Rozmiar czcionki:

MIEJSCE PAMIĘCI I MUZEUM AUSCHWITZ-BIRKENAU BYŁY NIEMIECKI NAZISTOWSKI
OBÓZ KONCENTRACYJNY I ZAGŁADY

Dzień więźnia w Auschwitz

Transkrypcja podcastu

Posłuchaj na: SPOTIFY | APPLE PODCAST

O tym jak wyglądał dzień pracy więźniów w obozie koncentracyjnym Auschwitz opowiada dr Jacek Lachendro z Centrum Badań Muzeum.

W cyklu podcastów o Auschwitz wielokrotnie pojawiało się stwierdzenie, że praca była obowiązkowym elementem egzystencji więźniów i więźniarek Auschwitz. Brak przydatności do pracy oznaczał właściwie rychłą śmierć. O pracy mówiliśmy już w jednym z poprzednich podcastów, ale czy możemy powiedzieć, jak wyglądał przykładowy rozkład dnia pracy więźniów w obozie Auschwitz? Ile trwał? Co rozpoczynało dzień, a co go kończyło?

W Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz Birkenau przechowywane są rozkazy, komendantury, rozkazy, garnizonowe i z nich możemy wyczytać i możemy dowiedzieć się, jak długi był czas pracy więźniów. Przynajmniej takie informacje zachowały się dla niektórych okresów. Czas ten różnił się w zależności od pory roku od kolejnych miesięcy. I tak w tym okresie, nazwijmy go wiosenno-letnim, czyli mniej więcej od kwietnia do października danego roku, czas pracy zaczynał się o godzinie 6.00 rano i trwał, w zależności od kolejnych lat, mniej więcej do godziny 18.00 i 19.00. Przy czym nie znaczy to, że więźniowie, jak w tym przypadku, gdy czas pracy zaczynał się o 6.00, a trwał do 19.00, pracowali przez 13 godzin, bowiem w trakcie tego dnia pracy wyznaczone były przerwy. Nazwijmy je przerwami obiadowymi. I one trwały też, w zależności od poszczególnych okresów, od godziny mniej więcej do dwóch godzin. Jeśli zaś chodzi o drugi okres jesienno-zimowy, który trwał mniej więcej od października do kwietnia następnego roku, to więźniowie zaczynali pracę w początkowym okresie funkcjonowania obozu o 7.00. W 1941-1942 nawet mogło to być około godziny 8.00, tutaj nie mamy jednoznacznych informacji. Ale już w kolejnych latach to była godzina 6.00. Jednak w tym okresie właśnie jesienno-zimowym czas zakończenia pracy przypadał wcześniej i więźniowie kończyli pracować o godzinie mniej więcej, w zależności od okresu, o 17.30, o 17.00, a nawet w 1944 roku o godzinie 16.00. Tutaj można się domyślać, że takim decydującym czynnikiem były wcześniej zapadające ciemności. Również w tym okresie jesienno-zimowym więźniowie mieli przerwę. Przerwa była wówczas już krótsza i trwała od mniej więcej pół godziny, w zależności od okresu, do półtorej godziny. Te przerwy, szczególnie w sezonie czy okresie wiosenno-letnim, trwały dłużej, szczególnie w pierwszym okresie funkcjonowania obozu, ponieważ wtedy komanda więźniarskie wracały na teren obozu macierzystego i tutaj spożywały posiłki. Dopiero w późniejszym okresie funkcjonowania obozu obiad był, nazwijmy ten posiłek obiadem, był spożywany na miejscu pracy komanda. W czasie przerwy Więźniowie musieli ustawić się w kolejce jeden za drugim. To ułatwiało przeliczanie, sprawdzanie stanu więźniów. I wydawany im był wówczas posiłek. Później mieli również po spożyciu tegoż posiłku czas na krótki odpoczynek. Niemniej w już tych ostatnich miesiącach funkcjonowania obozu przerwa była skrócona tylko i wyłącznie na czas spożycia posiłku, już nie pozostawiano tych kilkunastu czy, czy może nieco więcej minut na odpoczynek. Tak więc jak można tutaj było zauważyć, czas, kiedy więźniowie w ramach swoich komand spędzali w pracy, w miejscach pracy, wynosił, w zależności od okresu, od mniej więcej 9, 10 do nawet 13 godzin. Ale tu musimy pamiętać, że więźniowie, aby wyjść do pracy przed wyjściem musieli wykonać szereg czynności. No przede wszystkim dzień zaczynali od pobudki. Tę pobudkę sygnalizował gong. Jego dźwięk roznosił się po obozie i wówczas więźniowie, ale też i więźniarki w obozie kobiecym, musieli szybko opuścić swoje legowiska, ubrać się, zaścielić bardzo dokładnie sienniki i ułożyć, bardzo dokładnie wyrównać, koce, po czym udawali się do ubikacji, żeby zaspokoić swoje potrzeby fizjologiczne, a później obmyć się, czy przynajmniej obmyć twarz. Musimy tutaj pamiętać, że miejsca w ubikacjach czy w umywalniach były ograniczone w stosunku do liczby więźniów czy więźniarek i wszystkie te czynności więźniowie wykonywali w bardzo szybkim tempie, poganiani przez więźniów funkcyjnych. Po załatwieniu swoich potrzeb w ubikacjach, po obmyciu się, wracali do swoich izb i tam otrzymywali pierwszy posiłek w ciągu dnia. Była to albo kawa, właśnie taka namiastka kawy zbożowej, albo tak zwana herbata, czyli po prostu wywar z ziół, gorzki. Niemniej korzyścią dla więźniów i dla ich żołądków było to, że te napoje były ciepłe. Toteż spożywanie tego posiłku, oczekiwanie na ten posiłek, odbywało się w bardzo dużym pośpiechu. Sztubowi, czyli ci więźniowie funkcyjni, którzy dbali o porządek w poszczególnych izbach, sztubach i ich pomocnicy, ustawiali najpierw więźniów w kolejce. Ci, jeden za drugim, podchodzili do takich dużych kotłów, w których znajdowała się kawa czy to tak zwana herbata. Pomocnicy sztubowego podawali mu miski czy jakieś kubki, a ten nalewał ten napój. Oczywiście w sytuacjach, kiedy więźniowie nadmiernie tłoczyli się przy miejscu wydawania napoju czy łamali tą kolejkę, łamali ten szereg, wówczas byli bici, po to, żeby, no, zaprowadzić porządek. Kiedy rozlegał się drugi gong w obozie, więźniowie wiedzieli już, że muszą opuścić, znowu w pośpiechu, izby, bloki.  Później ustawiali się na placu apelowym, aby esesmani mogli sprawdzić stan liczbowy więźniów w poszczególnych blokach, no i łącznie dla całego obozu. Ten czas właśnie od momentu pobudki do apelu i później do, jeśli stan na apelu zgadzał się, do momentu wygłoszenia komendy, „Arbeitskommando formieren”, czyli „formować grupy robocze”, wynosił około godziny kilkunastu minut do półtorej godziny. I następnie więźniowie przydzieleni do poszczególnych komand, poszczególnych grup roboczych, opuszczali obóz i kierowani byli do miejsc pracy poszczególnych komand. W pierwszym okresie funkcjonowania obozu więźniowie pracowali przy adaptacji budynków dawnych koszar Wojska Polskiego na potrzeby obozu koncentracyjnego. Brali udział przy nadbudowie pięter, budowie nowych bloków, przy wyburzaniu budynków z okolicy, znajdujących się w okolicy obozu, pozostawionych przez wysiedloną polską i żydowską ludność, a następnie w kolejnych latach stopniowo byli kierowani do pracy w warsztatach, magazynach, w zakładach produkcyjnych.

Nieco podobnie wyglądał początek dnia w obozie kobiecym. Też zaczynały od pobudki, później od załatwiania potrzeb fizjologicznych, obmycia się i ustawiania na apele. Przy czym tam często pobudka miała miejsce, no, wcześniej niż w obozie męskim, ponieważ często zdarzały się duże trudności w ustalaniu stanu liczbowego obozu kobiecego i też więźniarki były budzone wcześniej, ustawiane do apelu wcześniej, ponieważ ten czas, no właśnie, policzenia więźniarek ustalenia stanu liczbowego, był znacznie dłuższy. Więźniarki również kierowane były do pracy poza obozem, najczęściej do wykonywania pracy w gospodarstwach rolnych, czy w wykonywaniu różnego rodzaju prac ziemnych. Kiedy więźniowie, więźniarki kończyli pracę, znowu ustawiani byli w kolumny i kierowani do obozu. Kiedy rano wychodzili, wychodzili w rytm muzyki marszowej granej przez orkiestry więźniarskie. I rano, kiedy byli jeszcze, no, powiedzmy, że nazwijmy to tak wypoczęci, wyjście z obozu przebiegało w miarę sprawnie, natomiast popołudniami, wieczorami, kiedy wracali do obozu, wymęczeni, często ciężką pracą, poranieni, skaleczeni, głodni, a nieraz jeszcze musieli nieść ciała rannych czy zabitych więźniów podczas pracy, to moment przejścia przez bramę w rytm tych takich raźnych melodii, marszowych dla wielu z nich był po prostu kolejną torturą. I w wielu relacjach ten moment powrotu był opisywany jako właśnie kolejna tortura, kolejne upokorzenie. Kiedy więźniowie weszli, więźniarki weszły na teren obozu, ustawiali się w kolumnach na apelu i ponownie sprawdzany był stan liczbowy obozu. Jeśli stan ten zgadzał się, nie stwierdzano braku żadnego więźnia czy więźniarki, wówczas więźniowie i więźniarki, mogli wrócić do swoich bloków czy baraków. Wtedy otrzymywali kolejny posiłek. Na ten posiłek składały się przeważnie chleb: więźniowie to różnie opisywali, jako kromka, pajdka chleba, mniej więcej było to około 35 deko ciemnego chleba. Do tego otrzymywali dodatki, albo to było kilkadziesiąt gramów margaryny, albo marmolady, albo jakiegoś twarogu, albo kiełbasy. Przy czym tą kiełbasą to przeważnie była kiszka, kaszanka albo pasztetowa czy salceson. Otrzymywali również napój, była to albo ta kawa zbożowa, namiastka w zasadzie kawy zbożowej lub wywar z ziół, czyli ta tak zwana herbata. Po spożyciu posiłku mieli nieco czasu wolnego i to też w zależności od pory roku. Jesienią czy zimą, kiedy wracali wcześniej do obozu, to mogło być około, nie wiem 2, 3 godzin, w zależności od tego, czy apel przebiegał sprawniej i szybko się kończył. Natomiast w lecie, wiosną, kiedy wracali później do obozu, no to ten czas wolny był krótszy i trwał mniej więcej godzinę, może dwie godziny. W tym czasie więźniowie mogli opuszczać swoje bloki, mogli spotykać się z kolegami czy z koleżankami z innych bloków, innych komand i po prostu mogli rozmawiać, wymieniać informacje, które zasłyszeli w ciągu dnia pracy. W tym czasie też otrzymywali listy, a od końca 1942 roku część więźniów otrzymywała paczki. Więźniowie, którzy czuli się chorzy, którzy byli poranieni, pokaleczeni, ustawiali się w kolejkach do ambulatorium w szpitalu więźniarskim i prosili o jakąkolwiek pomoc. Do szpitala nie było łatwo się dostać, bo takim jednym z podstawowych warunków była odpowiednia temperatura. Właściwie więzień, który nie miał 39,5 stopnia Celsjusza, nie był przyjmowany do szpitala. Kiedy rozlegał się pierwszy gong wieczorem, więźniowie wiedzieli, że muszą już wracać do swoich bloków, a drugi gong oznaczał początek tego nocnego spoczynku, ciszy nocnej. On rozbrzmiewał najczęściej o 21.00. W sezonie letnim w obozie Birkenau była to 21.30. Wówczas więźniowie rozpoczynali, zaczynał się ten czas tego spoczynku nocnego.

Powiedział pan już, że więźniowie wstawali i kładli się spać w różnych godzinach. Te wahania były uzależnione porą roku, ale też uzależnione były między innymi od tego, czy dana grupa więźniów, dane komando, pracowało w obozie, czy poza nim, czy też w większym od niego oddaleniu. Przykładowo: więźniowie pracujący w obozie Monowitz musieli wstawać wcześniej niż ich koledzy i przychodzili też później do obozu z powrotem, bo pieszo musieli pokonywać trasę do i z obozu…

Zgadza się. Te informacje, które przedstawiłem do tej pory, można uznać jako takie uśrednione i w wielu wypadkach w zależności od komanda, w zależności od miejsca pracy, pobudka, czas pracy, rozpoczynały się czy kończyły o innych porach. Jeśli chodzi o więźniów, zatrudnieni w komandzie Buna, których zadaniem była wykonywanie różnego rodzaju prac na terenie wsi Monowice-Dwory, gdzie niemiecki koncern IG Farben Industrie realizował taką wielką inwestycję i budowane były wielkie zakłady chemiczne, to więźniowie z tego komanda faktycznie zaczynali dzień wcześniej i wcześniej wyruszali do pracy. W jednym z rozkazów komendantury, zachowały się nawet dość szczegółowe informacje na ten temat. Otóż od 6 października 1941 roku więźniowie z komanda Buna mieli wstawać o godzinie 5.30. Wtedy była pobudka, następnie załatwiali te wszystkie potrzeby fizjologiczne, myli się, spożywali ten pierwszy posiłek, a od godziny 6.40-6.45 mieli przebyć, przemaszerować z obozu macierzystego na rampę kolejową, znajdującą się w pobliżu tego obozu. Tam wsiadali do wagonów i pociągami byli przewożeni na miejsce pracy. Powrót z miejsca pracy w Monowicach następował o godzinie 17.15, przy czym to, co tutaj chciałbym podkreślić, to fakt, że to jest ten okres jesienny. W tym czasie zachowały się również informacje o pobudce, o apelu dla pozostałych więźniów i pozostali więźniowie byli budzeni o godzinie 6.00, a więc pół godziny później. Apel poranny rozpoczynał się o 7.15. A do obozu wracali o godzinie 17.30. Inaczej to wyglądało w sezonie czy tym okresie letnim. Wtedy więźniowie Buny, z komanda Buna, wcześnie zaczynali pracę, ale też i wcześniej musieli wstawać. Tutaj taka informacja na temat tego komanda. Więźniowie z komanda Buna początkowo byli dowożeni na miejsce pracy, odległe mniej więcej o 6-8 km od obozu macierzystego, ciężarówkami. Niemniej zapotrzebowanie na siłę roboczą tam cały czas wzrastało, a tym samym stopniowo, coraz więcej więźniów było przydzielone do pracy w Monowicach, więc więźniowie po tym krótkim okresie dowożenia ciężarówkami byli zmuszeni do marszu i musieli pokonać dystans do tych właśnie 6-8 km. A w związku z tym też ten czas wyjścia z obozu i godzina pobudki była przesunięta. Wedle relacji, wstawali nawet o godzinie 3.00. Siłą rzeczy zwracali do obozu później, te przemarsze trwały rano i wieczorem do lipca 1941 roku, a później już przewożeni byli pociągami, to, co tutaj zostało wspomniane. Wsiadali na rampie w pobliżu obozu macierzystego, kilkaset metrów od bramy z napisem Arbeit Macht Frei, i później tymi pociągami byli przewożeni w okolice czy w pobliże miejsca budowy zakładów chemicznych.

Czy były komanda więźniarskie albo czy były grupy więźniów, które na przykład wstawały o wiele wcześniej niż wszystkie, bo mam tutaj na myśli komando, które zajmowało się przygotowaniem tej herbaty porannej?

Tak, więźniowie zatrudnieni w kuchniach więźniarskich, ale też i w kuchniach dla esesmanów wstawali znacznie wcześniej właśnie, po to, żeby przygotować posiłki i też wracali już do swoich bloków też później, nieraz już po odbyciu apelu. Oczywiście ich stan był sprawdzany na miejscu pracy i dodawany do tego stanu ogólnego. I oni faktycznie zaczynali pracę znacznie wcześniej i kończyli ją znacznie później, niż ogół więźniów. Z kolei więźniowie, więźniarki zatrudnieni w biurach obozowych prawdopodobnie mieli czas pracy dostosowany do czasu pracy esesmanów i oni też zaczynali tę pracę nieco później i kończyli też nieco później niż inni więźniowie. Ale to tam przesunięcia mogły być, no, około godziny rano i wieczorem.

Czy możemy powiedzieć, że codziennym, elementarnym obowiązkiem każdego więźnia był udział w apelu i właściwie wynik przeliczania więźniów determinował, kiedy więźniowie wyjdą do pracy lub w przypadku apelu wieczornego, kiedy będą mogli już udać się na odpoczynek?

Więźniowie byli zobowiązani do udziału w apelu. Ustawiali się w rzędach, w każdym rzędzie było po 10 więźniów, tak żeby można było ich szybciej przeliczyć, sprawniej przeliczyć. Więźniowie ustawiali się na apelach bez względu na warunki pogodowe, bez względu na swój stan, często mając gorączkę, często fatalnie się czując, musieli trwać na tym apelu. Na apelu przy każdym bloku układano również ciała tych więźniów, którzy zginęli, stracili życie   w różnych okoliczności, podczas pracy. Jeżeli stan bloku łącznie stan całego obozu zgadzał się, wówczas więźniowie po prostu byli odsyłani do bloków. No i tam mogli spożyć ten wieczorny posiłek. Albo padała ta komenda: „formować grupy robocze” i rankiem ustawiali się właśnie w ramach tych swoich grup roboczych, tych komand i wyruszali do prac. Sytuacja zmieniała się wówczas, kiedy stan liczbowy nie zgadzał się. Wówczas te apele przedłużały się. Takich bardzo długich apeli, trwających po kilka czy nawet i kilkanaście godzin, było sporo, szczególnie w tym pierwszym okresie funkcjonowania obozu miały takie apele miejsce. Apele przedłużały się również to, co wspominałem, w obozie kobiecym, gdzie tam często trudno było ustalić właściwą liczbę więźniarek w danym w danym bloku, a tym samym w całym obozie. Ten brak więźniów mógł być spowodowany ucieczką, zauważoną dopiero w momencie podliczania więźniów wieczorem. Ale mógł być też i spowodowany po prostu tym, że wielu więźniów czy więźniarek, czując się bardzo zmęczonym, zasypiało po prostu w miejscu pracy. Jeśli nie zostali zauważeni przez swoich kolegów czy przez kapo, to oni tam po prostu pozostawali i później rozpoczęły się poszukiwania. Tak było wieczorem, ale też i niektórzy więźniowie po prostu w nocy umierali czy byli w tak złym stanie fizycznym, że nie wychodzili na apele. I wtedy też rozpoczęły się poszukiwania. Jeśli taką osobę, ciężko chorą, która nie stawiła się na apel, odnajdywano, no to była ona surowa karana, przede wszystkim na samym początku była bardzo dotkliwie bita przez więźniów funkcyjnych czy przez esesmanów.

Z informacji tych wynika, że więźniowie w zasadzie przez cały czas żyli w nieustającym zagrożeniu życia. Sen nie przynosił im odpoczynku, jedzenie nie syciło ich głodu, ubrania nie chroniły przed warunkami atmosferycznymi, a praca nie uczyniła ich wolnymi, jak głosił napis na bramie wejściowej do obozu Auschwitz I. To, co warto tutaj podkreślić, to fakt, że możemy mówić jedynie o pewnym uśrednionym rozkładzie dnia, bo był on różny w różnych porach roku, ale też w różnych częściach obozu, prawda?

Tak, bardzo trudno jest, wbrew pozorom, przedstawić tę kwestię dnia pracy więźniów, ponieważ tak jak tutaj pani powiedziała, różnił się on… Jeśli chodzi o tam poszczególne punkty w ramach tego harmonogramu, był podobny, natomiast różnił się w zależności od okresu funkcjonowania obozu, ale też i miejsc, w których byli osadzeni więźniowie. Tu już wspominaliśmy o tym, że inny czas rozpoczęcia, tym samym zakończenia powrotu do obozu był dla więźniów z komanda Buna w tym roku 1941 i jeszcze w pierwszych miesiącach 1942 roku. Nieco inny był czas pracy więźniów, więźniarek zatrudnionych w biurach obozowych, a zupełnie inny był już czas pracy więźniów w podobozach. W tych podobozach, zwłaszcza tych podobozach, które były założone przy różnego rodzaju zakładach przemysłowych na terenie Małopolski Zachodniej czy Górnego Śląska. Jeśli w tych zakładach obowiązywał trójzmianowy rytm pracy, harmonogram pracy, to i czas pracy więźniów do niego był dostosowany. I w takich warunkach więźniowie rozpoczynali pracę, tak jak i robotnicy cywilni zatrudnieni w tych zakładach, czyli o godzinie, na ogół to była godzina 6.00 rano, 14.00 i 22.00. No ale też tym samym więźniowie rozpoczynali dzień swój o różnych porach, nie tak jak tutaj w tych opisywanych przypadkach, w obozie macierzystym czy w obozie Birkenau w obozie kobiecym. Teoretycznie więźniowie pracowali w tych zakładach przemysłowych po osiem godzin, ale jak na przykład w kopalni Brzeszcze, gdzie zatrudnieni byli więźniowie pod obozu Jawischowitz, czas pracy więźniów uzależniony był od norm, które każdego dnia narzucano danej grupie roboczej, norm wydobycia węgla. I więźniowie w tym podobozie byli przydzielani do wykwalifikowanych górników. Oni tam asystowali najczęściej przy załadunku węgla i transporcie węgla. I jeżeli w ciągu ośmiu godzin wykonali taką normę, to wtedy, razem z górnikami, razem ze swoją zmianą, wyjeżdżali na powierzchnię. Kiedy jednak nie udało im się tej normy wypełnić, wówczas pracowali tak długo, aż wydobyli i wyekspediowali tą określoną na samym początku dnia pracy ilość węgla. Więc często pracowali po 10 po 12 godzin. Ale to jeszcze nie oznaczało, że po tych 12 godzinach wyjeżdżali na powierzchnię, tylko musieli czekać na zakończenie pracy tej kolejnej zmiany, która już wówczas przybyła do podziemi kopalni. I w sumie po 16 godzinach wyjeżdżali na powierzchnię. Tam po powrocie do obozu spożywali posiłek, mieli możliwość krótkiego snu. Ale też do ’44 roku wielokrotnie w tych podobozach przemysłowych więźniowie musieli wykonywać różnego rodzaju dodatkowe prace czy to w warsztatach, czy to prace porządkowe, czy jeśli były prowadzone prace budowlane, to i tego typu prace. Dopiero w 1944 roku nieco ten reżim tak właśnie złagodniał i na przykład więźniowie, którzy byli zatrudnieni na nocne zmiany, mogli po powrocie do podobozu przespać, nazwijmy to przepisowe 7 czy 8 godzin. Tak więc nie było jakiegoś takiego modelowego dnia pracy, który by obowiązywał w całym obozie, w całym kompleksie obozowym od początku funkcjonowania KL Auschwitz, czyli od wiosny 1940 do ostatnich dni, czyli do stycznia 1945. Ale on, tak już powiedzieliśmy, różnił się i od okresów i od miejsc. W każdym razie dla więźniów najważniejsze było, że gdy budził się rano, żeby przeżyć ten kolejny dzień. I można powiedzieć, szczęściem było dla niego, kiedy wieczorem już rozpoczynała się cisza nocna, bo zaliczył kolejny dzień. I tak dzień po dniu ci więźniowie budzili się z nadzieją, że przeżyją ten dzień, a później wieczorem z taką ulgą, że właśnie ten dzień udało im się przeżyć w obozie.