Dlaczego nie zbombardowano obozu Auschwitz?
Transkrypcja podcastu
Posłuchaj na: SPOTIFY | APPLE PODCAST
Celem alianckich nalotów nigdy nie stały się komory gazowe i krematoria obozu Auschwitz II-Birkenau, pomimo apeli i informacji przekazywanych zarówno przez polski ruch oporu, jak i np. uciekinierów z obozu. Kilkakrotnie natomiast lotnictwo amerykańskie dokonało nalotów na instalację petrochemiczne fabryki IG Farbenindustrie, znajdującej się w odległości siedmiu kilometrów od obozu macierzystego. O kwestii bombardowania obozu opowiada dr Piotr Setkiewicz, kierownik Centrum Badań Muzeum Auschwitz
Z historią funkcjonowania obozu Auschwitz wiążą się również m.in. zagadnienie informowania świata o zbrodniach mających miejsce w Auschwitz oraz reakcji świata na te wiadomości. Wiadomo, że meldunki o egzekucjach i wysokiej śmiertelności w obozie docierały do Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej Armii Krajowej w Warszawie, skąd przekazywano je drogą radiową do Londynu. Tam rząd polski próbował podjąć starania mające na celu zbombardowanie obozu Auschwitz. Co osiągnięto w tej sprawie i czy w ogóle bombardowanie obozu było wówczas możliwe?
W tym czasie praktycznie można było rozważać jedynie zaatakowanie obozu w Auschwitz taki sposób, ażeby umożliwić więźniom ucieczkę i takie były główne założenia pierwszych projektów, które zaczęły się rodzić już na początku 1941 roku. Niewątpliwie pod wpływem raportów, które docierały z Auschwitz właśnie do Warszawy i później do Londynu, wiemy, że już na początku stycznia kapitan Zamoyski, adiutant naczelnego wodza generała Sikorskiego, zwrócił się z taką prośbą do władz brytyjskich o dokonanie nalotu bombowego na obóz koncentracyjny Auschwitz. Z tym, że, jak się wydaje, jedynymi celami, które były wówczas rozważane, to właśnie ogrodzenie obozowe oraz skład amunicji. Wówczas to w Auschwitz funkcjonowało jedno tylko krematorium, nie istniała jeszcze komora gazowa, zatem celami potencjalnymi mogły być ewentualnie jeszcze koszary załogi obozowej, więc tak to sobie przypuszczalnie wyobrażano. Zniszczenie drutów kolczastych spowoduje czy umożliwi właściwie więźniom podjęcie jakiejś grupowej ucieczki. I tutaj bardzo charakterystyczna jest odpowiedź, którą na ręce generała Sikorskiego przekazał marszałek lotnictwa Richard Peirse, który stwierdził, że z przykrością informuje rząd polski, iż zdaniem, brytyjskich strategów, taka akcja byłaby niepraktyczna. To jest bardzo charakterystyczne, ponieważ w późniejszych odpowiedziach właściwie aż do 1944 roku na takich stanowiskach, które były artykułowane zarówno przez Brytyjczyków, a później również przez Amerykanów, te same sformułowania się pojawiają. Otóż ta niepraktyczność polegała na tym, że Auschwitz znajdował się przede wszystkim z dala od lotnisk alianckich, że cele, które były proponowane do zaatakowania, są stosunkowo nieduże i trudno by było zagwarantować wystarczającą precyzję, ażeby osiągnąć owe zamierzenia, to znaczy pewnie chodziło tutaj o to, że raz, cele były nieduże dla dużych, ciężkich samolotów bombowych, dwa, że podczas takiego bombardowania mogłyby zostać trafione budynki, w których przebywali więźniowie, co spowodowałoby, rzecz jasna, liczne ofiary w ludziach. No i drugi taki bardzo częsty argument już wówczas sformułowany to to, że w sytuacji gdy toczy się wojna, nadzwyczaj ważnym jest, ażeby skoncentrować wszystkie wysiłki lotnictwa bombowego na atakowaniu wybranych celów strategicznych w Niemczech. W związku z tym niejako na taką poboczną operację Brytyjczycy nie chcieli się zgodzić. W tym czasie rzeczywiście można stwierdzić, że zaatakowanie Auschwitz za pomocą ciężkich samolotów bombowych byłoby operacją niezmiernie trudną czy wręcz niemożliwą do przeprowadzenia. To znaczy wiemy, że już 15 lutego 1941 roku w pobliżu Auschwitz pojawił się pierwszy brytyjski ciężki bombowiec, który to wedle meldunków niemieckiej obrony przeciwlotniczej zrzucił w rejonie Pszczyny materiały propagandowe, ulotki w języku polskim, radiostacje, ładunki wybuchowe, pistolety itd. Tak przynajmniej to Niemcy w tych raportach określali. Natomiast tak naprawdę był to samolot, który zbłądził i zupełnie przypadkowo w rejonie Skoczowa dokonał zrzutu polskich agentów, kurierów rządu polskiego. Z wielkimi problemami zresztą ludzie ci zdołali się później przedostać przez granicę do Generalnego Gubernatorstwa. Zwłaszcza tutaj istotnym mógł się okazać polski kurier o nazwisku Czesław Raczkowski, pseudonim „Orkan”, który został, niestety, właśnie podczas próby przekroczenia granicy z Generalnym Gubernatorstwem aresztowany przez Niemców, ale ponieważ nie była dla nich wiadoma jego tożsamość i cel jego pobytu w Polsce, także po prostu potraktowano go, dzięki dobrym fałszywym dokumentom, potraktowano go jako zwykłego przemytnika i osadzono w więzieniu w Wadowicach. Później został on wydobyty czy też wykupiony przez członków polskiego ruchu oporu i co ciekawe trafił on do Wojciecha Jekiełka, który był jednym z liderów przyobozowego ruchu oporu. Trudno powiedzieć, jakie informacje otrzymał on wówczas od Jekiełka. Ewidentnie musiał on opowiedzieć mu o obozie Auschwitz, tym niemniej problem leży w tym, że po jeszcze dość długim pobycie w Polsce, kiedy to Raczkowski starał się przedostać z powrotem do Wielkiej Brytanii, został on aresztowany w Budapeszcie i później był więziony w Wiedniu, w Pradze, w Warszawie, a ostatecznie znalazł się w Gross-Rosen. Także bez względu na to, co dowiedział się, w będąc tutaj w rejonie Oświęcimia, i tak te informacje do Wielkiej Brytanii się nie przedostały.
Powiedział Pan o incydentalnym, przypadkowym przelocie w okolicach obozu. Czy takie przypadki miały miejsce częściej, czy to był rzeczywiście tylko jednostkowy przypadek?
Sam fakt iż samolot brytyjski był w stanie dotrzeć do Auschwitz, wskazywał na to, że teoretycznie tego rodzaju misja byłaby wówczas możliwa. Natomiast z meldunków niemieckiej obrony przeciwlotniczej z rejonów Śląska czy pogranicza właściwie Śląska i Małopolski wynika, że zdarzały się wówczas dość częste przeloty samolotów bombowych nad tym terenem, z tym że były to wedle wszelkiego prawdopodobieństwa w głównej mierze samoloty rosyjskie. Wynikało to stąd, że Rosjanie nie posiadali jakiegoś szczególnie rozbudowanego lotnictwa bombowego, zatem aby w jakiś sposób działać na szkodę Niemiec wysyłali oni małe grupy samolotów czy też nawet pojedyncze samoloty, które przelatywały nad zagłębiem przemysłowym Górnego Śląska i od czasu do czasu zrzucały jakieś tam bomby, na oślep właściwie, zazwyczaj w nocy. Miało to sens o tyle, że każdy taki przelot angażował niemiecką obronę lotniczą, to znaczy wtedy trzeba było ogłosić alarm, robotnicy fabryk musieli udać się do schronów itd. Także to dezorganizowało w jakiejś mierze niemiecki przemysł w tym rejonie. Z tym że Niemcy po pewnym czasie zorientowali się, że przeloty samolotów sowieckich nie stanowią jakiegoś poważniejszego zagrożenia, także stwierdzono, że w sytuacji kiedy rozpoznany zostanie przelot pojedynczego samolotu lub do trzech samolotów, wtedy nie należy ogłaszać alarmu i robotnicy mają pozostać na swoich stanowiskach pracy. Te pojedyncze i incydentalne zdarzenia owszem miały miejsce i w 1942 roku i w 1943 roku, aczkolwiek nic nie wskazuje na to, że w tym czasie nad pograniczem Śląska i Małopolski, nad Oświęcimiem mogły pojawiać się jakieś poważniejsze eskadry samolotów. Wiadomo np. że w 1942 roku taki przelot miał miejsce nad Oświęcimiem i, co ciekawe, bomby ów samolot zrzucił, jak się wydaje, na ślepo i ostatecznie trafiły w rejonie Harmęż, i co ciekawe zostało to odnotowane w dokumentach niemieckich SS – załogi Auschwitz i tutaj wskazywano na to, że alarm ogłoszono z opóźnieniem, że wszystko nie zadziałało tak jak trzeba, jeśli chodzi o obronę przeciwlotniczą, a same eksplozje bomb słyszalne dobrze w obozie Auschwitz spowodowały nawet panikę wśród garnizonu SS.
Czy fakt, że w ‘42 roku mamy do czynienia już z rozpoczęciem procesu zagłady w Auschwitz, zmienił cokolwiek w kwestii bombardowania tego obozu?
W dalszym ciągu niestety nie, to znaczy wiemy, że już od czerwca, lipca 1942 roku takie meldunki o rozpoczęciu masowego zabijania Żydów w komorach gazowych w Auschwitz zaczęły docierać do Warszawy. Co więcej na przełomie lipca i sierpnia w pobliżu Oświęcimia przebywał porucznik Napoleon Segieda, kurier rządu polskiego, który miał rozpoznać sytuację w pobliżu Auschwitz i takie informacje otrzymał on od członków przyobozowego ruchu oporu i po przedostaniu się do Europy Zachodniej, pierwsze takie informacje przekazał przedstawicielom rządu polskiego, później z pewnymi problemami zdołał dotrzeć do Wielkiej Brytanii, z dość sporym opóźnieniem. Niemniej mniej więcej już na początku 1943 roku napisał on dość obszerny raport, w którym to znalazły się informacje również o pierwszych akcjach masowego zabijania Żydów za pomocą gazu. To źródło informacji, które, rzec można, alianci posiadali, a drugie to w dalszym ciągu regularnie wysyłane z Auschwitz meldunki polskiego ruchu oporu o najważniejszych zdarzeniach w obozie, w tym też oczywiście o rozpoczęciu zabijania Żydów w komorach gazowych na wielką skalę i tutaj można wyczuć taką niecierpliwość czy też zirytowanie członków ruchu oporu, którzy rozumiejąc, że to, co dzieje się w Auschwitz, jest niejako zupełnie inną jakością w funkcjonowaniu obozu, że mordy zaczęły przybierać ogromną skalę. Zaczęli się czuć chyba poirytowani tym, że właściwie nic się nie dzieje, że ich meldunki nie powodują żadnych reakcji ze strony aliantów. I tutaj mamy taki bardzo charakterystyczny raport przesłany do Warszawy, w którym to proponuje się, że trzeba coś koniecznie zrobić, że należy wysłać tutaj bombowce, jak to w tym raporcie określano „ptaszki”, które powinny przylecieć i dokonać bombardowania. Aż wreszcie w tymże raporcie można napotkać taki to passus, iż jeżeli polscy lotnicy są w stanie przelecieć Atlantyk i jeżeli samoloty alianckie w ogóle pokonują takie odległości, to przecież nie powinno być żadnym technicznym problemem dotarcie nad Auschwitz i zrzucenie bomb. I tutaj dość naiwnie proponowano, że jeżeli alianci, czyli Anglicy czy Amerykanie, nie chcą podjąć się takiej akcji, to przecież są polscy piloci, którzy by w akcie niesubordynacji mogli na własną rękę dokonać takiego bombardowania. Oczywiście było to niemożliwe i trudno sobie wyobrazić, żeby taka akcja mogła mieć miejsce, niemniej świadczy to o jakiejś desperacji ze strony członków ruchu oporu i rozumieniu tego, że to, co dzieje się w Auschwitz, przekracza wszystko to, z czym więźniowie mieli dotąd do czynienia. No i wiemy, że jeszcze w 1943 roku miała miejsce taka akcja, która doprowadziła do zbombardowania, trudno powiedzieć czy na większą skalę, bo tu chodzi o dziewięć bomb, które wybuchły na obrzeżach fabryki IG Farben w Monowicach. Jak wynika znowu z meldunku niemieckiej obrony przeciwlotniczej, samoloty te obniżyły również lot i zaatakowały jakąś wieżyczkę wartowniczą przy obozie. I poczuł się tym bardzo zaniepokojony komendant obozu Rudolf Höss, który informując o tym incydencie, stwierdził, że koniecznie trzeba zrobić coś, żeby wzmóc siłę obrony przeciwlotniczej w pobliżu Auschwitz, żeby dla celów obrony obozu sprowadzić baterie szybkostrzelnych działach przeciwlotniczych itd. To generalnie spotykało się ze zrozumieniem, czy to ze strony zwierzchników Hössa, czy też wiązało się to z generalną próbą wzmocnienia obrony przeciwlotniczej zwłaszcza wielkich zakładów przemysłowych, i w pobliżu Oświęcimia tutaj, rzecz jasna, chodziło o fabrykę IG Farben, gdzie wzmożono działalność na rzecz przeszkolenia robotników, którzy mogliby tutaj służyć pomocą zakładowej straży pożarnej w razie wybuchu jakiś pożarów. Zaczęto zastanawiać się nad budową schronów przeciwlotniczych, stworzono jakieś tam plany działania itd. No i wreszcie też widać, że drugiej połowie 1943 roku sami esesmani zaczęli się obawiać takiego bombardowania. Powstawały pierwsze plany, dowódca batalionu wartowniczego wymyślił sobie, że wokół obozu należy stworzyć pierścień bunkrów, które połączone by były ze sobą liniami telefonicznymi. To wyglądało niemalże jak próby tworzenia jakiejś fortyfikacji, które wynikały chyba właściwie z tego, że dowódca batalionu nieco się nudził tutaj w Auschwitz i wyobrażał sobie to jako wielką operację wojskową, w sytuacji kiedy więźniowie rzecz jasna nie mogli podjąć walki tak, jak on to sobie wyobrażał, mogłoby się zdarzyć na froncie na przykład. Także obawy Niemców przed taką właśnie akcją, przed bombardowaniem Auschwitz, przed zniszczeniem, nie tyle krematoriów i komór gazowych, bo to nie było rozważane, lecz zniszczeniem ogrodzenia, co mogłoby doprowadzić do jakiejś rewolty czy próby masowej ucieczki więźniów. Te dokumenty SS pojawiają się coraz częściej w lutym 1944 roku, w kwietniu również. Sporządzono takie raporty, które miałyby odpowiedzieć na pytanie, jak może zachować się załoga SS w razie właśnie bombardowania, zniszczenia ogrodzenia obozowego i masowej ucieczki ze strony więźniów. Więc tam szacowano że Auschwitz znajduje się tylu i tylu więźniów, w Birkenau, w Monowicach i w innych podobozach, szczegółowo wymieniano liczbę przebywających tam więźniów, ale generalnie stwierdzono, że aż tak bardzo nie należy się tego wszystkiego obawiać, bo część z tych więźniów to przecież kobiety, a spośród pozostałych wielu jest chorych i przebywa w szpitalach. Więc niemniej takie plany, mocno zaawansowane, były przygotowywane przez załogę SS w kwietniu 1944 roku. I, co ciekawe, to jest moment, kiedy po raz pierwszy niemalże tego samego dnia, bo na początku kwietnia, nad Oświęcimiem pojawiły się po raz pierwszy samoloty rozpoznawcze działające na rzecz Piętnastej Armii Powietrznej Stanów Zjednoczonych, która to stacjonowała we Włoszech. Wtedy to po raz pierwszy tak naprawdę realnym stało się zaatakowanie Auschwitz przez większą grupę samolotów bombowych, które po prostu z Włoch miały tutaj bliżej.
W 1944 roku alianci są już we Włoszech i wtedy też mogli się zapoznać z raportami uciekinierów z Auschwitz, między innymi Rudolfa Vrby i Alfreda Wetzlera. Natomiast w Auschwitz w tym czasie rozpoczyna się późną wiosną masowa akcja zagłady Żydów z Węgier. Czy wówczas było możliwe bombardowanie linii kolejowych, które wiodły przez Karpaty? Gdyby to bombardowanie miało miejsce, uniemożliwiłoby dowiezienie z terenów Węgier kolejnych transportów Żydów, a tym samym mogłoby przerwać Zagładę.
Pierwsze przyloty samolotów rozpoznawczych nad Auschwitz były związane z planem zaatakowania instalacji petrochemicznej w Monowicach i generalnie wielką akcją lotnictwa amerykańskiego przeciwko fabrykom niemieckim, produkującym paliwa płynne z węgla kamiennego. To cała seria bombardowań, które miały już od wiosny 1944 roku miejsce, które rzeczywiście w wielkiej mierze przyczyniły się do zwycięstwa aliantów. Od tej pory zaopatrzenie niemieckich dywizji pancernych zmotoryzowanych w paliwa płynne czy Luftwaffe, spowodowało, że w znaczący sposób ograniczało to możliwości bojowe jednostek niemieckich. Auschwitz był brany pod uwagę właśnie jako potencjalny cel, ponieważ fabryka IG Farben niemalże już była ukończona i poprzez takie bombardowania głównie Amerykanie mieli nadzieję doprowadzić do tego, ażeby ta fabryka w ogóle nie mogła podjąć produkcji. Więc to były główne założenia owych lotów rozpoznawczych i powody, dla których samoloty te, zresztą należące najczęściej do południowoafrykańskich sił zbrojnych, te samoloty typu Mosquito, pojawiały się nad Oświęcimiem dość regularnie, ale ich przedmiotem zainteresowania przede wszystkim instalacje chemiczne fabryki IG Farben. Z tym że przy okazji niejako, to wymuszała ówczesna technika wykonywania zdjęć lotniczych, sfotografowano również obóz Auschwitz i Birkenau, ponieważ pilot przelatujący nad fabryką w Monowicach, po włączeniu kamery musiał odczekać pewien czas, kiedy to aparat fotograficzny wykonywał serię zdjęć i dopiero później mógł ją wyłączyć, co spowodowało, że na filmach wykonanych nad Auschwitz również widoczny był obóz koncentracyjny i w Auschwitz, i w Birkenau. Niestety, jak widać z raportów interpretacyjnych owych zdjęć specjaliści brytyjscy czy amerykańscy właściwie zupełnie nie zwrócili uwagi na istnienie takich dużych obiektów, jak obozy w Auschwitz i w Birkenau, i koncentrowali wyłącznie swoją uwagę na instalacjach petrochemicznych fabryki. Z tym że można stwierdzić tutaj, że na podstawie danych z rozpoznania oraz tak zwanych źródeł informacji naziemnych, jak to określano w tych raportach, Amerykanie, Brytyjczycy mieli dość dobre rozeznanie co do ważniejszych obiektów w fabryce oraz kilku obozów barakowych, które znajdowały się bezpośrednio przy fabryce IG Farben, w tym też prawidłowo rozpoznali obóz koncentracyjny Auschwitz III-Monowitz. Było to możliwe po pierwsze, dzięki dość szczegółowym relacjom pewnego robotnika belgijskiego, który po prostu zbiegł z fabryki i dotarł do Wielkiej Brytanii. Dwa, dzięki dość szczegółowym raportom polskiego wywiadu przemysłowego, które również były przekazywane do Londynu i zawierały bardzo szczegółowe oceny możliwości produkcyjnej fabryki i wstępne rozeznanie co do tego, jakiego typu obiekty się w niej znajdują i mogą zostać zbombardowane. To wszystko, co działo się mniej więcej do czerwca 1944 roku nad Auschwitz, było zorientowane właśnie na zbombardowanie fabryki chemicznej i tutaj temat obozu koncentracyjnego Auschwitz czy Birkenau praktycznie w ogóle w tych raportach nie był poruszany. Sytuacja zmieniła się dopiero po upublicznieniu na większą skalę, mniej więcej to jest od początku czerwca 1944 roku, raportów uciekinierów z Auschwitz Vrby i Wetzlera, słowackich Żydów, którzy zdołali dotrzeć do Żyliny i później tam skontaktować się z liderami żydowskimi na Słowacji. I te raporty alarmistyczne w tonie zaczęły być rozpropagowane czy to w Szwajcarii, czy to w krajach neutralnych i też dotarły ostatecznie do Londynu i do Waszyngtonu. Początkowo były wieści te traktowane z pewną nieufnością, jak należy sądzić ten czas, który upłynął od złożenia raportów, to znaczy od końca mniej więcej kwietnia 1944 roku, był dość długi, niemniej ostatecznie, jak się wydaje, po raz pierwszy na tak dużą skalę wielu ludzi wierzyło w prawdziwość tych raportów. Tutaj mam przede wszystkim na myśli samych liderów żydowskich, te informacje o Auschwitz zaczęły się dość mocno pojawiać w serwisach agencji żydowskiej czy generalnie w prasie żydowskiej i spowodowało też wystosowywanie bardzo licznych apeli do rządów państw alianckich, żeby zrobić coś, ażeby powstrzymać masową zagładę, no i wtedy, co było najważniejsze, powstrzymać deportacje Żydów z Węgier do Auschwitz. I tutaj pomysłów było kilka. Przede wszystkim chodziło tutaj o dalsze prowadzenie takiej akcji propagandowej, informowanie świata o tych zbrodniach. Dwa, o wywarcie presji na rządy państw alianckich i neutralnych po to, żeby wszelcy uciekinierzy, to zresztą stały postulat właściwie organizacji żydowskich, żeby wszelcy Żydzi z terenów kontrolowanych przez Niemcy, którzy zdołają uciec do tychże państw neutralnych czy alianckich, żeby nie stawiano im żadnych trudności, żeby otoczono ich opieką itd., oraz, co najważniejsze, dwie konkretne propozycje, tzn. po pierwsze samo zbombardowanie komór gazowych i krematoriów lub też zbombardowanie linii kolejowych, które wiodły z Węgier do Auschwitz. Niemcy deportując Żydów z Węgier, starali się przede wszystkim wykorzystać peryferyjną linię kolejową, która wiodła nie przez Czechy i Zebrzydowice do Auschwitz, lecz przez bardziej na wschodzie położone Karpaty, w rejonie Muszyny, Tarnowa, czyli te transporty miały docierać do Auschwitz ze wschodu i tam właściwie spośród tych wszystkich dyskusji na temat realności zaatakowania komór gazowych i krematoriów w Auschwitz, które gdzieś tam się toczyły, kiedy, i w czasie wojny, zresztą ten temat przez wiele lat po wojnie był rozważany, gdzie zastanawiano się, czy takie właśnie bombardowanie nie spowodowałoby wielkich strat wśród więźniów. Bo należy przyznać, że rzeczywiście celność bombardowania wielkich czteromotorowych bombowców amerykańskich czy brytyjskich była dość nieduża. Także istotnie gdyby skierowano kilka eskadr tych ciężkich bombowców nad Birkenau celem zniszczenia komór gazowych i krematoriów przy okazji najprawdopodobniej uległby zniszczeniu obóz znajdujący się obok i straty wśród więźniów byłyby ogromne. Jeśliby nawet uznać, że taka operacja była technicznie trudna do przeprowadzenia, to z kolei zaatakowanie czy to stacji kolejowych, jakichś stacji rozrządowych, czy mostów nad rzekami w Karpatach byłoby akcją jak najbardziej do przeprowadzenia. To znaczy bombowce amerykańskie były w stanie dolecieć zarówno do obozu, jak i w rejony właśnie Muszyny. Mogły być wtedy już eskortowane przez doskonałe myśliwce typu Mustang, także tutaj ich niebezpieczeństwo ze strony niemieckiej obrony przeciwlotniczej, zwłaszcza przy atakowaniu obiektów w rejonie Muszyny, byłoby właściwie znikome, ponieważ tam Niemcy nie posiadali artylerii przeciwlotniczej i taka akcja mogłaby w znaczącym stopniu utrudnić Niemcom deportacje. Istniała też jeszcze inna możliwość, to znaczy zwłaszcza tutaj Brytyjczycy dysponowali samolotami lekkimi, bombowcami typu Mosquito, które były, przynajmniej niektóre wersje – warianty tej maszyny były w stanie dotrzeć z Włoch do Auschwitz i zbombardować komory gazowe i krematoria w Birkenau wprost. W ramach Royal Air Force istniały eskadry, które miały na wyposażeniu owe właśnie specjalistyczne typy samolotów Mosquito oraz służyli tam piloci, którzy byli specjalnie szkoleni do atakowania z niskiej wysokości niedużych celów. I takie akcje rozliczne przeprowadzono w Europie Zachodniej, np. kiedy to zdołano czy to np. zniszczyć budynek więzienia, nie doprowadzając do jakichś poważniejszych strat wśród przebywających w nim francuskich więźniów, czy też np. zniszczyć budynek Gestapo w środku dość dużego miasta itd. Także tego rodzaju akcja byłaby prawdopodobnie możliwa i nie przyniosłaby zapewne większych strat wśród więźniów, przy tak precyzyjnym bombardowaniu, niemniej wymagała zrozumienia powagi chwili, wymagała dość sporych działań z zakresu logistyki, przeniesienia właśnie owych eskort samolotów i pilotów do Włoch, przygotowania tej operacji w sensie rozpoznania. Najczęściej wtedy przy tego rodzaju akcjach budowano makiety obiektów i całego otoczenia w celu po to, żeby ułatwić pilotom, którzy rzeczywiście lecą z dużą prędkością na niskim pułapie, mieli te kilka sekund, żeby zrzucić w właściwy sposób bomby. Więc byłoby to możliwe teoretycznie i technicznie, gdyby dostrzeżono ważkość takiej akcji i możliwość powstrzymania Niemców przed kontynuacją Zagłady. Z tym że kłopot polegał na tym, że wszelkie te apele trafiały przede wszystkim do polityków brytyjskich czy amerykańskich, którzy okazywali zrozumienie, jak się wydaje. Stwierdzali, że jeżeli można coś takiego przeprowadzić, to dlaczego nie, tylko że my, politycy, się na tym nie znamy. Tutaj trzeba spytać o to wojskowych, generałów, którzy będą w stanie fachowo udzielić odpowiedzi na pytanie czy taka akcja jest możliwa. I tutaj pojawił się kłopot, ponieważ dla dowódców lotnictwa, czy to amerykańskiego, czy brytyjskiego, to był moment, kiedy to rozpoczęła się właśnie inwazja w Normandii i całkowicie uwaga ich skupiła się na tym, co działo się w północnej Francji, i cały wysiłek właściwie lotnictwa i brytyjskiego, i amerykańskiego skierowany był w celu np. wywalczenia przewagi powietrznej nad rejonem przyczółku, co nie było trudne. Ale np. izolowanie przyczółku i bombardowanie mostów i linii komunikacyjnych, co miałoby uniemożliwić Niemcom dowiezienie posiłków, więc w tejże sytuacji, kiedy tutaj pojawia się jeszcze taka propozycja, wymagająca mimo wszystko jakiegoś zachodu, skupienia uwagi na czymś zupełnie innym, powodowała, że owi dowódcy amerykańscy, czy brytyjscy powrócili do tej samej argumentacji, że tutaj my właśnie prowadzimy wojnę powietrzną nad Niemcami, Niemcy są prawie pokonane, wystarczy jeszcze jeden mały wysiłek i wojna się skończy, Niemcy zostaną „wybombardowane z wojny”, jak to zwykł mówić marszałek Hariss, dowódca lotnictwa brytyjskiego. A skoro Niemcy upadną w wyniku terroru powietrznego, w wyniku bombardowań, no to automatycznie wojna się skończy i więźniowie obozów niemieckich zostaną uratowani, więc nie ma tak naprawdę potrzeby montowania dość kłopotliwej operacji i wysyłania samolotów nad Auschwitz. Czy to było możliwe? No tak, tutaj wiemy, że np. w połowie 1944 roku dochodziło do licznych bombardowań zakładów chemicznych na terenie Górnego Śląska. Fabryka IG Farben w Auschwitz została zbombardowana poważnie dwukrotnie: w sierpniu i wrześniu 1944 roku. To były naloty rzędu po około 100 ciężkich, czteromotorowych bombowców typu latająca forteca Liberator, osłanianych też przez myśliwce typu Mustang. I wiemy też, że mniejsze cele na terenie południowej Polski były atakowane, np. przez amerykańskie samoloty typu Lightning. Takie bombardowanie miało miejsce w Mielcu, gdzie zdołano dość mocno uszkodzić fabrykę, zresztą byłą polską fabrykę, gdzie produkowali Niemcy samoloty bombowe typu Heinkel. Także wszystko to, przy pewnym wysiłku i zrozumieniu wagi tego, co dzieje się w Auschwitz, byłoby pewnie z technicznego punktu widzenia możliwe. Niemniej do takiej akcji nie doszło z powodu splotu pewnych okoliczności, z powodu niezrozumienia wagi zagadnienia głównie przez generałów amerykańskich, bo oni tutaj prowadzili wojnę powietrzną w dzień nad Europą, a owe liczne delegacje liderów żydowskich do polityków amerykańskich czy wreszcie do wojskowych spowodował, że jak się wydaje po pewnym czasie poczuli oni pewnego rodzaju znużenie czy też znudzenie. W prywatnych takich rozmowach takie komentarze się pojawiały, gdzie mówiono o tym, że przyjdzie do ciebie delegacja jakichś Żydów, znowu będą mówić o Auschwitz, nie przejmuj się tym i nic więcej się w tej mierze przecież nie zdarzy. Taka sytuacja właściwie trwała do końca. Czy bombardowanie Auschwitz mogło coś zmienić? Tutaj należy podkreślić, że jeśli taka akcja mogłaby mieć miejsce, powiedzmy, w czerwcu 1944 roku, to po części mogłaby ona rzeczywiście ocalić sporą grupę Żydów węgierskich, którzy wtedy byli deportowani do Auschwitz. Należy wszakże zauważyć, że na początku lipca pod wpływem nacisków dyplomatycznych regent Węgier Miklós Horthy wydał polecenie wstrzymania deportacji Żydów z Węgier. Także trochę taka akcja w czerwcu byłaby już spóźniona, a właściwie później nie miałaby większego znaczenia. Z tym że znowu należy pamiętać, że na deportacjach Żydów z Węgier się nie skończyło, że później również do Auschwitz przybywały inne transporty, przede wszystkim z ewakuowanych obozów pracy na terenie Generalnego Gubernatorstwa, wielkie transporty z likwidowanego getta w Łodzi. Także zniszczenie komór gazowych i krematoriów mogłoby doprowadzić do, być może, uratowania tych ludzi, tzn. my oczywiście nie wiemy, jaka byłaby reakcja Niemców. Czy nawet zbombardowanie, uszkodzenie, czy zniszczenie komór gazowych i krematoriów w Birkenau spowodowałoby, iż zaprzestaliby oni swoich działań i masowych mordów w tej mierze. Ponieważ znowu, z punktu widzenia, jeśli rozmawiamy o technikaliach, to skonstruowanie czy zaadoptowanie jakiegoś budynku na potrzeby komory gazowej było rzeczą stosunkowo prostą, łatwą. Jak się okazało, również właśnie przy okazji masowych zabójstw Żydów węgierskich istnienie krematoriów też nie było rzeczą konieczną do prowadzenia takich akcji, ponieważ w wyniku ich ograniczonej wydajności esesmani rozpoczęli na wielką skalę ponownie spalanie zwłok na stosach drewna. Trudno tutaj udzielić odpowiedzi na pytanie, wiążącej, w jakiej mierze taka akcja mogłaby doprowadzić do zatrzymania Holokaustu, zatrzymania Zagłady na wielką skalę. Niemniej kłopot polega na tym, że my się tego nigdy nie dowiemy, ponieważ komory gazowe i krematoria w Auschwitz nigdy nie zostały zbombardowane.
Czy obecność samolotów na niebie nad obozem pojawiła się w relacjach ocalałych?
Tak, oczywiście. Tutaj z wielką nadzieją obserwowano najpierw samoloty rozpoznawcze, które przelatywały nad Oświęcimiem, a potem zwłaszcza bombowce, które atakowały fabrykę w Monowicach. Wielu więźniów uważało, że, no, wreszcie to jest znak tego, iż alianci postanowili uczynić coś, ażeby ich ratować. Zwłaszcza ciekawe są relacje więźniów obozu w Monowicach, którzy byli oczywiście zagrożeni i w trakcie bombardowań co najmniej kilkudziesięciu z nich zginęło. Niemniej we wszystkich właściwie relacjach podkreślany był moment bombardowania jako moment radosny, tzn. wreszcie znienawidzona fabryka wyleciała w powietrze, wreszcie nawet więźniowie ranni w czasie bombardowania niesieni do obozu przez towarzyszy wykrzykiwali słowa radości, że wreszcie, wreszcie alianci przylecieli.