Archiwum Miejsca Pamięci
Transkrypcja podcastu
Posłuchaj na: SPOTIFY | APPLE PODCAST
Archiwum Miejsca Pamięci Auschwitz gromadzi, przechowuje i udostępnia dokumenty związane z historią obozu Auschwitz. O zachowanych dokumentach oraz o pracy tej części Muzeum opowiada kierownik Archiwum – dr Wojciech Płosa.
Archiwum Miejsca Pamięci powstało formalnie po utworzeniu Muzeum Auschwitz, ale warto dodać, że dokumenty, które są w jego zasobach, były zabezpieczane jeszcze w momencie istnienia obozu. Jakie zbiory dokumentów muzealne Archiwum posiada?
Najważniejszą częścią zbiorów naszego Archiwum to są oczywiście oryginalne dokumenty tworzone przez władze obozowe, także przez więźniów w czasie samego funkcjonowania obozu. Tutaj oczywiście należy dodać, że mniej więcej od połowy 1944 roku władze obozowe robiły bardzo wiele, aby zniszczyć dokumenty w celu zatarcia śladów popełnionych zbrodni. Najczęściej, oczywiście, czyniono to rękami więźniów. Więźniowie musieli te dokumenty wynosić z biur obozowych, tworzyć stosy, na które te dokumenty zrzucano, podpalano te stosy dokumentów i generalnie w ten sposób je niszczono i dlatego, niestety, dziś w naszym Archiwum jest bardzo niewielka część tej dokumentacji. Oceniamy, porównując to z zespołami innych obozów, czy też nawiązując do wspomnień, relacji byłych więźniów, którzy pracowali w biurach obozowych, że mamy mniej więcej może 5%, może 10% całej oryginalnej dokumentacji. Oprócz tego oczywiście zaraz po utworzeniu Muzeum, a szczególnie już potem od połowy lat 50. XX wieku, bardzo istotną częścią było też oczywiście gromadzenie relacji, wspomnień, oświadczeń, wszystkich tych świadectw byłych więźniarek i więźniów, tych osób, które przeżyły Auschwitz i to jest też bardzo istotna część naszych zbiorów. Podobnie jest zresztą, jak, oczywiście, relacje dotyczące zaangażowania np. ludności cywilnej okolicznej ziemi oświęcimskiej, która niosła pomoc więźniom i więźniarkom Auschwitz w czasie okupacji, w czasie istnienia obozu.
Wspomniał pan o tym, że mamy oryginalne dokumenty i że mamy 5 do 10%. Czy to są wszystkie dokumenty, które ocalały? Czy jest jeszcze jakiś zbiór, który ocalał, ale do którego nie mamy dostępu? Mam na myśli tutaj archiwa rosyjskie.
Tutaj trzeba oczywiście to wyraźnie zaznaczyć, że w momencie wyzwolenia obozu, czyli już od 27 stycznia 1945 roku, szczególnie właśnie wyznaczone do tego jednostki wywiadu sowieckiego NKWD, które wkroczyły razem z Armią Czerwoną na teren Oświęcimia, też wyzwolonego obozu, zagarniały dokumenty obozowe, te, których Niemcy nie zdołali zniszczyć. Wielka zasługa w ich ratowaniu, żeby pozostały w polskich rękach, leży tutaj po stronie przede wszystkim personelu Polskiego Czerwonego Krzyża, który już od początku lutego pojawił się na terenie wyzwolonych obozów, pod kierunkiem pana dr Józefa Bellerta z Krakowa, który bardzo dobrze to zorganizował, i ci ludzie nie tylko ratowali życie tych wyzwolonych więźniów wymagających pilnej interwencji lekarskiej, żeby uratować ich życie, ale oni także, ci członkowie personelu Polskiego Czerwonego Krzyża, ratowali dokumenty tak, aby nie wpadły one w ręce Armii Czerwonej. Ale rzeczywiście wiele dokumentów Rosjanie byli w stanie wywieźć i one po dziś dzień są w archiwach rosyjskich, poza jednym wyjątkiem, ponieważ na początku lat 90. ubiegłego wieku była taka decyzja ówczesnego prezydenta Rosji, Borysa Jelcyna, który zgodził się na to, żeby część tych dokumentów, dokładnie 48 tomów ksiąg zgonów z aktami zgonów więźniów Auschwitz, przekazać do naszego Archiwum. Wtedy pojawiły się takie sugestie, może nawet nadzieje powinniśmy powiedzieć, dotyczącego tego, że być może strona rosyjska zwróci pozostałe dokumenty, ale tak się nie stało. Wiemy oczywiście, jakie dokumenty z Auschwitz znajdują się w zbiorach rosyjskich, ponieważ mamy ich kopie, które otrzymaliśmy w nie najlepszej, niestety, jakości, ale one się rzeczywiście, dzięki staraniom i Muzeum, i naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych przy dużym wsparciu oczywiście też Ministerstwa Kultury, udało pozyskać. Widać wyraźnie, że po wyzwoleniu obozu Armia Czerwona koncentrowała się przede wszystkim oczywiście na dokumentach dotyczących sowieckich jeńców wojennych, bo to też była osobna grupa więźniów przetrzymywanych w Auschwitz. Wyraźnie interesowały ich kwestie związane ze szpitalami obozowymi, a to być może prowadzi nas do konkluzji, że w kręgu ich zainteresowania leżały np. eksperymenty pseudomedyczne. I oczywiście mnóstwo dokumentów spośród tych, które zagarnęli, dotyczy w ogóle budowy i rozbudowy obozu: plany architektoniczne, dokumentacja techniczna dotycząca poszczególnych budynków obozowych, a także te informacje, które dotyczyły ilości więźniów czy też robotników, jacy byli zatrudniani do realizacji tych przedsięwzięć budowlanych, i wszystkie dokumenty dotyczące kontaktów władz obozowych z firmami, różnego rodzaju firmami prywatnymi, które wykonywały zlecenia na potrzeby właśnie budowy i rozbudowy obozu. To było wszystko częścią tego zainteresowania ze strony właśnie sowieckiej i tego rodzaju dokumenty po dziś dzień właśnie spoczywają w rosyjskich archiwach. Dostęp do nich jest bardzo utrudniony.
A jakie grupy dokumentów oryginalnych możemy wyróżnić w muzealnym Archiwum?
Dokumenty przede wszystkim odzwierciedlają funkcjonowanie administracji obozowej, która składała się z sześciu wydziałów. Te wydziały oczywiście realizowały konkretne, przewidziane dla nich zadania i ten system administracji obozowej to nie była jakaś nowość wprowadzona dla obozu Auschwitz, ponieważ ten system wymyślono już w 1933 roku, kiedy powstał pierwszy obóz koncentracyjny kierowany przez SS w Dachau, w okolicach Monachium. Widać wyraźnie, że z chwilą, kiedy podjęto decyzję o tym, żeby te dokumenty niszczyć, zaczęto niszczyć te bardzo wcześnie powstałe i te najpóźniejsze. Tak jakby to niszczenie następowało z dwóch stron – od strony tych chronologicznie najwcześniejszych i chronologicznie najpóźniejszych, dlatego stosunkowo najmniej informacji mamy w dokumentach o początkach obozu, czyli o tym okresie od wiosny 1940 roku po początek 1941 i druga połowa roku 1944, a także oczywiście ta sama końcówka funkcjonowania obozu. To słabo jest w dokumentach ujęte, aczkolwiek i to jest np. też rzeczą ciekawą, mamy dokument datowany na 18 stycznia 1945 roku, czyli właściwie możemy powiedzieć na ostatni dzień funkcjonowania obozu. Jest to spis więźniów, którzy pracowali jako lekarze i pielęgniarze w bloku numer 21, czyli w szpitalu obozowym, w jednym ze szpitali obozowych. Generalnie właśnie te dokumenty, które się zachowały, powstały przede wszystkim w komendanturze obozu, w wydziale politycznym, czyli w Gestapo obozowym, w wydziale III, a więc w kierownictwie obozu, wydziale, który się zajmował zatrudnieniem więźniów i w wydziale, któremu podlegały obozowe szpitale, czy szerzej rzecz ujmując po prostu lecznictwo obozowe. Oczywiście, wśród tych dokumentów są także takie, które wytworzyli sami więźniowie. Pamiętajmy, że więźniowie nie-Żydzi mieli ten przywilej prowadzenia korespondencji. Mogli wysyłać listy do rodzin poza obóz i mogli otrzymywać korespondencję. Oczywiście oficjalna korespondencja musiała być prowadzona w języku niemieckim, ponieważ treść tych listów była kontrolowana przez esesmanów, zanim zostały wysłane, tak aby nie można było pisać prawdy o sytuacji w obozie, o tej rzeczywistości obozowej, o stanie zdrowia więźniów, więc każdy taki fragment, który mógł się wydać esesmanowi cenzorowi podejrzany, był po prostu wycinany z listu obozowego, ale takie listy po dziś dzień otrzymujemy. Znajdują się one i są przechowywane z wielką pieczołowitością przez wiele rodzin jako takie wyjątkowe pamiątki, więc dla nas oczywiście też jest rzeczą niezwykle istotną, kiedy ktoś decyduje się, można powiedzieć w ten sposób, po prostu nam zaufać, nam jako instytucji, nam jako Muzeum, nam jako Archiwum, i powierzyć tak cenne pamiątki. My w zamian za to sporządzamy dobrej jakości kopie, tłumaczymy też te treści tych listów, bo czasami oczywiście ci ofiarodawcy chcieliby wiedzieć, co w tych listach jest, chociaż zdają sobie oczywiście sprawę, że to najczęściej były bardzo zdawkowe informacje, nic innego nie można było napisać, ale ponad 17 tysięcy listów obozowych i obozowych kart pocztowych w ten sposób pozyskaliśmy i otrzymujemy je właściwie po dziś dzień. Jeszcze tutaj też chciałem zwrócić uwagę na to, że dość ciekawą też częścią naszych zbiorów są oryginalne dokumenty związane z funkcjonowaniem obozowego ruchu oporu. To może budzić ciekawość, to może też budzić pewnego rodzaju zdziwienie, bo jak to? Dokumenty, które potwierdzają, że więźniowie byli zaangażowani w ruch oporu? Właśnie, moglibyśmy założyć, że tego rodzaju dokumenty powinny być zniszczone tak, żeby nie było śladów po takiej działalności, ale nie wszystkie zostały zniszczone i dlatego są w naszym posiadaniu bardzo ciekawe wysyłane nielegalnie, a więc tzw. grypsy – informacje o tym, co się w obozie działo. Nawet są wśród nich tzw. sprawozdania okresowe, czyli pisane przynajmniej raz na dwa tygodnie, choć zachowały się tylko z lat 1944, ale bardzo istotne dane sporządzane właśnie przez tych więźniów z ruchu oporu związanych tutaj bardziej ze środowiskiem lewicowym, którzy do swojej centrali, do Krakowa, wysyłali takie informacje o tym, co się działo w obozie. To jest bardzo interesujące, ponieważ tam np. mamy informację o tym, że przywożono np. transporty Żydów z Węgier, jak przebiegała ta zagłada, jak była zorganizowana, jak ją prowadzono. Różne informacje na temat np. tego, jak się zachowują esesmani wobec więźniów, różne informacje na temat masowych prób ucieczek i to są nieocenione naprawdę materiały, które pokazują nam pewien wycinek rzeczywistości obozowej z trochę innego znowu punktu widzenia. Nie oficjalnych władz obozowych, nie więźniów, z których każdy miał oczywiście takie swoje własne, personalne, osobiste spojrzenie na Auschwitz, tylko właśnie zorganizowanego, na miarę oczywiście możliwości w obozie koncentracyjnym, ruchu oporu.
Archiwum przechowuje dokumenty oryginalne, wspomnienia, relacje złożone po wojnie, listy tak, jak pan powiedział, ale też przechowuje zbiory wizualne i audiowizualne...
Zbiory audiowizualne koncentrują się na nagraniach. Na nagraniach dźwiękowych i na filmach, natomiast zbiory ikonograficzne dotyczą oczywiście fotografii. I to jest też bardzo istotna część naszych zbiorów. Zbiory audiowizualne można powiedzieć, zaczynają się chronologicznie rzecz ujmując od tej słynnej kroniki wyzwolenia obozu Auschwitz, nakręconej przez operatorów Armii Czerwonej, czyli to jest materiał, który powstał tuż po wyzwoleniu obozu. On jest trochę pomontowany. Tak, jak wiemy, ten oryginał to jest materiał, który był kręcony na pewno w różnych, przynajmniej dwóch różnych, okresach funkcjonowania tego już wyzwolonego obozu tuż po wyzwoleniu i to są te sceny, które nakręcono w tej wówczas, takiej można powiedzieć, oryginalnej scenerii zimowej, bo my wiemy, że w momencie wkroczenia wojsk Armii Czerwonej jeszcze, powiedzmy, do przełomu stycznia i lutego 1945 roku, była pogoda bardzo śnieżna i mroźna, natomiast wszystkie te sceny, które już pokazują więźniów w nieco lepszej kondycji, takich, którzy już nawet chodzą, już opuszczają niektórzy wyzwolony obóz, zostały nakręcone dużo, dużo później. Nie ma żadnych wcześniejszych materiałów filmowych mimo tego, że wiemy i to w relacjach więźniów pojawiają się takie informacje, mimo tego właśnie, że wiemy, że wcześniej również na pewno na potrzeby niemieckiej kroniki filmowej, czyli tego takiego „Wochenschau”, jak to nazywano, czyli takiej kroniki tygodniowej wyświetlanej w kinach niemieckich, bo na pewno materiały powstawały tego typu, ale nigdzie nie udało ich się zlokalizować, nigdzie nie udało ich się ustalić, czy one przetrwały. Najprawdopodobniej po prostu zostały zniszczone jednak i była cała ta historia związana właśnie z uruchomieniem tego basenu przy ogrodzeniu obozowym na terenie Auschwitz I, tego obozu macierzystego, od strony właśnie Soły, od strony szosy w kierunku Brzeszcz i Bielska. Tam powstał w 1944 roku przeciwpożarowy zbiornik oczywiście. Wiadomo, że to był czas, kiedy już Auschwitz znalazł się w zasięgu lotnictwa alianckiego, więc naloty, szczególnie na zakłady chemiczne w pobliskich Monowicach, były częste, więc postanowiono wybudować taki basen z wodą na wypadek, gdyby był potrzebny do gaszenia pożaru, ale przystosowano tenże zbiornik na potrzeby, właściwie można powiedzieć, basenu rekreacyjnego. Rzeczywiście tak, jak wspomina były więzień, a potem długoletni dyrektor Muzeum, pan Kazimierz Smoleń w swojej relacji, na przełomie sierpnia i września 1944 roku nastąpiło coś w rodzaju otwarcia tego basenu. Znaczy udostępniono go tylko oczywiście niemieckim więźniom, tylko takim, którzy z racji funkcji pełnionych w obozie byli osobami dobrze wyglądającymi. To oczywiście nie byli więźniowie wyniszczeni głodem, ciężką pracą i chorobami, dlatego że oni pokazywali się tej ekipie filmowej, pływając w tymże basenie. Miał to być zapewne, należy tak sądzić, taki materiał propagandowy, aby pokazać, jak to dobrze tam w Auschwitz jest tym więźniom, że mają nawet swój własny basen, ale tego filmu, niestety, nigdzie się nie udało znaleźć. Dlatego tak, jak mówię, pierwszym materiałem filmowym jest ta kronika wyzwolenia, a oprócz tego mamy filmy, które powstały później. To jest też oczywiście, można byłoby tutaj dużo opowiadać, bo to jest bardzo ciekawa materia dotycząca filmów, które powstawały, filmów fabularnych, które kręcono na terenie byłego obozu, wtedy jeszcze wykorzystywanego jako plan filmowy, ale gromadzimy także filmy dokumentalne, oczywiście związane z historią Auschwitz. Gromadzimy różnego rodzaju nagrania, szczególnie wywiady z byłymi więźniami. Oczywiście, częścią też naszej pracy przez bardzo długi czas było takie nagrywanie wywiadów. Najpierw tylko na taśmy magnetofonowe, ale później już także i kamerami cyfrowymi. Odwiedzali nas byli więźniowie, byłe więźniarki. Czasami były to bardzo wzruszające spotkania. Opowiadali o swoich przeżyciach bardzo ciekawie. Pamiętam też taką historię, że nagrywaliśmy rozmowę z panią Evą Mozes Kor, która ze swoją siostrą Miriam była więziona w Auschwitz. Jako bliźniaczki były one ofiarami tych pseudomedycznych eksperymentów dr Mengelego i pamiętam tą bardzo wzruszającą, długą rozmowę z panią Evą Mozes Kor, która bardzo ciekawie i bardzo przejmująco o swoich przeżyciach opowiadała, po czym w niecały tydzień później dowiedzieliśmy się, że zmarła. Także można powiedzieć, być może to był ostatni wywiad, jakiego Evą Mozes Kor przed swoją śmiercią udzieliła.
No i oczywiście bardzo istotne to są zbiory ikonograficzne, czyli fotografie. Są one związane z bardzo ciekawymi sytuacjami, bo tak naprawdę musimy sobie zdać sprawę z jednej bardzo istotnej rzeczy. Każdy esesman czy każda nadzorczyni SS, którzy podejmowali służbę w Auschwitz, na samym początku musieli przejść szkolenie. Byli wprowadzani w tajniki tego, co właściwie trzeba robić, kiedy się pełni służbę w obozie koncentracyjnym. Na koniec tego szkolenia podpisywali zobowiązanie, że zachowają w ścisłej tajemnicy wszystko to, czego będą świadkami w Auschwitz i właściwie to zobowiązanie miało być dla nich wiążące nie tylko na terenie obozu, ale właściwie nawet gdyby zakończyli służbę, też teoretycznie powinni zachować milczenie na temat tego, co się w obozie działo. Natomiast fotografie, które powstały na terenie Auschwitz I, Auschwitz II, w czasie istnienia obozu, a one są datowane mniej więcej od końcówki roku 1942 po rok 1944, wszystkie te fotografie zostały wykonane bądź przez samych esesmanów, bądź przez więźniów, ale pod nadzorem esesmanów. Tak np. jak te fotografie stworzone na potrzeby biura budowlanego, czyli Zentralbauleitungu. Niesamowity zbiór ponad 500 fotografii przedstawiających, jak różnego rodzaju budowle powstawały na terenie obozu, w tym komory gazowe i krematoria. I to nie tylko z zewnątrz na przykład, ale i wewnątrz. Widzimy ujęcia, widzimy zdjęcia wykonane wtedy, kiedy już we wnętrzu krematoriów są gotowe piece i tam trwają ostatnie prace wykończeniowe. To jest rzeczywiście też bardzo specyficzne źródło historyczne podobnie, jak chociażby fotografie wykonane przez Bernharda Waltera na rampie w Auschwitz II, w Birkenau w czasie, kiedy dokonywano selekcji transportu Żydów przywożonych z Węgier. On z tego nawet zrobił, z tych zdjęć zrobił, album. Stworzył album, który potem miał swoje też bardzo interesujące losy, ale przetrwał i te zdjęcia, oczywiście one są znane i wykorzystywane w wielu projektach, publikacjach, natomiast stanowią niesamowicie istotne źródło, bo przemawiają, wydaje się, chyba bardziej nawet w sposób przejmujący niż np. relacje tych więźniów, którzy sami selekcję taką na rampie przeżyli.
Poza zdjęciami obiektów i sytuacji, można powiedzieć, z funkcjonowania obozu były jeszcze fotografie rejestracyjne.
Jest z nimi związana taka historia, że na początku lipca 1943 roku ukazał się taki okólnik, który Reichsführer SS Heinrich Himmler wysłał do komendantów obozów koncentracyjnych z takim wyraźnym poleceniem, aby ograniczyć o, ile to jest tylko możliwe wykonywanie fotografii personalnych więźniów do akt obozowych. Rzesza prowadzi wojnę i ten wzmożony wysiłek wojenny wiąże się tym, że trzeba oszczędzać materiały fotograficzne, chemikalia i tego rodzaju zasoby. Jest rzeczą interesującą, że kiedy prześledzimy fotografie obozowe więźniów i więźniarek, jakie są w naszych zbiorach, a mamy ich tylko około 39 tysięcy, to znajdziemy tam fotografie więźniów i więźniarek o bardzo wysokich numerach obozowych, bo tam nie ma innych danych personalnych. Na fotografii jest tylko numer obozowy. To jest jedyny ślad, dzięki któremu możemy próbować zidentyfikować sfotografowaną osobę, ale te numery obozowe nadane jeszcze w roku 1944 wskazałyby wyraźnie na to, że najprawdopodobniej w Auschwitz do tego rozkazu Himmlera nie podchodzono aż tak bardzo rygorystycznie. Oczywiście, nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jak wiele fotografii zostało zniszczonych, bo, tak jak powiedziałem, ocalało tylko 39 tysięcy fotografii i one ocalały w dość specyficznych okolicznościach, ponieważ miały już zostać zniszczone. Znajdowały się nawet te negatywy już w piecu kaflowym na terenie jednego z tutaj, z budynków, bloków na terenie Auschwitz I. Podobno już nawet ogień był podłożony pod nie. Ja się tutaj powołuję oczywiście na to, co opowiadał po wojnie pan Wilhelm Brasse, były więzień, który był z zawodu fotografem i który większość tych fotografii, jak sam potem opowiadał, wykonał razem ze swoimi kolegami, którzy pracowali na rzecz Gestapo obozowego, wykonując te zdjęcia. Ale właśnie w momencie, kiedy już ten ogień był podłożony pod te negatywy, esesman, który nadzorował niszczenie tych fotografii, został odwołany, został wezwany w jakieś inne miejsce i więźniowie, którzy zostali, więźniowie pośpiesznie ten ogień zgasili. A później właściwie już do tego niszczenia fotografii nie wrócono i dopiero po wojnie, kiedy trwały prace remontowe, kiedy rozmontowano ten piec, bo trwały prace nad stworzeniem przestrzeni ekspozycyjnej dla przyszłego muzeum, odnaleziono tam te 39 tysięcy takich negatywów. Niektóre z nich rzeczywiście po wywołaniu, jak się okazało, noszą takie ślady, takie plamy, które mogłyby sugerować, że to na skutek ognia, na skutek działania właśnie ognia powstały, więc tutaj to opowiadanie, ta historia, którą przytoczył pan Wilhelm Brasse, wydaje się wielce prawdopodobna. To są fotografie niezwykle ważne, bardzo poruszające. Proszę pamiętać, że to są zdjęcia wykonywane w bardzo specyficznych warunkach. W sytuacji kiedy więźniarki, więźniowie przeszli już cały ten proces rejestracji w obozie, czyli zderzyli się już z tą brutalną rzeczywistością obozową. Byli już poddani temu, co ich odczłowieczało. Zamiast nazwiska i imienia mieli numer. Zamiast ubioru, w którym zostali przywiezieni, mieli na sobie już pasiaki. Większość z nich była już ostrzyżona, już pozbawiona owłosienia, nie tylko na głowie. Mieli za sobą, wielu z nich miało przecież za sobą długotrwały pobyt w więzieniach. Byli przesłuchiwani, czasami bardzo brutalnie. Byli torturowani. To niejednokrotnie widać na twarzach, które noszą ślady pobicia. A dla mnie szczególnie poruszające są fotografie dzieci, bo są też tam i dzieci. Szczególnie, jeżeli odwołamy się tutaj do transportu właśnie ludności cywilnej z Zamojszczyzny, czyli do tego okresu późnej jesieni i zimy 1942 roku. Tam fotografowano wśród tych przywiezionych osób właśnie 13-,14-,15-16–latków i 16-latki.
Jakie są najnowsze nabytki muzealnego Archiwum i czy zdarza się to dość często, że do Muzeum napływają jakieś nowe dokumenty? Gdzie możemy ich szukać?
To jest rzecz ciekawa. Myślę, że możemy powiedzieć, że nawet po dziś dzień otrzymujemy nowe, interesujące dokumenty. Nie będę tutaj gołosłowny, bo mogę powiedzieć, że w ostatni piątek byłem z wizytą u rodziny byłego więźnia w okolicach Pszczyny i stamtąd też pozyskaliśmy ciekawe dokumenty do naszego Archiwum. Otrzymałem wczoraj przesyłkę, w której mamy dwa dokumenty dotyczące też jednego z polskich więźniów, więc na pewno rodziny. Rodziny byłych więźniów mają jeszcze w swoim posiadaniu też bardzo ciekawe dokumenty. To są oczywiście tego rodzaju dokumenty, które rodzina mogła posiadać, mogła otrzymać w tym kontekście kontaktu z więźniem, z osobą, która przebywała w obozie, a więc listy obozowe, a więc właśnie niestety w przypadku śmierci – telegramy o śmierci czy potwierdzenie o śmierci, a więc skrócony akt zgonu, jaki władze obozowe miały obowiązek przesłać rodzinie, czy np. te informacje o przesyłaniu paczek czy drobnych przesyłek pieniężnych. Oczywiście, to mówię tutaj w kontekście tych przywilejów, jakie mieli więźniowie nie-Żydzi, bo więźniowie Żydzi w ogóle byli pozbawieni takiej możliwości prowadzenia korespondencji czy otrzymywania paczek. Oczywiście jesteśmy też w kontakcie z różnymi instytucjami, archiwami, muzeami i często udaje się pozyskać też, przynajmniej w postaci kopii, różne dokumenty związane z funkcjonowaniem obozu również z takich miejsc, a zupełnie już taką częścią naszej archiwalnej kolekcji, która jest bardzo ważna, bardzo wartościowa, aczkolwiek bezpośrednio z Auschwitz, z historią tego miejsca się nie wiąże, to jest kwestia tzw. Archiwum Chaima Eissa. Jak wiemy, Chaim Eiss współpracował z grupą polskich dyplomatów, którzy byli pracownikami polskiego poselstwa, jak to wtedy mówiono, czyli polskiej ambasady w Bernie, w Szwajcarii i byli zaangażowani w akcję niesienia pomocy Żydom. Oni byli w kontakcie z konsulem honorowym Paragwaju w Szwajcarii, który zapełniał im dostarczanie niewypełnionych formularzy paszportów. A Chaim Eiss, ponieważ miał kontakty, mimo że na co dzień mieszkał w Zurychu, ale pochodził z Polski, miał kontakty na terenie okupowanej Polski. On dostarczał informacje o tym, na jakie nazwisko mają być te paszporty wystawiane. Ci ludzie również byli w stanie z terenu właśnie tutaj okupowanej Polski czy Generalnego Gubernatorstwa, czy z terenów włączonych do Rzeszy przesyłać fotografie swoje, bo to jest ciekawe – wówczas można było wystawiać paszporty dla całych rodzin tzn. jeden formularz wystarczył na całą rodzinę, tylko że były wszystkie tam nazwiska wszystkich członków rodziny wpisane i fotografie wszystkich członków rodziny były tam wklejone. Cała ta akcja trwająca mniej więcej od 1942 roku po listopad 1943 roku wtedy, kiedy nagle Chaim Eiss zmarł na serce, objęła, jak się wydaje, nawet i tysiące Żydów. To znaczy nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jak dużo tych paszportów wydano, ale na pewno wiele osób występowało z wnioskami o takie paszporty. Natomiast, kiedy one się pojawiły w kręgu zainteresowania współczesnych polskich dyplomatów, a był to rok 2018, wówczas też Ministerstwo Kultury podjęło decyzję, że oczywiście państwo polskie zrobi wszystko, żeby te dokumenty przejąć i w ten sposób tych dwanaście paszportów oryginalnych trafiło do naszego Archiwum, ponieważ tu właśnie na mocy decyzji Ministerstwa Kultury mają się one znajdować w naszych zbiorach. To jest oczywiście dla nas wielkie wyróżnienie i to jest oczywiście też ważna rzecz, że możemy tutaj te niesamowicie ważne dokumenty, potwierdzające to zaangażowanie polskich dyplomatów w akcję ratowania Żydów, przechowywać w naszym Archiwum. Zresztą właśnie wtedy, od tego 2018 roku też, datujemy takie wzmożenie zainteresowania w ogóle tą akcją, bo jak się okazuje, to nie tylko dyplomaci w Bernie się tym zajmowali, m.in. także i polska ambasada w Ankarze, w Turcji, też prowadziła tego rodzaju akcje, więc jak się okazuje, nawet i tyle lat po wojnie jesteśmy w stanie jeszcze wiele ciekawych rzeczy ustalić i wiele ciekawych dokumentów znaleźć, co bardzo cieszy, oczywiście z punktu widzenia historyków, archiwistów i wszystkich tych, którzy się interesują historią II wojny światowej.
Pytanie do słuchaczy, jeżeli ktoś taki dokument posiada to, co powinien zrobić? Gdzie powinien się zgłosić, jeżeli chciałby taki dokument przekazać czy nawet udostępnić kopię?
Tak, bylibyśmy za to oczywiście bardzo wdzięczni. Jesteśmy, wszyscy pracownicy Archiwum, Biura ds. Byłych Więźniów otwarci na te kontakty. Nasze adresy można znaleźć na stronie internetowej naszego Muzeum. Jest i adres pocztowy, adres mailowy, jest telefon. Bardzo chętnie porozmawiamy, bardzo chętnie się skontaktujemy. Zapewniamy, tak jak powiedziałem: profesjonalne przejęcie, transport tego typów dokumentów i oczywiście zawsze jesteśmy w bardzo bliskim kontakcie z naszymi koleżankami i kolegami z konserwacji. Oni przede wszystkim takie nowo pozyskane dokumenty ze swej strony przeglądają, przygotowują je do niezbędnych zabiegów konserwatorskich i je przeprowadzają, bo czasami zdarza się rzeczywiście, że otrzymujemy może w niezbyt dobrym stanie takie dokumenty, ale to jest związane oczywiście z tym, że czas jest nieubłagany, a w niektórych sytuacjach trzeba działać szybko, więc będziemy oczywiście bardzo, bardzo wdzięczni za każdą informację, za każdy kontakt. I, tak jak powiedziałem, zawsze się staramy odwdzięczyć. Zawsze możemy wykonać kopię. Zawsze możemy dokument przetłumaczyć, zawsze możemy w jakiś inny sposób pomóc. Sprawdzić, czy są inne dokumenty dotyczące tego więźnia, które może uzupełnią dla rodziny jego historię, więc tego typu kontakty byłyby dla nas oczywiście bardzo istotne.