcyjnych Polaków czy jakichś innych więźniów. Natomiast jeżeli w danym komendzie lub bloku byli Polacy, to tam mieli trafiać na stanowiska funkcyjnych Żydzi. Ja nie bardzo jestem przekonany, czy to prawda, bo rzeczywiście w niektórych komendach można znaleźć tego rodzaju przypadki, iż na przykład w komendzie szewców w Auschwitz I składało się ono z więźniów żydowskich, to tam akurat trafiali na stanowiska kapów Polacy. Czy też na przykład był taki sektor w obozie w Monowicach, gdzie z kolei znajdowali się Polacy tak zwani więźniowie wychowawczy i tam co ciekawe wszyscy trzej lagerältesterzy byli Żydami. Więc widać tutaj rzeczywiście ślad podejmowania takich prób przez esesmanów, ażeby owe waśnie narodowe wygrywać, aczkolwiek zazwyczaj nie przynosiły jakiś większych rezultatów. Na przykład owi trzej lagerältesterzy, w tym obozie dla polskich więźniów wychowawczych nie zapisali się jakoś szczególnie źle w pamięci Ocalonych. Natomiast szczerze mówiąc, twierdzenie, iż bez tego rodzaju sprytnych działań ze strony kierownictwa SS nie dałoby się utrzymać porządku w obozie było, rzecz jasna, nieprawdziwe. Esesmani mieli ogromną przewagę w stosunku do więźniów, jeśli chodzi o możliwość interwencji w każdych właściwie sytuacji, mając broń, mając karabiny maszynowe. Tutaj także z pewnością to nie miało jakiegoś większego znaczenia. Widać w wielu podobozach, zwłaszcza tych tworzonych w 1944 roku, gdzie trafiali jako zwykli więźniowie Żydzi, to w takich podobozach zazwyczaj najważniejszym więźniem funkcyjnym były jakieś tam Niemiec i tam kilku jego kompanów, po czym mamy warstwę taką pośrednią funkcyjnych, czyli na przykład ci, którzy pracują w kuchni czy w jakimś tam magazynie w takim podobozie. To są zazwyczaj Polacy. Natomiast ogromna większość zwykłych więźniów, którzy wychodzili codziennie do pracy w danej fabryce, to już są Żydzi. Z kolei w Blachowni, w Blechhammer, gdzie w tym obozie już znajdowali się praktycznie wyłącznie Żydzi, to tam też funkcyjnymi byli Żydzi.

Na ile uprawnione jest takie stwierdzenie, że funkcyjni więźniowie Niemcy odznaczali się wobec więźniów wyższą brutalnością ze względu na to systemowe działanie esesmanów próbujące zapełniać te stanowiska właśnie niemieckimi kryminalistami, a ci inni więźniowie funkcyjni, czy to Polacy, czy to Żydzi, odnosili się do więźniów łagodniej ze względu na tą sytuację?

Ewidentnie obsadzając stanowiska funkcyjnych, zwłaszcza tych ważniejszych kapów i blokowych i  wybierając na te stanowiska więźniów kryminalnych, Niemców, oczekiwano od owych funkcyjnych, że nie będą kierować się tutaj jakimś skrupułami moralnymi, że będą zmuszać więźniów do określonych zachowań, na przykład do wydajniejszej pracy, poprzez stosowanie brutalnej siły. Można było i to było pewnie słuszne założenie, że wśród więźniów kryminalnych łatwiej będzie znaleźć takich, którzy nie będą mieli oporów przed biciem, chłostaniem, zabijaniem więźniów. Bo wyglądało to zazwyczaj w ten sposób, że, choć regulaminowo utrzymywanie odpowiedniego tempa pracy należeć miało do kommandoführera, czyli do esesmana, to rzecz jasna, chcąc wykonać jakieś takie zadanie, esesman mając do czynienia z więźniami, no, bardzo często wycieńczonymi i ledwo powłóczącymi nogami, to powinien osobiście zająć się zmuszaniem czy popędzam więźniów do pracy. Ale bicie więźniów no byłoby też zajęciem dość na dłuższą metę męczącym. Także taki esesman wolał po prostu wezwać w takiej sytuacji kapo i zwrócić mu uwagę, że „zrób coś, żeby więźniowie pracowali szybciej”. No to kapo sięga po kij i bił, i tłukł, i zabijał więźniów po to, ażeby wzmóc tempo pracy, a esesman, ów kommandoführer stał z boku i się z satysfakcją przyglądał temu wszystkiemu. Także po takich doświadczeniach każdy właściwie więzień niemiecki, ale nie tylko, no, już wiedział dokładnie, co się po nim oczekuje, znaczy co należy do jego obowiązków i co ma czynić, ażeby zachować wśród więźniów czy to porządek, czy też zmusić ich do bardziej intensywnej pracy. To były sytuacje, w których ta nauka szła z góry. Znaczy esesmani okazywali na co dzień, czego spodziewają się po kapach i tutaj nie należy zapominać, że w tej grupie nawet więźniów funkcyjnych niemieckich zdarzali się ludzie, którzy jednak odmawiali spełnienia takich oczekiwań ze strony ze esesmanów. Mamy takie przykłady, no takim świetlanym jest tutaj Otto Küsel, który był człowiekiem odpowiadającym za przydział więźniów do poszczególnych komand roboczych, czyli to było bardzo ważne stanowisko w obozie, często decydujące o życiu i śmierci. I on praktycznie przez wszystkich świadków polskich został zapamiętany jako dobry, uczynny człowiek. Byli też inni więźniowie niemieccy kryminalni, którzy zachowywali się względnie przyzwoicie wobec swoich podwładnych, prawda? Niemniej z zasady każdy więzień czy to Polak czy Żyd, widząc Niemca z opaską funkcyjnego, wolał na wszelki wypadek zejść mu z oczu. Także te osoby, o których wspomniałem przed chwilą, to były raczej wyjątki od reguły. Z tym, że znowu, jeżeli ktoś spodziewałby się, że polscy więźniowie, którzy trafiali w jakimś tam sposób na stanowiska  funkcyjnych, zachowywali się znacząco lepiej od więźniów niemieckich, zwłaszcza od kryminalistów, trudno jest ocenić, bo te relacje więźniów są bardzo często ze sobą niezbyt zbieżne. To znaczy dany więzień mógł zostać potraktowany przez funkcyjnego, raz lepiej, raz gorzej. To zależało od sytuacji, od czasami od humoru takiego funkcyjnego, prawda? Wśród więźniów Polaków również znajdowali się tacy, którzy nie byli jakoś szczególnie lepiej postrzegani przez innych więźniów jako więźniowie kryminalni Niemcy. No i wreszcie mamy grupę więźniów żydowskich. I tutaj znowu w tych relacjach na temat ich zachowania są opinie bardzo różne. Jest taki bardzo charakterystyczny opis w książce napisanej przez Primo Leviego, który to pracował w pewnym komandzie w obozie w Monowicach i z jakiegoś powodu pewnego dnia do tego komanda przydzielono nie więźnia Żyda, lecz jakiegoś nie-Żyda, no więc pewnie chodziło o jakiegoś Polaka. I Levi zauważył, że ów Polak odebrał tylko apel, przeliczył więźniów i poszedł gdzieś tam spać do jakiejś „baubudy”. Nie przejmował się za bardzo komandem, ponieważ jak napisał Levi: „nie był Żydem, więc nie musiał się obawiać utraty swojej funkcji”. Ale znowu w sytuacjach różnych więźniowie ci zachowywali się również w najrozmaitszy sposób i tutaj znalezienie jakiegoś klucza jest bardzo trudne, znalezienie jakiegoś sposobu pomiaru owego zachowania się lepszego lub gorszego ze strony różnych więźniów funkcyjnych należących do różnych grup narodowych, jest niezwykle trudne. Ja nie wiem, czy w ogóle taki sposób, taki miernik istnieje. Aczkolwiek rzeczywiście wielokrotnie w sytuacjach, gdy na przykład dyrektorzy firm niemieckich, zatrudniających więźniów, domagali się zwiększenia wydajności ich pracy, to zwracano uwagę, że może dobrze by było sprowadzić jakichś energicznych niemieckich kapów, co dość charakterystyczne.

Patrząc na wspomnienia czy relacje Ocalałych fakt bycia więźniem funkcyjnym ze względu na to skomplikowanie i pewien z jednej strony stereotyp, ale z drugiej strony same warunki obozowe, nie jest czymś, do czego więźniowie jakoś ochoczo się przyznają, chociaż oczywiście zdarzają się przypadki, że po pierwsze, bycie więźniem funkcyjnym mogło uratować życie i dawało także, są takie przypadki, gdzie więźniowie funkcyjni, czy byli zaangażowani w jakieś działania ruchu oporu, czy sami pomagali innym więźniom, ale to spektrum bardzo różnych zachowań sytuacji. Czasami esesmani obserwują, czasami nie obserwują. Sytuacje są bardzo różne i stąd trudność jakieś jednoznacznej oceny.

Na pewno tak, zresztą z sytuacji, kiedy na przykład dla obserwatora z zewnątrz praca komanda nadzorowanego przez kapo wyglądała na niezwykle ciężką i zachowanie tego kapa mogło sprawiać wrażenie, że on był wobec więźniów brutalny. To sami z kolei więźniowie z tego komanda zauważali, że taki kapo czynił jedynie wiele zamieszania, że tam biegał, krzyczał, coś tam markował uderzenia kijem, ale w rzeczywistości niewiele szkodził. Robił to tylko po to, żeby zadowolić esesmana, który obserwował pracę takiego komanda, więc tutaj bardzo różnie to wygląda w relacjach świadków. Są też takie zdarzenia, kiedy to w pewnych komandach, które nie wykonywały jakichś ciężkich prac,  zwłaszcza chodzi mi o komanda zatrudnione w różnego rodzaju biurach obozowych, gdzie liczyły się kwalifikacje. To tutaj taki może bardziej optymistyczny akcent, to znaczy widać tam, że zachowanie się więźniów różnych grup narodowych, w tym też funkcyjnych, bardziej przypominało takie stosunki wolnościowe. Czego potwierdzeniem mogą być na przykład tak zwane Premierscheinen, czyli bony premiowe, które od pewnego czasu od ‘43 roku zaczęto więźniom wydawać w celu podniesienia wydajności pracy tych najbardziej efektywnych. W tych komendach właśnie, gdzie pracowali specjaliści, inżynierowie w biurze budowlanym czy więźniowie, którzy zajmowali się prowadzeniem kartotek obozowych, to tam zazwyczaj właśnie przydzielano te bony premiowe wedle tych samych równych stawek dla wszystkich. Jak twierdzą niektórzy więźniowie, „nawet w naszym komandzie, no praktycznie to nie było jakiegoś kapo”, prawda. Znaczy kolega tam formalnie tym kapo był, ale on zupełnie nie przejmował się swoimi obowiązkami, bo nie było takiej potrzeby. Po prostu nie można było zmusić więźniów w komandzie pracującym w biurze do szybszego wypełniania kartotek, prawda? Więc tutaj ten nadzór był jednak tylko bardzo, bardzo taki ogólny. To świadczy o tym, że więźniowie w  miarę normalnej sytuacji zachowywali się, rzec można, wobec siebie w sposób koleżeński, prawda? Natomiast w sytuacji, gdy komando musiało osiągnąć, żeby wypracować pewną normę, a to był niestety standard, znaczy ogromna większość komand w Auschwitz była zatrudniana w tego rodzaju pracach. No to istniała, zdaniem esesmanów, potrzeba wymuszenia coraz większego tempa pracy. Nie tylko zresztą było to w interesie esesmanów, bo szczerze mówiąc, to dla tych komandoführerów to mogło być to obojętne, prawda? Czy więźniowie pracują mniej lub bardziej efektywnie, czy realny rezultat ich pracy jest zadowalający. Oni zadowalali się takim ogólnym wrażeniem krzątaniny na miejscu pracy. Natomiast często inicjatorami działań, które poruszały tą machinę więźniów funkcyjnych, byli niemieccy nadzorcy cywilni, majstrowie z personelu fabrycznego, którzy zauważali, że na przykład ich zdaniem to kopanie jakiegoś tam rowu odwadniającego czy budowa drogi idzie zbyt wolno. W związku z tym oni zwracali się do komandoführera, twierdząc, że tutaj no tego dnia miano wykopać tyle, a tyle metrów nowego rowu, a mija południe, a praca jeszcze nie jest zaawansowana. W związku z tym komandoführer udzielał instrukcji kapo, a wtedy kapo bardziej energicznie bili więźniów. Z tym, że czasami rezultaty pracy więźniów, zwłaszcza w tym początkowym okresie istnienia obozu, były, jak się wydaje, mniej istotne dla esesmanów, bo w bardzo łatwy sposób można było zwiększyć efektywność pracy, nie stosując zupełnie nieadekwatnych, okrutnych kar w postaci bicia więźniów. Czyli jeżeli na bocznicę kolejową przy obozie dotarł pociąg z cegłami, to esesmani nakazywali więźniom, ażeby ci chwycili do rąk pięć cegieł i biegiem udawali się do magazynu. Co było oczywiście z punktu widzenia efektywności pracy nonsensem. Znacznie łatwiej można było osiągnąć zakładany rezultat, przydzielając takiemu komandu tak zwaną rolwagę, czyli po prostu wózek jakiś czy wóz czy większy czterokołowy czy zwykły taki wózek, którym można by było te cegły czy worki cementu przewozić. I to na pewno nie przekraczało możliwości ze strony zarządu budowlanego, który mógł zorganizować tego rodzaju takie najprostsze narzędzia do wykonywania tego rodzaju prac. Ale wtedy właściwie się tym zupełnie nie przejmowano tym, że więźniowie tracą siły, że potykają się, że przewracają się, że są bici, że są zabijani przez kapów. Chodziło o zmuszenie ich jedynie do bardziej efektywnej pracy i o ich terroryzowanie i prześladowanie. Co zresztą zostało zauważone nawet przez niektórych niemieckich nadzorców w firmach prywatnych, którzy na przykład zauważali, że na pewnym momencie już, to co dzieje się na placu naszej budowy, jak raportowali, to sprawia wrażenie następujące: iż więźniowie są tak ciężko chłostani i bici przez kapów, że właściwie to już nic nie daje, że poziom owego bicia i znęcania się nad więźniami jest tak wielki, że nie przynosi to w efekcie zwiększenia wydajności pracy.

Czy więźniowie funkcyjni byli całkowicie bezkarni, jeżeli chodzi o swoje zachowania? To znaczy, czy więzień funkcyjny mógł zabić bez konsekwencji, czy też esesmani w jakimś sensie sterowali tym poziomem terroru w obozie? To znaczy czasami był moment, kiedy wymagano od funkcyjnych większej przemocy, większej śmiertelności, a w innych momentach zmieniano decyzję, żeby karać mniej, bić mniej i tak dalej i tak dalej. Jak to wyglądało, jeżeli chodzi o to, na ile funkcyjny mógł zrobić wszystko w obozie?

To nigdy nie zostało sformalizowane, to znaczy zakresu władzy funkcyjnego nie określono ani w regulaminie obozowym, ani w jakichś zarządzeniach czy okólnikach, które wydawał komendant Höss lub jego następcy. Także wszystko odbywało się wedle wzorców wypracowanych w innych obozach koncentracyjnych, na przykład w Dachau i w dużej mierze regulamin Auschwitz był odzwierciedleniem tego regulaminu z obozu w Dachau. Natomiast tam po prostu o funkcyjnych nie było niemalże mowy. Wspominani są funkcyjni, że takowi mają w obozie być, to znaczy musi być jakiś tam blokowy, musi być kapo komanda. Natomiast szczegółowe ich obowiązki nie zostały określone i było to wynikiem pewnej praktyki i czegoś, o czym wspomniałem już wcześniej. To znaczy, że esesmani, a później również ich kapowie z góry wiedzieli, co należy do ich obowiązków, jak powinni postępować. Ponieważ wszyscy tak postępowali, więc nawet nowicjusze, którzy przybywali do Auschwitz, bardzo prędko przekonywali się, że tak należy robić. To powodowało oczywiście szybką utratę siły ze strony więźniów. Wielu z nich zresztą zostało zachłostanych na śmierć lub zostało tak pobitych, że przynoszeni do obozu po dniu pracy umierali prędko w obozowym szpitalu. I wtedy właściwie do roku mniej więcej 1943 czy do końca roku 1942 zupełnie się tym nie przejmowano. Widać wyraźnie w dokumentach esesmańskich, że komendant Höss wychodził z założenia, iż jakkolwiek duża nie byłaby śmiertelność więźniów w obozie, to nie ma się czym przejmować, bo w następnych transportach przyjadą kolejni. Niektórzy więźniowie z tego okresu zapamiętali, iż jakoby kommandoführerzy instruowali wcześniej kapów przed rozpoczęciem dnia pracy, ilu to mają więźniów zabić. Nie jest to w żaden sposób potwierdzalne. I myślę, że w dużej mierze tak się zdarzać nie mogło. Ta wielka śmiertelność i to systematyczne i stałe tłuczenie, i bicie, i mordowanie więźniów było wynikiem jakiegoś przyjęcia przez kapów pewnych wzorców zachowań. Oni po prostu tak uważali, że tak powinno być, prawda? Że w inny sposób nie można zmusić więźniów do pracy. No bo przecież więźniowie nie są zainteresowani tym, żeby uzyskiwać wyższą wydajność. Im szybciej pracowali, tym szybciej tracili siły. W związku z tym nie było w ich interesie pracować bardziej wydajnie i do tego musieli zmuszać ich kapowie właśnie biciem, bo innego sposobu nie widzieli. I to się dopiero zaczęło zmieniać w 1942, a tak naprawdę w 1943 roku, kiedy to… zresztą nowy komendant Liebehenschel przyjechał z Berlina tutaj z głową pełną pomysłów, jak należy kierować obozem koncentracyjnym. On nie miał jakiegoś większego doświadczenia w tej mierze, bo w Berlinie był w centrali w WVHA był takim biurokratą, powiedzmy. I początkowo usiłował, tutaj doprowadzić do ograniczenia skali śmiertelności, raczej kierując się nie humanitaryzmem, ale regulaminem. On na poważnie spodziewał się, że dyscyplinowanie więźniów powinno wyglądać w ten sposób, iż w razie zauważenia niższej wydajności pracy to kapo powinien zameldować to komandoführerowi. Komandoführer powinien złożyć formalny meldunek pisemny. Taki meldunek powinien być zaopiniowany przez jednego, drugiego, trzeciego esesmana i tak dalej i tak dalej. I w rezultacie jeszcze po sprawdzeniu, czy taki więzień może przetrwać karę chłosty, miał on właśnie być taki każe poddany. To oczywiście był nonsens w warunkach Auschwitz, ponieważ takich środków nie dało się zastosować wobec więźniów i tutaj dość prędko Liebehenschel się z tego wycofał. To znaczy generalnie w roku ‘44 owszem reżim obozowy jakby złagodniał w tym sensie, że można było bić więźniów, bo bez bicia więźniów sobie funkcjonowania obozu koncentracyjnego nie wyobrażano, ale raczej w ten sposób należało ich bić, ażeby nie doprowadzić do ich śmierci. Poza tym też firmy wynajmujące więźniów zaczęły protestować przeciwko sytuacjom, w którym na przykład więzień pracujący na danym stanowisku przez pewien czas nabierał jakichś tam umiejętności, pewnego doświadczenia. Ale w związku właśnie z ciężkim pobiciem, on pewnego dnia znikał i na jego miejscu pojawiał się nowy więzień, zupełnie nie wiedzący, jak sobie radzić przed tego rodzaju wykonywanej pracy. To było przyczyną, z której w ostatnim roku istnienia obozu Auschwitz jakby reżim obozowy zelżał i to również przekładało się na sposób zachowania kapów. Zresztą część kapów zaczęła rozumieć, że wojna jest przegrana i w związku z tym zaczęli się zachowywać wobec więźniów w taki sposób, iż właściwie budziło to u niektórych zdumienie. To znaczy zwracali się do nich per „kolego”, co się wcześniej nigdy właściwie nie zdarzało i niekiedy starali się tłumaczyć podwładnym więźniom, że oni tak może i zachowywali się niewłaściwie poprzednio, ale teraz już będą zachowywać się dobrze. Co ciekawe, nawet znane są przypadki więźniów, którzy, bardzo okrutnych, z poprzednich lat sprawowania przez nich funkcji, którzy nagle w 1944 roku zmienili swój sposób postępowania diametralnie o 180 stopni. Z tym, że należy pamiętać, że właściwie do końca istnienia obozu czy systemu obozów koncentracyjnych, funkcyjni, a zwłaszcza kapowie, czy blokowi zachowali wobec esesmanów... Doszło tutaj do tego, że część zadań związanych z nadzorowaniem więźniów w czasie ewakuacji pierwszej w Auschwitz w styczniu w ‘45 roku w trakcie tak zwanych marszów śmierci, część tych zadań przejęli więźniowie funkcyjni i jakoś liczba uciekinierów funkcyjnych, zwłaszcza owych na wyższych stanowiskach, nie była duża.

W 1944 roku dochodzi także do innej sytuacji. Część więźniów niemieckich więźniów funkcyjnych, kryminalnych opuszcza obóz z innych przyczyn, nie ze względu na ewakuację, ale sytuację frontową…

Tak, bo wtedy można było uzyskać zwolnienie z obozu. Jeżeli było się Niemcem zdatnym do służby wojskowej i tyczyło to również tych Polaków, którzy pochodzili z małżeństw mieszanych, którzy mogli zawnioskować o wpis na volkslistę, czyli na przykład byli to polscy więźniowie polityczni, którzy trafili do Auschwitz, a więc na przykład ze Śląska w 1940, ‘41 roku. I oni przez długi, długi czas funkcjonują w dokumentach obozowych jako Polacy, aż nagle w roku ‘44 obok ich nazwisk i numerów pojawia się w dokumentacji obozowej skrót „RD”, to znaczy Reichsdeutsche czy Volksdeutsche. Okazuje się, że w tym właśnie czasie zgadzają się oni na przyjęcie volkslisty. Co było jak należy sądzić działaniem mającym na celu uchronienie ich przed śmiercią. Właściwe wszyscy więźniowie w Auschwitz spodziewali się, że w momencie jakiegoś załamania czy nadejścia wojsk alianckich to esesmani podejmą próbę wymordowania wszystkich więźniów jako świadków zabójstw czy zbrodni, których dokonywali oni w Auschwitz. W związku z tym część więźniów doszła do przekonania, że podpisując taki dokument, uchronią się od tego rodzaju losu. Z tym, że często zdarzało się, że taki z kolei delikwent był z obozu zwalniany i od razu kierowany na przeszkolenie do jednostki wojskowej wcielany do oddziałów Wehrmachtu. Stąd na przykład wśród niektórych Polaków, owe adnotacje o zmianie narodowości i to nawet takich Polaków, co do których postępowania może być pewni, że oni raczej esesmanom czy Niemcom generalnie nie sprzyjali. Była też druga grupa więźniów funkcyjnych zwalnianych w tym okresie z obozu. To byli kryminaliści, którzy mieli zostać i byli przenoszeni do specjalnego pułku czy później brygady Sonderregment Dirlewanger, który to zajmował się w dużej mierze pacyfikacją obszarów, gdzie aktywni byli partyzanci. Wreszcie też żołnierzy z tego oddziału zostali wykorzystani w tłumieniu powstania warszawskiego. Wszędzie tam, gdzie pojawili się dirlewangerowcy, byli oni postrzegani jako szczególnie brutalnych i okrutnych morderców, mordercy. Także taki był po części los więźniów funkcyjnych, niemieckich więźniów funkcyjnych z Auschwitz. Po części padli oni ofiarą po wojnie samosądów w obozach w Niemczech, kiedy to taki obóz został wyzwolony. Zdarzało się, że w momencie, kiedy albo esesmani opuszczali już taki obóz, albo pojawiali się żołnierze alianccy, wtedy to dochodziło do samosądów i więźniowie zabijali po prostu takich funkcyjnych w akcie zemsty.

A czy po wojnie pojawiły się próby stawiania więźniów funkcyjnych przed wymiarem sprawiedliwości?

Takie próby pojawiły się z tym, że były one, powiedziałbym, trudniejsze niż kwestie związane na przykład z postawieniem przed sądem esesmanów, bo tutaj zgłaszali się świadkowie, którzy tego samego funkcyjnego mogli zapamiętać, ocenić lepiej lub gorzej. Na przykład wspomniane przeze mnie doktor Zentkeller, który był naczelnym lekarzem lagerältesterem w obozie szpitalnym w Birkenau, był przez niektórych więźniów zapamiętany jako bardzo surowy, kiedy wręcz brutalny, tudzież nawet określany mianem zdrajcy narodu polskiego. I tacy więźniowie pojawiali się przed organami sprawiedliwości w Polsce i zeznawali na jego niekorzyść. Ale w sytuacji, kiedy doszło do wszczęcia postępowania prokuratorskiego, kiedy tenże doktor Zentkeller został aresztowany, zaczynali się pojawiać też inni więźniowie, którzy twierdzili, że nie, nie on może był taki rzeczywiście oschły i czasami może nawet brutalny wobec innych więźniów, ale to usprawiedliwiały okoliczności, a generalnie to był dobry Polak, który uratował życie wielu polskim więźniom i tak dalej i tak dalej. W związku z tym sąd widząc tak poważne sprzeczności w zeznaniach świadków, no, one zazwyczaj takie sprawy były umarzane. Więc tutaj te próby stawiania przed sądami więźniów funkcyjnych często kończyły się niepowodzeniem jedynie w dość takich ewidentnych przypadkach udało się takich funkcyjnych, zazwyczaj kapów czy blokowych, osądzić, zwłaszcza wtedy, kiedy no nie istniały żadne wątpliwości ku temu, jak zachowywał się taki więzień w obozie. Niemniej liczba takich procesów była stosunkowo nieduża. Po wojnie, co ciekawe, czytając relacje byłych więźniów można dopiero w pewnym momencie zauważyć, że mamy do czynienia z relacją więźnia, które zajmował jakieś tam stanowisko funkcyjne. I co ciekawe świadkowie ci po wojnie, bez względu na to, czy jeśli nawet zachowywali się w obozie poprawnie i mogli o tym zaświadczyć inni więźniowie, inni Ocaleni to woleli na wszelki wypadek nie wspominać o tym, że pełnili jakieś tam w obozie funkcje.