Dobre przykłady literatury poświęconej historii obozu Auschwitz
Transkrypcja podcastu
Posłuchaj na: SPOTIFY | APPLE PODCAST
Pierwsze publikacje o tematyce obozu Auschwitz powstawały jeszcze w czasie wojny, w okresie funkcjonowania obozu. Lata tuż powojenne również obfitowały w liczne publikacje świadków ocalałych z tamtych wydarzeń. O tym jaką przewagę ma literatura autorstwa bezpośrednich świadków nad fikcją literacką inspirowaną tematyką Auschwitz opowiada dr Wanda Witek-Malicka, z Centrum Badań Muzeum Auschwitz.
W ostatnich latach rynek wydawniczy zalewają publikacje inspirowane historią Auschwitz, celowo tutaj używam słowa „inspiracja”, bo pomimo tego, że na okładkach często pojawiają się informacje, że publikacje te są oparte na faktach, to zwykle oparcie na faktach kończy się na miejscu i kilku postaciach. Z autentyczną historią te książki nie mają zbyt wiele wspólnego. Dlaczego ludzie a priori zakładają, że wszystkie te książki są przekaźnikami wiedzy, czy też ukazują autentyczne realia
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, pewnie trzeba by się trochę cofnąć w czasie. Tu bym zwróciła uwagę na dwie takie kwestie: pierwsza to symbolika Auschwitz i taka społeczna percepcja Auschwitz. Auschwitz i wydarzenia, które tutaj się rozgrywały, przez lata były postrzegane przez ludzi jako coś niebywałego, jako zbrodnia niemająca precedensu, ale jednocześnie o Auschwitz mówiło się jak o jakimś symbolu niemalże świętym. Auschwitz ze swoją symboliką leżało jakoby w sferze sacrum, o tym świadczy chociażby fakt, że kiedy przejrzymy prasę polską okresu powojennego i nieco późniejszego, to o odwiedzających muzeum niejednokrotnie pisało się „pielgrzymi”. To jest dowód na pewne takie sklejenie historii ze sferą pewnej duchowości. Więc Auschwitz sam w sobie ze względu na to, co tutaj się wydarzyło, wymagał pewnego szacunku, daleko posuniętego. Wymagał pewnej delikatności, zrozumienia i chyba w dużym stopniu nie było pewnej takiej społecznej zgody na to, żeby o Auschwitz mówić inaczej niż na poważnie, właśnie z szacunkiem, rzetelnie, tak jak na ten temat mówić należy. Auschwitz jest ściśle związany ze śmiercią i wszystko to, całe kulturowe tabu dotyczące śmierci było niejako przekładane na Auschwitz. Więc był to temat, o którym nie należy żartować, był to temat, którego nie można trywializować, temat, w którym nie można pozwolić sobie na bylejakość w narracji i to funkcjonowało przez wiele powojennych lat. Kiedy przyjrzymy się chociażby historii publikacji wspomnieniowych i tego, co działo się z fałszywymi pamiętnikami, tutaj przykład Mishy Defonseca, również Beniamina Wilkomirskiego. Kiedy okazało się, że ich wspomnienia dotyczące Holokaustu nie są autentyczne, autorzy ci w jakiś sposób skazani zostali na ostracyzm. Może Wilkomirski w mniejszym stopniu, ale Defonseca już pomijając to, że została okrzyknięta w tamtych czasach osobą, która oszukuje, to do dzisiaj, kiedy wchodzimy na Wikipedię, jest napisane „belgijska pisarka, przecinek, oszustka, przecinek, autorka fałszywych wspomnień”, więc to słowo „oszustka” pojawia się jako coś do niej już przynależnego z powodu tej jednej książki. To pokazuje, jak bardzo daleko posunięta była niezgoda na pisanie oszustw, kłamstw na temat Auschwitz, na przekuwanie tragedii ofiar w jakieś swoje korzyści finansowe. No bo zawsze proces wydawniczy wiąże się z kwestiami finansowymi, z zapłatą dla autora, więc kiedyś tego typu praktyki były nie do pomyślenia. Dzisiaj wydaje mi się, że ta zgoda jest nieco większa, ale świadomość społeczna, że Auschwitz jest czymś wyjątkowym i że Auschwitz należy kojarzyć właśnie z rzetelnością podejścia, że pisarz, który bierze na warsztat ten temat, jest zobowiązany do rzetelności, ale też na pewno przyświecają mu pewne cele, powiedzmy ideowe: zachowanie pamięci, ukazanie prawdy. I my społecznie nadal mocno w to wierzymy. Dlatego jeżeli coś ma Auschwitz w tytule, jesteśmy skłonni przypisywać wszystkie te szlachetne motywacje autorowi. Drugim powodem, dla którego tak jest, jest pewna praktyka wydawnicza, jeżeli przyjrzymy się rynkowi wydawniczemu czy bibliografii dotyczącej KL Auschwitz przez powojenne lata to rzeczywiście większość tych tekstów, to były teksty spisane po pierwsze: przez byłych więźniów, teksty wspomnieniowe, różnego rodzaju artykuły, również analizy, ale spisane przez ludzi, którzy swoim osobistym doświadczeniem życiowym zapewniali tutaj o rzetelności tego tekstu. Auschwitz był tematem podejmowanym z drugiej strony przez badaczy, przede wszystkim na początku historyków i lekarzy medycyny, w późniejszym czasie również przedstawicieli różnych innych dziedzin nauki, ale to byli specjaliści, którzy mieli pewien warsztat, pewną metodologię i podchodzili do tego tematu w sposób naukowy, w sposób badawczy. W późniejszym czasie też pojawiło się coraz więcej publikacji, różnego rodzaju reporterskich, publikacji z pogranicza literatury faktu, ale rzeczywiście ciągle jeszcze publikacji bardzo rzetelnych, publikacji opartych na rozmowach z ocalałymi, publikacji, których autorzy przykładali wagę do tego, żeby faktografia tam się w tych publikacjach rzeczywiście zgadzała, więc czytelnik jest niejako przyzwyczajony do tego, że tak należy postępować na gruncie literatury jakiejkolwiek, czy to naukowej, czy literatury beletrystycznej, że tak należy postępować z Auschwitz. I czytelnikom umknął ten moment, moment, w którym autorzy coraz mniej związani historycznie, biograficznie, pokoleniowo z doświadczeniem Auschwitz nie do końca czują ten ciężar odpowiedzialności, jaki na nich spoczywa i tutaj nie do końca czują potrzebę aż tak daleko idącej rzetelności. Natomiast my, czytelnicy, nadal wierzymy, że tak właśnie jest. Stąd też wydaje mi się, że to są główne powody, dla których każda pozycja, która ma „Auschwitz” w tytule, zostanie przyjęta przede wszystkim jako pozycja, z której dowiemy się czegoś, jakiejś wiedzy historycznej.
Nieprofesjonalny czytelnik, czy też odbiorca w większości zamiast sięgać po opracowanie naukowe, sięgnie raczej po to napisane przystępnym językiem, to bardziej popularne. Co możemy zaproponować, polecić osobom, które są zainteresowane tematem Auschwitz?
Ja bym zaczęła od tego, że ja doskonale rozumiem czytelników, którzy raczej nie mają ochoty sięgać po opasłe tomiszcza historyczne, po książki monograficzne, grube wydania, ponieważ one rzeczywiście mogą być odstraszające. Zdarza się, że opracowania takie mają hermetyczny język, poza tym w nich jest zupełnie inaczej prowadzona narracja. Ja rozumiem, że po literaturę sięgamy również w celach, no tutaj zawsze słowo „rozrywkowy” jest bardzo nieodpowiednie do tego tematu, ale chcemy, żeby ta literatura poruszyła nasze emocje, czegoś nas nauczyła, a nie chcemy zderzyć się z murem słownictwa naukowego, przez który nie będziemy w stanie przebrnąć. Więc dla mnie zrozumiałe jest zjawisko takie, że czytelnicy raczej sięgają po powieści, niż po właśnie tego rodzaju opracowania naukowe. Natomiast ja bym tutaj jako najlepszą alternatywę proponowała zdecydowanie wspomnienia byłych więźniów. Co ważne, te wspomnienia tak naprawdę były publikowane już od 1942 roku, także już w czasie wojny pojawiały się opracowania, które nie miały charakteru, no właśnie, historycznego, naukowego, ale były opracowaniami, które miały trafić do ludzi, miały ich nauczyć, miały im pokazać, co takiego się dzieje w Auschwitz. Dwie pierwsze książki, które się pojawiły, to był „Pamiętnik więźnia” autorstwa Haliny Krahelskiej i „Obóz śmierci” Natalii Zarembiny. To są publikacje zupełnie wyjątkowe, dlatego że, tak jak wspomniałam, one zostały wydane w 1942 roku, ukazały się w Warszawie w formie takich biuletynów kolportowanych drogą podziemną, one nie były oczywiście oficjalne, nie były też podpisane nazwiskami autorek i one były napisane na podstawie rozmów tych kobiet z byłymi więźniami, którzy zostali zwolnieni z obozu. W związku z czym pomimo tego, że tutaj autorką jest na przykład Halina Krahelska, to narracja jest prowadzona z pozycji mężczyzny, no bo w 1942 roku, jeszcze kiedy spisywała te relacje, jeszcze obozu kobiecego nie było. Ta publikacja przedstawia nam, pokazuje nam doświadczenie więźnia, młodego człowieka, który wyszedł z obozu. Tutaj autorka zastosowała taki bardzo sprytny i bezpieczny chwyt, a mianowicie pod koniec narracji ten więzień, jakoby umiera, po to, żeby również swoich informatorów w jakiś sposób zabezpieczyć, uchronić przed dochodzeniem, czy przed poszukiwaniem tych, którzy tych informacji udzielili. Te publikacje, które zostały wydane jeszcze w czasie wojny, są fantastycznym źródłem wiedzy i pokazują, co wtedy ówczesna ludność na temat Auschwitz wiedziała, co mogła wiedzieć. Te książki aktualnie są dostępne na rynku, chociaż wydaje mi się, że już przede wszystkim wtórnym, można poszukać na portalach aukcyjnych. Na pewno Natalii Zarembiny „Obóz śmierci” został wydany w formie reprintu i to nie tylko tego wydania polskiego, ale również w innych wersjach językowych. Haliny Krahelskiej tekst „Pamiętnik więźnia” on się pojawia w różnych publikacjach, na pewno się pojawił w jednym z numerów „Więzi”. Mam wrażenie, że pojawił się również, został też opublikowany w książce Bartoszewskiego „Mój Auschwitz”, natomiast na pewno w tej książce pojawił się też tekst Zofii Kossak i tekst Augustyna Mańkowskiego, ojca Augustyna, bo nie jest podpisany również nazwiskiem. Wspomnienia ojca Augustyna zostały wydane w roku 1945, więc krótko po wojnie. One są niezwykle wartościowe, dlatego, że tekst ojca Augustyna zatytułowany „Za drutami obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu” jest tekstem wyjątkowym, ponieważ autor w obozie był przez cały okres jego istnienia od roku 1940, aż do wyzwolenia i te wspomnienia zostały spisane na świeżo, one, jak wspomniałam, zostały opublikowane w roku 1945 już, więc praktycznie zaraz po zakończeniu wojny. W nich narracja jest prowadzona nie pierwszoosobowa z perspektywy konkretnego więźnia, tylko jest to jakby opis obserwatora, natomiast z całą pewnością osoba pisząca jest byłym więźniem, chociaż w jakiś sposób chowa swoje doświadczenie za tą narracją, ale rzeczywiście dużo interesujących informacji można się dowiedzieć. Przede wszystkim możemy się dowiedzieć z tej książki, w jaki sposób w tamtym czasie o Auschwitz mówiono, myślano i pisano. W tych pierwszych powojennych latach książek ukazało się, no właściwie trudno powiedzieć, czy dużo, czy niedużo, było ich około 20. Ja bardzo polecam tym czytelnikom, którzy są zainteresowani poszukiwaniami tych publikacji, żeby zajrzeli do takiej książki Anny Malcówny „Bibliografia KL Auschwitz za lata 1942-1980” i tam w części zatytułowanej „Dokumenty, publikacje źródłowe, relacje i wspomnienia” można wszystkie te nazwiska, tytuły, autorów odnaleźć. Natomiast od razu zaznaczę, że pomimo tego, że rzeczywiście Anna Malcówna tutaj wielką pracę wykonała i tych książek wymieniła tam łącznie czy publikacji, przepraszam, bo to nie tylko książki, ale również artykuły prasowe, wymieniła niemal 200, no to nie jest to taka zupełnie pełna lista. To oczywiste, że prawdopodobnie nie dotarła do pewnych publikacji. Jeżeli chodzi o publikacje zagraniczne, to są tam wymienione przede wszystkim publikacje zwarte, w mniejszym stopniu artykuły prasowe. Tam wymienia spośród tych książek, które pojawiły się w pierwszych latach powojennych, czyli powiedzmy do 1950 roku, to ich jest około 20. Takimi godnymi polecenia na pewno jest tekst Filipa Friedmana „To jest Oświęcim”, on się pokazał już w roku 1945, natomiast rok później ta książka ukazała się w formie poszerzonej również o tekst Tadeusza Hołuja „Oświęcim”. To jest tekst bardzo ciekawy, szczególnie dla badaczy epoki, kiedy zobaczymy, w jaki sposób wątki polityczne w roku 1946, w odniesieniu do Auschwitz, są wplatane, bo rzeczywiście Tadeusz Hołuj pisze tutaj dużo o konspiracji obozowej, natomiast należy pamiętać, że to jest narracja tamtego czasu. Wśród takich bardzo istotnych książek, które pojawiły się w tych pierwszych latach powojennych jest tekst Miklosa Nyiszli, my go znamy pod tytułem „Byłem asystentem doktora Mengele”, on się w Polsce pojawił w latach 60., natomiast oryginalnie, pod tytułem którego nie wymówię, bo jest on w węgierskiej wersji językowej, on się pojawił już w roku 1947, także również krótko po wojnie. Wspomnienia Miklosa Nyiszli’ego, które były przez wiele lat wielokrotnie wznawiane, więc nie ma żadnego problemu, żeby do nich dotrzeć. One są wyjątkowe, dlatego że Miklos Nyiszli był członkiem Sonderkommando, był zmuszony do współpracy z doktorem Mengele, przeprowadzał na jego polecenie sekcje zwłok i swoje doświadczenie obozowe opisał, nie tylko swoje doświadczenie obozowe, ale również losy swojej córki i żony, które trafiły do jednego z obozów przejściowych. Natomiast bardzo ta książka dużo opowiada nie tylko o dziejach Sonderkommando, ale również o relacjach więźniów, o próbach ratowania swoich bliskich. W tych pierwszych latach powojennych wyszły też uznawane już za klasyczne i bardzo istotne teksty autorek - kobiet. Podstawowym wydaje mi się być tekst Seweryny Szmaglewskiej „Dymy nad Birkenau”. Został opublikowany już w roku 1945. O wadze tej publikacji może świadczyć to, że ona została włączona jako materiał dowodowy w procesach przeciwko zbrodniarzom, w związku z czym rzeczywiście informacje tam zawarte zostały uznane za ważne i za bardzo wiarygodne. Ja tekst Seweryny Szmaglewskiej serdecznie polecam, ale nie tylko ten „Dymy nad Birkenau”, również teksty obozowe tej autorki, ale mające bardziej formę fabularyzowaną. Seweryna Szmaglewska jest również autorką takich książek jak „Krzyk wiatru” czy „Zapowiada się piękny dzień”, które nawiązują do jej doświadczeń obozowych i z całą pewnością, chociaż są to książki mające już bardziej formę fabularyzowaną, chociaż ja czytałam też o ich określenie jako „dokument literacki”, co również świadczy o tym, jaką one mają wartość i są to książki pisane językiem właśnie bardzo przystępnym, mające taką formę, która dla czytelnika jest, myślę, atrakcyjna. Ta sama autorka napisała również książkę „Niewinni w Norymberdze” tam, ponieważ była świadkiem w procesach norymberskich to ta książka jest niejako pokłosiem tego doświadczenia, sądzę, że również, również warto zajrzeć. Wracając jednak do tych klasycznych książek, czy istotnych książek, które pojawiły się w pierwszych latach powojennych autorstwa kobiet, nie można tutaj nie wymienić Krystyny Żywulskiej „Przeżyłam Oświęcim”. Doświadczenie Żywulskiej jest zupełnie wyjątkowe, ponieważ ona przebywała w obozie jako Polka, nie została w obozie zidentyfikowana jako Żydówka, udało jej się przetrwać i jej książka to jest taki kanon literatury obozowej. Ona była również wielokrotnie po wojnie wznawiana, te wydania, więc gdyby ktoś szukał w tej chwili oryginalnych czy tych pierwszych wydań z roku 1946, no to dosyć duże mają koszty, ale z kolejnych lat myślę, że każdy zainteresowany czytelnik jest w stanie do takiej publikacji dotrzeć. Kolejną książką, na pewno istotną, chociaż tutaj trzeba pewne zastrzeżenie zrobić, to jest książka Zofii Kossak „Z otchłani”, która też się ukazała w roku 1946 również na świeżo. No Zofia Kossak była pisarką, więc tutaj warsztat jest kwestią oczywistą tą książkę się czyta dobrze, ale trzeba mieć na względzie, że jej perspektywa jest mocno chrześcijańska, jej perspektywa jest…, no widać tam pewne takie wtręty, czy pewne wyjaśnienia, które nie do końca są wyjaśnieniami słusznymi w odniesieniu do realiów obozowych i właściwie interesujące jest to, że po wojnie, po ukazaniu się tych jej wspomnień w polemikę z Zofią Kossak wszedł Tadeusz Borowski. Napisał tekst „Alicja w krainie czarów”, który też serdecznie polecam, ale właśnie po lekturze książki Zofii Kossak, ponieważ on tam, w jakiś sposób rozlicza te pewne mity, które autorka stworzyła. Mit polegający na tym, że pisze, że oczywiście jako przykład podaje, więźniarki, Polki, polskie więźniarki polityczne, one zdecydowanie najlepiej się trzymały, mówiąc w cudzysłowie, czyli były najodporniejsze dlatego, że pomagała im wiara, dlatego, że były głęboko wierzące. To oczywiście jest pewna perspektywa autorki, natomiast trzeba pamiętać, że po pierwsze, z całą pewnością nie wszystkie Polki, które były w obozie, były głęboko wierzące, a po drugie, zupełnie Zofia Kossak pomija takie kwestie, jak chociażby to, że Polki otrzymywały paczki i tutaj to była konkretna pomoc, która rzeczywiście mogła decydować o tym w sposób taki bezpośredni, że ich kondycja była po prostu lepsza, więc z tego rodzaju mitami Borowski niejako rozprawia się w swoim tekście „Alicja w krainie czarów”, który również polecam. Wśród tekstów mężczyzn w tamtym czasie pojawiła się też w roku 1946 książka szalenie istotna, książka autorstwa Tadeusza Borowskiego, Janusza Siedleckiego i Krystyna Olszewskiego „Byliśmy w Oświęcimiu”. Książka unikatowa pod względem treści, unikatowa również dlatego, że ma niezwykłą formę literacką. My Borowskiego czytamy jako lekturę szkolną, natomiast wyłącznie na wyrywki. To jest książka obozowa, do której zdecydowanie warto sięgnąć. Ten podcast powstaje w pewnym sensie w kontrze do tego wcześniejszego, w którym mówiliśmy o literaturze pięknej, czy opowieściach odnoszących się do tematyki Auschwitz i gdzieś w tle tej dyskusji cały czas jest pytanie, czy Auschwitz jest tematem, który można fabularyzować? Czy Auschwitz jest tematem, który zasługuje na literackie przetworzenie, czy na jakiekolwiek przetworzenie w sztuce? Wydaje mi się, że tutaj Borowski jest doskonałym przykładem na to, że tak jak najbardziej, oczywiście, że temat doświadczenia Auschwitz można przetwarzać za pośrednictwem sztuki, tylko trzeba to robić umiejętnie po to, żeby nie stracić z tego doświadczenia tego, co jest najistotniejsze i Borowski jest takim przykładem, jak rzeczywiście przetworzenie literackie może służyć tej tematyce, że czytelnik czyta to pomimo tego, że jest to książka wstrząsająca i rzeczywiście opisy w niej zawarte są momentami makabryczne, takie jak makabryczne było życie obozowe, ale kiedy czytelnik zaczyna ją czytać rzeczywiście od tej lektury trudno się oderwać, ta lektura skłania do przemyśleń, ta lektura otwiera oczy na pewne kwestie związane z wojną, z ludzką naturą, z istnieniem człowieka w obozie, ta książka też rozprawia się z pewnymi mitami narosłymi wokół byłych więźniów. To jest ciekawe, bo o tym już w „Pamiętniku więźnia” Krahelska pisze, ustami młodego więźnia mówi, że dla niego trudne czy nieznośne jest to, że ludzie traktują go jako osobę niemalże świętą, jako męczennika i kiedy on zestawia to z tym, czego doświadczył w obozie, to widzi grono nieszczęśliwych ludzi, głodnych, cierpiących, a nie męczenników sprawy narodowej. Właśnie zestawienie Zofii Kossak, Borowskiego i „Pamiętnika więźnia” rzeczywiście pozwoli czytelnikowi dostrzec, w jaki sposób ta narracja, taka męczeńska, była prowadzona i jak niektórzy autorzy próbowali sobie z nią po wojnie radzić. Zwracam uwagę na to, że im wcześniej wspomnienia obozowe zostały spisane, tym dla nich lepiej, a to dlatego, że z oczywistych względów pamięć byłych więźniów była wtedy jeszcze świeża, jeszcze tak wiele detali czy szczegółów nie umknęło gdzieś w obszary niepamięci, ale też drugą kwestią jest to, że wtedy rzeczywiście w największym stopniu te książki zawierają to, co jest doświadczeniem konkretnego więźnia. W późniejszym czasie byli więźniowie, bardzo często skupiali się w różnego rodzaju środowiskach kombatanckich, środowiskach byłych więźniów, ponadto wielu z nich próbowało radzić sobie z tymi swoimi przeżyciami, czy próbować je rozumieć w taki sposób, że czytało literaturę specjalistyczną właśnie różnego rodzaju historyczne monografie po to, żeby w jakiś sposób przepracować to własne doświadczenie, ale pochodną tego było to, że ich wspomnienia osobiste były, w coraz większym stopniu, tam były takie wtręty wiedzy nabytej, wiedzy przeczytanej. Z czasem byli więźniowie czuli się w jakiś sposób zobowiązani do bycia specjalistami w temacie Auschwitz, skoro byłem, powinienem wiedzieć, skoro byłem, powinienem znać dokładne daty. Bardzo często, jeżeli czytamy relacje więźnia, czy wspomnienia spisane w późniejszym okresie, to tam faktycznie widzimy, że więzień operuje bardzo precyzyjną datacją, dokładnie przedstawia topografię, opisuje miejsca, w których wiemy, że będąc członkiem jakiegoś komando, nie mógł być. Wiemy, że jeżeli więzień był na terenie Auschwitz, miał mały wgląd w to, co się dzieje w Birkenau, tymczasem w tych późniejszych wspomnieniach coraz więcej tego typu informacji się pojawia. Właśnie to jest ta wiedza nabyta przez więźnia, ta wiedza, która nie jest jego własnym doświadczeniem. Ja sądzę, że zdecydowanie dużo bardziej interesujące i dużo bliższe, ale też ciekawsze dużo dla czytelnika, bardziej takie wciągające są te wspomnienia, które są jak najbliżej doświadczenia byłego więźnia, które mają jak najmniejszy charakter takiego właśnie podręcznika historii, w którym więzień nie stara się troszeczkę stawać w roli nauczyciela. Powiedziałam wcześniej, że w tych publikacjach im później wydawane, tym częściej pojawiają się dokładne informacje właśnie z zakresu historii. Oczywistym jest to, że więźniowie czy byli więźniowie, spisując swoje wspomnienia, zdarzało mi się po prostu popełniać błędy, zdarzało im się opisywać zdarzenia mylnie datowane, czy przypisywać złe, mylne nazwiska swoim kolegom, mylne nazwiska, czyli jakieś literówki w nazwiskach katów, w nazwiskach esesmanów. Czasami zdarza się, że wtrącają tam wspomnienia czy historie, które nie są ich wspomnieniem, ale na przykład są jakimś wyobrażeniem, bo usłyszeli pewną historię od kogoś innego, więc takie rzeczy oczywiście, że w relacjach mogą mieć miejsce, natomiast wydaje mi się, że pomimo błędów, które w tych książkach mogą się znaleźć, i do których powinniśmy podchodzić z jak najdalej idącym zrozumieniem. Więzień, będąc w obozie, przecież nie miał zegarka, nie miał kalendarza, mógł zupełnie nie wiedzieć, jaki jest dzień tygodnia, a co dopiero jaka godzina, jaka konkretnie data, więc takie błędy są oczywistością, natomiast tym, co odróżnia te relacje byłych więźniów od tych właśnie współczesnych powieści, które czasami nie mylą się zupełnie w datach, ale jednak przedstawiają obraz zupełnie nieautentyczny. Tu byli więźniowie, oni przedstawiają rzeczywiście Auschwitz takim, jakim on był, to znaczy nie znajdziemy tam informacji o działaniach więźniów, o których my wiemy, że nie miały prawa mieć miejsca, w tych relacjach nie przeczytamy o więźniach, którzy spacerują w niedzielne popołudnia za rękę po trawie w Birkenau, ponieważ ci więźniowie pamiętali to swoje doświadczenie i oni doskonale opisują takie ogólne warunki bytowania w Auschwitz. Daty, nazwiska to są kwestie, które zawsze czytelnik, jeżeli będzie zainteresowany, może sprawdzić, potwierdzić, czy więzień się pomylił, czy nie pomylił. Natomiast ogólny obraz tego, czym było Auschwitz i jak funkcjonował w tym miejscu człowiek, relacje więźniarskie są zupełnie źródłem niezastąpionym, jedynym takim, które rzeczywiście daje nam w to wgląd, tego nie dowiemy się z żadnych dokumentów, tego nie dowiemy się z żadnych prac historyków, które nie są oparte właśnie na wspomnieniach byłych więźniów.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę to, że niektóre publikacje wydane zwłaszcza dużo później po wojnie, mogą mieć jakieś nieścisłości, to na co zwrócić uwagę przy ich lekturze? Jak odbiorca może świadomie wybierać te odpowiednie publikacje?
Każda publikacja, która jest autentyczną relacją byłego więźnia, jest publikacją wartościową. Tak jak wspomniałam, w im krótszym czasie po wojnie została spisana, tym lepiej dla treści, która jest w niej zawarta. Są doskonałe teksty z lat 50. też, ale w latach 60. był na polskim rynku wydawniczym rzeczywiście jakiś taki wysyp wspomnień byłych więźniów, lata 70., jeszcze 80. również tych pamiętników więźniarskich pojawiało się bardzo wiele. Często to były pamiętniki, które przez lata zostały spisane krótko po wojnie, i przez lata gdzieś zalegały w szafach na strychach i dopiero więzień z czasem nabierał pewnej takiej odwagi, żeby ten tekst pokazać światu. To z całą pewnością są wszystko teksty, do których zajrzeć warto, ja bardzo zwracam uwagę, czytając relacje byłych więźniów, czy to jest rzeczywiście ich własna narracja. To znaczy czy faktycznie to jest konkretny więzień, który wziął do ręki pióro, nie wiem, maszynę do pisania, w późniejszym czasie komputer, siadł i napisał to sam, czy też jest to publikacja napisana przez dziennikarza, pisarza, osobę trzecią, która usiadła z byłym więźniem, zapytała go o jego doświadczenie i to spisała. Tutaj wartość jest inna, a to dlatego, że każdy człowiek, który to doświadczenie przetwarza w formę literacką, przepuszcza je przez jakiś własny filtr. To znaczy byli więźniowie oczywiście przez filtr swoich potrzeb, swoich lęków, tego, co mogą napisać, tego, czego nie mogą, tego, co sami doświadczyli, natomiast musimy pamiętać, że jeżeli tutaj bierze udział w takiej pracy jakiś ghostwriter, jakiś pisarz, to on mimo woli w jakiś sposób filtruje przez swoje własne odczucia, swoje własne przekonania, swoje własne postawy, czy swoje własne doświadczenia filtruje ten tekst, który zapośredniczył od byłego więźnia. I tu wydaje mi się, że nie ma możliwości uniknięcia właśnie tego wpływu osoby trzeciej. Już na samym etapie stawiania pytań byłemu więźniowi te pytania zostały sformułowane w jakiś sposób i to już nie były więzień wybrał, co chce zapisać ze swojego doświadczenia, tylko o co został zapytany, a o co nie, nie zależało od niego, więc tu zdecydowanie relacje, pamiętniki autorstwa samych byłych więźniów. Trzeba też pamiętać, kto napisał dany tekst, kiedy, z jakiej perspektywy go pisał i w jakim celu go pisał. Byli więźniowie bardzo często deklarują, że oni potrzebowali spisać to swoje doświadczenie, no z całą pewnością dla nich była to jakaś forma poradzenia sobie z tym, co przeżyli, uzewnętrznienia tego. Podejrzewam, że psychologowie by tutaj więcej na ten temat mogli powiedzieć o tym, jaką rolę terapeutyczną pełnią pamiętniki. Natomiast jeżeli skupimy się na tych elementach deklaracji byłych więźniów, dlaczego oni piszą, to bardzo często mówią o potrzebie zapamiętania, ale po pierwsze ich własnego doświadczenia, ale też upamiętnienia kolegów, którzy zginęli w obozie, zapisania ich nazwisk, bo wiedzą, że jeżeli sami odejdą z tego świata, to już nikt o tych ludziach nie będzie pamiętał. Bardzo wielu byłych więźniów deklaruje, że chciało spisać swoje wspomnienia po to, żeby zostawić to dzieciom, wnukom, żeby one pamiętały o tym, że jest to element ich powiedzmy biografii rodzinnej. Natomiast czytając wspomnienia byłych więźniów, czy może inaczej, analizując te publikacje w takim aspekcie ilościowym, też musimy mieć na względzie pewien taki kontekst, no nie chcę powiedzieć polityczny, może bardziej narodowościowy, kontekst społeczny ich powstawania. Ten kontekst bardzo mocno wpływa nie tylko na to, co zostało zapisane i jak zostało zapisane, ale również na to, kto napisał tego rodzaju wspomnienia. Po wojnie w Polsce, na polskim rynku wydawniczym, oczywiście najwięcej publikacji wspomnieniowych było autorstwa polskich więźniów politycznych mężczyzn. I tutaj ja zauważyłam takie ciekawe zjawisko, bo po pierwsze, tych relacji męskich było zdecydowanie więcej, a kobiety pisały mniej więcej 30% publikacji, czy może trochę mniej, to są relacje kobiece, co właściwie można by uznać, że jest ok. Podobna proporcja była, jeżeli chodzi o ilość mężczyzn i kobiet w obozie. Obóz kobiecy był mniejszy, kobiet w obozie było mniej niż mężczyzn, więc można by uznać tę proporcję w jakiś sposób uzasadnioną. Natomiast interesujące jest to, że o ile wśród mężczyzn za pióro sięgali właściwie przedstawiciele niemal wszystkich zawodów, niemal wszystkich warstw społecznych, o tyle wśród kobiet, i to widać szczególnie w pierwszych tych publikacjach lat powojennych, wśród kobiet na spisanie swoich wspomnień decydowały się te, które w jakiś sposób były związane ze światem literatury albo sztuki, czyli były to pisarki, były to studentki polonistyki albo były to kobiety związane właśnie ze światem kultury. Wśród sześciu pierwszych książek wspomnieniowych autorstwa kobiet, które pojawiły się do roku 1948, aż trzy były autorstwa pisarek. Jedna była autorstwa Marii Zarębińskiej-Broniewskiej, ona była aktorką, więc jest również związana tutaj z światem jakiejś sztuki, a pozostałe dwie panie również były działaczkami społecznymi, również były w jakiś sposób związane z pewną taką kulturą pisania, z kulturą edukacji i tak dalej. Wśród mężczyzn, jakby w mniejszym stopniu to odgrywało rolę. Znaczy mężczyźni, jeżeli byli piśmienni, no to to pisali swoje wspomnienia. Kobiety, tak jakby nawet jeżeli potrafiły pisać, to nie czuły się kompetentne być może do tego, żeby w formie literackiej przedstawić to swoje doświadczenie, a być może po prostu były bardziej zajęte obowiązkami życia codziennego. Tutaj może te moje wnioskowania są troszkę na wyrost. Natomiast fakt jest faktem, że tego rodzaju zjawisko da się zaobserwować. I wśród tych pierwszych książek, które się pojawiły, jest tylko jedna książka, która obrazuje doświadczenie dzieci i to nie jest książka nawet, która odnosi się stricte do najmłodszych więźniów Auschwitz. To jest książka „Dzieci oskarżają” opracowana przez Marię Hochberg-Mariańską. I w tej książce zostały zebrane zeznania dzieci żydowskich. Te zeznania zostały podzielone na różne działy. Tam w dziale „Obozy koncentracyjne” znajdujemy cztery relacje dziecięce, z czego trójka tych dzieci przeszła również przez obóz Auschwitz. To są jedyne w tych pierwszych latach relacje najmłodszych więźniów Auschwitz. To, że dzieci w pierwszych latach powojennych swoich relacji czy swoich pamiętników nie spisywały, jest dosyć oczywiste. Po pierwsze jeżeli mówimy o kilkuletnich dzieciach czy o dzieciach, które się urodziły w obozie, no to tu sprawa jest oczywista, że nie miały takich możliwości. Jeżeli mówimy o dzieciach starszych, one również często straciły rok, dwa lata, czasami trzy lata edukacji. Po wojnie w społeczeństwie zubożonym musiały często te dzieci walczyć o swoje własne życie, znaczy one musiały bardzo wcześnie zrezygnować z edukacji, nawet jeżeli się uczyły, to często musiały już zacząć dorabiać, żeby jakoś pomóc w utrzymaniu rodziny. Więc nie bardzo była możliwość czy przestrzeń do tego, żeby pisać. Przede wszystkim te dzieci nie miały jeszcze kompetencji. Ich umiejętność napisania słowa nie była jeszcze tym samym, co umiejętność ułożenia opowieści. Moment przełomowy, jeżeli chodzi o relacje dzieci, to są lata 60. Wtedy rzeczywiście obserwujemy wysyp przede wszystkim literatury przedmiotowej, opracowań, osób dorosłych, które z byłymi dziećmi obozowymi rozmawiały, czy ich wspomnienia spisały. W późniejszym czasie coraz częściej zaczęły się pojawiać pamiętniki obozowych dzieci, no, które dorosły i postanowiły przetworzyć swoje doświadczenie w taką formę, która będzie dostępna dla czytelników w kraju, czy też na całym świecie, ale to było już późniejsze lata. Więc jeżeli mówimy o tym, że najbardziej wartościowe są relacje spisane w najkrótszym czasie po wojnie, to oczywiście, jeżeli ktoś interesuje się tematyką doświadczenia dzieci, to musi szukać zdecydowanie wśród publikacji późniejszych, bo wczesnych po prostu nie ma. Ta nadreprezentacja wspomnień polskich więźniów politycznych, jest w pewnym sensie naturalna. Przede wszystkim dlatego, że obóz Auschwitz był sytuowany na ziemiach polskich. Po wojnie tutaj rzeczywiście tych książek wydawanych było bardzo dużo i naturalnym jest, że wydawali je Polacy. W pierwszych dwóch latach istnienia obozu to właśnie Polacy stanowili największą grupę więźniów, więc statystyka tutaj jest po stronie tego, żeby tych relacji polskich było najwięcej. I kiedy spojrzymy na publikacje wydane do roku 1950, oczywiście z tych, które zostały ujęte w bibliografii Anny Malcówny, to okazuje się, że około 40% wszystkich to są wspomnienia. Mówię o publikacjach zwartych, czyli książkach wspomnieniowych jednego autora, byłego więźnia, nie mówię tu o zbiorach wspomnień. Najwięcej, około 40%, to są właśnie wspomnienia więźniów polskich. Dosyć sporo pokazało się również w języku francuskim, czeskim, trochę niemieckich i innych. Natomiast rzeczywiście widać, że tutaj wśród publikacji ta nadreprezentacja polskich więźniów politycznych jest. Oczywistym jest również to, że perspektywa polskich więźniów politycznych będzie nadreprezentowana w publikacjach, ponieważ Żydzi po wojnie w Polsce jeżeli wracali, to najczęściej wracali w warunki skrajnej biedy, w warunki bardzo trudne, no i przede wszystkim wróciło ich bardzo niewielu. Większość z nich zginęła, więc nie miał kto spisywać tych wspomnień. Trzeba pamiętać, że w społeczności więźniarskiej byli również więźniowie polityczni innych narodowości niż Polacy i tutaj niestety niewiele się takich wspomnień przetłumaczonych na polski ukazało. Jeżeli ktoś chciałby szukać w językach narodowych, no to odsyłam do Malcówny, natomiast takich przykładów, które myślę, że warto znać, to Charlotte Delbo „Żaden z nas nie powróci”. To jedna z książek o charakterze bardzo literackim, to są wspomnienia zupełnie niezwykłe pod względem językowym. Pojawiło się sporo wspomnień Czechów, między innymi Wladimira Hanaka „Mrtwy se vratil”. Ona została wydana w 1946 roku, więc nie wiem, jak w tej chwili z dostępnością tej książki, ale może warto poszukać. Bardzo mało się zachowało również wspomnień spisanych przez Romów osadzonych w obozie tzw. Zigeunerlager, czyli obozie familijnym dla Romów. Jest książka Otto Rosenberga „Palące szkło” i chyba dlatego, że ich jest tak mało, to myślę, że warto ją tutaj wymienić i do niej sięgnąć. Bardzo niewiele jest też zachowanych wspomnień radzieckich jeńców wojennych, a to dlatego, że większość z nich po prostu zginęła. Warto sięgnąć do książki Andrieja Pogożewa i też zobaczyć tą inną perspektywę.
Czyli warto poszukać pamiętników zróżnicowanych pod względem narodowości, płci, wieku i doświadczeń autora. Czy jest coś jeszcze, na co trzeba zwrócić uwagę przy wyborze lektury?
Podkreśliłabym tutaj to, że Auschwitz w przeciwieństwie do tego, co widzimy we współczesnych powieściach, tych takich popkulturowych, gdzie Auschwitz jest przedstawiony w sposób bardzo statyczny, w sposób bardzo niezmienny, w sposób uniwersalny, tak jakby doświadczenie więźnia Auschwitz było czymś właśnie bardzo ogólnym. Jakby każdy więzień będący w obozie w zasadzie przechodził to samo. Nie, doświadczenie Auschwitz było bardzo zróżnicowane, sam obóz był zmienny w czasie, zmieniał się zależnie od sytuacji wojennej, zależnie od sytuacji politycznej, zmieniał się również przestrzennie. Zupełnie inne warunki panowały w obozie macierzystym, inne warunki panowały w Birkenau i zupełnie inne warunki panowały w różnego rodzaju podobozach. Inne było doświadczenie więźniów osadzonych w obozach przejściowych, w obozach rodzinnych, jeszcze inne więźniów osadzonych w obozie kobiecym, żeńskim na odcinku szpitalnym i tak dalej. Nie ma czegoś takiego jak uniwersalne doświadczenie Auschwitz. Jeżeli zapytamy, co przeżywał więzień w Auschwitz, nie da się tego opowiedzieć tak ogólnie. Zupełnie inaczej doświadczali Auschwitz polscy więźniowie polityczni przywiezieni w roku 1940-1941, inaczej ci sami więźniowie polscy polityczni przywiezieni w roku 1944. Zupełnie innym doświadczeniem obozu było doświadczenie Żydów. Ci, którzy byli przywiezieni przed rokiem 1942, praktycznie żaden z nich nie przeżył. Inne było doświadczenie więźniów żydowskich przywiezionych w roku 1944, gdzie obóz, tak jak wspominałam, był już zupełnie inną instytucją niż tą, którą zakładano stworzyć w roku 1940. Kiedy tworzono obóz, nikt nie przewidywał, że stanie się on największym ośrodkiem masowej zagłady, w ogóle nie przewidywano, że stanie się on ośrodkiem zagłady, bo w ogóle jeszcze wtedy nie było mowy o zagładzie w takim kształcie, w jakim ją znamy z roku 1944 czy 1943. W związku z czym trzeba o tym pamiętać, że ten zmienny Auschwitz, ale też różne warunki panujące w różnych jego przestrzeniach, determinowały to doświadczenie i bardzo daleko je różnicowały. Inną kwestią jest to, że każdy pojedynczy człowiek, wchodzący do obozu wchodził z tym wszystkim, co nazywamy kapitałem kulturowym, z siecią swoich znajomości, ze swoimi doświadczeniami, ze swoim wykształceniem, ze swoimi umiejętnościami, z wszystkimi swoimi przymiotami demograficznymi, był kobietą, mężczyzną, miał określony wiek, był dzieckiem bądź starcem. To, co wnosił ze sobą więzień, w dużym stopniu determinowało raz, że jego szanse na przeżycie, ale też to, w jaki sposób odbierał obóz, w jakim komandzie mógł się znaleźć, czego mógł tutaj doświadczyć, jakie szanse na przeżycie mógł wykorzystać, jakie nie. Władysław Bartoszewski tą ostatnią książkę, jedną z ostatnich, która się ukazała, zatytułował „Mój Auschwitz”. I zatytułował ją w ten sposób dlatego, że chciał podkreślić, że to jest jego doświadczenie Auschwitz. Mówił, że ilu więźniów, tyle tak naprawdę „Auschwitzów”, tyle reprezentacji Auschwitz możemy stworzyć. Więc wydaje mi się, że sięgając po relacje byłych więźniów, po wspomnienia, pamiętniki byłych więźniów, warto sięgać po lekturę bardzo zróżnicowaną, przeczytać coś polskich więźniów politycznych, ale przeczytać również coś autorstwa więźniów Żydów i to przywiezionych z różnych części Europy. Przeczytać jakieś wspomnienia kobiet, przeczytać jakieś wspomnienia dzieci, przeczytać wspomnienia więźniów osadzonych w różnych częściach, bo dopiero dzięki temu na takiej podstawie jesteśmy w stanie stworzyć sobie pewien taki całościowy obraz tego, czym Auschwitz był. Sięgać po relacje więźniów przywiezionych w różnym czasie. I okazuje się, że faktycznie te szanse na przeżycie były zupełnie inne. Jeżeli mówimy o wspomnieniach polskich więźniów politycznych, jak mówiłam, jest ich najwięcej, ale z takich naprawdę godnych polecenia poza Tadeuszem Borowskim, jego opowiadaniami, na pewno teksty Władysława Bartoszewskiego, nie tylko „Mój Auschwitz”, ale też książka „Warto być przyzwoitym”, w której są rozdziały poświęcone doświadczeniu obozowemu. Polecam książkę Wiesława Kielara „Anus Mundi”, która jest uważana za jedną z takich klasycznych pozycji na gruncie literatury wspomnieniowej. Są książki Tadeusza Gędziorowskiego „Widma”, Czesława Kempistego „Przeżyć dzień”, Franciszka Stryja, który był Ślązakiem „W cieniu krematorium”. Franciszek Stryj trafił do obozowej orkiestry. Wincentego Gawrona „Ochotnik do Oświęcimia”. Wincenty Gawron pisze sporo o takiej właśnie samopomocy więźniarskiej, o tym, jak więźniowie tutaj organizowali się na wzór konspiracyjny, więc myślę, że to jest bardzo interesujące. Książka Bogdana Bartnikowskiego „Dzieciństwo w pasiakach” – pierwsza książka, która w pełny sposób ujmuje doświadczenie dziecka będącego w obozie. Jeżeli chodzi o kobiety, to wspomnienia Antoniny Piątkowskiej „Wspomnienia oświęcimskie”, w których pisze też o samopomocy więźniarskiej. Książka Heleny Dunicz-Niwińskiej „Drogi mojego życia”, o orkiestrze obozowej. Książki takich autorów jak Jadwiga Apostoł-Staniszewska czy Maria Rychlik, również Stanisławy Gogołowskiej „W Brzezince nie umierało się samotnie”. No i oczywiście nie można nie wspomnieć o tekstach Zofii Posmysz „Pasażerka”, która zresztą została zekranizowana, czy też książka „Wakacje nad Adriatykiem”. To są wszystko książki wydane już jakiś czas temu, ale tak jak wspomniałam, na różnego rodzaju portalach aukcyjnych można je jeszcze dzisiaj znaleźć bez problemu i kupić właściwie za grosze. Tak jak mówiłam, inaczej wygląda sytuacja Żydów przywiezionych do Auschwitz, którzy wchodząc do obozu, najpierw przechodzą selekcję, polscy więźniowie polityczni nie byli selekcjonowani na wstępie, Żydzi tak i to w zasadzie determinowało jakoś ich możliwości, ich szanse, ale przede wszystkim ich stan psychiczny. Inaczej w obozie odnajdywał się człowiek, który wiedział, że walczy tu o siebie, a inaczej człowiek, który wchodził i nagle dowiadywał się, że cała jego rodzina została zamordowana. O tym pisze zarówno Viktor Frankl, jak i inni autorzy żydowscy i tu mogę bardzo polecić książkę właśnie Viktora Frankla „Człowiek w poszukiwaniu sensu”. Ten autor był psychiatrą i jego spojrzenie na obóz, na relacje więźniarskie jest w jakiś sposób naznaczone tą jego profesją, myślę, że z tego powodu jest to bardzo ciekawe. Książka Charlesa Liblau „Kapo z Auschwitz”. Na pewno warte polecenia są również książki więźniów żydowskich, którzy doświadczyli obozu jako dzieci i przeżyli obóz jako dzieci. Tutaj można wymienić Imre Kertesza „Los utracony” albo Thomasa Buergenthala „Dziecko szczęścia”. Bardzo ciekawe wspomnienia, one ujmują jego doświadczenie nie tylko od momentu wejścia do obozu do wyjścia, ale właściwie od początku wojny, później wyjście z obozu i poszukiwanie matki, więc rzeczywiście one są bardzo ciekawe. Maurice Cling napisał książkę „Wy, co wchodzicie tutaj”. Myślę, że też absolutnie warta polecenia. No i relacje kobiet żydowskich Liany Millu „Dymy nad Birkenau”, one się ukazały już w roku 1947, one się ukazały we Włoszech, natomiast są dostępne również w tłumaczeniu na język polski. Książka Chawki Folman-Raban, ona jest o tyle ciekawa, że Chawka Folman-Raban była w obozie zarejestrowana jako Polka pod nazwiskiem Emma Marciniak, więc ona ukrywała swoje pochodzenie. Tytuł tej książki „Nie rozstałam się z nimi”. Do takiej klasyki należą wspomnienia Olgi Lengyel „Five Chimneys” już wydane w roku 1947, też wielokrotnie później wznawiane. No i oczywiście książki kobiet żydowskich, ale które były jako nieletnie w obozie, czyli książka Ruth Klüger „Żyć dalej”, Stelli Müller-Madej „Oczami dziecka”, to jest książka dziewczynki, która przeszła przez Płaszów i została ocalona przez Oskara Schindlera. Książka Miriam Akavii czy Haliny Birenbaum. Halina Birenbaum napisała wiele książek, taką jej klasyczną książką jest „Nadzieja umiera ostatnia”, ale myślę, że warto sięgnąć też po inne tytuły tej autorki. Czy też publikacja Sary Zyskind „Skradzione lata”. To są wszystko książki, z których czytelnik rzeczywiście pozna realia obozowe takimi, jakie one były, nawet jeżeli autor, którykolwiek z wymienionych popełnił jakiś błąd faktograficzny, to ogólny obraz Auschwitz, jaki na tej podstawie sobie zbudujemy, będzie autentyczny. Ja tu mówiłam o tym, że doświadczenie Auschwitz różnicowało się ze względu na to, jakiej narodowości był więzień, w jakim był wieku, ale też bardzo różnicowało się ze względu na to, czego więzień tutaj w tym obozie doświadczył. Z całą pewnością czym innym było doświadczenie Auschwitz jest dla członka Sonderkommando i dla zwykłego więźnia żydowskiego, który nie był aż tak bezpośrednio blisko zagłady. Jeżeli chodzi o członków Sonderkommando, to zachowały się nieliczne ich wspomnienia spisane po wojnie, mamy książkę Szlomo Venezii „Sonderkommando: w piekle komór gazowych” czy niedawno przetłumaczoną na język polski książkę Filipa Müllera „W krematoriach Auschwitz”. Natomiast tym, co jest szczególnie wartościowe, to są zapiski więźniów Sonderkommando, które zostały spisane w czasie wojny i zakopane na terenie krematoriów, później odnalezione i opublikowane w takim tomie zatytułowanym „Wśród koszmarnej zbrodni. Notatki więźniów Sonderkommando”. Tam znajdziemy między innymi zeznania powojenne Stanisława Jankowskiego, ale też zapiski tych więźniów, którzy byli członkami żydowskiego ruchu oporu, którzy brali udział w powstaniu i nie przeżyli obozu, między innymi Załmena Gradowskiego, Załmena Lewenthala czy Chaima Hermana. Myślę, że to jest wyjątkowa i naprawdę unikatowa lektura. Bardzo też polecam książki, jest ich kilka na rynku, to są książki, wywiady z Henrykiem Mandelbaumem, który był członkiem Sonderkommando. Przeżył wojnę i po wojnie takich wywiadów udzielił, tych książek jest kilka. Na pewno jest taka książka zatytułowana „Sonder”, ona już jest wydana ileś lat temu. Z książek nowszych jest też rozmowa z tym samym ocalałym „Ja z krematorium Auschwitz”. Ta książka jest o tyle wartościowa, że ta rozmowa została przeprowadzona przez pracowników Państwowego Muzeum Auschwitz Birkenau, w związku z czym doktor Igor Bartosik, który tę rozmowę przeprowadził i to nie była rozmowa, na którą się spotkali i przeprowadzili, tylko to była rozmowa rozłożona na długi czas, więc rzeczywiście jest tutaj bardzo pogłębiona. A jednocześnie doktor Bartosik jako specjalista mający wiedzę o Auschwitz, od razu prostuje pewne takie informacje czy wyjaśnia pewne informacje, które Henryk Mandelbaum podaje, więc zdecydowanie to jest książka, którą mogę polecić. Bardzo unikatową perspektywą z pewnością będzie perspektywa uciekinierów z Auschwitz, czy też więźniów związanych w jakiś sposób z konspiracją i też autorów związanych z konspiracją przyobozową. Książka Kazimierza Albina „List gończy” czy Jerzego Bieleckiego „Kto ratuje jedno życie”. Obydwaj ci autorzy byli członkami pierwszego transportu do Auschwitz, więc rzeczywiście przeżyli tutaj dużo w obozie. Widzieli obóz od momentu jego powstawania, więc ich świadectwo jest bardzo istotne. Jeżeli chodzi o książkę Jerzego Bieleckiego „Kto ratuje jedno życie”, ona jest wyjątkowa dlatego, że autor ten w obozie poznał dziewczynę żydowską, Cylę Zacharewicz, później po wojnie Cybulską i oni uciekli razem. To jest historia taka podobna do historii Edka Galińskiego i Mali Zimetbaum. Oni również uciekli, tylko im się nie udało, zostali schwytani, sprowadzeni z powrotem do obozu i zamordowani. O nich pisze dosyć szeroko Wiesław Kielar, który się przyjaźnił z Edkiem Galińskim w obozie. Jerzemu Bieleckiemu i Cyli Cybulskiej się udało. Jerzy Bielecki spisał tą historię, ta historia jest sama w sobie bardzo ciekawa, ale też Jerzy Bielecki wykazuje się tutaj dużymi umiejętnościami literackimi, tą książkę się naprawdę bardzo dobrze czyta, momentami jak taką książkę sensacyjną, prawie że. Więc polecam ją bardzo serdecznie. I kiedy mówimy właśnie o porównaniu literatury współczesnej, takiej popularnej z tym, co oferuje nam już rynek wydawniczy na temat KL Auschwitz, to pojawiła się w niedawnym czasie książka „Kochankowie z Auschwitz”, która jest w jakiś sposób inspirowana właśnie tą historią. Ponieważ przeczytałam obydwie te książki, w książce „Kochankowie z Auschwitz” ta historia Jerzego Bieleckiego i Cyli Cybulskiej jest właściwie zupełnie zmieniona i zastanawiam się, czy jest potrzeba pisania fikcji na temat historii, która jest prawdziwa i której główny bohater sam zostawił swoją relację? Napisał ją w sposób najbardziej autentyczny, jak to tylko możliwe, bo on sam był członkiem, sam był uczestnikiem tych wszystkich zdarzeń, także jeżeli ktoś z państwa zastanawia się nad „Kochankami z Auschwitz”, to zdecydowanie „Kto ratuje jedno życie” będzie tutaj lepszym wyborem. Jest książka doskonała Augusta Kowalczyka „Refren kolczastego drutu”. August Kowalczyk był jednym z członków karnej kompanii, który wziął udział w masowym buncie i ucieczce. Udało mu się zbiec z obozu, udało mu się przetrwać do końca wojny. Po wojnie został aktorem i zdarzyło mu się odgrywać również rolę esesmanów i w tej książce on nie tylko opisuje swoje doświadczenia obozowe, ale też właśnie opisuje te różnego rodzaju powroty do Auschwitz, o tym, jak tutaj wrócił już jako aktor, o tym, jak wracał do Auschwitz, żeby opowiadać swoją historię. Więc to jest zdecydowanie wartość dodana tej książki i przy tym August Kowalczyk, również jako, no, człowiek związany z aktorstwem, z teatrem, pracujący na co dzień językiem, tu w tej książce też duże umiejętności literackie wykazuje. To jest książka pod względem nie tylko treści, ale pod względem formy absolutnie fantastyczna i bardzo warta polecenia. Jeżeli mówimy o ucieczkach, książka Tomasza Sobańskiego „Ucieczki oświęcimskie”. Tam autor opisuje różnego rodzaju ucieczki, które tutaj miały miejsce przy współpracy z obozową organizacją konspiracyjną, więc myślę, że warto. I „Raporty uciekinierów z Auschwitz”. One zostały wydane w „Zeszytach Oświęcimskich”, w takim specjalnym numerze, myślę, że też są dostępne na portalach aukcyjnych. Tam są raporty więźniów, którzy uciekli z Auschwitz i od razu po tej ucieczce swoje doświadczenia spisali i przekazali dalej w formie raportu. To są raporty Jerzego Tabeau, drugi Alfreda Wetzlera i Rudolfa Vrby i trzeci Czesława Mordowicza, i Arnosta Rosina, więc myślę, że również warto, ponieważ były to znowu wspomnienia spisane na świeżo, zaraz po wydarzeniach, których dotyczyły. Jeżeli mówimy o tym, że Auschwitz możemy poznać tylko różnicując to doświadczenie i czytając jak najwięcej różnych perspektyw, to dobrym wyborem dla czytelników będą tutaj też zbiory wspomnień, pojawiło się dosyć sporo, z takich najbardziej godnych polecenia to są chyba książki „Numery mówią” w wyborze Jana Przewłockiego, zbiór wspomnień „Byłem numerem” jako autor jest napisany Kazimierz Piechowski, uczestnik tej brawurowej ucieczki, gdzie więźniowie ukradli samochód esesmański, wyjechali z nim poza teren obozowy. Więc jego wspomnienie tam jest zawarte, ale również są w tej książce zawarte wspomnienia innych więźniów. Jest też książka zatytułowana po prostu „Wspomnienia więźniów obozu Auschwitz”, zredagowana przez Jadwigę Mateję, i taki zbiór wspomnień „Kominy”. Wydaje mi się, że rzeczywiście tutaj rynek wydawniczy oferuje sporo. Tym, czego może brakuje, to są publikacje dotyczące stricte esesmanów czy życia członków załogi SS. W tym temacie rzeczywiście dużo więcej jest opracowań historycznych. Natomiast jeżeli ktoś chciałby poznać tę perspektywę sprawców, to myślę, że w ciemno można polecić książkę „Oświęcim w oczach SS”, gdzie poza pamiętnikiem pierwszego komendanta Rudolfa Hössa znajdują się również zapiski Kremera i Grabnera, więc to jak najbardziej tak. Jest jeszcze taka książka „Życie prywatne esesmanów z Auschwitz”, ale nie ta książka autorstwa pani Majewskiej-Brown, to jest powieść, w której jest wiele błędów rzeczowych, bardzo dużo. Natomiast to jest książka autorstwa Piotra Setkiewicza i ona jest zbiorem relacji dziewczyn – młodych Polek zatrudnianych jako pomoce w domach esesmańskich. One tam sprzątały, zajmowały się dziećmi, miały okazję obserwować sprawców w ich takim naturalnym, rodzinnym środowisku, więc jest to zupełnie inna perspektywa niż ci sprawcy, których znamy z opisów więźniów. Więc sądzę, że warto zajrzeć do tego, bo daje to dosyć szerokie spojrzenie. Taką osobną grupą książek, na które chciałabym zwrócić uwagę, to są publikacje czy też opracowania naukowe albo popularno-naukowe, chociaż one nie mają, ta narracja nie jest pisana takim językiem naukowym, jaki znamy ze współczesnych książek. To są publikacje czy też opracowania stworzone przez byłych więźniów, ujmujące czy próbujące ująć obóz z perspektywy takiej bardzo ludzkiej i z perspektywy ogólniejszej, niż tylko doświadczenie samego autora. Tutaj z całą pewnością książka Hermana Langbeina „Ludzie w Auschwitz”. Wcześniej mówiłam o esesmanach, on również tam pisze pewne swoje spostrzeżenia na temat członków załogi SS, ich zachowania, ich ustosunkowania do więźniów, ale podejmuje tam sporo tematów związanych właśnie z codziennym życiem obozowym i z codziennymi problemami ludzi osadzonych w obozie. Drugą taką książką bardzo wartą polecenia, ponieważ to była książka absolutnie przełomowa, opublikowana w latach 80. książka „Oświęcim nieznany” Stanisława Kłodzińskiego, Zenona Jagody i Jana Masłowskiego. W tej książce podejmowane są tematy zupełnie nieoczywiste dla problematyki Auschwitz: tematy obozowych używek, tematy obozowego języka, snów, więźniów, więc to są takie rzeczy, również życia kulturalnego, więc to są takie rzeczy, którymi w pierwszych latach badacze się nie zajmowali. Naturalnym jest, że w pierwszych latach powojennych czy przez pierwsze dekady podstawą było opracowanie rzetelne historii Auschwitz, a ta tematyka taka właśnie mikrospołeczna, związana z życiem ludzi była w jakiś sposób odsuwana na bok. Poza tym w tej książce jest też podejmowany temat humoru obozowego, coś, co wydaje się zupełnie nieadekwatne do problematyki Auschwitz, do problematyki ludobójstwa, tej wszechobecnej śmierci. A tutaj autorzy piszą o tym, jak i z czego więźniowie się śmiali, będąc w obozie. Pod tym względem była to książka przełomowa, bo ona zwróciła oczy czytelników na problemy dotychczas zupełnie nie poruszane. Ci sami autorzy napisali również drugą książkę „Więźniowie Oświęcimia”, gdzie skupiają się na relacjach międzyludzkich, na wzajemnej pomocy, myślę, że to są książki, które pomimo tego, że nie są to typowe wspomnienia, ale jeżeli chcemy sobie zbudować pewien obraz Auschwitz, czegoś się rzeczywiście interesującego dowiedzieć, to z całą pewnością są to książki godne polecenia.
Gdzie w takim razie można szukać poleceń literackich? Wspomniana tutaj została bibliografia pani Malcówny. Gdzie jeszcze?
Bibliografia Anny Malcówny to jest absolutnie numer jeden, bo rzeczywiście tam są do roku 1980, czyli te, większość tych najistotniejszych, najwcześniej spisanych wspomnień jest uwzględniona, więc to tak i ta książka, można ją kupić na serwisach aukcyjnych za jeszcze niedawno za grosze nie wiem jak to w tej chwili wygląda. Na pewno warto szukać właśnie w różnego rodzaju antykwariatach, no ja pamiętam, że kiedy zaczynałam swoją taką naukową drogę w temacie Auschwitz, to było trochę trudniej, bo to były czasy jeszcze przed internetem i trzeba było biegać po antykwariatach stacjonarnych. Jak się miało szczęście, to trafiło się na antykwariusza, który wiedział, co ma, ale to nie było wcale takie znów częste. Natomiast w tej chwili już są antykwariaty w internecie dostępne i one dosyć dobrze mają zrobione katalogi, to znaczy, jeżeli się wpisze „Auschwitz-Birkenau” czy na portalach aukcyjnych, to coś tam się zawsze pojawi. Natomiast osobom, które szukają literatury obozowej, chciałam zwrócić uwagę tylko na to że, chociażby z tytułów to wynika, które wymieniałam tutaj wcześniej: te początkowe publikacje dotyczące Auschwitz, one miały częściej w tytule „Oświęcim” i „Brzezinka”. Wtedy ówcześnie „Oświęcim” dla każdego było oczywistym, że „Oświęcim miasto” i „Oświęcim obóz” to są zupełnie inne sprawy i nie było problemu, że ta nazwa spolszczona funkcjonowała, ponieważ każdy wiedział, co pod nią należy rozumieć. Rzeczywiście raczej funkcjonuje wszędzie nazwa już we wszystkich tytułach „Auschwitz”. Ale gdyby ktoś szukał, to, to można szukać pod hasłem „wspomnienia z Oświęcimia”, „relacje z Oświęcimia”, „obóz Oświęcim”, „obóz koncentracyjny”, no to jak najbardziej również słowa, klucze: „kominy”, „ piece”, bardzo często one się w tytułach pojawiają, więc tak też można próbować. Myślę, że warto też zapytać w swoich bibliotekach miejskich, ponieważ jest możliwość wypożyczenia międzybibliotecznego. Minusem takiego rozwiązania jest to, że jeżeli ktoś chciałby skorzystać z zasobów bardzo obszernych, bo liczących no w tysiącach egzemplarzy tutaj zasoby Biblioteki Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau są liczone, prawie wszystkie te klasyczne wspomnienia i również rzadsze się znajdują. Można na stronie internetowej Muzeum wejść w zakładkę „Biblioteka” i tam jest katalog, można przeglądać, i te książki można zamówić do swojej biblioteki miejskiej. Minusem jest jedynie to, że można z nich korzystać wtedy tylko w czytelni tej swojej biblioteki miejskiej, ale jeżeli komuś zależy, to jest to dobra droga. A jeżeli ktoś chciałby po prostu poszukać tytułów, to również na stronie Biblioteki Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau można po prostu wyszukiwać konkretnych tytułów i później spróbować już zdobyć je na własną rękę gdzie indziej. Myślę, że też szukając wspomnień byłych więźniów, warto zajrzeć do takich książek, które są w jakiś sposób opracowaniami tej tematyki, takimi rzetelnymi opracowaniami, i czy to właśnie do publikacji historyków, i najczęściej tam w bibliografii jest wymienione, wspomnienia, relacje, z których korzystali. Można zajrzeć do nowego wydania „Kalendarza wydarzeń w KL Auschwitz”, bo w nim w większym stopniu niż w tym poprzednim wykorzystywane są wspomnienia byłych więźniów, więc w bibliografii na pewno będą. Aktualnie ukazał się pierwszy tom, ale w najbliższym czasie powinny się ukazać kolejne, więc myślę, że tutaj bibliografia takich publikacji. Również bibliografia książki „Monografia człowieka” napisana przez Piotra Cywińskiego, tam wykorzystane zostały w ogromnej liczbie relacje byłych więźniów i nie tylko te zdeponowane w archiwach, ale również te publikowane, więc myślę, że tam można znaleźć bardzo dużo nazwisk i tytułów.