Negowanie Holokaustu – strategie kłamstwa i manipulacji
Transkrypcja podcastu
Posłuchaj na: SPOTIFY | APPLE PODCAST
Negowanie Holokaustu, czyli między innymi zaprzeczanie, czy też umniejszanie liczby ofiar lub kwestionowanie istnienia komór gazowych to pogląd stojący w kontrze do badań naukowych prowadzonych od ostatnich dziesięcioleci. Poprzez umniejszanie znaczenia, bądź tez całkowite zaprzeczenie roli Zagłady de facto zmierza on do szerzenia nienawiści, a u jego podstaw leży antysemityzm. O tym jakie najczęstsze mity i kłamstwa pojawiają się w narracji negacjonistów i ich strategii opowiadają dr Igor Bartosik oraz dr Piotr Setkiewicz z Centrum Badań Muzeum Auschwitz.
O tym, jak funkcjonował obóz koncentracyjny, a także jak przebiegała Zagłada w komorach gazowych wiemy z bardzo wielu różnorodnych źródeł. Czy możemy spróbować jakoś je ułożyć, skatalogować, pokazać, jakimi różnymi rodzajami dowodów dysponuje dziś historyk, który bada zagadnienia Zagłady?
Bardzo trudno ustalić jakąś hierarchię czy gradację ważności tych źródeł, ale niewątpliwie najistotniejszymi z nich są relacje świadków te, które składane były przez wiele lat po wojnie. Niektóre z nich nawet jeszcze przed zakończeniem wojny przez ludzi w bardzo różnych krajach, w różnych miejscach, przed przedstawicielami różnych instytucji, a także relacje spisywane przez nich samych i publikowane w różnego rodzaju czy to czasopismach czy książkach, których ukazało się do tej pory bardzo wiele. Z naszego punktu widzenia dla historyków najbardziej wartościowe i najłatwiej dostępne są zapewne relacje, które spisywane były okresie 20-30 lat po zakończeniu wojny, wtedy, kiedy świadkowie pamiętali jeszcze najwięcej, zwłaszcza te, które spisywane były w obecności historyków, czyli osób, które potrafiły zadawać pytania dotyczące najważniejszych, z punktu widzenia badań historycznych, kwestii. Także takich relacji mamy w Muzeum Auschwitz ponad 400 tomów. Dodatkowo są tam również też zeznania procesowe i wiele innych materiałów, które zawierają wypowiedzi byłych więźniów, świadków historii. No rzecz jasna relacja nie obarczone ewentualnymi naciskami czy okolicznościami, w których one były spisywane to są te, które powstały jeszcze w okresie wojny i tutaj mamy wbrew pozorom ich trochę. To znaczy są to zwłaszcza świadectwa tych więźniów, którzy zostali z obozu zwolnieni lub z niego zbiegli. Bardzo często docierali do nich przedstawiciele organizacji konspiracyjnej Armii Krajowej i starali się takie relacje zbierać. One później były materiałem do tworzenia ogólniejszych raportów i fragmenty ich publikowane były na łamach ówczesnej prasy, czy to „Biuletynie informacyjnym” czy w innych czasopismach podziemnych, jak na przykład w książce opublikowanej przez Halinę Krahelską „Oświęcim. Pamiętnik więźnia”. Były one w formie takich broszur rozprowadzane, w tym przypadku akurat po okupacyjnej w Warszawie. No i wreszcie na podstawie tychże relacji powstawały meldunki, które wysyłane były do władz polskich w Londynie. Także tutaj następował proces selekcji od momentu złożenia relacji do chwili otrzymania takiego meldunku przez sztab naczelnego wodza w Londynie. Niemniej zawsze praźródłem tych informacji była właśnie relacja byłego więźnia. I oczywiście mamy też kilka relacji uciekinierów z obozu, którzy pisali swoje wspomnienia, czy raporty, jeszcze w czasie wojny. Mam tu na myśli rzecz jasna raport Witolda Pileckiego, ale nie tylko, bo takich jest też kilka. Ponadto w czasie wojny i tu już na miejscu zapisywano wrażenia więźniów, którzy obsługiwali komory gazowe i krematoria. Były one spisane przez nich samych i zakopane w pobliżu krematoriów. Odkryto je po wojnie i do dzisiejszego dnia stanowią jedne z najcenniejszych źródeł naszej wiedzy o Zagładzie. I mamy też zeznania esesmanów tutaj powojenne. Z tym, że należy zaznaczyć, że w olbrzymiej większości są one mało wartościowe, w tym sensie, iż większość esesmanów składających zeznania przed sądami, czy to w Polsce czy w innych krajach, generalnie starało się umniejszyć swoją winę i bardzo często zdarzało się, że są one właściwie ograniczone jedynie do kilku zdań, gdzie mowa jest o tym, że nic nie widziałem, nie słyszałem, niczego nie pamiętam. Niemniej spośród tych zeznań esesmańskich mamy też co najmniej kilka takich, których to autorzy prawdopodobnie nie spodziewając się wyroków uniewinniających, nie widzieli w tym momencie powodu, ażeby cokolwiek ukrywać i do takich najważniejszych świadków niewątpliwe należy komendant obozu, jego twórca, Rudolf Höss i kilku innych esesmanów: Vladimir Bilan, Erich Muhsfeldt i kilku innych, którzy zdecydowali się po prostu mówić prawdę. Wreszcie mamy dość spore grono świadków niebędących więźniami i są to albo robotnicy cywilni, to znaczy ci ludzie, którzy zostali zwerbowani do pracy w pewnych niemieckich firmach budowlanych, a firmy te już właściwie od początku istnienia obozu prowadziły prace budowlane na terenie Auschwitz i Birkenau głównie i mieli ludzie ci dostęp niemalże do terenu krematoriów. Bardzo często pracowali albo w bezpośrednim pobliżu tych obiektów, albo wręcz przy budowie krematoriów i komór gazowych. Także są to świadkowie jak najbardziej ważni i wiarygodni. Wreszcie mamy grupę świadków pochodzących z różnych krajów i tutaj mam na myśli głównie robotników cywilnych, którzy zostali skierowani do Oświęcimia w czasie wojny przez urzędy pracy czy na mocy dwustronnych umów z firmą IG Farbenindustrie, która budowała w pobliżu obozu Auschwitz wielkie zakłady chemiczne. Więc oni to mieli okazję obserwować na horyzoncie dymy i płomienie wydobywające się z terenów krematoriów i dołów spaleniskowych. Mieli też kontakt z więźniami, którzy stracili w komorach gazowych swoich bliskich, stąd niejako z pierwszej ręki byli świadomi tego, co dzieje się w Birkenau. Do innej grupy też świadków należy zaliczyć żołnierzy Luftwaffe, którzy w czasie wojny pełnili służbę w Auschwitz lub pobliskich miejscowościach. Ich zadaniem było zwalczanie amerykańskich bombowców, które atakowały fabrykę IG Farben, więc oni również posiadali pewną wiedzę na temat tego, co działo się w Auschwitz i w Birkenau. Również to robotnicy niemieccy czy inżynierowie, na przykład z firmy Krupp, którzy przyjechali tutaj do Auschwitz w czasie wojny, żeby nadzorować budowę tej fabryki. Także grup świadków jest bardzo wiele i co należy podkreślić, wszyscy oni generalnie przedstawiają identyczny przekaz. Tutaj on się różni, rzecz jasna, w szczegółach, ale generalnie rzecz biorąc, wszyscy oni potwierdzają istnienie komór gazowych i krematoriów i fakt masowego zabijania w nich ludzi. I odwracając ten sposób argumentacji: w żadnej znanej mi relacji świadka, czy to więźnia obozu koncentracyjnego, czy też robotnika cywilnego, który w czasie wojny miał okazję być na terenie Auschwitz, czy Birkenau, nie ma opinii, jakoby komory gazowe nie służyły masowemu zabijaniu więźniów. Krótko mówiąc, wśród byłych więźniów Auschwitz, wśród ocalonych nie można znaleźć żadnego negacjonisty.
Relacje pozwalają nam i zobaczyć taki obraz makro, czyli obóz z oddalenia, dymy, które unoszą się nad Birkenau, czy to nawet z odległego Libiąża czy wielu innych miejsc, ale dzięki no właśnie temu, że mamy nie tylko relacje więźniów z Sonderkommando, ale ich zapiski prowadzone na miejscu, zakopane i zachowane dla przyszłych pokoleń, możemy obserwować Zagładę z precyzyjną dokładnością z wielkiego zbliżenia. Relacje dają nam niezwykle różnorodny obraz tego, co działo się w Auschwitz.
Spojrzenie świadka ma to do siebie, że zawsze jest spojrzeniem subiektywnym. Poza tym musimy wziąć pod uwagę to, że świadkowie obserwowali obóz z różnej perspektywy w różnym czasie. Wiedza więźnia na temat przebiegu Zagłady, tak oczywiście pomijając więźniów z Sonderkommando, którzy byli przy tym obecni, no, była wiedzą jednak zniekształconą do pewnego stopnia z uwagi na to, że przecież na początku akcje Zagłady były prowadzone w sposób maksymalnie dyskretny, czyli w zasadzie poza wzrokiem więźniów w tych prowizorycznych komorach gazowych, położonych w pobliżu obozu Birkenau, a nie na jego terytorium. Także musimy to wziąć pod uwagę. Ja bardzo często daję jako przykład takiego zniekształcenia pewnych kwestii wynikających z różnic pomiędzy dokumentacją a spojrzeniem świadka jest chociażby, genialna swoim kształcie relacja właściwie zeznanie Henryka Taubera, złożone w maju ‘45 roku przed sędzią Janem Sehnem, który był człowiekiem bardzo kompetentnym, jeśli chodzi o zdarzenia na terenie obozu. W trakcie składania zeznania Tauber stwierdził, że sposób załadunku ciał do pieców krematoryjnych za pomocą noszy krematoryjnych był to pomysł autorstwa kapo Augusta Brücka, który trafił do Birkenau w marcu ‘43 roku, a wcześniej pracował na terenie krematorium w Buchenwaldzie. To były te same piece tej samej konstrukcji, dlatego ściągnięto go z Buchenwaldu, ażeby nadzorował Sonderkommando pracujące w Birkenau. Tauber zapamiętał to w ten sposób, natomiast z dokumentacji i korespondencji pomiędzy obozem Zentrabauleitungiem, czyli wydziałem budowlanym obozu, a firmą Topf und Söhne wiemy, że to jest pomysł nie kapo Brücka, ale pomysł samych inżynierów z firmy Topf. Z tym, że no musimy pamiętać, no Tauber nie miał wglądu w dokumenty, zapamiętał to z perspektywy świadka, natomiast wiemy, że dokumenty pokazują, że jednak to troszeczkę inaczej wyglądało. Zmierzam do tego, że my traktujemy w pewnym sensie relacje więźniów jako bardzo ważne uzupełnienie, bo ono jest niewątpliwie bardzo ważne, bo to domyka pewną klamrę, bo z jednej strony mamy zeznania świadków, zeznania oprawców, a poza tym mamy dokumentację, czy z kancelarii obozowych czy z wydziału budowlanego, a poza tym pozostałości w terenie, które w momencie, kiedy ze sobą skompilujemy, dają pełny obraz. I w większości przypadków te informacje, które gdzieś tam powiedzmy pojawiają się, one z sobą są spójne i wtedy możemy dopełnić ten obraz i zamknąć go w takiej, w takiej klamrze rzeczywistości obozowej. Także owszem, relacje, wspomnienia świadków jak najbardziej są ważnym uzupełnieniem. I mogę powiedzieć to jako człowiek, który musi przebijać się przez tą negacjonistyczną literaturę, to właśnie negacjoniści bardzo rzadko sięgają po zeznania świadków, a jeżeli już to traktują je w sposób bardzo selektywny i wybiórczy. Ale bardzo w niewielkim stopniu sięgają po te zeznania, po wspomnienia byłych więźniów. Natomiast koncentrują się na jednym wybranym aspekcie dokumentacji, czyli na przykład na dokumentacji Bauleitingu. I jak gdyby z dokumentacji Bauleitungu, która jest w pewnym sensie preparowana w taki sposób, ażeby nie było w niej bezpośredniego odniesienia do Zagłady, szukają wytłumaczenia tego, że nie było komór gazowych, nie było Zagłady, no bo przecież dokumenty Bauleitingu, dokumenty oficjalnie o tym wprost nie mówią.
O dokumentach porozmawiamy jeszcze za chwilę, ale ponieważ mówi się czasami, że fotografia zastępuje tysiąc słów, to oprócz relacji bardzo wielu świadków mamy także źródła fotograficzne.
Mamy cztery kategorie zdjęć: zdjęcia wydziału budowlanego, powstałe w okresie rozbudowy obozu, pokazujące inwestycje wydziału budowlanego Auschwitz, czyli Zentralbauleitungu. Mamy zdjęcia lotnicze, które pokazują tą Zagładę w sposób ograniczony z uwagi na to, że zdjęcia były wykonywane w pewnego odstępach czasowych. Mamy zdjęcia wykonane w ‘44 roku na rampie wewnątrz Birkenau. No i mamy zdjęcia wykonane przez Sonderkommando. W zasadzie tylko zdjęcia z Sonderkommando one pokazują Zagładę wprost i w sposób czytelny i jednoznaczny, chociaż zdaniem negacjonistów także nie.
Jeżeli chodzi o fotografie lotnicze, oczywiście, one zawierają sporo informacji na temat tego, co działo się wówczas w Birkenau, przede wszystkim widoczne są same krematoria i komory gazowe. Widoczny jest na przykład w na zdjęciach ‘44 roku, tak zwany biały domek, czyli bunkier drugi, miejsce, w którym wówczas również zabijano Żydów przywożonych do obozu. Widać wszystkie te elementy, o których wspominali w relacjach świadkowie, czyli ogrodzenie, bramy, braki służące za rozbieralnie, miejsce, w których znajdowały się stosy, spaleniskowe. Także wszystkie te obiekty na zdjęciach lotniczych są widoczne i w jednym z nich widać również chmurę dymu unoszącą się nad stosami spaleniskowymi. One również mają niewątpliwie swoją wagę i w połączeniu jeszcze w powiązaniu z całym pozostałym materiałem źródłowym stanowią jego istotne uzupełnienie, bo generalnie nie jest tak, że istnieje jedna fotografia, która rozstrzyga wszystkie wątpliwości. Natomiast fotografie te mogą posłużyć jako uwiarygodnienie tych informacji, które z kolei czerpiemy chociażby z relacji więźniów. Mamy na przykład na owych fotografiach lotniczych widoczne drogi, wyjeżdżone tutaj takie polne, prowadzące z terenu krematoriów do rzeki Wisły i wiemy z kolei, że w taki właśnie sposób, czyli ciężarówkami wywożono prochy zamordowanych z krematoriów i zatapiano je później w rzece. Jeśli chodzi o fotografie Bauleitingu, no one oczywiście pokazują to, iż te elementy konstrukcyjne krematoriów czy komór gazowych, które widoczne są na planach niemieckich, planach Bauleitingu, one są niejako trójwymiarowe na owych zdjęciach, czyli można tutaj obejrzeć je z różnej perspektywy i stwierdzić, iż te plany, które z natury swej rzeczy przedstawiają jakiś stan przyszły, one zostały zrealizowane i tak dalej i tak dalej. Także wszelkie te informacje, które czerpiemy z różnego rodzaju materiałów źródłowych, wzajemnie się uzupełniają i zazębiają.
Ale to jest nasz punkt widzenia, natomiast ludzi, którzy zaprzeczają faktowi masowej eksterminacji w Birkenau, interpretują te zdjęcia według swojego klucza. I chociaż oni przyznają, że owszem, ludzie umierali w obozie, nikt temu nie przeczy. No to dlatego właśnie budowano krematoria, bo ludzie umierali, trzeba było coś z ciałami robić. Te drogi, którymi popiół wywożono, no to przecież wywożono popiół z pieców, bo przecież barakach były piece, w kuchni były piece, w budynkach administracyjnych SS były piece… Coś trzeba było z tym robić.
A zdjęcia wykonane przez Sonderkommando? No przecież na tych zdjęciach, jak twierdzi jeden z nich, widać tylko kilkadziesiąt ciał. Były piece akurat popsute tego dnia w krematorium, nie dało się ich spalić, coś trzeba było z nimi zrobić, no więc spalano je na stosach drewna. A same zdjęcia pokazujące rozbijające się kobiety, to z kolei zdjęcie wykonane przez Sonderkommando w tym samym czasie, to nic innego jak tylko kąpiel i dezynfekcja kobiet, które przyjechały transportami Żydów węgierskich, bo akurat łaźnia, Sauna, była tak przeładowana, że nie dało się przeprowadzić tej kąpieli i dezynfekcji w budynku, tylko po prostu przy tym stawie przeciwpożarowym położonym obok krematorium czwartego, tam właśnie więźniowie z obsługi łaźni po prostu zlewali je wiadrami i one się tam po prostu kąpały. Nic nadzwyczajnego ich zdaniem. To, że to jest absurdalne, to my doskonale wiemy, bo chociażby analizując to zdjęcie, o którym teraz mówiłem, czyli te rozbierające się kobiety, to z kolei z relacji więźniów Sonderkommando, a nawet z obserwacji zdjęć lotniczych wiemy, że ten plac, gdzie ludzie rozbierali się przed wejściem do komory gazowej, położonej w krematorium piątym, to plac przed krematorium. Tam było miejsce, gdzie były specjalnie postawione jakieś ławy, gdzie, gdzie ludzie zostawiali odzież, swoje rzeczy osobiste i stamtąd przechodzili do pomieszczenia komory gazowej. No, my o tym wiemy. Żadna argumentacja nasza do tych ludzi nie trafi. Oni mają swoją wizję świata. I to jest dyskusja, która prowadzi donikąd, bo oni zawsze będą mieli wytłumaczenie tego, co jest widoczne na zdjęciach. Przecież tak samo zdjęcia pokazujące przybycie transportu i jego selekcje. Selekcja, którą widzimy na rampie, to tylko selekcja przed kąpielą, no… Kobiety i dzieci osobno, mężczyźni osobno. Cóż, w tym przerażającego ich zdaniem i dziwnego? My wiemy z relacji świadków z innych dokumentów, że jest to selekcja na śmierć. Żaden argument do tych ludzi nie dotrze, żaden argument tych ludzi nie przekona. Oni zawsze będą stawiać kontrę.
To i tak dobrze, że są tacy, którzy te zdjęcia umieszczają w Auschwitz, ponieważ są takie głosy, które mówią, że to zdjęcie stosów spaleniskowych, to nie jest żadne Auschwitz, tylko to jest jakiś katastrofa kolejowa…
To znaczy powiem tak, że ci negacjoniści, którzy nie zaprzeczają faktowi w ogóle istnienia obozu, nie istnienia śmiertelności, oni interpretują dokumenty w sposób taki, bym powiedział bardzo dokładny i oni nie przyznają wcale, że w Auschwitz ludzie nie umierali, nie ginęli. Tylko, że skala śmiertelności jest przez nich pomniejszona, a poza tym odrzucają fakt istnienia komór gazowych i krematoriów, czyli Holokaustu. No bo de facto można policzyć więźniów zamordowanych w oparciu o księgi zgonów, o książkę kostnicy, o dokumenty szpitala. Natomiast liczba zamordowanych w komorach gazowych i spalonych po przyjeździe do obozu Żydów wynika jako liczba przybliżona, szacunkowa, natomiast w żadnych dokumentach obozowych my śladu tego nie znajdujemy.
Przejdźmy do kolejnej kategorii źródeł. Mówiliśmy o relacjach, mówiliśmy o fotografiach. W obu tych przypadkach były nawiązania do obozowych dokumentów. Co w takim razie możemy znaleźć, analizując nie tylko dokumenty Bauleitingu, biura budowlanego, ale także różnych innych części administracji obozowej?
Mamy tutaj bardzo obszerny materiał, który wytwarzany był w różnego rodzaju biurach esesmańskich, administracji SS działających na terenie obozu. I w bardzo wielu z nich znajdują się wzmianki, czy też wskazówki o tym, iż więźniowie albo umierali na masową skalę, albo w niewytłumaczalny sposób znikali z ewidencji obozu. Tyczy to obu głównych grup ofiar Auschwitz. To znaczy zarówno tych więźniów, którzy zostali w obozie zarejestrowani, Żydów, którzy przetrwali selekcję i wszystkich innych więźniów, których do obozu skierowano, jak również można na podstawie tych dokumentów określić, co stało się z pozostałymi więźniami, przede wszystkim Żydami, którzy zamordowani zostali wprost po przybyciu do Auschwitz w komorach gazowych, bez wprowadzania ich do ewidencji. I tych dokumentów jest wiele rodzajów. Rozpocznę może od stanów obozu. Wskazują statystyki na liczbę więźniów, którzy w danym momencie znajdowali się w obozie Auschwitz. I teraz, jeżeli porównamy liczby przybywających do obozu i rejestrowanych więźniów z ubytkami, które następowały w stanach dzień po dniu, tydzień po tygodniu, widać wyraźnie, że znacząca część owych więźniów znikała z ewidencji obozu co pewien czas. Jak można było zostać usuniętym z ewidencji obozu Auschwitz? Można było zostać przeniesionym do innego obozu. Można było z obozu zbiec. Można było zostać zwolnionym. To właściwie bardzo dwie bardzo nieliczne kategorie. I wreszcie można było w Auschwitz umrzeć i tutaj tych świadectw i dokumentów mówiących o śmierci jest najwięcej. Z tym, że wśród nich zdarzają się również takie, które wskazują na ewidentnie nienaturalne przyczyny śmierci. To znaczy, jeżeli na przykład w większości dokumentów szpitalnych mowa jest o tym, że więźniowie umierali na różnego rodzaju choroby, że jeżeli w aktach zgonu wystawianych przez obozowy urząd stanu cywilnego podawano przyczyny naturalne zgonów zazwyczaj, to w innych dokumentach można znaleźć też takie wzmianki, które świadczą o tym, że znaczna część więźniów jednak nie zmarła z przyczyn naturalnych. Jeżeli mamy dokument, który wzmiankuje o stanach obozu kobiecego tam w ‘44 roku, to tam wyraźnie podzielono przyczyny ubytków czy też zgonów na zgony naturalne i jest ich zazwyczaj kilka przypadków takich dziennie, a od czasu do czasu prowadzono też tym, też tam kategorie „SB”, czyli „Sonderbehandlung”, specjalnego potraktowania. I tutaj co pewien czas co kilka, kilkanaście dni takie wpisy tam się znajdują, że na przykład kilkuset czy ponad tysiąc więźniarek zostało poddanych specjalnemu traktowaniu. I teraz, jeżeli były to osoby, które nie zmarły, nie zostały przeniesione do innego obozu, to jakiż mógł być inny powód ich skreślenia z ewidencji? Tylko owa śmierć nienaturalna, czyli właśnie poprzez specjalne potraktowanie, zamordowanie w komorze gazowej. Wreszcie mamy też wiele wskazówek mówiących o tym, że wprost, że niektórzy więźniowie byli mordowani w Auschwitz. Mam tu na myśli na przykład pewne wpisy do aktów zgonów, gdzie zazwyczaj używa się takiej formuły „rozstrzelany z powodu stawiania oporu władzy państwowej”. Z tym, że tego rodzaju wpisy zawierają wczesne akty zgonu, jeszcze ‘41 roku. Później zaprzestano opisywania tego rodzaju adnotacji, zastępując je informacją o przyczynie zgonu jako nagłym zatrzymaniu krążenia. I teraz to „nagłe zatrzymanie krążenia” jest łatwo rozpoznawalne jako przyczyna śmierci przez rozstrzelanie, ponieważ występuje ona w tych aktach seryjnie. To znaczy mamy tam, nie wiem kilkudziesięciu czy stu kilkudziesięciu więźniów, którzy wszyscy umierają na nagłe zatrzymanie akcji serca i którzy umierają na przykład w godzinach od piętnastej do siedemnastej, co jedną minutę. W związku z tym można przyjąć, że z pewnością wpisy te są fałszywe, że tak naprawdę mamy do czynienia tutaj z ofiarami egzekucji. Możemy to potwierdzić w różny sposób na podstawie innych dokumentów, rzecz jasna również świadków - byłych więźniów, którzy zapamiętali taką egzekucję, którzy pamiętali, że ich przyjaciele, ich znajomi z bloku zostali pewnego dnia wezwani do bloku 11 i tam w krótkim czasie stracili życie. Także takich sposobów na ustalenie, iż część z więźniów niewątpliwie nie zmarła z przyczyn naturalnych, jakkolwiek by to interpretować, bo trudno właściwie mówić o śmierci naturalnej w Auschwitz, więźniowie generalnie umierali, czy to z powodu chorób, czy też wyczerpania, głodu, przede wszystkim lub pobicia. Mówiąc o śmierci nienaturalnej, mam na myśli wszystkie te inne przypadki, których nie można przyporządkować do takich przyczyn. Natomiast jeśli chodzi o deportowanych do Auschwitz Żydów, którzy zginęli wprost po przybyciu do obozu w komorach gazowych, możemy tutaj posiłkować się kilkoma rodzajami dokumentów najważniejszych. Najważniejsze z nich to listy transportowe. Takie listy transportowe zachowały się dla Żydów przywożonych do Auschwitz z kilku krajów europejskich. Jak na przykład z Francji, z Belgii, z Holandii, z Niemiec, z Czech i tak dalej i tak dalej. Na podstawie tychże list można ustalić, iż zazwyczaj ogromna większość deportowanych nie została wpisana do stanu obozu. Ich nazwiska nie pojawiają się nigdy później w żadnych dokumentach obozowych, czy to w Auschwitz, czy w ogóle w jakichkolwiek innych obozach koncentracyjnych w Niemczech. Ci ludzie, po przyjeździe do Auschwitz, zniknęli, właściwie nie ma żadnej innej możliwości wyjaśnienia braku informacji o ich dalszych losach, jak to, iż zostali oni zamordowani po przybyciu do obozu Auschwitz w tym przypadku to jest w komorach gazowych.
Natomiast ludzie złej woli interpretują to dokładnie na odwrót. To znaczy, biorąc pod uwagę na przykład listy transportowe z ‘42 roku Żydów z Francji, wybierają sobie kilku ludzi, którzy później figurują w naszej dokumentacji obozowej i to jest dla nich argument, no popatrzcie, to najlepszy dowód na to, że Żydów nie zabijano w Auschwitz. Przecież są na liście transportowej, a tu proszę bardzo, mają numer obozowy, są w obozie. To jest najlepszy dowód na to, że oczywiście opowieści o tym, że Żydzi przyjeżdżający do Auschwitz byli zabijani w komorach gazowych jest nieprawdziwe.
No z tym, że oczywiście jest to wynik zupełnej ignorancji.
No oczywiście.
Żaden z historyków nigdy nie twierdził, że poza nielicznymi przypadkami transportów, które w całości były kierowane na Zagładę w komorach gazowych, że z tych transportów nie wybierano więźniów zdolnych do pracy. To była generalnie zasada, poza pewnymi dosyć krótkimi okresami na przykład Zagłady Żydów z Sosnowca, innych gett z rejencji katowickiej w ‘42 roku to zasadą było wybieranie z transportu nowo przybyłych Żydów do Auschwitz osób zdolnych do pracy i oznaczaniu ich numerami. I tutaj, rzecz jasna, chodzi wyłącznie o sytuację, w których na przykład z transportu liczącego 2000 osób zarejestrowano jedynie 500, więc argumentacja stosowana przez nas, zmierza ku temu, ażeby wskazać na to, iż brakujących owych 1500 mężczyzn czy kobiet, którzy nie zostali zarejestrowani w Auschwitz, ich los, ich przeżycie w późniejszym okresie, nie zostało nigdzie odnotowane. W związku z tym niemożliwym jest, ażeby żadna z tych osób, w jakiś sposób się nie odnalazła po wojnie, prawda? Można, owszem, argumentować, że no te osoby zostały nagle niespodziewanie zabrane z Auschwitz i przeniesione do jakiegoś innego obozu. No, ale w przypadku Żydów to musiał być, musiało być jakieś miejsce odosobnienia, musiałby być obóz pracy, cokolwiek. I teraz nie ma żadnego przypadku takiego właśnie deportowanego do Auschwitz Żyda, niezarejestrowanego w dniu przybycia do obozu, który by potem gdzieś żył, że świadectwo jego bytności w innym miejscu zostałoby potwierdzone, czy to w czasie wojny, czy to po wojnie. No należałoby pewnie przyjąć, iż osoba taka zmieniła nazwisko i mieszkała w czy to w Związku Sowieckim, czy jakimkolwiek innym kraju, co jest po prostu statystycznie i racjonalnie nie do udowodnienia, iż wszyscy ci Żydzi, których brakuje w statystykach nowoprzybyłych do Auschwitz, żeby wszyscy oni zmienili nazwiska i w jakiś sposób rozpoczęli inne życie w gdziekolwiek na naszej planecie.
Jak ważne są dla nas dokumenty, też wspomniane tutaj, dokumenty Zentralbauleitingu, które dokumentują budowę obiektów obozu, również komór gazowych i krematoriów?
W wielu przypadkach są one zupełnie kluczowe dla ustalenia faktów i przebiegu zdarzeń. To znaczy przede wszystkim samo istnienie owych krematoriów, wielkich, o dużej wydajności wskazuje na to, że w Auschwitz śmiertelność musiała panować olbrzymia, skoro zaprojektowano i zbudowano tego rodzaju obiekty. Jednym z najważniejszych argumentów tutaj na rzecz owego twierdzenia jest choćby dokument z czerwca 1943 roku, który jest swego rodzaju potwierdzeniem zakończenia budowy tych obiektów w Birkenau, gdzie kierownik Bauleitungu Bischoff melduje brygadenfuhrerowi Kammlerowi zakończenie prac budowlanych i stwierdza, że wedle Bauleitungu Auschwitz krematoria te będą w stanie wszystkie razem spalić do 4756 zwłok w ciągu doby. I teraz oczywiście można tutaj podważać, czy szacunki esesmanów, czy rzeczywiście w tego rodzaju obiektach było możliwe spalenie aż tak wielu zwłok, ale moim zdaniem nie jest to aż tak bardzo nawet potrzebne. Ważne jest to, że esesmani chcieli dostać krematoria, które będą w stanie spalić prawie 5000 zwłok w ciągu doby. Czyli w ten sposób potwierdzają, że takie zapotrzebowanie w Auschwitz istniało, że esesmani chcieli spalać do 5000 zwłok czy to więźniów, czy nowo przybyłych do obozu w ciągu jednego dnia. Oczywiście, ta skala spalania zwłok zazwyczaj nie była potrzebna. Wiemy chociażby na podstawie rytmu przebywania transportów do Auschwitz, że zazwyczaj nie istniała potrzeba spalenia aż tak wielu zwłok. Tam z transportów wybierano po kilkaset po 1000, po 2000 w ciągu doby plus ewentualnie ci więźniowie, którzy zmarli w obozie, więc zazwyczaj moce, czy zdolności spalania krematoriów nie były w Auschwitz wykorzystywane. Ale należy też pamiętać, że w okresach, kiedy rzeczywiście przybywały do Auschwitz wielkie transporty Żydów, kiedy rzeczywiście zabijano tysiące osób w ciągu doby, to w takich sytuacjach wykorzystywano stosy spaleniskowe. Także wszelkie próby czynienia kalkulacji, w jakiej mierze Holokaust w Auschwitz był możliwy na podstawie zdolności, czy teoretycznie zdolności spalania krematoriów, są właściwie pozbawione większego sensu. Nawet jeśli przyjąć, że zdolność spalania krematoriów była niższa niż zakładali esesmani, to i tak faktycznie można było spalić nielimitowaną liczbę zwłok na stosach spaleniskowych. My dziś szacujemy, że liczba zwłok spalonych na stosach spaleniskowych niemalże dorównywały liczbie zwłok spalonych w krematoriach.
To krematoria, ale oprócz tego w dokumentach pojawiają się komory gazowe. Pojawiają się dokumenty dotyczące dostawy cyklonu B do obozu, czyli ta część również jest opisywana w tej dokumentacji.
Tak, to znaczy, my możemy potwierdzić znaczne dostawy cyklonu B do Auschwitz. Jesteśmy w stanie potwierdzić bardzo duże dostawy koksu, który był używany jako paliwo w piecach krematoryjnych. Jest to argument świadczący o tym, iż rzeczywiście tego rodzaju materiały eksploatacyjne były do Auschwitz dostarczane, jakkolwiek trzeba pamiętać też, że część z tego cyklonu z używano do celów dezynfekcji odzieży, na przykład, czy w ogóle zwalczania plagi insektów w Auschwitz. I dość nieznaczną ilość koksu zużywano w piecach grzewczych kilku budynków znajdujących się na terenie Auschwitz. Oczywiście poza koksem do obozu dostarczono wielkie ilości węgla, który był spalany w piecach służących w celach grzewczych, ale na przykład koks był wykorzystywany przy opalaniu sieci centralnego ogrzewania w niektórych budynkach biurowych. Tak czy inaczej te dokumenty świadczą o tym jednak, że rzeczywiście krematoria i komory gazowe mogły funkcjonować w Auschwitz, ponieważ istniało dla nich zaopatrzenie materiałowe.
Problem z Bauleitungiem jest taki, że de facto w dokumentach kamuflowano Zagładę. Kamuflowano faktyczne przeznaczenie poszczególnych obiektów związanych z masową eksterminacją i dlatego stworzenie takiej książki, która powstała już ponad 10 lat temu „Początki zagłady Żydów w świetle materiałów źródłowych” było niebagatelnym zadaniem, bo to jest kwestia taka, że po pierwsze trzeba sięgnąć bardzo głęboko w materiał źródłowy. Po drugie, trzeba umieć go odpowiednio zinterpretować, a poza tym rozumieć pewną sekwencję zdarzeń, która pozwala nam udowodnić, iż dany dokument związany jest bezpośrednio z Zagładą.
Ja dam taki przykład. Bo tutaj mówimy o koksie, mówimy o cyklonie, no przecież wiemy, że komory dezynfekcyjne istniały na terenie na terenie obozu, gdzie między innymi używano także cyklon do dezynfekcji. Poza tym piece w saunie było opalane koksem. Natomiast musimy wziąć pod uwagę to, że są takie sprawozdania prowadzone przez wydział budowlany obozu, gdzie na przykład wydział budowlany, szefostwo wydziału budowlanego SS w Berlinie, czyli Hans Kammler, jest informowany o tym, jakie instalacje dezynfekcyjne istnieją na terenie obozu. I tych instalacji jest całkiem niemało, szczególnie w ’43-44 roku. No bo wiadomo, że po tych doświadczeniach straszliwej epidemii tyfusu, by w trosce o swoje bezpieczeństwo esesmani zaczęli również dbać o te kwestie, żeby te epidemie nie rozprzestrzeniały się na na wszystkie połacie obozu, a także, żeby nie wymknęły się poza kontrolę. Stąd na przykład jest taki dokument z lipca ‘43 roku, gdzie są wymienione komory dezynfekcyjne, już istniejące oraz te, które będą wkrótce uruchomione. Mam na myśli tutaj budynek sauny na odcinku BIIg w Birkenau. I teraz tak, dla ludzi zaprzeczających faktowi Holokaustu jest to najlepszy dowód, że tutaj SS troszczyła się o zdrowie więźniów, o bezpieczeństwo, o higienę. Oczywiście te komory dezynfekcyjne są tutaj ważnym argumentem. Tylko tak: skoro jest mowa o lipcu ‘43 roku i są wymienione wszystkie urządzenia dezynfekcyjne na terenie obozu istniejące, będące w budowie, to dlaczego na przykład nie są wymienione obiekty dezynfekcyjne na terenie krematoriów? Bo wielu upiera się, że te pomieszczenia, które są tam określane na planach obozowych jako Leichenkeller, czyli kostnice, a de facto komory gazowe, były używane jako pomieszczenia dezynfekcyjne. Więc dlaczego na tym dokumencie one nie są ujęte? Oczywiście to jest przemilczane przez tych ludzi. No bo wiadomo, to już nie pasuje do ich tezy. Natomiast do czego zmierzam? Zmierzam do tego, że właściwie tylko w takich dokumentach, które były gdzieś tam na samym dnie tej dokumentacji budowlanej, my znajdujemy określenia dla komór gazowych z właściwym ich przeznaczeniem. Czyli przykładowo majster z firmy budowlanej Huta, który nadzorował budowę krematorium czwartego, powiedzmy, któregoś dnia, kiedy rozpisywał ten Tagesbericht, czyli dniówkę, którą przepracowali więźniowie pod jego kierownictwem oraz pracownicy cywilni pisał, że wykonywano takie i takie prace i tam się często można natknąć na to, że na przykład wykonywano wylewkę w pomieszczeniu komory gazowej i tam jest to napisane wprost. Tylko że taka karta dniówkowa, ona praktycznie rzecz biorąc, jej zasięg obiegu dokumentacji był niewielki, bo przejmował ją wydział budowlany obozu i służył tylko rozliczeniu pracy poszczególnych więźniów, poszczególnych pracowników. Nic więcej, czyli ten dokument nie przechodził poza strefę obozu. Natomiast te dokumenty, które były wysyłane na przykład do centrali w Berlinie, to to już były dokumenty, gdzie bardzo czyszczono wszelkie takie określenia, które mogłyby być związane z faktycznym przeznaczeniem pomieszczeń komór gazowych i krematoriów, z właściwym przeznaczeniem tych obiektów. Także tu mamy problem, bo my musimy to umieć interpretować w odpowiedni sposób. Kolejna rzecz, przykładowo jeżeli mówimy o tym, że w krematoriach istniały komory gazowe, ale są ludzie, którzy temu przeczą, no to jak wytłumaczyć fakt, że w krematoriach były zainstalowane w pomieszczeniach tych tak zwanych Leichenkeller, czyli kostnicy hermetyczne drzwi? Oczywiście, ci ludzie znowu powiedzą, że no musiały być hermetyczne drzwi, bo jak była kostnica, to chodziło o to, żeby owady tam nie wlatywały. I to jest cały czas dyskusja na tym poziomie naszej argumentacji, która ma powiązanie z relacjami świadków, z dokumentami. My te dokumenty rozumiemy, dlaczego one mają taki kształt, a nie inny. Natomiast to są ludzie, którzy zawsze odbijają piłkę w taki sposób, ażeby nam udowodnić, że to my kłamiemy, że to my nie mamy racji, tylko ich argumentacja jest jedyną właściwą i pokazującą prawdę.
Język niemieckich dokumentów jest specyficzny, nie tylko jeżeli chodzi o same dokumenty Bauleitungu. Trzeba nauczyć się przeróżnych sformułowań, które władze SS używały, żeby w jakiś sposób zakamuflować to, co dzieje się w obozie.
Rzecz jasna sam fakt masowych zabójstw w komorach gazowych w Birkenau musiał w jakiś sposób znaleźć odzwierciedlenie w dokumentacji SS i to bardzo wielu biur, wydziałów tejże administracji, bo istnienie krematoriów i komór gazowych stanowiło swego rodzaju też problem logistyczny dla esesmanów. No przede wszystkim właśnie do wydziału czwartego, który musiał zadbać o stałe dostawy cyklonu B. Dla niekiedy również kolumny transportowej, czyli ciężarówek z Auschwitz, które wyruszały po ów cyklon do fabryki w Dessau czy centrali firmy Degesch we Frankfurcie nad Menem. Także tam zawarte zostały w rubrykach „cel podróży” informacje o tym, po co właściwie wysyłane są ciężarówki do tychże miejsc. I znajdują się tam sformułowania w rodzaju, iż materiałem przewożonym do Auschwitz będzie cyklon, który ma służyć do dezynfekcji obozu. Ale zdarzają się też często informacje o tym, że chodzi o materiał do specjalnego traktowania Żydów. I tutaj już trudno twierdzić, że dokument ten tyczy li wyłącznie dostarczenia gazu służącego w celach dezynfekcji. Wreszcie istniały komórki organizacyjne, administracji obozu, czy też dowództwa batalionu wartowniczego, które były odpowiedzialne za dostarczenie personelu, czy to strażniczego na rampie kolejowej, czy też w pobliżu krematoriów i komór gazowych. Służbę tę uważano w Auschwitz za szczególnie trudną. W związku z tym uznano, że esesmanom tym należą się różnego rodzaju nagrody. Najczęściej chodziło tutaj o nadanie jakiegoś odznaczenia, tudzież udzielenie urlopu w związku z zasługami właśnie przy pełnieniu tej niewdzięcznej służby. Tam znaleźć można informacje o tym, iż na przykład pewien esesman otrzymał nagrodę, czy też składano wniosek o nadanie mu odznaczenia za realizację szczególnych zadań, za przeprowadzenie zadań specjalnych, za udział w akcjach przesiedleńczych. Więc stosowano tego rodzaju łamańców językowych, eufemizmów po to, żeby nie wprost określić, za co tak naprawdę ten esesman miał zostać nagrodzony. W różnego rodzaju wnioskach o udzielenie dodatkowego urlopu specjalnego dla takich z esesmanów. Można znaleźć informację o tym, że urlop ten dostał udzielony za uczestnictwo w akcji wysiedlania Żydów, za wzięcie udziału w zadaniach specjalnych i tak dalej, i tak dalej. Więc ten zasób słownictwa jest dosyć podobny tutaj, ale wszystkie te sformułowania kryją jedne i te same zdarzenia, to znaczy współudział owych esesmanów w masowych zbrodniach w komorach gazowych.
Istnieją też w różnego rodzaju akta karne, ponieważ niektórzy z esesmanów nie mogli powstrzymać się od przywłaszczenia sobie wartościowych przedmiotów, które należały do Żydów. Tam znajdują się dość obszernie już opisy, co takiego się wydarzyło, iż na przykład oskarżony przyznał się do kradzieży, nieprzerwanie przywłaszczył sobie różne przedmioty należące do więźniów żydowskich. Względnie te, które zostały przez nich wyrzucone i zgodnie z prawem powinny zostać przejęte. Tak to z kolei określono w aktach sądowych, podkreślając przy tym, że wszyscy więźniowie muszą oddać kosztowności zgodnie z powziętymi ustaleniami. Pieczę nad tymi przedmiotami sprawuje komendant obozu. Dotyczy to również przedmiotów, które osadzeni ukrywają lub wyrzucają. Ten motyw, iż precjoza, które zostały znalezione na przykład w szafkach esesmanów, zostały przez nich znalezione, ponieważ Żydzi je wyrzucali, jest bardzo powszechny w tych aktach sądowych. I rzecz jasna, no trudno sobie wyobrazić sytuację, iż wielka grupa Żydów jest rzekomo kierowana do kąpieli i dezynfekcji i że rozrzucą na wszystkie strony jakieś pierścionki czy obrączki, czy tego rodzaju przedmioty. Także to wytłumaczenie stosowane w dokumentach SS było oczywiście absurdalne i było li jedynie próbą uniknięcia stosowania słów, które wprost by opisywały to, co się wówczas działo. Czyli nigdzie nie można było w takim dokumencie wspomnieć o tym, że u danego esesmana znaleziono złoto, które on przywłaszczył sobie podczas zabijania transportu Żydów. Takie sformułowanie było niemożliwe. Ale niekiedy przez sito tej takiej cenzury, czy autocenzury sędziów śledczych SS przechodziły niektóre sformułowania, które bardziej dokładnie wprost wskazywały na to, co działo się w pobliżu krematoriów. Na przykład jeden ze esesmanów, u którego znaleziono wiele bardzo różnych przedmiotów, bo tutaj zazwyczaj nie chodziło li wyłącznie o przedmioty ze złota, ale oni kradli wszystko. Jakieś tam skórzane torby, ubrania, płaszcze, futrzane i tak dalej i tak dalej. Więc jeden z tych esesmanów stwierdził, że te noże myśliwskie, które u niego znaleziono, odebrał on, owszem Żydom. Sens wypowiedzi jest taki, no po to, żeby nie mogli się bronić, prawda? Pytanie, dlaczego ci Żydzi mieli mieć chęć użycia tych noży w celu samoobrony. I stwierdził on też, że… częste to było w zeznaniach tych esesmanów, że znalazł te przedmioty, które były wyrzucone i one nie miały żadnej wartości, bo w przeciwnym razie i tak zginęłyby w błocie. Więc znowu czytając te akta sądowe w dość łatwy sposób można sobie wyobrazić, w jakich okolicznościach te przedmioty zostały przez esesmanów przywłaszczone.
Analizując źródła historyczne, nie możemy zapomnieć jeszcze o jednej ważnej rzeczy, to znaczy istnieje miejsce, gdzie ta historia się wydarzyła. Istnieją budynki, istnieją ruiny. I znowu zestawienie relacji, fotografii, dokumentu, ale też autentycznego miejsca, pozostałości, mienia, ruin komór gazowych pokazuje nam, że ta historia nie tylko się wydarzyła, ale wydarzyła się tutaj, dokładnie w tym miejscu.
No jest problem, bo przykładowo wielu z tych ludzi powołuje się na badania prowadzone na początku lat 90. dotyczące na przykład stężenia cyjanowodoru w ścianach ruin komór gazowych. Porównują to ze stężeniem śladów cyjanowodoru, które pozostały w komorach dezynfekcyjnych, chociażby tutaj w Auschwitz w bloku numer 3. No i tutaj oczywiście argumentacja: to jest najlepszy dowód, że te pomieszczenia nie mogły być używane jako komory gazowe, bo tam śladowe są stężenia owych związków. No nie biorąc pod uwagę tego, jak te pomieszczenia były używane. Jeżeli chodzi o komory gazowe, to proces uśmiercania człowieka w atmosferze cyjanowodoru przebiega stosunkowo szybko z uwagi na duży aparat oddechowy i przenikanie tych związków cyjanowodorowych jest stosunkowo szybkie. Natomiast w komorach dezynfekcyjnych, gdzie tępiono insekty, ten proces trwa znacznie dłużej z uwagi na to, że owady nie mają płuc. Ten cyjanowodór przenika przez tchawki, a więc automatycznie jest to wydłużone w czasie. Poza tym komory gazowe nie były tak długo więc narażone na kontakt z cyjanowodorem, jak komory dezynfekcyjne. Poza tym komory dezynfekcyjne to jak na przykład w bloku numer 3 to jest pomieszczenie, które jest zamknięte, które nie przemakało deszczem, nie jest ruiną. Natomiast zupełnie inaczej zachowują się ślady cyjanowodorowe w budynkach, które były przez kilkadziesiąt lat narażone na przykład na różnego rodzaju opady deszczu, zmiany temperatur, wilgotność i tak dalej. To wszystko oczywiście jest przez tych ludzi ignorowane i nie brane w ogóle pod uwagę. Już takim absolutnym kuriozum była taka jedna tabelka w jednej z książek rewizjonistycznych, gdzie badano stężenie cyjanowodoru w pozostałości komór gazowych. Oni pobierali te próbki nielegalnie, bo to przecież też jest kwestia taka, że wszelkie próbki muszą mieć pobierany w sposób z zachowaniem pewnego reżimu, sterylności. Do tego nawet doszło, że był wymieniony bunkier numer I, którego pozostałości praktycznie nie istnieją i tam też było opisane właśnie, że stężenie cyjanowodoru w pozostałościach była równa zero. No trudno, żeby była inne, skoro właściwie pozostałości po tym obiekcie do dnia dzisiejszego już nie istnieją. Także to jest ta skala absurdu, którym posługują się ci ludzie w negacji faktu istnienia komór gazowych i dla nich pozostałości, jakie są na terenie Auschwitz, nie są tutaj żadnym argumentem i żadnym, żadnym dowodem zbrodni. Chociażby kwestia krematorium numer jeden, które przecież ulegało przebudowie w ’44 roku, kiedy nastąpiła jego zmiana z budynku krematoryjnego na schron przeciwlotniczy dla SS i dokonywano tam różnych przeróbek, różnych przebudów. Oczywiście oni tego nie uwzględniają. Takim już modelowym przykładem jest na przykład twierdzenie, że najlepszym dowodem, że jest to wszystko fikcją, to to, że na przykład komin czy rekonstrukcja komina nie jest przyłączona do ciągów; że piece, które widzimy, one nie są zrekonstruowane w sposób należyty. No więc na pewno tamte piece nie mogły tak wyglądać i funkcjonować, a samo pomieszczenie komory gazowej, no było niczym innym, jak tylko, no, w najlepszym wypadku kostnicą. Bardzo często po prostu traktują to jako pomieszczenie magazynowe. Także pozostałości oczywiście z naszego punktu widzenia ludzi inteligentnych, myślących i wiedzących jak analizować pozostałości, są przekonujące, natomiast dla ludzi chcących zaprzeczać faktowi Holokaustu, będzie to zawsze nic, co by ich mogło przekonać. Ale na przykład żaden z nich nie potrafi odpowiedzieć logicznie na argument, z kolei z naszej strony, skoro pomieszczenia krematoriów były wykorzystywane li tylko i wyłącznie jako krematoria, bo oni to przyznają, że krematoria istniały, tylko że miał dużo niższą wydajność, to dlaczego je wysadzone w powietrze? Tego żaden z nich nie potrafi wytłumaczyć, ani nawet do takiej argumentacji się nie zbliża.
Mimo tego całego materiału dowodowego są ludzie, o czym już wspominaliśmy, którzy fakt Zagłady negują i odrzucają. Dyskusja z nimi nie ma sensu, ponieważ nie jest to debata oparta na argumentach. Negacjoniści manipulują materiałem źródłowym, wyrywają go z kontekstu albo całkowicie go odrzucają, ponieważ na każdy argument zawsze mogą powiedzieć, że to przecież wszystko jest fałszowane i nie istniało i dlaczego w ogóle możemy mówić o faktach, kiedy to wszystko nie miało miejsca? Więc jest to nie rewizjonizm, który stara się patrzeć na dokumenty i na źródła, tylko jest to tak naprawdę ideologia nienawiści. Jest to kolejny przejaw antysemityzmu i chyba wielkim problemem jest to, że osoby mogą napotykać się na argumentację negacjonistów, czy to w przestrzeni internetowej, gdzie teraz to występuje najczęściej. Myślę, że ważne jest z jednej strony pokazanie tego wachlarza źródeł, którymi dysponujemy i którymi historyk jest w stanie udowadniać, co to miało miejsce, ale z drugiej strony właśnie pokazać strategię negacjonisty, który fałszuje historię w taki, a nie inny sposób.
Strategią jest przede wszystkim skupienie się na dziejach Auschwitz. Co ciekawe, jest całe mnóstwo negacjonistów, którzy zajmują się historią obozu Auschwitz, gdzie szukają właściwie jakichś, jakichś sposobów, ażeby zaprzeczyć temu, iż Holokaust tutaj miał miejsce. Natomiast w innych miejscach zagłady, nie wiem, w Chełmnie nad Nerem czy w innych podobnych obozach, liczba tych osób, które zajmują się, z własnego punktu widzenia badaniem historii tych obozów, jest minimalna, prawda? To wynika z takiego przekonania, iż Auschwitz jest obozem w tej dyspucie najważniejszym. W tym sensie, że jeżeli jak to ujął jeden z rewizjonistów, jeżeli zatopimy pancernik Auschwitz, wtedy cała konstrukcja zbrodni Holokaustu rozpadnie się jak domek z kart. Stąd też bardzo wielkie zainteresowanie i duża uwaga przy badaniu dokumentacji obozu Auschwitz. Badaniu oczywiście pod swoim spaczonym punktem widzenia. To na przykład opiera się na stosowaniu argumentów, które wydają się dla laików łatwe i pozornie zrozumiałe. Jednym z najbardziej takich chętnie używanych przez negacjonistów przykładem jest kwestia, czy można było spalać zwłoki w dołach spaleniskowych Birkenau, skoro współcześnie można zauważyć, że w Birkenau po jakichś większych opadach deszczu pojawiają się kałuże i generalnie jest tam wysoki poziom wód gruntowych. Więc jeśli by wykopać takie głębokie doły do spalania zwłok, to natychmiast zalałaby je woda i w związku z tym spalanie zwłok nie byłoby możliwe. I to jest argument przemawiający do wyobraźni. Każdy z osób, które w takich okolicznościach miały okazję widzieć Birkenau, może potwierdzić, że tak tam są jakieś takie dosyć płytkie rowy odwadniające i tam zalega woda. I teraz odpowiedź na tego rodzaju zarzut jest łatwa i oczywista. Po pierwsze, wynikało to stąd i jeszcze w czasie wojny istniały w Birkenau znacząco głębsze rowy odwadniające, cały system właściwy tych rowów, który umożliwiał odprowadzanie wód opadowych do Wisły. A to, że istniała możliwość wykopania głębokiego dołu w Birkenau, to świadczą o tym chociażby zdjęcia właśnie z kolekcji Bauleitungu, które pokazują głębokie wykopy fundamentów, na przykład przy budowie centralnej Sauny. Zresztą dziś nawet odwiedzając centralną Saunę można zobaczyć, jak głęboko te fundamenty sięgają. Także w warunkach 1942 czy ‘44 roku wykopanie takich dołów, do których nie podsiąkałaby woda, było jak najbardziej możliwe. I tutaj tej wiedzy oczywiście i takich informacji neonaziści nikomu nie przekazują, bo po co? Bo oczywiście to burzyło ten ich porządek zdarzeń, który sobie wykreowali.
To nie jest tak, że oni się nie powołują na dokumenty. Oni się powołują na dokumenty i to jest właśnie najgorsze. Że oni bardzo często biorą dokumenty Bauleitungu, rozbierają je na czynniki pierwsze, ale pokazują je od strony takiej, które mają zaprzeczyć faktowi masowej eksterminacji. I to jest niebezpieczeństwo, bo ktoś, kto otwiera i książki widzi, że to nie są jakieś bajania wzięte z Księżyca, tylko to jest wszystko oparte na materiale źródłowym. Są tutaj, o proszę bardzo, plany rozbudowy obozu, są plany budowy obiektów poszczególnych komór dezynfekcyjnych. I oni odwołując się do rozbudowy obozu, oni się bardzo chętnie posługują tą dokumentacją, tylko pokazują Auschwitz jako jeden wielki plac budowy, gdzie budowano więzienie, budowano obóz, no i instalacje związane z jego funkcjonowaniem. A że krematoria były, no były, bo przecież w obozie zginęło, tak jak niektórzy z nich szacują, ponad 100 000 osób. No więc trzeba było coś z tymi zwłokami robić, musiały być krematoria i jednym z takich argumentów zaprzeczającycmi faktowi masowej eksterminacji jest kwestia zaniżania wydajności krematoriów. I odnoszą to do praktyki stosowanej w cywilizowanym świecie, gdzie w krematoriach cmentarnych ludzi spala się pojedynczo, w ubraniu, niekiedy w trumnie. Ten proces spalania nie może być gwałtowny, bo jest oczywiście sterowany przez specjalny program komputerowy. Poza tym proces kremacji tak naprawdę przebiega gwałtownie przez pierwszych kilkanaście minut, potem on się wydłuża w czasie z uwagi na to, że wysoką temperaturą działa się na szkielet, który czasami wymaga dłuższego czasu, ażeby pod wpływem temperatury nastąpił jego rozkład. Oni nie biorą pod uwagę tego, że tutaj w krematoriach, które funkcjonowały w Birkenau, właśnie chodziło głównie o ten pierwszy etap. Natomiast przepalone kości były później kruszone przez więźniów z Sonderkommando, co wiemy dokładnie z ich relacji, z ich przekazów, a także chociażby z rysunków samego Davida Olère. Szukanie jakichkolwiek ułomności, relacji świadków. Dam kolejny przykład obraz Davida Olère „Gazowanie” – słynny obraz, gdzie widzimy ludzi konających w komorze gazowej. Dla nich kontrargumentem dla autentyczności i przekazu Olèra jest to, że widać wśród konających ludzi na podłodze puszkę z cyklonu B. Olère musiał pokazać, co było czynnikiem, uśmiercającym tych ludzi, więc namalował puszkę z etykietą. Natomiast dla nich jest argumentem to, że przecież jak wysypywano cyklon, to wsypywano tylko cyklon, a nie wrzucano całej puszki.
Wśród negacjonistów są tacy, którzy wcale nie chcą być przekonani. Są to ludzie, którzy no utrzymują się z tego. Są to osoby, które publikują książki, które otrzymują różnego rodzaju dotacje i w ich interesie jest niejako doprowadzenie tej argumentacji do końca, prawda, bez względu na to, czy ma to sens czy nie. Ja zastanawiałem się niekiedy, czy niektórzy autorzy tychże publikacji tak naprawdę wierzą w to, co piszą. Argumenty podnoszone przez nich, czyli przez ludzi, którzy zazwyczaj mają jednak jakąś orientację co do dokumentacji obozowej. Bo te książki tak wyglądają, sprawiają wrażenie opracowań naukowych, mają przypisy, prawda? Cały ten aparat naukowy, który sugeruje, że mamy do czynienia z poważnym badaczem. Mamy tutaj do czynienia zarówno z ludźmi, którzy posiadają jakąś tam wiedzę na temat źródeł historycznych. No, ale wśród negocjonistów mamy, to jest grupa takich rzekłbym negacjonistów internetowych. To są ludzie, którzy nie posiadając praktycznie żadnej orientacji w dokumentacji SS, zabierają głos i publikują w internecie swoje przemyślenia, które są zupełnie absurdalne i im to jakoś szczególnie nie przeszkadza. Są to na przykład dowody na to, że ich zdaniem, że w Auschwitz nie było żadnej Zagłady, a wręcz przeciwnie, więźniom gwarantowano dobre warunki bytowe, gdzie na przykład reprodukowane jest zdjęcie pokazujące jakiś tam gabinet lekarski w szpitalu w obozie Birkenau, prawda? No, owszem takie pokoje lekarskie w blokach Häftligskrankenbau, czy to w Auschwitz, czy w Birkenau były. Niemniej nie świadczy to o tym, że istnienie ich miało jakieś przełożenie na ograniczenie, czy znaczące ograniczenie śmiertelności wśród więźniów. Bo lekarze co najwyżej mogli dysponować zupełnie podstawowymi środkami leczniczymi, medykamentami w rodzaju aspiryny czy węgla. Są na przykład te tacy negacjoniści, którzy reprodukują fotografie, które ewidentnie w Auschwitz nie zostały zrobione i podpisywane są one właśnie jako te, które pokazują dobre warunki bytowe w obozie Auschwitz. Takim ikonicznym zdjęciem jest fotografia wykonana podczas zawodów szermierczych zorganizowanych przez klub sportowy firmy IG Farben Industrie w Auschwitz. Mamy na owej fotografii, na pierwszym planie, widocznych dwóch szermierzy w profesjonalnych strojach, którzy tam walczą ze sobą, a za nimi wielki transparent z napisem „IG Auschwitz”. Więc słowo Auschwitz jest tutaj wystarczającym wytrychem dla zupełnie niezorientowanych czytelników, ażeby rzekomo potwierdzić, że takie zdarzenia miały miejsce w Auschwitz. No owszem, ale to na terenie zamieszkałym przez niemieckich robotników cywilnych budujących fabrykę chemiczną w Oświęcimiu, kilka kilometrów stąd. Trudno niekiedy powiedzieć, czy to jest szelmowanie tego rodzaju argumentami, czy to jest wynik niewiedzy, czy po prostu złej woli. Natomiast co do komentowania, wspomnień czy relacji byłych więźniów najczęstszą metodą stosowaną przez negacjonistów jest wskazanie jakiegoś błędu. Trudno tak naprawdę spodziewać się, że w książce napisanej zazwyczaj ileś tam lat po wojnie, takich błędów nie będzie, ponieważ wspomnienia ludzkie są rzeczą ułomną, zwłaszcza jeśli chodzi o liczby, tudzież daty. Wspomniana przeze mnie metoda polega na kwestionowaniu jakiegoś szczegółu, który ewidentnie jest pomyłką autora, prawda, co nie może dziwić po wielu latach. Natomiast negacjoniści twierdzą tak, iż ponieważ w danej książce na stronie tam 373 jest błąd, to należy w związku z tym odrzucić całą treść.
Jeden z nich wziął na warsztat badawczy pamiętnik Johanna Paula Kremera, czyli tego lekarza SS, który przeprowadzał selekcję w Birkenau jesienią ‘42 roku. Między innymi tam jest taki fragment, kiedy Heinz Thilo stwierdził w czasie selekcji, mówiąc do niego, że tutaj w Birkenau znajdujemy się przy Anus mundi, czyli odbytnicy świata. No i to jest potem interpretowane przez tego człowieka, że ponieważ panowała wtedy wielka epidemia biegunki w Birkenau, no więc dlatego Heinz Thilo w ten sposób się wyraził, a sama selekcja, którą tam, powiedzmy, opisuje Kremer, to tylko selekcja mniej i bardziej chorych kobiet, bo te, które są bardziej chore, trzeba im udzielić w pierwszej kolejności pomocy. A najlepszym dowodem na to, że przecież takie selekcje miały miejsce, a potem chorzy byli wywożeni do innych miejsc, to fakt, że w ‘43 roku w maju zostało przeniesionych 800 chorych więźniów z Birkenau do obozu na Majdanku. To taki oczywiście jeden jedyny przypadek, który tam powiedzmy jest wymieniony. Tutaj jest traktowany jako pewna zasada. Kremer pisze w którymś momencie, że kiedy ludzi zapędzano do bunkra, to doszło do straszliwych scen przed ostatnim bunkrem. No i tam był wymieniany Hössler. No autor tego tej analizy twierdzi, że to o nic innego, jak tylko to, że transport przybył późnym wieczorem i wtedy tych Żydów przywożonych zamykano w podziemiach bloku numer 11, gdzie czekali do rana. No i po prostu nie mogli się tam zmieścić. No i tam jak jakiegoś incydentu doszło. To jest ten poziom argumentacji. I dla ludzi, którzy nie mają obrazu obozu, nie mają obrazu całej sytuacji, może to jest wiarygodne. No ale dla nas jest to po prostu szczyt absurdu.
Jasne jest to, że argumenty negacjonistów są manipulacją i zaprzeczeniem materiałowi źródłowemu, ale ta wielość materiału źródłowego, o czym mówiliśmy nie wystarczy, ponieważ każde ze źródeł ma jakieś ułomności, czy to błędy w relacjach, czy język, który trzeba zrozumieć. Do właściwego zinterpretowania materiału źródłowego potrzebny jest jeszcze jeden ważny element.
Tym elementem jest historyk, który znając całe spektrum zdarzenia, znając szeroko dokumentację, potrafi należycie ją zinterpretować. Także same źródła jako źródła, one nie wyczerpują zagadnienia, natomiast konieczna jest tutaj praca historyka, praca rzetelna, która pokazuje pewne zdarzenia w sposób ciągły w sposób logiczny powiązane ze sobą. I kiedy my tworzymy właśnie ten obraz historii obozu w oparciu o tą dokumentację, nie unikając żadnych wątpliwości, rozbieżności, które czasami się tworzą, wydaje mi się, że udaje nam się pokazać prawdziwy obraz obozu Auschwitz jako obozu Zagłady, obozu śmierci.
Jeżeli otrzymujemy zapytania od różnych osób, które początkowo wydają się być całkowicie na miejscu i dotyczą faktografii, dopiero stopniowo w takiej dyskusji, czy w wymianie wiadomości mailowych zaczynamy rozpoznawać w tych wypowiedziach i pytaniach zadawanych pewne wątki negacjonistyczne i kiedy usiłujemy w takich sytuacjach udzielać rzeczowych odpowiedzi, to bardzo często nasi partnerzy w takich wymianach korespondencji tracą właściwie ową merytorykę i rzeczowość. Ostatecznie widać w tych wypowiedziach, iż tak naprawdę u podstawy wszelkich takich negacjonistycznych zachowań jest antysemityzm, czyli tutaj nie ma żadnych innych powodów tak naprawdę ku temu, ażeby zostać negacjonistą Holocaustu.