"Auschwitz nie mógł być obozem zagłady, bo była tu nim np. orkiestra i basen pływacki"
Negacjoniści Holokaustu twierdzą, że warunki egzystencji w Auschwitz, choć trudne, były wystarczające do przetrwania. Jako argumenty podają istnienie w obozie instalacji sanitarnych i wodociągowych, a także szpitali czy orkiestry. Ponadto wskazują na uporządkowany i estetyczny charakter obozu.
Fakty:
Obóz Auschwitz był budowany jako obóz koncentracyjny o charakterze trwałym i w przyszłości, „po zwycięstwie” miał nadal pełnić rolę miejsca odosobnienia dla tzw. wrogów Rzeszy. Z czasem rola eksterminacyjna samego obozu miała być częściowo wygaszona, dlatego przy rozbudowie obozu kładziono nacisk na sprawność instalacji wodociągowych i sanitarnych w obiektach przeznaczonych dla więźniów, podobnie jak to miało miejsce w innych obozach na terenie Niemiec.
W związku z zagrożeniem przeciwpożarowym, w 1944 roku na terenie kompleksu obozowego Auschwitz rozpoczęto budowę 10 basenów (z 17 ogółem zaplanowanych), służących jako zbiorniki wody do celów gaśniczych. Jeden z nich, o wymiarach 25 x 5 m, powstał na terenie Auschwitz I wewnątrz ogrodzenia obozu przy tzw. Birkenallee. Najprawdopodobniej w końcowym etapie budowy zaopatrzono go w elementy basenu kąpielowego: słupki startowe, trampolinę i drabinkę. W relacjach Ocalonych znaleźć można różne opinie co do powodów takiej przebudowy. Jedną z nich jest teoria, że inicjatorami uzupełnienia zbiornika przeciwpożarowego o elementy basenu pływackiego byli funkcyjni (blokowi, kapowie), a pomysł ten – rzekomo w trosce o poprawę kondycji fizycznej więźniów i tym samym ich zdolności do pracy - miał zaaprobować lekarz obozowy Eduard Wirths. Wydaje się ona o tyle prawdopodobna, iż przebudowa nie mogła się odbyć bez zgody władz SS, ponieważ wymagała użycia deficytowych materiałów – cegieł, żelaza i zaprawy murarskiej. Jeden z Ocalonych Adam Jerzy Brandhuber podał w swoich wspomnieniach, że niedługo po ukończeniu budowy esesmani wybrali zdrowo wyglądających więźniów, nakazali im przebrać się w stroje kąpielowe pochodzące z magazynów „Kanady”, a następnie wykonali im w pobliżu basenu kilka zdjęć, zapewne w celach propagandowych. Później jednak, wobec sprzeciwu komendanta, basen ów nie był w praktyce przez funkcyjnych wykorzystywany. Argument zatem podnoszony przez negacjonistów, iżby istnienie w Auschwitz basenu pływackiego świadczyć miało o doskonałych warunkach bytowych zagwarantowanych więźniom przez SS i co za tym idzie - wysoka śmiertelność wśród nich była niemożliwa – jest chybiony.
Basen – zbiornik przeciwpożarowy, Auschwitz I. Źródło: PMA-B
Obóz w Birkenau z kolei, początkowo najprawdopodobniej nie był przewidziany jako miejsce długotrwałego uwięzienia. Budowano go pośpiesznie i bez dbałości o powyższe kwestie sanitarne. Doprowadziło to do wybuchu ogromnej epidemii tyfusu w lecie 1942 roku, w rezultacie której w 1943 roku podjęto decyzję o wybudowaniu nowoczesnych oczyszczalni ścieków, wodociągów oraz kanalizacji.
Barak sanitarny w Birkenau. Źródło: APMA-B.
Zima 1943/1944 roku, Birkenau. Budowa oczyszczalników biologiczno-mechanicznych na terenie obozu Birkenau miała na celu poprawę warunków higieniczno-sanitarnych, stanowiąc jednocześnie próbę zapobiegania epidemiom, które mogły zagrozić zarówno esesmanom, jak i niemieckiej ludności cywilnej w okolicy. Źródło: APMA-B.
Fragment relacji Rachel Bernheim-Friedman:
"Ustawione w piątki zaprowadzili nas rankiem do umywalni. Bloku takiego jak nasz, tyle że zamiast prycz przez całą długość pomieszczenia przebiegały rury z kranami po obu stronach. Każda z nas podbiegła do kranu. Od wielu dni niemyte z niecierpliwością oczekiwałyśmy na kontakt z wodą. Ku mojej wielkiej radości z kranu zaczęły kapać pierwsze krople. Woda miała konsystencję błota i żółtą barwę od nadmiaru rdzy. Nie zważając na to, spryskałam ręce i twarz. Jakże cudowne było uczucie wilgoci! Obok każdego kranu leżała kostka mydła. […] Kostka nie mieściła się w mojej małej dłoni. Pocierałam ją na różne sposoby, ale nie zapieniła się nawet minimalnie. No cóż, trzeba było obyć się bez piany. Najważniejsze to zmyć brud. «Namydlona» odkręciłam kran, ale bez skutku. Kręciłam w jedną i drugą stronę, próbowałam wciąż i wciąż, ale kran pozostawał suchy. […] Ciężki zapach mydła dusił mnie, drapał w gardło. […] A kran wciąż suchy. Nagle zaczął się ruch wokół bloków. Gwizdki wzywały nas na apel. Nie miałam wyboru i pobiegłam wraz z wszystkimi w stronę placu apelowego. Gdy wróciłam na blok, na swoją pryczę, byłam całkowicie przybita. Z piekącą, podrażnioną skórą, nadal cuchnącą. Gdzieś na dnie serca tliła się jednak nadzieja, że następnym razem, może mimo wszystko następnym razem będzie w kranach woda! Czyż nie po to wybudowano te krany? […]."
Źródło: Rachel Bernheim-Friedman, APMA-B, Wspomnienia, t. 221, k. 108.
Fakt istnienia orkiestry obozowej miał wymiar ściśle praktyczny: orkiestra grała marszowe wojskowe, co w założeniu miało usprawnić wymarsz komand do i z pracy.
Fragment relacji Stanisława Tomaszewskiego:
"[…] Ustawieni w kolumnę piątkami, szarpani przez psy, popychani, zapędzeni zostaliśmy pod bramę obozu. Obóz jeszcze spał. Stoimy, czekamy, siadać nie wolno. […] Czytam napis na bramie obozowej »Arbeit macht frei« – raz, drugi, dziesiąty i na przemian myślę, jak się stąd wydostać. Uderzył gong, była to pobudka dla obozu. […]
Uszom własnym nie wierzę, słyszę: orkiestra gra marsza.
Przed bramą, obok której stoimy już kilka godzin, podchodzą oddziały SS z bronią w pasach, gotowi do strzału, niektórzy są z psami. Brama się otwiera i widzę maszerujących przyszłych kolegów niedoli. Straszny to był widok. Wynędzniałe ludzkie postacie, szkielety ubrane w pasiaki, przeważnie w butach holendrach żłobionych w drewnie, ogolone głowy, zdjęte czapki, ręce przyłożone do uda, z miską lub kubkiem przywiązanym sznurkiem. Niektóre twarze posiniaczone, opuchnięte, widać kulejących, nie mogą utrzymać kroku marszowego. Podbiegają więźniowie funkcyjni, biją czym się da, pięścią, pałką. Niektórzy więźniowie chwieją się, nie mogą iść. Stojący przy bramie komendant obozu każe ich wyłączyć z kolumny i postawić między drutami. Nie nadają się już do pracy, los ich został przesądzony, dostaną szpilę z fenolu lub benzyny albo zatłuką ich więźniowie funkcyjni, zanim doprowadzą ich do bloku. Pójdą do Himmelkommando (do nieba), ich przeznaczenie niechybna śmierć. Długo szły te kolumny, kilkanaście tysięcy ludzi, a orkiestra grała […]."
Źródło: Stanisław Tomaszewski, APMA-B, Zespół Oświadczenia, t. 117, k. 161-162.
Fragment relacji Mariana Kołodzieja:
"[…] [Członkowie orkiestry] byli zdania, co nie jest w niektórych przypadkach bezpodstawne, że ich praca była czymś wzmacniającym, dającym wytchnienie więźniom, nadzieję w słuchaniu muzyki. A dla mnie to było przekleństwo. Jak szliśmy pod komendę przez bramę, zimą, w śniegu, śnieg lepił się do naszych drewniaków, to przewracaliśmy się, nie dało się zachować marszowego rytmu, który grała orkiestra. I trzeba było zdjąć te drewniaki i iść boso po śniegu. A przy przechodzeniu przez bramę byliśmy narażeni na bicie i wtedy nie słuchało się melodii – zwykle były to niemieckie marsze – tylko myślało się o utrzymaniu marszowego kroku, żeby nie dostać bicia. […] Orkiestra na co dzień była dla nas więźniów straszna, […] ja nie mogłem w drewniakach rytmu marsza dotrzymać, ale musiałem tych marszów słuchać, a czekała mnie może za parę minut śmierć […]."
Źródło: Marian Kołodziej, APMA-B, Zespół Oświadczenia, t. 160, k. 27–28.
Rysunek zatytułowany „Powrót z pracy” wykonany przez byłego więźnia Mieczysława Kościelniaka w 1950 r. Źródło: Zbiory PMA-B.
Dbałość o estetykę miejsc zagłady nie była jedynie domeną esesmanów z KL Auschwitz. Podobnie zachowywali się oprawcy z obozu zagłady w Sobiborze, co wyraźnie można zobaczyć na odnalezionych niedawno i opublikowanych fotografiach z tego obozu:
Źródło: United States Holocaust Memorial Museum.
Źródło: United States Holocaust Memorial Museum.