Sztuka w Auschwitz
Transkrypcja podcastu
Posłuchaj na: SPOTIFY | APPLE PODCAST
Muzeum Auschwitz posiada w swoich zbiorach największą i unikatową na skalę światową kolekcję sztuki związanej z obozem Auschwitz. Prace artystyczne stworzone w warunkach skrajnego zagrożenia są niezwykłym, poruszającym dokumentem czasu i historii. Równocześnie można w nich odnaleźć trudne do odtworzenia dziś uczucia i emocje, które towarzyszyły więźniom każdego dnia. I właśnie ze względu na tę olbrzymią wartość historyczną i emocjonalną sztuka obozowa jest niezwykle cenna i stanowi uniwersalny przekaz zrozumiały dla każdego odbiorcy. O sztuce, która powstawała w obozie Auschwitz rozmawiają Teresa Wątor-Cichy z Centrum Badań oraz Agnieszka Sieradzka kurator zbiorów Muzeum.
Badając historię obozu Auschwitz, znajdujemy informacje o sposobach radzenia sobie więźniów z okrucieństwem. Jednym z nich była sztuka.
W Zbiorach Muzeum Auschwitz posiadamy obecnie około dwóch tysięcy prac artystycznych wykonanych przez więźniów w obozie. Ktoś mógłby zdziwić się, słysząc, że za drutami największego obozu koncentracyjnego i zagłady powstawała sztuka. Ktoś mógłby wyrazić pogląd, że tam, gdzie stoją krematoria, nie ma miejsca na jakąkolwiek działalność artystyczną. Ale ta sztuka była tam obecna niemal od samego początku i spełniła wyjątkową rolę. Niemcy robili wszystko, co w ich mocy, żeby odebrać ludziom godność, ludzkie wartości, uczucia. Poniżenie było jedną z podstawowych form terroru. W takich właśnie warunkach sztuka stała się potężną siłą oporu i ratowała więźniów przed zupełnym zezwierzęceniem. Sztuka ratowała resztki godności ludzkiej, resztki człowieczeństwa w tym odczłowieczonym świecie obozu. Ten poniżony, zmaltretowany więzień wciąż miał nadzieję, wciąż miał uczucia, nadal był człowiekiem, który narażając swoje życie, tworzy, i nigdy wcześniej sztuka nie spełniła tak ważnej roli w ratowaniu godności ludzkiej, treści tak głęboko ludzkich. Ale sztuka oprócz tego miała też moc ratowania zdrowia i życia więźnia. Za dobrze wykonany portret lub kartkę okolicznościową dla esesmana czy więźnia funkcyjnego więzień mógł otrzymać dodatkową porcję zupy, dodatkową porcję chleba czy po prostu uniknąć ciężkiej kary.
Talent plastyczny ułatwiał otrzymanie pracy pod dachem, lepszej pracy, która dawała szansę na przeżycie obozu. Ale sztuka ratowała więźniów nie tylko fizycznie, ale także ratowała zagrożoną psychikę więźnia. Była taką ucieczką od obozowej rzeczywistości w jakiś inny, lepszy świat. Pomagała zachować sprawność umysłową, równowagę psychiczną, tak istotną w walce o przeżycie w warunkach skrajnie ekstremalnych. I w końcu sztuka była realizacją zwykłej ludzkiej potrzeby piękna, podyktowaną ludzką wrażliwością. W brudnym, cuchnącym, szarym, brzydkim świecie obozu ta odrobina piękna miała ogromne znaczenie. Sztuka była też wyrazem silnych emocji, które targały ludźmi, stykającymi się na co dzień z cierpieniem ludzkim, ze śmiercią. Była wyrazem, ekspresją tych właśnie silnych, złych emocji i częstokroć wyrazem przemożnej potrzeby człowieka do pozostawienia śladu po sobie. Była nadzieją więźnia na to, że nawet jeśli on umrze, to ten rysunek przetrwa i zaświadczy o jego cierpieniu. Ale mówiąc o tym, jak bezcenną rolę odgrywała sztuka w życiu więźniów. Trzeba również podkreślić, że sztuka narażała także więźnia na ogromne niebezpieczeństwo. Oficjalnie była w obozie zakazana i jeden esesman mógł zlecić wykonanie jakiejś pracy, a drugi mógł go za to zabić.
Przyglądając się zachowanym pracom artystycznym, czytając relacje byłych więźniów, słuchając ich wspomnień, możemy dojść do takiego przekonania, które budzi właśnie taki niepokój albo taką dychotomię, bo z jednej strony sztuka była zagrożeniem, a z drugiej strony wiemy, że esesmani, na czele z komendantem obozu, więźniowie funkcyjni pozwalali na ograniczoną formę działalności artystycznej. Oczywiście, musiała ona być powiązana z potrzebami obozu, czyli pracą więźnia na rzecz obozu.
Niemal we wszystkich niemieckich obozach koncentracyjnych powstawała sztuka. Największe szanse tworzenia mieli ci więźniowie, którzy dostali się do pracy w warsztatach rzemieślniczych i biurach obozowych, bo tam mieli wykonywać różnego rodzaju prace oficjalne na rozkaz SS. Jak wiemy, do Auschwitz został wysłany spory odsetek inteligencji polskiej. Wśród nich byli przedstawiciele różnych zawodów, lekarze, prawnicy, nauczyciele, ale także artyści, którzy dali początek tej obozowej twórczości artystycznej i Niemcy wykorzystywali nie tylko siłę fizyczną tych ludzi, ale również ich talent, ich umiejętności. Duża część z tych więźniów trafiła do pracy w utworzonych tutaj od początku, czyli od 1940 roku, warsztatach rzemieślniczych, takich jak stolarnia czy ślusarnia, ale też do biur obozowych, takich jak: izba pisarska więźniów, biuro zatrudnienia więźniów, biura budowlane. Więźniowie wykonywali tutaj rysunki instruktażowe, plakaty, modele i makiety przedstawiające plany budowy i rozbudowy obozu, a także więźniowie wykonywali prace plastyczne rejestrujące przebieg chorób i eksperymentów medycznych prowadzonych przez lekarzy SS i poza tymi oficjalnymi pracami więźniowie zaczęli tworzyć również prace dla siebie, nielegalnie, oczywiście w ukryciu, wykorzystując do tego ten sam materiał.
Oczywiście, wiązało się to z ryzykiem, bo więzień nie mógł wykorzystywać materiałów z biur SS do swoich prywatnych celów. Mogło to być potraktowane jako sabotaż, czyli niszczenie mienia Trzeciej Rzeszy i surowo karane. Ale pomimo tego niebezpieczeństwa prace takie powstawały niemal od samego początku. Ale trzeba również powiedzieć, że dzieła sztuki powstawały także w innych miejscach obozu: w szpitalu obozowym, w blokach więźniarskich, na obozowej pryczy. Wykorzystywano każdy materiał nadający się do tego celu: rysowano na papierze pakowym, na marginesach gazet i formularzy listowych, nawet na bibułkach od papierosów, rzeźbiono w kawałkach patyka, trzonkach od szczoteczek do zębów, modelowano w chlebie. W późniejszym okresie kolejnymi transportami trafiali do Auschwitz dalsi przedstawiciele świata artystycznego, od ’42 roku głównie Żydzi z różnych krajów Europy. Ci ostatni, oczywiście, mieli znacznie mniejsze możliwości tworzenia, albowiem do końca istnienia obozu jego władze traktowały Żydów najbardziej bezwzględnie. Mieli oni o wiele gorsze warunki i życia, i pracy, ale mimo to również niektórzy Żydzi tworzyli w obozie, a część ich prac przetrwała do dzisiaj.
Obóz miał określoną strukturę, był podzielony na wydziały zajmujący się różnymi sprawami związanymi z pobytem więźniów, przede wszystkim efektywnym wykorzystaniem ich w pracy na rzecz Trzeciej Rzeszy. W związku z tym zaskakujące może być dla osób zainteresowanych historią Auschwitz, że istniało w obozie coś takiego jak Lagermuseum – muzeum obozowe.
Lagermuseum zajmuje pozycję niezwykłą jak na warunki obozów koncentracyjnych. To specjalne komando było szczególną i paradoksalną w swoim charakterze placówką, gdyż więźniom stworzono możliwość pracy twórczej. Pracowało tam zazwyczaj kilku więźniów, najczęściej artystów plastyków, po Akademii Sztuk Pięknych, różnych w różnym czasie, którzy wykonywali prace plastyczne na zlecenie esesmanów, głównie na ich prywatne zlecenia. Ale jednocześnie było to swoiste muzeum, w którym władze obozu gromadziły różnorodne przedmioty związane z kulturą i religią ludzi tutaj więzionych i mordowanych, ale także prace plastyczne wykonane przez więźniów pracujących w tym komandzie. Sens istnienia Lagermuseum w obozie śmierci nie daje się łatwo pojąć ani wytłumaczyć. Jego charakter wydaje się wręcz absurdalny czy niedorzeczny. Biorąc pod uwagę fakt, że zostało założone w największym obozie śmierci. Ogrom zbrodni popełnianych w Auschwitz trudno pogodzić z faktem istnienia komanda artystów, u których esesmani zamawiali obrazy. Ale tu właśnie dotykamy całej tej złożoności obozu Auschwitz, który był także ośrodkiem niewolniczej pracy więźniów wykorzystywanych przez SS do różnych celów, także tych nie do końca zgodnych z regulaminem. Z jednej strony muzeum zawdzięczało swoje istnienie upodobaniu funkcjonariuszy SS do posiadania pięknych przedmiotów. Miejsce to było przede wszystkim źródłem zaspokajania ich potrzeb artystycznych, estetycznych. Spełniało także, jak się wydaje, rolę propagandową. Miało być dowodem, że więźniowie zatrudnieni są w obozie adekwatnie do swojego wykształcenia, że pracują w przyzwoitych warunkach, a nawet zgodnie z własnymi upodobaniami. Z tej przyczyny placówka ta była ważnym punktem wizyt niemieckich dygnitarzy, oficjalnych delegacji. Z drugiej strony było to swego rodzaju muzeum, gdzie gromadzono przeróżne przedmioty, związane z kulturą i religią ludzi tutaj wysyłanych, więzionych i mordowanych, ale gromadzono je nie po to, żeby je podziwiać, ale po to, żeby dostarczyć kolejnego dowodu na niższość tych ras. Muzea były zakładane także w innych niemieckich obozach koncentracyjnych takich jak: Dachau, Mauthausen czy Buchenwald, ale trzeba tutaj podkreślić, że były to placówki o innym charakterze. One gromadziły eksponaty o charakterze antropologicznym, były to ludzkie skóry, czaszki, gipsowe odlewy twarzy czy całych postaci. W Auschwitz nie gromadzono jednak eksponatów z dziedziny antropologii, a do moralnego i ośmieszania i poniżenia ludzi wysyłanych do obozu miały posłużyć gromadzone tam przedmioty kultu religijnego, stroje ludowe, zabytki historyczne, a więc były tam zarówno przedmioty związane z religią żydowską, jak i przedmioty związane z kulturą polską.
Trzeba jednak podkreślić też, jaką rolę odegrało Lagermuseum dla więźniów, którzy tam pracowali. Dla wielu z nich Lagermuseum było szansą na przeżycie, na przetrwanie obozu, bo zapewniało im schronienie przed zimnem, biciem, upokorzeniem i co więcej solidarność, chęć udzielania sobie wzajemnej pomocy sprawiły, że mogły tam pracować osoby nawet mniej uzdolnione, a potrzebujące opieki. No i w końcu dzięki istnieniu tego miejsca artyści mieli dostęp do materiałów malarskich i głównie z tego powodu w Auschwitz powstała tak duża liczba prac artystycznych, także tych nielegalnych.
No właśnie, materiały, czyli to, na czym mogli więźniowie tworzyć. Jak już tutaj zostało wspomniane było to właściwie wszystko, jeżeli chodzi o papier, jakieś formularze, gazety czy bibułki od papierosów. Więźniowie najczęściej znajdowali te materiały w miejscach pracy i potrzeba rysowania wiązała się również z potrzebą dokumentowania wydarzeń, których byli świadkami. I często były to zbrodnie popełniane w obozie. Tutaj mówiąc o tej sztuce, tak zwanej legalnej, czyli wykonywanej na zamówienie załogi obozowej, to były czy obrazy, czy rzeźby, które, no, miały jakąś wartość estetyczną w sensie dekoracyjnym wnętrza, jakiegoś pokoju czy innego pomieszczenia biura obozowego. Wiemy, że komendant Rudolf Höss też miał w swoim biurze takie przedmioty. Ale ta druga potrzeba to właśnie, udokumentowanie tego okrucieństwa, tej zbrodni popełnianej w obozie. Taką sztukę właśnie możemy nazwać nielegalną i właśnie te prace nigdy miały nie znaleźć się w rękach załogi obozowej.
To był najbardziej niebezpieczny rodzaj twórczości i takich prac mamy naprawdę niewiele w Zbiorach Muzeum. Powód był oczywisty, wykonywanie tego typu rysunków niosło ze sobą olbrzymie ryzyko. Nie wolno było bowiem ujawniać tego, co działo się w obozie. Już w jednym z pierwszych rozkazów Rudolf Höss zakazał esesmanom wykonywania zdjęć na terenie obozu, takich prywatnych zdjęć, więc nawet oni mieli zakaz dokumentowania obozowej rzeczywistości. Te fotografie, które powstały, w większości powstały na potrzeby wydziału budowlanego i nie pokazują całej prawdy o obozie. Ukazani na nich więźniowie są dobrze ubrani, dobrze traktowani. Tym cenniejsze są zachowane rysunki więźniów-artystów, które pokazują nam tę historię od wewnątrz, z perspektywy więźnia, jego oczami. Szkice te, najczęściej kreślone pośpiesznie, w ukryciu, to w większości zapis wstrząsających faktów i obozowych wydarzeń. Wykonywanie ich znaczyło dla więźnia: areszt, bicie, karną kompanię czy nawet śmierć. Dlatego więźniowie, którzy wykonywali tego typu prace mieli tylko dwa wyjścia: albo ukryć te rysunki gdzieś głęboko na terenie obozu, zakopać pod ziemią, schować między belami baraku, gdzieś na strychach, w piwnicach, pod podłogą albo od razu, natychmiast po wykonaniu, przemycać je poza druty, wysyłać je na zewnątrz obozu. Dziś już wiemy, że większość tych prac, które zostały zakopane w ziemi lub w zakamarkach baraków utraciliśmy na zawsze. Zachowały się głównie te, które więźniowie zdołali wynieść z obozu. Tylko pojedyncze prace udało się nam po wojnie odnaleźć. Jedną z tych bardzo nielicznych prac jest zupełnie unikatowy zbiór rysunków nieznanego autora o inicjałach MM, zwany również „Szkicownikiem z Auschwitz”. To jedyna praca, gdzie ukazana jest zagłada deportowanych do Auschwitz Żydów, od chwili selekcji na rampie, aż po zabicie wyselekcjonowanych osób w komorach gazowych, a także ukazana jest na nich eksterminacja chorych i wycieńczonych więźniów obozu. Z tego powodu jest to unikalny dokument historyczny i także najważniejsze dzieło sztuki obozowej w naszych Zbiorach. Szkicownik ten został znaleziony dwa lata po wojnie, w 1947 roku na terenie obozu Birkenau, na odcinku BIIf, który pełnił funkcję szpitala obozowego i znajdował się niedaleko krematorium IV i V. Zawiera on całą masę szczegółów, które pozwalają na identyfikację miejsc i scen przedstawionych na rysunkach, ale tak jak już powiedziałam to jedno z naprawdę nielicznych, pojedynczych prac, które udało się odnaleźć na terenie obozu po jego wyzwoleniu.
Najwięcej zachowało się tych prac, które potajemnie wyniesiono z obozu. Więźniowie korzystali tutaj z pomocy pracowników cywilnych, mieszkańców Oświęcimia i okolic. Rysunki o ryzykownej treści wywożono gdzieś w rurach traktora, w ramie roweru, przyklejone plastrami na nogach czy też pod pachą, w tobołkach z brudną bielizną. W różny, rozmaity, zawsze niebezpieczny sposób te rysunki starano się wynosić z obozu zaraz po ich wykonaniu i dlatego część z nich zachowała się do dziś.
Część z tych rysunków została wykonana z pewnością w nadziei, że materiały te przetrwają i będą służyły jako namacalne dowody popełnionych w Auschwitz zbrodni, nawet jeśli ich autorom nie uda się przeżyć. Do tych nielicznych, wykonanych mimo olbrzymiego ryzyka, należą przede wszystkim szkice polskich więźniów: Włodzimierza Siwierskiego i Mieczysława Kościelniaka, pokazujące głód w obozie, cierpienie więźniów, pracę ponad siły, ale na terenie obozu kobiecego również powstawały takie rysunki. Wykonywała je między innymi polska więźniarka Janina Tollik, ale także więźniarki żydowskiego pochodzenia, Elli Lieberman czy Halina Ołomucka. Niestety, te rysunki w większości się nie zachowały. Wiele prac zginęło bezpowrotnie, zniszczonych przez esesmanów lub samych więźniów, którzy bali się przechowywać tak niebezpieczne dokumenty.
To bardzo wyjątkowy zbiór właśnie ilustrujący życie obozowe. Tutaj w przypadku Szkicownika ta jego ogromna wartość w pokazaniu zbrodni jest w dalszym ciągu bardzo istotna, jako dowód zbrodni, ale też, myślę, pozostanie to w dalszym ciągu takim wyzwaniem, kim był ten autor, kim był ten MM. Jak na razie nie udało się ustalić, ale jak wiadomo wiele zagadek swoje rozwiązanie znajduje w różnych okolicznościach, więc pewnie tego się kiedyś dowiemy. W Dziale Zbiorów jest dosyć spora kolekcja portretów. Jest ona bardzo wyjątkowa i można ją zestawić z takim innym zbiorem, który powstawał legalnie, powstawał podczas rejestracji w obozie. Mianowicie w pierwszych latach więźniowie byli fotografowani, zaprzestano fotografii dopiero wiosną ’43 roku, duża część również została zniszczona podczas likwidowania dowodów zbrodni. Mimo tego zachowane zdjęcia pozwalają nam zobaczyć, jak wyglądali więźniowie i więźniarki podczas rejestracji w obozie. Jest to, jak wspomniałam, oficjalna dokumentacja. Wilhelm Brasse, który te zdjęcia robił, to więzień zatrudniony właśnie w tym wydziale, zawsze podkreślał, że więźniowie, którzy byli przyprowadzani do fotografowania, musieli być ogoleni, musieli dobrze wyglądać, nie mogli mieć na twarzy żadnych sińców, ran. Jeżeli więzień miał jakąś ranę, był odsyłany i przywoływany ponownie po jakimś czasie, po prostu musieli wyglądać dobrze. No właśnie, a te portrety są trochę inne…
W Zbiorach mamy bardzo dużą kolekcję portretów wykonanych przez więźniów w obozie, był to najbardziej popularny temat i pomimo tego, że wykonywanie portretów wiązało się z dużym ryzykiem, ponieważ portret ujawniał zarówno tożsamość modela, jak i niejednokrotnie autora. Jednakże wydaje się, że pragnienie posiadania własnego wizerunku było silniejsze niż strach, bo to był materialny znak, znak, że się jeszcze jest, że się jeszcze istnieje. Wydaje się również, że dla zredukowanego do numeru, pozbawionego godności i cech indywidualnych człowieka, nielegalny portret stawał się sposobem na zachowanie kruchej pamięci o sobie samym. W Zbiorach znajdują się wizerunki więźniów wykonane na jakimkolwiek materiale, na formularzach listowych, kartkach pocztowych, na strzępach papieru, na kartonie i prezentują one całą masę odmian, właśnie od portretów realistycznych czy nawet werystycznych, po idealizowane, upiększone, od portretów konkretnych osób, znanych z imienia i nazwiska, po te zupełnie anonimowe, uniwersalne czy nawet po zupełnie abstrakcyjne. Jeżeli chodzi o te portrety realistyczne, właśnie pokazujące prawdziwy wygląd więźniów, to stanowią one dzisiaj niezwykle ważny dokument historyczny. Porównane właśnie ze stykami obozowymi, dają one wyobrażenie, jak bardzo obóz zniszczył tych ludzi. Można porównać styk zrobiony więźniowi zaraz po przyjęciu do obozu, z takim portretem wykonanym dwa, trzy lata później i zobaczyć zmiany, jakie zaszły w tym człowieku, całe jego schorowanie, zmęczenie. Portrety te pokazują nawet, jak wielkie zmiany psychiczne zaszły w tych ludziach, niejednokrotnie więźniowie-artyści próbowali uchwycić także stan ducha tych ludzi. Dzisiaj możemy dojrzeć w tych portretach różne emocje: właśnie strach, bezradność, zmęczenie, schorowanie, ale także wolę walki czy nadzieję. Także na pewno ta kolekcja portretów w porównaniu ze stykami obozowymi bardzo mówi o tym doświadczeniu człowieka w Auschwitz.
Do największych cykli portretów wykonanych przez jednego autora w Auschwitz należą portrety wykonane przez więźniów-artystów z wykształcenia, więźniów obozu macierzystego Franciszka Jaźwieckiego, Stanisława Gutkiewicza i Mariana Ruzamskiego. Wszyscy trzej wykonywali w obozie tylko portrety. Dwóch ostatnich zginęło w obozach, ich rysunki jednak ocalały i stanowią dzisiaj niezwykle cenny dokument. Stanisław Gutkiewicz wykonywał portrety na zlecenie czy też prośbę obozowego ruchu oporu i pomimo, że sam zginął w obozie – został rozstrzelany pod Ścianą Śmierci, jego rysunki udało się przekazać obozowemu ruchowi oporu na zewnątrz żołnierzom Armii Krajowej i dzięki temu ocalały. Drugi z więźniów, Marian Ruzamski, umarł z wycieńczenia, głodu i chorób w Bergen-Belsen podczas ewakuacji obozu Auschwitz, ale również zdołał ocalić swoją kolekcję portretów, gdyż zabrał je ze sobą w Marsz Śmierci, ukrył pod obozowym ubraniem i tuż przed swoją śmiercią przekazał je innemu więźniowi, któremu ufał, pochodzącemu z Francji. Niestety ten więzień również umarł, ale przeżył jego syn i później we Francji te rysunki zostały odnalezione.
Portrety wykonywali także inni więźniowie-artyści, nie tylko w obozie macierzystym, ale również w Birkenau, na Bunie, w licznych podobozach, stamtąd zresztą zachowały się portrety wykonywane przez więźniów żydowskiego pochodzenia, między innymi przez Francisa Reisza, Jeana Bartischana, Davida Friedmanna, Jacquesa de Metza czy Jacquesa Markiela. W większości przypadków są to pojedyncze portrety, ale jeżeli chodzi o Jacquesa Markiela czy raczej Jana Markiela, bo był to polski Żyd, który zamieszkał we Francji, tuż przed aresztowaniem, tutaj zachowało się więcej prac: między innymi dwa portrety, piękne, kolorowe portrety wykonane dla mieszkanek Jawiszowic, wsi w pobliżu Oświęcimia, które udzielały pomocy więźniom. Oba zostały przemycone z obozu i ofiarowane adresatkom. I obrazy te wyróżniają się starannością wykonania, użyciem trudnych do zdobycia w obozie materiałów, takich jak: farby olejne czy akwarelowe, co dowodzi, jak wielką wagę więźniowie przykładali do prac tworzonych w podziękowaniu za okazaną pomoc.
Bardzo poruszająca historia kryje się za portretem młodego chłopca, Gézy Scheina, również autorstwa Markiela. Ten niewielki portrecik otrzymała jeszcze inna mieszkanka Jawiszowic, Emilia Klimczyk, pracownica cywilna w kuchni kopalni węgla kamiennego, w której pracowali więźniowie, również młodzi chłopcy, nastoletni chłopcy, tacy jak Géza Schein. I ona pomagała im, dostarczając dodatkowych porcji jedzenia. I kiedy w 1960 roku przekazała portret do muzeum, nie wiedziała, jak nazywa się chłopiec z portretu, pamiętała tylko, że podarował jej go węgierski Żyd, nastoletni, który przekazując ten portret, powiedział jej: „Dziękuję, kocham cię, mamusiu”, łamaną polszczyzną. Te kilka słów nauczyli go polscy więźniowie. Po latach Géza Schein rozpoznał siebie na tym portrecie reprodukowanym w jednym z węgierskich magazynów i w 1975 roku przybył do muzeum, powiedział: „To ja jestem na tym portrecie. Nazywam się Géza Schein, a to jest kobieta która mi pomagała”. I dzięki temu portret ze Zbiorów Muzeum przestał być anonimowy.
Wiele z prac artystycznych było wyrazem wdzięczności za pomoc udzielaną, to zaangażowanie, oddanie właśnie mieszkańców okolicznych wsi, okolicznych miasteczek było bardzo, bardzo wielkie, mając na uwadze ryzyko, z jakim musieli się liczyć: aresztowanie, osadzenie w obozie, egzekucja. W związku z tym więźniowie tym bardziej doceniali to, że ta żywność była dostarczana. No właśnie, osadzeni w obozie więźniowie nie wiedzieli, czy kiedykolwiek zostaną wyzwoleni, zwolnieni, dlatego życie obozowe przyjęło dla nich właściwie zupełnie inny rytm. Musieli zaakceptować rutynę dnia codziennego, chcieli jednak podkreślić elementy bliskie im, takie jak: święta, czyjeś imieniny czy urodziny. To także jest bardzo widoczne w sztuce, która powstała w obozie.
Zdawałoby się, że fizyczne niszczenie życia ludzkiego i towarzyszące mu zabijanie godności i indywidualności ludzkiej doprowadzi do zupełnego otępienia, załamania psychicznego, że zniweczy wszelką wolę działania w tych ludziach. Tymczasem obok brutalnej egzystencji obozowej toczyło się ukryte życie więźniów, oderwane zupełnie od otaczającej ich rzeczywistości i odegrało ono ogromną rolę w przetrwaniu i zachowaniu równowagi psychicznej wielu więźniów. Była to jedna z tych form aktywności więźniów, by do irracjonalnej rzeczywistości obozowej wprowadzić elementy normalnego życia: zająć czymś myśli, ukoić nerwy, choć na chwilę uciec do czasu wolności, do piękna przyrody i życia w beztrosce. W Zbiorach Muzeum Auschwitz znajduje się na przykład duża kolekcja kartek okolicznościowych, wykonanych przez więźniów dla swoich obozowych kolegów z okazji urodzin, imienin czy świąt i są one takim namacalnym dowodem na to, że człowiek w obozie, pomimo otaczającego go okrucieństwa, nie myślał tylko o sobie, ale dostrzegał też potrzeby drugiego człowieka. W obozowej rzeczywistości nawet najmniejszy gest dobroci nabierał dodatkowego znaczenia: wykonywanie imieninowej kartki za pomocą z trudem zdobytych materiałów, często wykradzionych z biur SS, narażało więźnia na surowe konsekwencje, ale więźniowie tego potrzebowali. Na przykład w obozie kobiecym więźniarki wykonywały dla swoich koleżanek miniaturowe rzeźby, medaliki, inne drobne przedmioty z tego co miały pod ręką. Do rzeźbienia wykorzystywały między innymi gwóźdź naostrzony na kamieniu, a jako materiał służyło im drzewo z nogi stołka w umywalni czy fragmenty szczoteczek ich grzebieni. Wykonanymi w ten sposób miniaturowymi arcydziełami, zwierzątkami, słonikami, jeżykami, krzyżykami kobiety obdarowywany się wzajemnie z różnych okazji, sprawiając sobie przy tym odrobinę radości, tak potrzebnej w tym okrutnym obozowym świecie, a potem przechowywały je jak najcenniejszy skarb.
Prace będące ucieczką od obozowej rzeczywistości powstawały najczęściej w chwilach przeznaczonych regulaminem na tak zwany odpoczynek: malowano pejzaże, widoki rodzinnych stron, portrety ukochanych osób wykonywane z pamięci lub ze zdjęcia. Sceny rodzajowe, kwiaty, a nawet humorystyczne obrazki, przynosiły choć chwilowe odprężenie i miały tym samym takie działanie terapeutyczne, uspokajające. Sztuka wzruszała, rozweselała, zaspokajała głód estetyczny, wzmacniała więzi między ludźmi, mobilizowała siły duchowe.
Dzisiaj w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau jest Dział Zbiorów, który gromadzi, przechowuje, zabezpiecza relikty obozowe. Można by zakładać, że gromadzenie sztuki jest procesem zakończonym, tymczasem poznawanie dowodów zbrodni, przekazywanych przez byłych więźniów-artystów, to także praca muzealników.
W Zbiorach Muzeum zachowały się około dwóch tysięcy prac artystycznych, wykonanych w obozie przez więźniów. Nie jest obecnie możliwe podanie dokładnej liczby prac, które powstały w Auschwitz. Większość z nich uległa rozproszeniu, część prac została wywieziona przez esesmanów w głąb Trzeciej Rzeszy lub przez nich zniszczona, część zaginęła podczas ewakuacji obozu i w pierwszych miesiącach po wyzwoleniu. Kiedy po wojnie w 1947 roku utworzono Muzeum Auschwitz, w wywiadzie dla Radia Katowice dyrektor Muzeum, Tadeusz Wąsowicz, powiedział, że zachował się tylko jeden z szeregu bardzo ciekawych i wartościowych obrazów. Byli więźniowie, którzy wrócili tutaj, by organizować Muzeum, niemal natychmiast przystąpili do odzyskiwania utraconych prac, przede wszystkim poprzez kontakt z innymi byłymi więźniami, co do których mieli przypuszczenia, że takie prace mogą posiadać. Można jedynie domniemywać, że część prac, ponieważ nie zachowała się żadna dokumentacja z tego okresu, że część tych prac znaleziona została jeszcze na terenie obozu, a także w prywatnych domach w Oświęcimiu i okolicach, zajmowanych w czasie wojny przez esesmanów. Część została zwrócona przez ludzi, którzy mogli wejść w ich posiadanie po wyzwoleniu obozu. Wysyłano bowiem w tej sprawie apele do środowisk więźniarskich, mieszkańców Oświęcimia, do pracowników Polskiego Czerwonego Krzyża, którzy pracowali tutaj zaraz po wyzwoleniu, przekonując, że miejsce tych dzieł sztuki znajduje się tam, gdzie powstały. W wyniku tych działań już w 1949 roku w swoich zbiorach Muzeum posiadało już 119 prac artystycznych, wykonanych przez więźniów w obozie. Dzisiaj mamy ich blisko dwa tysiące. Do dzisiaj trafiają do nas prace artystyczne, wykonane w obozie w czasie wojny. Nadal tych prac poszukujemy. Jeśli ktoś, kto nas teraz słucha, jest w posiadaniu takich obiektów, to bardzo prosimy o przekazywanie ich do Muzeum, gdzie znajdą odpowiednią opiekę i miejsce.