Rozmiar czcionki:

MIEJSCE PAMIĘCI I MUZEUM AUSCHWITZ-BIRKENAU BYŁY NIEMIECKI NAZISTOWSKI
OBÓZ KONCENTRACYJNY I ZAGŁADY

Sport i sportowcy w KL Auschwitz

Transkrypcja podcastu

Posłuchaj na: SPOTIFY | APPLE PODCAST

Pojęcie sportu w obozie Auschwitz zostało wypaczone poprzez używanie tego określenia do stosowanych na masową skalę wycieńczających ćwiczeń połączonych z musztrą i śpiewem. Ta forma sportu, określona po wojnie jako pseudo-sport, była zwykle sposobem wymuszania dyscypliny i karania więźniów. Jednak do obozu Auschwitz Niemcy deportowali także przedwojennych sportowców. Ludzi, którzy byli olimpijczykami czy mistrzami w swoich krajach. Niektórzy więźniowie mieli możliwość uprawiania sportu w obozie. Były to zapasy i boks, a także gry zespołowe. Przede wszystkim piłka nożna, siatkówka i koszykówka. Popularne wśród więźniów były również sporty umysłowe. Przede wszystkim szachy, ale również gry karciane. O sporcie i sportowcach w Auschwitz opowiada Renata Koszyk – edukatorka Miejsca Pamięci, kuratorka wystawy poświęconej tej tematyce.

Jasne jest to, że wśród 1 300 000 osób deportowanych przez Niemców do Auschwitz i wśród ponad 400 000 osób, kobiet i mężczyzn, w Auschwitz zarejestrowanych jako więźniowie, byli sportowcy. Sportowcy amatorzy i sportowcy zawodowi, olimpijczycy, mistrzowie. Co wiemy o sportowcach, którzy trafiali do Auschwitz?

Pierwszym nad czym musimy się zastanowić, to co rozumiemy przez słowo „sportowiec”. Czy rozumiemy klasycznie czyli osobę, która poświęca się pewnej dziedzinie sportu, trenuje, poznaje zasady, uczy się pewnych technik i będąc działaczem klubu, startuje reprezentując lokalnie, krajowo, bądź też na arenie międzynarodowej. I oczywiście wśród deportowanych do Auschwitz takich sportowców było mnóstwo. Natomiast do Auschwitz deportowano też amatorów, którzy nie należeli do żadnych klubów sportowych i można sobie wyobrazić, że ktoś grał w piłkę nożną wokół domu, trafiał do Auschwitz jako więzień i tutaj zaczynał brać udział w rozgrywkach sportowych. Bywały też osoby deportowane do Auschwitz, które ze sportem nigdy nie miały nic wspólnego i tutaj w życie sportowe się włączali i brali udział w meczach, rozgrywkach czy pojedynkach. Mamy jeszcze jedną grupę osób – dzieci i młodociani. Również deportowani do Auschwitz i sytuacja wygląda następująco, że niemal w całej przedwojennej Europie wychowanie fizyczne, ćwiczenia gimnastyczne (w przedwojennej Polsce nazywało się to ćwiczenia cielesne) były jednym z punktów nauczania. Te dzieci były zbyt młode, żeby być formalnie uczestnikami klubów sportowych, a jednak po przyjeździe do Auschwitz również w życie sportowe były włączone. W związku z tym chyba musimy pamiętać o tym, że rozpatrując temat sportu i sportowców w Auschwitz, jest bardzo trudno wyodrębnić jedną, zwartą i ograniczoną grupę osób, które nazwiemy sportowcami. Sportowcem mógł być ktoś przed wojną, sportowcem mógł być ktoś tylko w Auschwitz, ale ludzie sportu byli w Auschwitz, umierali tutaj tak jak i inne osoby.

Czy znamy historię osób, które zostały osadzone w Auschwitz dlatego, że byli sportowcami?

Raczej nie, jeśli chodzi o ofiary żydowskie, która to grupa największa wśród sportowców. Oczywiście, historia jest znana, że społeczność żydowska była deportowana do obozów zagłady i w tym oczywiście sportowcy. Natomiast oni musieli przejść proces selekcji i tylko niektórzy z nich dostawali się do obozu jako więźniowie. Większość jednak zginęła w obozach zagłady. Nieco inna sytuacja była na terenach przedwojennej Polski. W przedwojennej Polsce bardzo prężnie działały kluby sportowe, ale wraz z nastaniem okupacji zaczęły one być postrzegane przez okupanta jako siedlisko patriotyzmu. A polscy sportowcy jako element niebezpieczny trafiali do więzień i do obozów koncentracyjnych. Znaczna liczba polskich sportowców brała udział w ruchu oporu i konspiracji. Natomiast kluby sportowe, znamy takie sytuacje: Skra, Legia, Cracovia, Wisła czy Garbarnia. Wielu przedstawicieli tych klubów trafiło do Auschwitz jako sportowcy i z tego właśnie powodu.

Jakimi źródłami dysponujemy, które pozwalają nam nakreślić jakoś historię zarówno sportu, jak i sportowców w obozie Auschwitz?

To dosyć trudny temat, ponieważ sport istniał w obozie nieformalnie, za przyzwoleniem, czasem tylko za akceptacją władz obozowych. W związku z tym nasza wiedza pochodzi przede wszystkim ze źródeł pisanych, czyli relacji byłych więźniów znajdujących się w zasobach Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, rzadziej w archiwach innych instytucji. Pewną wiedzę możemy czerpać również z opracowań historycznych oraz z wydawnictw książkowych publikacji byłych więźniów, ale zwykle w takich publikacjach ten temat sportu jest potraktowany marginalnie. Natomiast wartym zastanowienia się jest również inny fakt. W przestrzeni publicznej w ostatnich czasach pokazują się wydawnictwa beletrystyczne poświęcone sportowi i oparte na nich filmy fabularne. Niestety, tak dalece te publikacje odbiegają od prawdy historycznej, że czasem wręcz trudno domyślić się gdzie i w jakim okresie fabuła tych filmów czy też tych powieści jest osadzona. Także przede wszystkich byli więźniowie i ich wspomnienia i relacje.

Do Auschwitz trafiali sportowcy, w obozie Auschwitz uprawiany był sport. Co właściwie rozumiemy pod tym pojęciem? Jak możemy zdefiniować sport w obozie koncentracyjnym?

To również temat, nad którym należałoby się pochylić, ponieważ pojęcie sportu w Auschwitz zostało wypaczone poprzez używanie tego terminu do nazewnictwa ćwiczeń, obowiązkowych ćwiczeń, wymuszających dyscyplinę i karanie więźniów. Były to najczęściej ćwiczenia dosyć proste, jednakże przeprowadzane przez kilka godzin i przy dowolnych warunkach atmosferycznych, w związku z tym często: deszcz, letni upał czy też śnieg. Po wojnie więźniowie taką aktywność fizyczną nazywali pseudo-sportem bądź quasi sportem. Czasem też słowo „sport” w ich relacjach jest ujęte w cudzysłowie, żeby podkreślić znaczenie tego akurat terminu. Oprócz tego, że były to wycieńczające ćwiczenia, to towarzyszyło im równie często bicie, poganianie, przekleństwa ze strony tych, którzy takie ćwiczenia przeprowadzali, a byli to najczęściej więźniowie funkcyjni, czasem również esesmani. Na samym początku istnienia obozu taki pseudo-sport był ordynowany wszystkim więźniom w ramach tak zwanej kwarantanny i wypełniał im niemalże cały dzień więźniarski. W miarę rozbudowy obozu i zagospodarowania terenu przyobozowego czas na pseudo-sport się znacznie skrócił i był bardziej stosowany w formie kary, niż rutyny dnia codziennego, co jest straszne. Oprócz tego, że karano w ten sposób zarówno mężczyzn, jak i kobiety, w wielu relacjach znajdujemy też opis takich tortur, które kazano wykonywać dzieciom. Pseudo-sport to aktywność fizyczna, którą więźniowie musieli wykonywać nie tylko w Auschwitz, ale niemalże we wszystkich częściach całego kompleksu obozowego Auschwitz i należy pamiętać, że to aktywność, która kosztowała życie wielu więźniów, szczególnie tych, którzy przed wojną nie mieli okazji na trening fizyczny, osób starszych, jak również po prostu inteligencji.

O jakich ćwiczeniach mówimy?

Wszystkie ćwiczenia były wykonywane na rozkaz, wydawany w języku niemieckim i warto podkreślić, że niezrozumienie takiej komendy również groziło śmiercią. Do najpopularniejszych ćwiczeń należał marsz, marszobieg, bądź bieg. Popularne były również skłony, przysiady, padnij, powstań, turlanie się, kręcenie się w kółko, w związku z tym naprawdę nieskomplikowane ćwiczenia. Jednak musimy pamiętać, że więźniowie w przeważającej części byli po prostu wycieńczeni codziennym dniem, byli głodni i byli spragnieni, stąd pseudo-sport był dla nich torturą. Niektórzy więźniowie funkcyjni i esesmani postawili sobie za honor opracowanie własnego zestawu ćwiczeń. Były to bardzo trudne momenty dla wielu więźniów. I właśnie ta konotacja, związana ze sportem, przejawia się przede wszystkim w relacjach byłych więźniów, a nie ten sport tak zwany kwalifikowany, który był dostępny tylko dla ograniczonego grona więźniów uprzywilejowanych, dobrze odżywionych, dla których dodatkowy wydatek energetyczny, związany z uprawianiem sportu, był możliwy do zaakceptowania.

„Próbowali stworzyć własne zestawy” – co to znaczy?

Znamy, na przykład, na terenie obozu kobiecego esesmana, który był odpowiedzialny za mienie, zagrabione ofiarom. Esesman miał na nazwisko Effinger. Podległe mu kobiety nazywano effingerkami i on lubował się w ordynowaniu sportu za rzeczywiste bądź pozorne przewinienia kobiet. I ulubionym sportem, który on sobie wypracował, było wspinanie się na brzegi rowów melioracyjnych w Birkenau i spadanie z powrotem w dół i tak mnóstwo razy. Ulubionym jego sportem było czołganie się kobiet przez rury kanalizacyjne.

Pseudo-sport, takiej nazwy używajmy. Pseudo-sport był torturą. Więźniowie cierpieli, więźniowie ginęli, ale więźniowie doznawali też licznych obrażeń i kontuzji. Czy w obozie mieli szansę, żeby sobie z tym jakoś poradzić, czy mieli szansę na wyleczenie? Czy kontuzje, powodowane przez te wycieńczające ćwiczenia fizyczne, prowadziły prosto do śmierci tak naprawdę?

W przeważającej liczbie przypadków prowadziły do śmierci. Jak wiemy, Auschwitz to miejsce, gdzie szpital więźniarski służył pseudo-medycznym eksperymentom, a nie rehabilitacji czy też leczeniu więźnia, choć wiemy, że więźniowie-pielęgniarze zatrudnieni w szpitalach więźniarskich w miarę swoich możliwości starali się pomóc współwięźniom. Nie było lekarstw, nie było odpowiedniej diety, natomiast to, co było możliwe, to sportowe ćwiczenia rehabilitacyjne. Więzień obozu Auschwitz miał być zdatny do pracy. Jeśli był zdatny do pracy, miał prawo żyć. Jeśli nie był zdatny, w szpitalu więźniarskim przeprowadzano selekcję i uśmiercano tych, którzy nie rokowali nadzieję na szybką poprawę stanu zdrowia. Uśmiercano w komorach gazowych bądź zastrzykami fenolu. I w tym momencie sportowe ćwiczenia rehabilitacyjne prowadzone w blokach i sztubach więźniarskiego szpitala, jak również na dziedzińcu pomiędzy tymi blokami, pozwalały więźniom, którzy urazów doznali, na częściową rehabilitację i szybszy powrót do zdrowia. Zapobiegały również zanikowi mięśni związanych z tym, że więzień musiał leżeć. Był w obozie czeski, znany lekarz, rehabilitant Vladimir Hanak. To on rozpoczął rehabilitację w blokach więźniarskich, wyszkolił swoich kolegów. Mamy wiele relacji, które mówią o tym, że jednak te ćwiczenia pomagały wrócić do zdrowia nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Więzień, który widział poprawę swojego stanu zdrowia, dążył do jeszcze większej poprawy. Zdarzały się również przypadki, że takie ćwiczenia nawet po zwolnieniu ze szpitala na obóz więźniowie wykonywali dobrowolnie, ale były to bardzo sporadyczne przypadki.

Przyjrzyjmy się teraz drugiej stronie medalu. Mówiliśmy o pseudo-sporcie, ale powiedzieliśmy, że w Auschwitz byli sportowcy i angażowali się w aktywność sportową. Trzeba podkreślić, że mówimy tutaj o bardzo niewielkiej grupie ludzi. Że jednak na aktywność sportową mogli pozwolić sobie więźniowie albo na samym początku, po przyjeździe do obozu, kiedy jeszcze nie utracili sił, albo więźniowie, którym udało się w tej strukturze obozowej znaleźć takie miejsce nieco bardziej uprzywilejowane. Mieli dostęp do żywności, mieli możliwość wykonywania sportu. Zatem kto mógł wykonywać sport? I drugie pytanie: jakie dyscypliny sportu odnajdujemy w relacjach byłych więźniów?

Przede wszystkim pamiętajmy o tym, że sport zaistniał dzięki niemieckim więźniom funkcyjnym. To oni byli dobrze odżywieni, byli silni i mieli przyzwolenie władz obozu na prowadzenie między sobą walk, czy to zapaśniczych, czy to bokserskich. Wiemy, że już jesienią 1940 roku grali sobie w piłkę. Z biegiem czasu dla urozmaicenia własnej zabawy czy też rozgrywek, czy też własnych walk, zaczęli znajdować wśród więźniów tych, którzy potrafili z nimi walczyć. Wiemy niemal wszyscy, że w Auschwitz popularna była piłka nożna i boks, ale pierwszym sportem, który tutaj zaistniał, jednak były zapasy. Jeśli mówimy o sportach walki, o piłce nożnej, mówimy o naprawdę znacznym wydatku energetycznym. Zmuzułmanienie wielu więźniów nie pozwalało im nie tylko brać udziału w rozgrywkach, ale nawet obserwować meczy czy zawodów. Zapasy, już w 1940 roku najprawdopodobniej, bądź w styczniu 1941 roku, niemieccy więźniowie funkcyjni zaproponowali polskiemu zapaśnikowi, panu Lucjanowi Sobierajowi, jedną z walk. Pan Lucjan Sobieraj, postawny, metr osiemdziesiąt trzy, zawodnik, stracił w obozie ponad 30 kilogramów. Ale obiecano mu miskę zupy. Ta miska zupy działała tak mobilizująco, że pan Lucjan Sobieraj zdołał wygrać, ale decydująca była przede wszystkim technika, którą znał z przedwojennego klubu. Ta walka odbyła się w salach, w których więźniowie funkcyjni mieszkali. To obecnie piętro bloku nr 24. I ta walka zapoczątkowała szereg kolejnych pojedynków między więźniami funkcyjnymi i więźniami pozostałymi. Pan Lucjan Sobieraj był niepokonany przez wiele lat i godnego przeciwnika znalazł dopiero w osobie Jakuba Kozalczyka – polskiego Żyda deportowanego do obozu w 1943 roku. Jakub Kozalczyk to też bardzo postawny mężczyzna, siłacz, przedwojenny, najprawdopodobniej cyrkowiec. W obozie również dawał pokazy siły, podnosił sztangi, rozrywał łańcuchy. Walkę zapaśników przygotowano na, jako wielkie widowisko w 1944 roku. Miało się to odbyć w łaźni usytuowanej pomiędzy blokiem 1 i 2. I ta walka zapaśnicza miała być częścią szeroko pojętego widowiska sportowego, na które władze obozowe się zgodziły. To była nie tylko walka zapaśnicza, ale też walki bokserskie. Jeśli mówimy o wielkim widowisku, to kojarzymy to najczęściej z galami sportowymi, z jakimi mamy w tej chwili do czynienia, ale w relacjach pojawia się opis tej gali, że orkiestra więźniarska grała na wejście każdemu z zawodników, który się przedstawiał na ringu. Walka była sędziowana, dopingowana przez więźniów, ale również esesmanów, co nie zawsze było tak oczywiste, ponieważ wiemy również z relacji, że kiedy władze obozowe dowiedziały się, że esesmani dopingują wraz z więźniami swoich ulubionych zawodników, zakazano na pewien czas walk zapaśniczych i bokserskich i odbywały się one w Auschwitz tylko w ukryciu. Natomiast starcie Jakuba Kozalczyka z Lucjanem Sobierajem było ostatnim starciem zapaśników w Auschwitz. Zakończyło się ono remisem, a do planowanego rewanżu nigdy nie doszło.

Kolejnym sportem, również walki, to był boks. Pierwszym polskim więźniem politycznym, który do starcia z więźniem funkcyjnym został zaproszony, był pan Tadeusz Pietrzykowski. Jeśli mówimy o więźniach funkcyjnych w obozie Auschwitz, to mówimy nie tylko o pierwszej trzydziestce z obozu Sachsenhausen, ale mówimy również o większym nieco transporcie około stu więźniów również z obozu Sachsenhausen, który dotarł do Auschwitz w sierpniu 1940 roku i w tymże właśnie transporcie znajdował się więzień, który nazywał się Walter Dunning. W obozie uchodził on za mistrza bokserskiego Hamburga, być może osiągał też pewne sukcesy w skali krajowej, natomiast w Auschwitz był niepokonany. I to właśnie pierwsze starcie w marcu 1941 roku Waltera Dunninga i pana Tadeusza Pietrzykowskiego. Wygrana przez pana Tadeusza Pietrzykowskiego zapoczątkowała całą serię walk bokserskich. Ponieważ w późniejszym okresie do Auschwitz dotarły w transportach żydowskich naprawdę znamienite postacie, doskonali bokserzy pochodzenia żydowskiego: Salamo Arouch, Jacques Razon, Victor Young Perez. Walki bokserskie odbywały się niemal we wszystkich częściach obozu Auschwitz i tym, który zaczynał walczyć, a nie był bokserem przed wojną, był Hercka Harry Haft, a jego kariera bokserska rozwinęła się dopiero po wojnie, po emigracji do Ameryki. Tym, który również trafił do obozu, a był doskonałym bokserem, był wielokrotny mistrz Polski, wicemistrz Europy, pan Antoni Czortek. To on walczył w Birkenau, również ze swoim kolegą klubowym Zygmuntem Małeckim. Walczyli przed wojną, walczyli w obozie, były to bardzo trudne dla nich chwile. Do tego stopnia, że pan Antoni Czortek po wojnie nie chciał wspominać tego okresu swojego życia.

Esesmani obserwują walki bokserskie i przyglądają się temu po to, żeby mieć własną rozrywkę. Co było nagrodą, a co mogło się stać z tym, który tą walkę przegrał?

Nagrodą najbardziej oczekiwaną była tak zwana „culaga”, czyli dodatkowa porcja jedzenia. Mógł to być bochenek chleba, mogła to być porcja zupy. Ratowała życie wielu z tych, którzy walki wygrali. Natomiast pamiętajmy o tym, że ten dodatkowy bochenek chleba dla zwycięzcy pojedynku bokserskiego czy meczu nie był wypiekany specjalnie. On był odbierany innym więźniom. To, co było również bardzo oczekiwane, to propozycja pracy w dobrym komandzie. Taka sytuacja właśnie była w przypadku pana Tadeusza Pietrzykowskiego. Po wygranej walce zapytano go: gdzie chce pracować? Wybrał pracę ze zwierzętami, przede wszystkim dlatego, że miał dostęp do jedzenia, które zwierzęta otrzymywały regularnie w przeciwieństwie do więźniów. W tymże komandzie odbudował swoją tężyznę fizyczną, stąd przez ponad dwa lata pobytu w Auschwitz, kiedy boksował, miał odpowiednią kondycję i posturę. Do czasu swojej deportacji do obozu Neuengamme stoczył ponad 40 walk, przede wszystkim właśnie dlatego, że nagrodą było jedzenie, że nagrodą była dobra praca.

Przegrał jedną walkę?

Najprawdopodobniej jedną, choć w jednej relacji wspomina, że dwie. Przegrana w zasadzie nie miała większego znaczenia, dlatego że sam pojedynek miał być emocjonujący, i dla esesmanów, dla więźniów funkcyjnych, może nie rezultat był najważniejszy, tylko emocje związane z prawdziwą walką. Stąd na przykład pan Zygmunt Małecki wspomina, że nie było możliwości markowania walki. Musieli walczyć naprawdę. Musieli walczyć z całych swoich sił, ponieważ jeśli tego nie robili, to szły w ruch pejcze.

Co z takimi opowieściami, które pojawiają się, że więźniowie walczyli o życie, że ten przegrany właściwie umierał?

Myślę, że to mogło mieć miejsce. Szczególnie takie relacje pojawiają się w kontekście obozu w Monowicach. Mogło to się zdarzyć, ale najczęściej się nie zdarzało. Więźniowie starali się tak przeprowadzać walki, żeby one wyglądały wiarygodnie, ale żeby kończyły się remisem, bo wtedy była szansa na to, że kolejna walka, kolejni rozemocjonowani więźniowie funkcyjni będą dopingować swoich zawodników. Natomiast wiemy z kilku relacji w obozie w Monowicach, że do walk z prawdziwymi bokserami stawiano o kilka wag niższych zawodników, niekoniecznie bokserów, niemalże muzułmanów. Mocny cios, to rzeczywiście mógł być cios śmiertelny.

Boks i zapasy to sport indywidualny, ale w obozie więźniowie również uprawiają sporty zespołowe.

To przede wszystkim piłka nożna, siatkówka i koszykówka. Piłka nożna była najpopularniejsza. Zaczęło się od spotkania znanego z relacji wielu więźniów, które miało miejsce najprawdopodobniej późną wiosną, bądź latem 1941 roku. Kiedy to do meczu Polska-Niemcy dopuszczono więźniów politycznych. Polska-Niemcy to takie umowne dosyć określenie. Przeciwnikami niemieckich kapo blokowych, sztubowych czyli więźniów funkcyjnych byli polscy zawodnicy trenujący piłkę nożną przed wojną w polskich klubach. Ten mecz odbył się na placu apelowym obozu Auschwitz I. Przyciągnął wielu dopingujących więźniów. „Bij Niemca”, „Jeszcze Polska żyje”, wiele kontrowersji z powodu tego meczu powstało, natomiast wygrana Polaków, była przez wszystkich Polaków interpretowana jako szansa na zwycięstwo wojny i odzyskanie wolności. Stąd takie mecze pobudzały ducha patriotycznego. W pewnym momencie meczy tak zwanych międzynarodowych zakazano i mecze były pomiędzy reprezentacjami różnych komand roboczych bądź też różnych bloków. Ale jak podkreślają więźniowie, nawet w takiej sytuacji pod przykrywką meczu między komandami roboczymi odbywały się mecze Polska-Niemcy, Polska-Francja, mecze po prostu międzynarodowe. I o ile miejscem gry w Auschwitz I był plac apelowy, potem znacznie zmniejszony z powodu zabudowy tego placu ośmioma nowymi blokami, o tyle w Birkenau pierwsze boisko powstało w 1943 roku na terenie obozu męskiego, natomiast pełnowymiarowe boisko trawiaste powstało na odcinku szpitalnym. Warto o tym pamiętać, bo usytuowanie tego boiska było wręcz kuriozalne. Znajdowało się ono zaledwie kilkadziesiąt metrów od krematorium i komory gazowej nr III i przy rampie wyładowczej, na którą przybywały transporty ludności żydowskiej, na której były prowadzone selekcje.

Tutaj zachęcamy państwa do lektury chociażby opowiadań Tadeusza Borowskiego, który wspomina to miejsce i widok na rampę z boiska na odcinku szpitalnym.

Tak, szczególnie opowiadanie „Ludzie, którzy szli” i przejmujące słowa: „Między jednym a drugim kornerem za moimi plecami zagazowano 3 tysiące ludzi”. To wstrząsające, choć proste słowa i pokazują, że sport w Auschwitz istniał pomimo Zagłady.

Znamy wielu piłkarzy, którzy do Auschwitz zostali deportowani. Czy to było tak, że próbowano ich wyłuskać do tych rozgrywek, czy też była to rola przypadku, że jeden piłkarz zagrał, a drugi piłkarz trafił do innego komanda, nie został rozpoznany, nie przyznawał się do tego, że grał w piłkę, nie chciał grać w piłkę, zginął. Myślę, że te biogramy wyglądają bardzo różnie.

To prawda, wyglądają bardzo różnie, przy czym jeśli piłkarz przedwojenny czuł się na siłach, to chciał grać w piłkę nożną. Związane to było właśnie z tymi nagrodami, z tymi przywilejami. Nieco inaczej sytuacja przedstawia się odnośnie piłkarzy, sportowców pochodzenia żydowskiego, którzy przez selekcję musieli przejść. Przykładem niech będzie piłkarz węgierskiego pochodzenia Árpád Weisz, który został wraz z rodziną, jako Żyd, deportowany do obozu Auschwitz. Transport poddano preselekcji w Koźlu. Rodzina pojechała dalej do Birkenau i zginęła, natomiast Árpád Weisz – doskonały piłkarz, trener również obecnego Interu Mediolan po dwóch latach pracy w górnośląskich zakładach przemysłowych wycieńczony trafił do obozu. Być może poznano w nim dawnego sportowca, natomiast, ponieważ nie nadawał się już do pracy, do dalszej eksploatacji, został zamordowany w komorze gazowej.

Tu też historia Edwarda Eddiego Hamela, pierwszego amerykańskiego i pierwszego żydowskiego gracza Ajaxu Amsterdam, który też trafia do Auschwitz razem z żoną, z dwójką dzieci i na rampie on zostaje od rodziny odłączony i rodzina ginie, a on w obozie umiera po kilku miesiącach.

Tak i chyba nie miał okazji zagrać nawet jednego meczu. Zresztą ta sytuacja dotyczy nie tylko piłkarzy. Dotyczy również na przykład lekkoatletów. Lekkoatletyka nie była sportem zbyt popularnym, przede wszystkim dlatego, że np. biegi wymagają krótkotrwałego, ale bardzo intensywnego wydatku energetycznego. Co prawda utwardzone drogi obozowe mogły służyć do biegów, ale nie było to popularne. Natomiast do obozu trafił doskonały polski lekkoatleta, pan Józef Noji. Uczestnik olimpiady w Berlinie, nigdy nie przebiegł żadnego dystansu w obozie. Za swoją działalność w konspiracji ruchu oporu trafił do Auschwitz, w Auschwitz trafił najprawdopodobniej do karnej kompanii i został rozstrzelany.

Wspominaliśmy o sportach zespołowych. Piłka nożna była najpopularniejsza, ale i siatkówka i koszykówka także pojawia się w relacjach byłych więźniów.

To prawda, ona się pojawia i pojawia się z pewną informacją, która pozwala na zrozumienie, dlaczego te dwa sporty zespołowe były tak popularne. A mianowicie ze względu na rozmiar boiska. Niewielka przestrzeń między blokami, barakami więźniarskimi mogła służyć jako boisko do siatkówki i koszykówki. Grano między barakami więźniarskimi w Birkenau, grano w Auschwitz I, natomiast znowu determinantem była kondycja więźniów. Stąd najmocniejszą drużynę miał na przykład w obozie Auschwitz I szpital więźniarski. Co ciekawe, to jedna z tych drużyn, której uszyto specjalne uniformy z napisem HKB, czyli szpital więźniarski i w tychże uniformach przeprowadzano mecze.

Znam również wiele historii sportowców, którzy w Auschwitz swojego kunsztu pokazać nie mogli. I chyba takim najbardziej wymownym przykładem są narciarze, którzy są wśród więźniów obozu, można powiedzieć, że góry widzą na horyzoncie, ale w obozie na nartach jeździć raczej nie mieli szans.

Tak, mówimy o polskich narciarzach, choć bardziej adekwatnym słowem jest „polscy kurierzy”, bo to polscy narciarze w czasie okupacji znający teren gór, znający topografię terenu i mający wielkie umiejętności w pokonywaniu terenów górskich na nartach pomagali w przerzucie nie tylko ludzi, ale również dokumentów, broni, pieniędzy przez granicę. Ułatwiali również przejście przez granicę młodym ludziom, którzy starali się dotrzeć do Francji, do nowo tworzonych oddziałów polskich. Najczęściej schwytani, trafiali do więzień w Muszynie, trafiali na śledztwa do placówki Gestapo „Palace” w Zakopanem. Przez te dwie placówki trafiali do innych więzień i już w pierwszym i drugim transporcie więźniów z Tarnowa było mnóstwo polskich narciarzy. Trudno wymieniać wszystkich, bo było ich około pięćdziesięciu, może siedemdziesięciu, ale do najbardziej znanych należy oczywiście pan Bronisław Czech – multimedalista, jeden z najwszechstronniejszych narciarzy polskich, bo mówimy nie tylko o konkurencjach alpejskich. Mówimy o skokach, mówimy o biegach, mówimy o panu Henryku Bednarskim, mówimy o Izydorze Łuszczku. To osoby, które trafiały do Auschwitz i siłą rzeczy na nartach jeździć nie mogły. Natomiast byli góralami. Tradycja góralska, to również tradycja pracy z drewnem i to również twórczość ludowa artystyczna. Stąd gros polskich narciarzy trafiło do warsztatów, w tym stolarskich, a po utworzeniu muzeum obozowego trafili do tego muzeum. Wykonywali nie tylko prace użytkowe, ale też mieli szansę na rozwijanie swoich zdolności artystycznych. Stąd w zbiorach muzealnych jest wiele obrazów, rzeźb, kasetek wykonanych właśnie przez nich. Do nich należało również dekorowanie listów innych więźniów i wszystkie ich prace pokazują, jak cenna dla nich była wolność, umiłowanie gór i pokazują też oczywiście kunszt ludowego rzemiosła i tradycji plastycznej.

Myślę, że należą się dwa słowa wyjaśnienia, bo pojawiło się pojęcie Lagermuseum, muzeum obozowego. Warto podkreślić, że to jest miejsce stworzone przez esesmanów po to, żeby przede wszystkim zajmować się sztuką zrabowaną, zrabowaną ofiarom. Tam artyści, specjaliści szacowali wartość takich dzieł, katalogowali je w pewien sposób, no, i esesmani wykorzystywali także umiejętności więźniów, artystów, po to, żeby zamawiać czy wykonywać sztukę na ich potrzeby, ale to tak na marginesie. Jednym z dość dziwnych, czasami kontrowersyjnych miejsc w Auschwitz I, jest położony nieco na uboczu zbiornik przeciwpożarowy, który ma schody na skocznię z trampoliną, ma słupki startowe, zatem w tej palecie sportu i sportowców w Auschwitz pojawiają się także sporty wodne.

Zagrożenie pożarowe we wszystkich częściach obozu Auschwitz było znaczne, przede wszystkim ze względu na obecność na tym terenie drewnianych baraków. Stąd zaczęto budować zbiorniki przeciwpożarowe. Znakomita ich większość ma podobną konstrukcję. To dosyć skośne ściany i w takich zbiornikach przeciwpożarowych dosyć trudno uprawiać jakiekolwiek sporty wodne, choć znamy i takie relacje przede wszystkim z obozu w Monowicach, gdzie tylko takie baseny istniały. Natomiast w 1944 roku rzeczywiście na tyłach obozu Auschwitz I przy tak zwanej alejce brzozowej oddano do użytku zbiornik przeciwpożarowy z niemal pionowymi ścianami i pozwolono na wyposażenie go nie tylko w trampolinę, pomost, słupki, ale również na przykład barierki do schodzenia do wody. I ten basen służył do uprawiania sportów wodnych, jednakże szczupłość tego obiektu skutkowała tym, że sporty wodne mogli uprawiać tylko ci najlepsi. Rzeczywiście, odbywały się zawody pływackie, ale grano również w bardzo popularną przed wojną piłkę wodną. Były pokazy skoków z trampoliny, w relacjach pojawiają się informacje, że stały one na bardzo wysokim, światowym poziomie. Jednakże ten, który był najbardziej utytułowanym pływakiem, który trafił do Auschwitz, Alfred Nakache, trafił do obozu Birkenau. Co ciekawe olimpijczyk przedwojenny, multimedalista, rekordzista świata wielokrotny w różnych stylach, pomimo pobytu w obozie i przetrwania, potrafił swoją karierę odbudować po wojnie i również brał udział w olimpiadzie.

Oprócz sportu kwalifikowanego, dyscyplin takich jak boks, zapasy czy piłka nożna znajdujemy także w relacjach opis... I tutaj znowu pytanie: czy kwalifikujemy to jeszcze jako sport, czy jako zwykłą rozrywkę umysłową, ale takie rzeczy jak szachy, jak karty, jak gry planszowe także pojawiają się w świecie Auschwitz?

Pojawiają się, przy czym aktywność umysłowa była naprawdę zakazana. Jeśli więzień funkcyjny złapał więźnia na grze w szachy, na grze w karty, w warcaby, domino, miał obowiązek raportowania tej sytuacji na porannym apelu następnego dnia i więźniowie byli dotkliwie karani. Tym niemniej również była to odskocznia od codzienności życiowej. Pewien rodzaj interesującej formy spędzenia wolnego czasu. Pojedynki szachowe były na bardzo wysokim poziomie, pojedynki brydżowe również, natomiast pytanie skąd brały się te szachy i te karty w obozie? Przede wszystkim więźniowie wytwarzali to własnym sumptem. W Zbiorach Muzeum znajduje się wiele wytworzonych przez więźniów figurek, pionów szachowych. Najczęściej jako materiał służyło drewno, czasem plastik, czasem kawałek papieru, sporadycznie wiemy też o tym, że z kruszyn chleba takie figury czy piony tworzono. Oczywiście, wraz z masowymi deportacjami ludności żydowskiej możliwe było pozyskanie wszelkich sprzętów sportowych z magazynów mienia zagrabionego ofiarom. I tutaj tak jak każdy inny rodzaj sportu – sporty umysłowe to też interesujący przykład spędzenia wolnego czasu. Grano na górnych, niewidocznych piętrach prycz, grano w zakamarkach, najczęściej oczywiście w wolnym od pracy czasie.

Sport w obozie Auschwitz istnieje dlatego, że władze obozowe na niego zezwalają. Jasnym jest to, że gdyby esesmani nie widzieli w nim jakiegoś pożytku dla siebie, uprawianie sportu byłoby może nie niemożliwe, ale niezwykle ryzykowne dla wszystkich jego uczestników. Jaka jest zatem rola sportu dla esesmanów? Źródeł samych sprawców będziemy mieli bardzo niewiele.

Ćwiczenia fizyczne były jednym z filarów wychowania młodego pokolenia na potrzeby państwa narodowo-socjalistycznego w Rzeszy, stąd esesmani, którzy trafiali do Auschwitz, również byli sportowcami. To dla nich przygotowano odpowiednią infrastrukturę organizacyjną, a w 1941 roku założono Towarzystwo Sportowe SS. W ramach tego towarzystwa sportowego esesmani mogli uprawiać tylko kilka dyscyplin. To była piłka nożna, piłka ręczna, lekkoatletyka, pływanie, tenis i narciarstwo. Jak widzimy, boksu tutaj nie ma. To dla esesmanów, którzy wykorzystywali istniejącą infrastrukturę sportową na terenie miasta Oświęcimia, organizowano zawody, również te wyjazdowe. Możemy śmiało powiedzieć, że esesmani sportem byli zainteresowani. Jednakże organizowane dla nich zawody zdarzały się sporadycznie. Pełniąc służbę na terenie obozu, mogli obserwować, mogli kibicować. Byli kibicami, byli obserwatorami. To dla nich również była swego rodzaju rozrywka. Znamy również relacje, w których esesmani wręcz przymuszali więźniów, szczególnie bokserów do walk niemarkowanych, tylko takich prawdziwych i brutalnych.

Uprawianie sportu w Auschwitz jest pewnym marginesem historii całego obozu, okrutnego świata, odczłowieczenia, terroru i śmierci, który w obozie istniał. Natomiast można natrafić na głosy negacjonistów Holokaustu, którzy wykorzystują czy to informacje, że w Auschwitz był basen, czy to pokazują inne formy sportu wykonywane przez więźniów po to, żeby udowadniać, mylnie oczywiście, że Auschwitz nie było ośrodkiem zagłady. Toteż trzeba podkreślić z jednej strony to, że sport był, ale z drugiej strony to nie wyklucza tego wszystkiego, czym Auschwitz tak naprawdę był.

Sport istniał pomimo zagłady. I nie tylko w Auschwitz, ale we wszystkich obozach koncentracyjnych więźniowie starali się stworzyć namiastki życia społecznego, życia kulturalnego, w tym życia sportowego. To była ważna część ich życia obozowego, która pomagała im w przetrwaniu. Sport, choć marginalny, pełnił bardzo ważną rolę w obozie. Nie tylko dla tych, którzy ten sport uprawiali, ale też dla pozostałych więźniów, dla kibiców. Reguły sportowe były w Auschwitz przestrzegane. Pojedynki, mecze były sędziowane. Auschwitz to miejsce, gdzie nie przestrzegano żadnych reguł życia społecznego z wolności, natomiast zaimplementowanie tych reguł do życia sportowego przypominało wielu więźniom, że te reguły w dalszym ciągu istnieją. Było to jednocześnie nadzieją, że być może, jeśli przetrwają, to praworządność wróci. Być może będzie możliwa sprawiedliwość, tak jak sprawiedliwie oceniano pojedynki sportowe. Poza tym sport to wspomnienie z wolnego świata. Więźniowie marzyli o tym, żeby wrócić do sytuacji, w której po ciężkim dniu pracy mają okazję przyglądać się bądź też uprawiać sport. Więc dopóki żyją, to mają taką nadzieję. Ta rola sportu to również jedność więźniarska. Więźniowie dopingowali swoich ulubionych zawodników. Wzmagało to ich poczucie jedności więźniarskiej, szczególnie jeśli to były mecze międzynarodowe, mogli kibicować swoim wybranym zawodnikom. W Auschwitz zginęło ponad milion osób. Wśród nich byli sportowcy, ale pamiętajmy o tym, że choć padło tutaj kilka nazwisk, to nie znamy wszystkich. Wielu z nich pozostanie nieznanych, ale pamiętajmy o wszystkich, pamiętajmy o tych, którzy poświęcili część swojego życia na treningi, którzy byli aktywnymi sportowcami w swoich miejscowościach, w swoich krajach, na arenie międzynarodowej, byli uczestnikami olimpiad. Wszystkim należy się wielki szacunek i pamięć.