"Krematoria nie miały możliwości spalenia tak dużej liczby zwłok"
W niektórych publikacjach negacjonistycznych pojawia się twierdzenie, że krematoria w KL Auschwitz nie były w stanie spopielić tak wielu zwłok, jak wskazują historyczne dane na temat liczby ofiar.
Fakty:
Oficjalna kalkulacja wydajności krematoriów, sporządzona przez SS, opierała się na założeniu, że w każdej komorze kremacyjnej można spopielić dwa ciała dorosłych mężczyzn w ciągu 30 minut.
Ramowy program rozbudowy obozu dla jeńców sowieckich w Birkenau z 1941 roku przewidywał budowę krematorium (II) wyposażonego w 15 komór kremacyjnych, z oszacowaną wydajnością każdej z nich na cztery ciała (dorosłych mężczyzn) na godzinę. Oznaczało to możliwość spopielenia 1440 ciał dziennie (15 komór x 4 ciała x 24 godziny). Źródło: APMA-B.
Ramowy program rozbudowy obozu dla jeńców sowieckich w Birkenau z 1941 roku przewidywał budowę krematorium (II) wyposażonego w 15 komór kremacyjnych, z oszacowaną wydajnością każdej z nich na cztery ciała (dorosłych mężczyzn) na godzinę. Oznaczało to możliwość spopielenia 1440 ciał dziennie (15 komór x 4 ciała x 24 godziny). Źródło: APMA-B.
W powojennych zeznaniach niektórzy więźniowie z Sonderkommando podawali wyższe liczby spopielonych ciał, co wynikało z faktu, że ofiary komór gazowych to w dużej mierze kobiety i małe dzieci, których ciała zajmowały mniej miejsca. Dlatego precyzyjne wyliczenia stają się niemożliwe. Należy ponadto zauważyć, że przeciętnie do Auschwitz przybywały zazwyczaj mniej liczne transporty Żydów, a w niektóre dni transportów nie było wcale. Natomiast w czasie wielkich deportacji Żydów (z gett Zagłębia Dąbrowskiego, z Łodzi i zwłaszcza z Węgier), kiedy zabijano w komorach gazowych więcej ludzi, niż można było spopielić zwłok w czynnych krematoriach, esesmani uruchamiali ponownie stosy spaleniskowe.
Rysunek autorstwa byłego więźnia KL Auschwitz i członka Sonderkommando, Davida Olère, przedstawiający więźniów z obsługi krematoriów kruszących przepalone ludzkie kości. Źródło: Mémorial de la Shoah, Paryż (Francja).
Więźniowie Sonderkommando przy pracy – załadunek zwłok do pieca. Rysunek Dawida Olère, byłego więźnia Sonderkommando. Źródło: Mémorial de la Shoah, Paryż (Francja).
Relacja wideo Henryka Mandelbauma:
"Jak się rozebrali, wzięli ze sobą ten swój dobytek, mydło i szczoteczkę, grzebień i ręcznik, i szli normalnie do kąpieli. Jak weszli do tej łaźni, to były takie prowizorki zrobione, prysznice. Na pierwszy rzut oka to ci ludzie myśleli, że naprawdę są w łaźni, że wykąpią się i pójdą do tej pracy. Cały ten transport musiał wejść do tej komory gazowej, jak już było tak trzy czwarte, pół komory, to ludzie zaczynali się orientować, że ludzi w tej łaźni jest za dużo. Wody nie ma, coś jest nie tak. W środku zaczynał się robić szum, ludzie rozmawiali. Dlaczego wody nie ma. Jedni się modlili. Jak już chcieli się wycofać z komory gazowej, to ta obsługa nie pozwoliła im, to ich kijami po głowie bili. Zatrzaskiwali drzwi. Jak już komora była zamknięta, to każda komora od góry miała wlot kwadratowy, siatką otoczony. Brali z karetki pogotowia – tej, co za każdym transportem jechała, tam się znajdował cyklon – wzięli po dwie puszki cyklonu, w zależności od tego, ile w tej komorze znajdowało się ludzi. Rzucali te puszki wlotem do bunkra i to trwało 20-30 minut. Cyklon miał takie właściwości, że ci ludzie, jak byli w bunkrze, nie mieli świeżego powietrza. Jak było tam dużo osób, wszystkie oddychały, tworzyła się wilgoć. A pod wpływem wilgoci ten cyklon się rozpuszczał, ulatniał. Zamknięci w komorze pragnęli powietrza i wchłaniali wraz z oddechem w siebie ten cyklon. Chcieli powietrza i łykali ten gaz w siebie. I tak przez te 20-30 minut się uśmiercali. Jak już byli zagazowani i my otwieraliśmy te drzwi, widać było, że ci ludzie umierali, stojąc. Ludzi w tym bunkrze było za dużo i jeden obok drugiego stał, i umierali, stojąc. Musieliśmy ich rozczepiać, bo niektórzy się trzymali za ręce.
W tych krematoriach jedni ciągnęli ciała do windy, która szła do góry z nieboszczykami. My ich odbieraliśmy z tej windy. W tym betonie był wyżłobiony taki lej, po którym ciągnęliśmy ciała do tych pieców. Każdy piec miał dwie rolki. Na nim były takie nosze. Ustawialiśmy te nosze na tych rolkach, i wkładaliśmy cztery ciała na nosze i wsuwaliśmy je do pieca."
Źródło: APMA-B, relacja wideo z 3 marca 2000 r. nagrana w Gliwicach.
Fragment relacji Altera Fajzylberga:
"Ludzie skierowani na śmierć wchodzili do krematorium V od strony drogi (krematorium IV). Pierwsze pomieszczenie, przez które przechodzili to przedsionek, z którego drzwiami na prawo kierowano się do rozbieralni. Wszystko to odbywało się w pośpiechu, wśród bezustannego bicia przez SS-manów tak, aby ludziom nie dać czasu na zorientowanie się, co się wokół nich dzieje. W obszernej rozbieralni Kommandoführer Moll przemawiał czasami do zgromadzonych w komorze gazowej, zapowiadając im kąpiel i dezynfekcję. Po rozbieraniu znów biciem przepędzano ludzi z powrotem do przedsionka, a stamtąd do komory gazowej. W komorze stłaczano 1500-2000 ludzi, mężczyzn, kobiety i dzieci. Po zamknięciu drzwi jeden z esesmanów wsypywał przez otwór w ścianie bocznej (od strony krematorium IV) zawartość 2 puszek cyklonu. […] Gazowanie trwało około pół godziny. Po upływie tego czasu otwierano drzwi zewnętrzne i po przewietrzeniu, które trwało krótko, więźniowie Sonderkommando przeciągali zwłoki z powrotem do opróżnionej z odzieży rozbieralni. Tam układano trupy warstwami i stopniowo palono w piecach. […] Do każdego z otworów pieca wsuwało się na noszach, poruszających się na rolkach, po trzy trupy. Właściwie, kiedy piece zostały rozpalone, zwłoki całymi tygodniami paliły się już same. Popiół z resztkami kości rozbijaliśmy przy pomocy drewnianych tłuczków, do końca których przybita była deska, w celu zwiększenia powierzchni. […] Co dwa tygodnie lekarze esesmani przychodzili do rozbieralni i wycinali ze zwłok mięśnie, które wkładano do glinianych garnków z jakimś płynem dezynfekcyjnym. Mięśnie wycinano zarówno ze zwłok kobiet, jak i mężczyzn z tym, że tylko ze zwłok rozstrzelanych, a nie zagazowanych. W rozbieralni odbywały się również egzekucje. Komór gazowych było trzy, z tym, że najczęściej była używana ostatnia. Pozostałe wówczas, gdy nie wszyscy mogli się w tej wspomnianej ostatniej pomieścić. […] esesmani przy wsypywaniu cyklonu używali masek gazowych, myśmy masek nie używali mimo, że wietrzono komorę krótko, około 15 minut. Z tego jednak powodu były przypadki oszołomienia cyklonem."
Źródło: Alter Fajnzylberg, APMA-B, Oświadczenia, t. 113, k. 3-7.