Medycyna w obozie Auschwitz
Transkrypcja podcastu
Posłuchaj na: SPOTIFY | APPLE PODCAST
Kompleks obozu Auschwitz miał rozbudowaną strukturę organizacyjną, w której istniał również odrębny wydział odpowiedzialny za ochronę zdrowia, zarówno załogi SS, jak i, przynajmniej w teorii, więźniów obozu. O medycynie w obozie Auschwitz z Teresą Wontor-Cichy z Centrum Badań Miejsca Pamięci rozmawia Agnieszka Juskowiak-Sawicka.
Kompleks obozowy Auschwitz-Birkenau miał strukturę przypominającą trochę przedsiębiorstwo. Czy w ramach tej struktury istniała komórka, wydział odpowiedzialny za zdrowie więźniów?
Dla zainteresowanych historią obozu Auschwitz wiadomość, że w obozie istniał szpital, byli lekarze i w ogóle jakaś forma zdrowia, jakkolwiek ją tutaj będziemy definiować czy charakteryzować, była obecna, jest rzeczą zaskakującą. Tymczasem okazuje się, że jeżeli zajrzymy do wspomnień więźniów, relacji, wiele miejsca poświęcają właśnie sprawom kiedy tracili zdrowie, kiedy różnymi sposobami próbowali ratować swoje życie... I właśnie często wymieniają szpital obozowy. Przy czym zaznaczają tutaj, że była to instytucja nazywana przez nich albo poczekalnią do gazu, albo przedsionkiem krematorium. No i jak to wyglądało? Jeżeli przyjrzymy się tej pierwszej strukturze obozów koncentracyjnych, tej sięgającej do obozu Dachau, czyli tego busterlager, obozu wzorcowego, to widzimy tutaj wiele działów, więc była komendantura, była administracja, był dział związany z zatrudnieniem więźniów. Był dział, który miał się zajmować szkoleniem załogi, i właśnie był dział związany ze służbą zdrowia. Oznaczony był w tej strukturze numerem 5. Lekarze, którzy byli kierowani do tego działu, co ciekawe, nie odpowiadali, jeżeli chodzi o sprawy zawodowe, przed komendantem obozu. Natomiast zależni byli od naczelnego lekarza obozów koncentracyjnych i lekarza SS. Jeżeli chodzi w ogóle o ich służbę to ona była traktowana jako służba frontowa. W związku z tym wiązało się to z przyznawaniem odznaczeń.
Kto pracował w tych szpitalach, bo też chciałabym zapytać: czy był jeden szpital na terenie obozu Auschwitz? Czy było ich kilka?
Wspomniałam właśnie o lekarzach, o personelu medycznym. Byli również sanitariusze SS. To byli przeszkoleni esesmani, którzy mieli różne zadania związane, no nazwijmy to, z zadaniami pielęgniarza na terenie szpitala. No i od 1942 roku do zadań w szpitalu obozowym również włączono lekarzy więźniów. Niezależnie od tego sprawami porządkowymi zajmowali się więźniowie, którzy wynosili nieczystości, sprzątali i całą obsługę tych bloków sprawowali. Pierwsza izba była założona w budynku Monopolu Tytoniowego, gdzie zostali umieszczeni więźniowie pierwszego transportu. To była taka po prostu izba chorych, dla tych, którzy byli wycieńczeni z powodu tych nieustających ćwiczeń, które kazano więźniom wykonywać. Później, kiedy więźniowie byli przenoszeni już do obozu macierzystego, z upływem czasu włączano poszczególne bloki do całego kompleksu szpitalnego. I był to blok 28, w którym znajdowało się ambulatorium. W piwnicach tego bloku znajdowała się kostnica. Natomiast na strychu właściwie taki magazyn z podręcznymi lekami i różnego rodzaju materiałami higienicznymi. Blok 21 był blokiem chirurgicznym. Blok 20 dla chorych na choroby wewnętrzne. Blok 19 dla rekonwalescentów. Kiedy rozpoczęto przenoszenie więźniów na teren obozu Birkenau, również dla tych pierwszych mężczyzn tam osadzonych, dwa bloki wyodrębniono jako bloki szpitalne. W lecie 1942 roku, w Birkenau zaczęto umieszczać również kobiety. Pewna liczba bloków, baraków właściwie, bo to były same drewniane budynki na terenie Birkenau, były szpitalem dla kobiet. Niezależnie od tego, w tej największej części obozu Birkenau jeden odcinek, 18 baraków, przeznaczono na szpital dla mężczyzn. Mniejsze szpitale znajdowały się na terenie obozu dla Sinti i Romów. W obozie dla Żydów z getta w Terezinie, albo izby chorych, albo szpitale zakładano w podobozach. Była to taka struktura spora, uporządkowana i właściwie można mieć wrażenie, że miała służyć czemuś, miała dobrze funkcjonować. Dobrze w kontekście udzielania pomocy lekarskiej więźniom.
Pacjentami tych szpitali byli więźniowie obozu. Co działo się, gdy więzień nie był z powodu choroby w stanie pracować? Jak wyglądała procedura przyjęcia do szpitala i na jakie choroby chorowali więźniowie obozu?
Więźniowie mieli pracować. Takie było ich podstawowe zadanie w obozie, w związku z tym, jakiekolwiek niedyspozycje, kontuzje, które uniemożliwiały skuteczną, w oczach nadzorców obozowych, pracę, mogły skutkować skierowaniem do komory gazowej. W związku z tym, więźniowie rzeczywiście szukali pomocy. Na co chorowali? Początkowo wynikały one po prostu z tego fatalnego traktowania, z ciężkiej pracy. Różnego rodzaju kontuzje w związku z karami. Owrzodzenie ciała, awitaminoza. Niewystarczające, jednolite pożywienie powodowało, że pojawiały się pęcherze. Pojawiały się skórne problemy. Potem fatalna sytuacja sanitarna i świerzb, który był również ogromną udręką więźniów. Przy zmieniających się porach roku przeziębienia, zapalenia płuc, zapalenia otrzewnej, zapalenia nerek, zapalenia przewodu moczowego. Właściwie cały czas z różnym natężeniem w obozie występowały choroby zakaźne. Najgroźniejszą był tyfus plamisty, który, tak jak wspomniałam, pojawiał się z pewnym natężeniem, ale jak wielu więźniów wspomina, właściwie wszyscy tę chorobę wcześniej czy później przechodzili. Kolejną, którą też właściwie 90% więźniów przechodziło, to była choroba głodowa, która skutkowała zaburzeniami układu neurologicznego, utratą słuchu, utratą wzroku, pamięci. Ponadto występowało zapalenie opon mózgowych. Czasami te choroby występowały jednocześnie. Stąd leczenie czy w ogóle radzenie sobie było bardzo utrudnione. Więźniowie, którzy znali sposoby metody medycyny naturalnej, próbowali początkowo sami sobie radzić różnego rodzajami okładami. Opowiadają więźniowie o liściach wierzby, które stosowali jako napar, albo gdzieś okładając rany, w nadziei, że będą one lepiej się goić. W relacjach czytamy również o urynoterapii, dla tych więźniów, którzy mogli takiej metody spróbować. Wielką pomocą, aczkolwiek trafiającą do niedużej grupy więźniów, były lekarstwa nielegalnie dostarczane do obozu. Początkowo to byli robotnicy cywilni, którzy byli zatrudniani przez firmy wykonujące różne prace na terenie rozbudowanego obozu. Później osoby zaangażowane w organizacje konspiracyjne na terenie przyobozowym. Magazyny obozowe, magazyny Kanady były pełne różnego rodzaju leków, różnego sprzętu medycznego i więźniowie również narażając swoje życie, wykradali z tych magazynów lekarstwa i przenosili do obozu. Wszystko to było robione z narażeniem życia i w morzu potrzeb obozowych, było naprawdę kroplą tego wszystkiego, co faktycznie mogło w jakikolwiek sposób pomóc więźniom.
Powiedziała Pani o pomocy z zewnątrz, czyli to oznacza, że szpitale nie były wyposażone w leki, albo były to szczątkowe ilości.
Tutaj jakichś regularnych przydziałów zarówno leków, jak i materiałów opatrunkowych właściwie nie było. Chociaż tutaj dokumentacja obozowa może nas troszkę zwieść, bo okaże się, że np. szpitale miały mieć regularne dostawy. Tutaj nawet ku zaskoczeniu możemy zobaczyć preparaty na konkretne dolegliwości. Wiadomo, że te dostawy były okradane i to co trafiało do szpitala, to było, jak wspominają więźniowie, szczególnie więźniowie lekarze, to były tylko jakieś środki przeciwbólowe, materiały opatrunkowe. Więźniowie lekarze z wieloletnim doświadczeniem, ze specjalizacją, którzy charakteryzowali się wielką ofiarnością właśnie w pomaganiu więźniom, wykorzystywali tutaj swoją wiedzę, sami czasami stosując troszkę niekonwencjonalne metody, szczególnie jeżeli chodzi o leczenie ran, o leczenie złamań, o rany postrzałowe. Coś co mogło przy wykorzystaniu takich najprostszych sposobów przynieść ulgę więźniowi.
Wielkim niebezpieczeństwem szpitala były selekcje. Selekcje regularnie przeprowadzane. Więźniowie nierokujący wyzdrowienia, a takich było całe mnóstwo w szpitalu, byli kierowani na śmierć do komór gazowych. Właściwie przeprowadzano je do końca. Z tym że wiosną w 43 roku zaprzestano selekcji wśród więźniów nieżydowskich. Natomiast wśród więźniów Żydów te selekcje przeprowadzano do końca, kierując ciężko chorych na śmierć w komorze gazowej.
Czyli można przyjąć, że więźniowie bali się pójść do szpitala, bo wiedzieli, czym może to się skończyć.
O ile początkowo uważali, że szpital może być takim miejscem, gdzie uzyskają jakąś pomoc. Druga sprawa, będą mogli odpocząć od pracy, od tego drylu. Kiedy właśnie okazało się, że w szpitalu raz, panują fatalne warunki, więźniowie stłoczeni po kilku na jednym łóżku, niewystarczające sanitariaty, ustawione wiadra na nieczystości, które są ciągle przepełnione. Ta ilość insektów, która była w obozie, w budynkach, w których przebywali więźniowie, właściwie w szpitalu jest dokładnie taka sama. Ponieważ nie pracują, w związku z tym przydziały żywności są skromniejsze. No i selekcje, selekcje, które się powtarzają. Później doszły jeszcze do tego przypadki szpilowania, czyli wybierania więźniów bardzo chorych, nierokujących i zabijania zastrzykami z różnych substancji: benzyny, fenolu, wody utlenionej. Więc to wszystko więźniowie widzieli, o tym mówili, to zaczęło powodować, że jak długo mogli, unikali przyjęcia do szpitala. No, ale były sytuacje, kiedy jednak do szpitala musieli się zgłosić.
Kto wtedy decydował o przyjęciu, to znaczy, czy więzień mógł przyjść do szpitala i powiedzieć: „jestem chory, proszę o pomoc”, czy musiała zapaść jakaś decyzja? Musiał ktoś zdecydować, że może zostać przyjęty do szpitala.
Codziennie po apelu porannym i wieczornym, właśnie w ambulatorium, w bloku 28, urzędował lekarz obozowy, lekarz SS, Niemiec, który przyjmował. No, „przyjmował” to takie ładne słowo. Po prostu więźniowie wchodzili. Wcześniej więźniowie funkcyjni, sanitariusze taki krótki wywiad musieli przeprowadzić z tym więźniem, co mu dolega. I właściwie lekarz SS bez jakiegoś wnikania, na co ten człowiek jest chory, czy w przypadku więźniów rannych podczas pracy, czy właśnie z jakichś innych powodów, nie oglądając tych obrażeń, decydował o tym czy będzie przyjęty do szpitala, czy nie. Najczęściej przyjmowana była taka liczba więźniów, która odpowiadała liczbie zmarłych więźniów, czyli naprawdę niewielka. Więźniowie nie kiedy po kilka dni próbowali dostać się do szpitala. Nakłaniani nawet przez więźniów funkcyjnych, którzy widzieli, że właściwie ten człowiek jest niezdolny do pracy, że jego rany czy w ogóle jego stan fizyczny jest coraz gorszy i rzeczywiście, o ile tak się zdarzy, że będzie mógł w tym szpitalu odzyskać siły, to powinien tam się udać. Czy w ogóle to skutkowało efektywnością pracy komanda, więc czasami to nie musiała być jakaś wielką troska tego więźnia o innych, a po prostu efektywność wykonywanych zadań. Taka była niestety ta rzeczywistość obozowa.
Mówiła pani wcześniej o chorobach zakaźnych. Wiemy, że na terenie obozu Auschwitz miały miejsce epidemie. Czy władze obozowe robiły coś, by im zapobiec?
Epidemie były niebezpieczne dla więźniów w pierwszym rzędzie, ale wkrótce okazało się, że one są również niebezpieczne dla załogi obozowej. Właściwie z tego powodu zaczęto troszkę więcej uwagi zwracać, żeby szybciej te epidemie, rozprzestrzenianie się ich ograniczać. Wiemy, że właśnie już w ‘41 roku pierwsze przypadki tyfusu pojawiły się w obozie. Zarządzono izolację i na krótki czas rozprzestrzenianie się zatrzymano. W przypadku tyfusu plamistego, ta choroba roznoszona była przez insekty. Towarzyszyła im wysoka gorączka przez około 10 dni, czasami wysypka oraz zmiany neurologiczne. Najczęściej przyczyną śmierci była w ogóle utrata zdrowia i też skutek tych różnych zmian neurologicznych. W ‘42 roku, kiedy większą grupę kobiet przeniesiono do obozu Birkenau, gdzie warunki były katastrofalne, i coraz więcej więźniów zaczęto tam umieszczać, tyfus pojawił się. Wówczas po prostu wybrano ponad 700 więźniarek. Zamordowano je w komorze gazowej. W ten sposób również uznano, że ten problem został jakoś zatrzymany. W kolejnym roku, w ‘43, jesienią tyfus już przy jeszcze większej liczebności więźniów w obozie pojawił się. I tutaj lekarzem, który podjął się zaradzenia jakoś niebezpieczeństwu, był Joseph Mengele. Zaproponował metodę radykalną. Mianowicie wybrano około 600 więźniarek, bardzo chorych, które zostały zamordowane w komorze gazowej. Barak, w którym przebywały, został zdezynfekowany od podłogi do sufitu. Przy baraku ustawiono duże kadzie wypełnione płynem dezynfekcyjnym i więźniarki miały rozbierać się, po kolei w tym płynie zanurzać się, następnie ustawiać się przed barakiem, tym nowo przygotowanym, nowo zdezynfekowanym i później grupami były wpuszczane do środka, gdzie otrzymywały zdezynfekowaną odzież. Cała ta procedura przy aurze późno-jesiennej spowodowała, że więźniarki zaczęły zapadać na różnego rodzaju przeziębienia. Ten żrący płyn dezynfekujący również skutkował na rany, które miały na całym ciele, czyraki, owrzodzenia, różnego rodzaju problemy skórne. Stąd śmiertelność po tej akcji dezynfekcyjnej była bardzo wysoka. Tak zrobiono w przypadku wszystkich bloków w obozie żeńskim, no i uznano, że rozprzestrzenianie się tej choroby zostało zatrzymane. Joseph Mengele za skuteczne przeprowadzenie został odznaczony wojennym krzyżem zasługi drugiej klasy z mieczami. Tak jak wspomniałam, dla władz obozów koncentracyjnych była to służba frontowa, w związku z tym takie odznaczenia, należne żołnierzom na polu walki, również tutaj były przydzielane. Podobną metodę zastosował w przypadku epidemii płonicy, która pojawiła się w obozie, gdzie przebywały Żydówki węgierskie. Podobnie w obozie dla Romów i także w stosunku do dzieci, które były przez jakiś czas umieszczane na terenie obozu BIIa. Wśród nich zaczęto obserwować przypadki odry, również taka metoda została zastosowana. Zlikwidowanie np. obozu rodzinnego dla Żydów z Terezina zarządzono w związku z niebezpieczeństwem wybuchu czy rozprzestrzeniania się tyfusu. Tym sposobem ten obóz został zlikwidowany. To znaczy że przebywający w nim więźniowie Żydzi zostali zamordowani w komorach gazowych.
Więźniarki mówią o pęcherzycy, nazywanej przez nie dżumą oświęcimską. Była to choroba, która charakteryzowała się pęcherzami pojawiającymi się na całym ciele. One pękały po kilku dniach. Skóra pozostawała bez naskórka. Do tego jeszcze inne dolegliwości. Nieleczona bez pomocy, również jeszcze w połączeniu z innymi chorobami doprowadzała do śmierci. Malaria, również choroba roznoszona przez insekty, również piszą o niej więźniowie. Zapalenie opon mózgowych, gruźlica, również bardzo niebezpieczna. To były te choroby, na które więźniowie cierpieli i umierali z ich powodu. Właśnie najczęściej na terenie szpitala obozowego.
Istniał też szpital, w którym warunki były zupełnie inne. Był to szpital bardzo dobrze zaopatrzony w porównaniu do szpitala więźniarskiego. Mianowicie był to szpital dla esesmanów.
Kiedy wspomniałam o tym wydziale piątym, utworzonym jako jedna z części tej struktury obozowej, gdy sięgniemy właśnie do samych początków tego oddziału, to zobaczymy, że właściwie obecność lekarzy w obozach koncentracyjnych, no właściwie niewiele ma wspólnego z więźniami. Lekarze mieli przede wszystkim zajmować się sprawami załogi. Stąd lekarz główny obozu, tzw. SS-Standortarzt, czyli lekarz garnizonowy. Pierwsze jego zadania dotyczyły opieki zdrowotnej esesmanów oraz ich rodzin. W obozie Auschwitz szpital esesmański istniał w tej zwartej zabudowie obozowej i podzielony był na kilka mniejszych, no, trudno to nazwać oddziałami, bo to były raptem pomieszczenia, gdzie przyjmował albo dentysta, albo chirurg, albo lekarz od chorób ogólnych. Znajdowała się tam również administracja, kancelaria obozowa.
Z rozwojem obozu, bo jak wiemy Auschwitz to nie tylko te dwa wspomniane tutaj miejsca Auschwitz Birkenau, ale to są również podobozy, prawie 50 założonych. W związku z tym również ta liczebność załogi się zwiększała. Niektórzy oficerowie byli tutaj z rodzinami. W związku z tym chodziło już nie tylko o dorosłych, chodziło też o różne sprawy związane z dziećmi, również z żonami. W związku z tym różne sprawy kobiece. I zadecydowano o wybudowaniu takiego kompleksu lekarskiego na terenie Birkenau. Niewiele wiemy na ten temat, ale zachowały się doskonałe zdjęcia. Doskonałe w sensie, pokazujące, jak ten szpital wyglądał, jak był wyposażony, jakiego rodzaju to były budynki, izby dla więźniów, dla lekarzy. Więc właściwe przyglądając się im, można ulec wrażeniu, że jest to bardzo przyzwoity ośrodek leczenia, dobrze wyposażony, do którego kierowano lekarzy specjalistów z wielu dziedzin. I faktycznie taki był, bo kierowano tam chorych esesmanów czy członków ich rodzin, i ta opieka była taka, jaka być powinna. Co ciekawe, oprócz lekarzy kierowano tam również pielęgniarki Niemieckiego Czerwonego Krzyża, które były swego rodzaju wolontariuszkami, tzn. to była ich służba. W związku z tą sytuacją wojenną kraju, kiedy każdy miał obowiązek, przynajmniej tak społeczeństwo niemieckie w takiej wierze utrzymywano, miał obowiązek jakiegoś rodzaju pracy, służby na rzecz tego wysiłku militarnego kraju.
Kiedy mówimy w ogóle o zagadnieniu zdrowia w obozie Auschwitz-Birkenau nie sposób nie wspomnieć o, trudno nazwać to badaniami, ale o pseudomedycznych eksperymentach, które z dbałością o zdrowie nie miały nic wspólnego, o eksperymentach przeprowadzanych na więźniach. Na pewno będzie podcast na ten temat osobny, ale prosiłabym o kilka informacji na ten temat.
To jest ten jeden element, który wyróżniał wielu lekarzy, którzy byli w obozie Auschwitz. Tutaj charakteryzując ich zadania, mówi się, że w pierwszym rzędzie lekarze mieli obowiązek przeprowadzania selekcji na rampie wyładowczej, selekcji wśród Żydów przywożonych, kierując większość z transportu do komór gazowych. Następnie musieli nadzorować proces zabijania w komorach gazowych. Musieli być obecni podczas wykonywania egzekucji. Musieli dbać o przygotowywanie właściwej dokumentacji obozowej w kancelariach obozowych. Szczególnie aktów zgonu, gdzie wpisywano najczęściej fikcyjne przyczyny śmierci i niektórzy zajmowali się właśnie eksperymentami medycznymi.
Przyglądając się załodze obozu Auschwitz, widzimy, że niewielu lekarzy faktycznie podejmowało takie działania. To się wiązało przede wszystkim z faktem, iż przeprowadzanie eksperymentu musiało uzyskać zgodę lekarza naczelnego obozów koncentracyjnych. W związku z tym one zawsze musiały być związane albo z jakąś instytucją naukową, która prowadziła badania już wcześniej w danym kierunku, bądź ze sprawami związanymi np. z farmakologią, czyli nowymi lekami. Bądź też osoba, która prowadziła te badania, był to pracownik naukowy, a jak przyjrzymy się najczęściej przyjeżdżającym tutaj lekarzom, byli to profesorowie, wykładowcy uniwersytetów medycznych, zaangażowani w różne projekty badawcze, i fakt przebywania tutaj tak dużej liczby więźniów, w różnym wieku, przywożonych z różnych części okupowanej Europy, inspirował ich, o ile tak można powiedzieć, nakłaniał, może to lepsze słowo, do tego, żeby w któryś ze swoich projektów badawczych jeszcze rozszerzyć, obejmując właśnie więźniów tutaj przebywających. Mówiąc o eksperymentach medycznych, należy pamiętać, że ogromna liczba osób z różnych powodów skierowana do różnego rodzaju testów, obserwacji straciła życie. Ostatnim etapem tego eksperymentu była sekcja zwłok, więc były one okrucieństwem tak naprawdę przeprowadzanym tutaj. Ale na ten temat myślę, że jeszcze będziemy mogli porozmawiać.